Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Pt cze 21, 2024 9:37 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 191 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następna strona
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostNapisane: Pt sie 22, 2008 5:56 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 13, 2008 12:24 am
Posty: 6022
Lokalizacja: Centrum Dowodzenia Wszechświatem (Wro)
mpik napisał(a):
i gdzieś tam w tle malutką czcionką coś o szczycie...


to było moje trzecie wejście na Babią w ciągu jakiegoś pół roku. więc wiesz. jako stary rutyniarz :mrgreen: mogłam pozwolić sobie na koncentrowanie się na innych aspektach spaceru.

bo nie chcę się chwalić, ale już w zasadzie mogłabym iść z zamkniętymi oczami i lewą nogą przywiązaną do pośladka


:mrgreen:



jesienią pewnie jeszcze raz przynajmniej się tam wytyram. specjalnie dla ciebie mpik policzę wszystkie kamienie na szczycie! :mrgreen: \

_________________
ಠ_ಠ Innego końca świata nie będzie. Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt sie 22, 2008 6:56 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lut 17, 2008 11:12 pm
Posty: 1357
Lokalizacja: NewSączCity
świnia na świnicy napisał(a):
jesienią pewnie jeszcze raz przynajmniej się tam wytyram. :mrgreen:


nie no... aż takiego poświęcenia od Ciebie nie wymagam... :wink:
choć obiecałem sobie że moja noga długo nie postanie na tej kupie kamieni, więc z drugiej strony jakieś aktualne fotki... hmmm... czemu nie... 8)

_________________
Czasem wystarczy przestać pragnąć jakiegoś marzenia, aby sprawić żeby się ono spełniło...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N sie 24, 2008 12:46 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt paź 20, 2006 11:58 am
Posty: 682
Lokalizacja: Beskid Niski
Hmmm. Jack Kerouac - czyżbyś wcielała w życie ideały beatników? :wink:

_________________
Jedna jest ziemia, jedno słońce
I jeden w Polsce chram tatrzański
(Mariusz Zaruski, „Procul Profani”)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sie 25, 2008 12:03 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 23, 2006 8:39 am
Posty: 5110
Lokalizacja: daleko od gór
Dramatyczny opis przejścia Świnicy przeczytałem od deski do deski a nie o wszystkich opisach mogę to powiedzieć. Podobał mi się Twój chrzest bojowy na biżuterii. 8)

_________________
W życiu piękne są tylko chwile. (R. Riedel)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 11:02 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 13, 2008 12:24 am
Posty: 6022
Lokalizacja: Centrum Dowodzenia Wszechświatem (Wro)
stan-61 napisał(a):
przeczytałem od deski do deski a nie o wszystkich opisach mogę to powiedzieć


*pąs* :oops:
:mrgreen:

_________________
ಠ_ಠ Innego końca świata nie będzie. Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 6:40 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 03, 2005 1:09 pm
Posty: 22106
Eeeeee, nudy na pudy. Świnko nie czytuj różnych przesadzonych relacji i nie wzoruj się na nich :lol: :wink: Napisz coś jak człowiek :lol:

P.s. A Kopieńca zdobyłaś ? Tam to dopiero mogłaby być dramaturgia :lol:

_________________
"Stary jestem, mam sklerozę, czas umierać" 09.IX.2006 - rozstaj dróg w Dolince za Mnichem

"Stałem się nowym użytkownikiem ale ten nowy też musi posta napisać"


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 6:51 pm 
Zasłużony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 24, 2008 12:03 pm
Posty: 199
Lokalizacja: Chełmża/Bydgoszcz
cholera, jechałem w tatry z celem zdobycia orlej i rysów, a wspiąłem sie "jedynie" na świnice ;)

także, niedługo konkurencyjna relacja ze świnicy :wink:

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 7:35 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 13, 2008 12:24 am
Posty: 6022
Lokalizacja: Centrum Dowodzenia Wszechświatem (Wro)
Łukasz T napisał(a):
Świnko nie czytuj różnych przesadzonych relacji


a co za brudna sugestia, ja mam dramatyzm wrodzony i nie muszę się na nikim wzorować :twisted:

blizzard napisał(a):
tak że, niedługo konkurencyjna relacja ze świnicy


dajesz :D
masz jakieś fotki z tych przerażających, wysokich, gładkich ścian i monumentalnej świnickiej via ferraty?
:mrgreen:

_________________
ಠ_ಠ Innego końca świata nie będzie. Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 7:36 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 03, 2005 1:09 pm
Posty: 22106
świnia na świnicy napisał(a):
a co za brudna sugestia, ja mam dramatyzm wrodzony i nie muszę się na nikim wzorować


A to zmienia postaćź rzeczy :lol:

Idź na Kopieńca. Potrzebujemy trochę dramatyzmu :lol: :wink:

_________________
"Stary jestem, mam sklerozę, czas umierać" 09.IX.2006 - rozstaj dróg w Dolince za Mnichem

"Stałem się nowym użytkownikiem ale ten nowy też musi posta napisać"


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 7:51 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sty 25, 2007 9:48 am
Posty: 7564
"- tak, że..."

:)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 8:26 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 13, 2008 12:24 am
Posty: 6022
Lokalizacja: Centrum Dowodzenia Wszechświatem (Wro)
Łukasz T napisał(a):
Idź na Kopieńca. Potrzebujemy trochę dramatyzmu


planuję Gubałówkę. tylko na razie zbieram na buty i kurs wspinaczkowy :P

leppy napisał(a):
"- tak, że..."

:Smile:

zboczenie niedoszłego zawodu.

_________________
ಠ_ಠ Innego końca świata nie będzie. Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 8:35 pm 
Zasłużony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 24, 2008 12:03 pm
Posty: 199
Lokalizacja: Chełmża/Bydgoszcz
ej chwila, od kiedy także piszemy oddzielnie??

foty jakieś są, ale raczej niewiele ;))

w ogóle to była wyprawa pomyłek :wink:

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 8:51 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 21, 2007 9:28 pm
Posty: 2176
Lokalizacja: Litwini wracali?
Powinno być: "także niedługo..." bez przecinka. ;)
miodkowe zboczenie

_________________
I'd rather be riding my motorcycle thinking about God than sitting in church thinking about my motorcycle.

Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 8:53 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 13, 2008 12:24 am
Posty: 6022
Lokalizacja: Centrum Dowodzenia Wszechświatem (Wro)
blizzard napisał(a):
ej chwila, od kiedy także piszemy oddzielnie??


khem... tak na szybkości, to:
<smrodek dydaktyczny> w momencie, kiedy sformułowanie "tak, że" jest konkluzją jakiejś myśli, stanowi odpowiednik sformułowania "tak więc", gdzie "że" odpowiada "więc". w przypadku stwierdzenia "tak, że szykuj się na relację" ( czy jak to tam szło ) nie używasz sformułowania "także" (w znaczeniu "również") ale "tak, że" (w znaczeniu "tak więc") </smrodek dydaktyczny>

kapiszi? :) ja bardzo przepraszam, ale tłumaczenie tego jest silniejsze ode mnie czasami

_________________
ಠ_ಠ Innego końca świata nie będzie. Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 8:56 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 13, 2008 12:24 am
Posty: 6022
Lokalizacja: Centrum Dowodzenia Wszechświatem (Wro)
magda napisał(a):
Powinno być: "także niedługo..." bez przecinka. ;)


ale w życiu Warszawy!

_________________
ಠ_ಠ Innego końca świata nie będzie. Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 9:03 pm 
Weteran
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 19, 2007 5:14 pm
Posty: 103
Lokalizacja: Kraków
Oj świnko, przez Twą trzymającą w napięciu opowieść o Babiej moja ochota na nią znacznie się powiększyła :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 9:23 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 21, 2007 9:28 pm
Posty: 2176
Lokalizacja: Litwini wracali?
świnia na świnicy napisał(a):
ale w życiu Warszawy!

W kontekście tego co napisał nie ma innej opcji...

_________________
I'd rather be riding my motorcycle thinking about God than sitting in church thinking about my motorcycle.

Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 9:53 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 13, 2008 12:24 am
Posty: 6022
Lokalizacja: Centrum Dowodzenia Wszechświatem (Wro)
magda napisał(a):
W kontekście tego co napisał nie ma innej opcji...


ależ!
Mirosław Bańko w Poradni Językowej wyraźnie precyzuje, kiedy użyć "także" łącznie a kiedy oddzielnie. Blizzard użył drażliwej konstrukcji w znaczeniu "więc"! (mylę się?) tak że mam rację.
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=8669
Co do przecinka - nie wypowiadam się. W przecinkach jestem cienka ;) ale nawet jeśli nie powinno go być, to i tak ma być rozdzielnie.
I szlus.
Bańko je autorytet.

_________________
ಠ_ಠ Innego końca świata nie będzie. Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 9:53 pm 
Zasłużony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 24, 2008 12:03 pm
Posty: 199
Lokalizacja: Chełmża/Bydgoszcz
OMG

Kim Ty jesteś z zawodu/wykształcenia?? :lol:

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 9:57 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 13, 2008 12:24 am
Posty: 6022
Lokalizacja: Centrum Dowodzenia Wszechświatem (Wro)
Cytuj:
Kim Ty jesteś z zawodu/wykształcenia??


nikim.
miałam być językoznawcą, ale załatwiła mnie teoria języka.

ale jak już wrócę na te studia to nie ma bata, doktorat machnę

_________________
ಠ_ಠ Innego końca świata nie będzie. Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 10:00 pm 
Zasłużony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 24, 2008 12:03 pm
Posty: 199
Lokalizacja: Chełmża/Bydgoszcz
Okej, okej, jak skrobne relacje to dam Ci do autoryzacji ;)

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 10:04 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 13, 2008 12:24 am
Posty: 6022
Lokalizacja: Centrum Dowodzenia Wszechświatem (Wro)
blizzard napisał(a):
Okej, okej, jak skrobne relacje to dam Ci do autoryzacji ;)


LOL

skrobaj koniecznie. mam z tym pagórkiem (hłe hłe) osobiste porachunki, ciekawa jestem odbioru :)

_________________
ಠ_ಠ Innego końca świata nie będzie. Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 10:13 pm 
Zasłużony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 24, 2008 12:03 pm
Posty: 199
Lokalizacja: Chełmża/Bydgoszcz
Daaa, jak byłem na szczycie to wpierw zobaczyłem gigantyczną chmure burzową mknącą ku nam, a potem dowiedziałem sie że w świnice wali najwięcej piorunów :lol:


A w domu przeczytałem że pare lat temu na szczycie od pioruna zginęło pięciu harcerzy :roll:

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 10:33 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 13, 2008 12:24 am
Posty: 6022
Lokalizacja: Centrum Dowodzenia Wszechświatem (Wro)
Cytuj:
A w domu przeczytałem że pare lat temu na szczycie od pioruna zginęło pięciu harcerzy


*glurp* :shock:

salwowaliście się ucie... to znaczy spierd.laliście, kolego Blizzard czy na nieświadomce pomaleńku?
nas kiedyś przyskrzyniła burza w mieście. na kopcu kościuszki. przez chwilę obserwowaliśmy jak pioruny przetaczają się nad miastem, a potem schowaliśmy się pod daszek.
...na którym jest aż gęsto od talerzy antenowych. :roll:

_________________
ಠ_ಠ Innego końca świata nie będzie. Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 10:35 pm 
Zasłużony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 24, 2008 12:03 pm
Posty: 199
Lokalizacja: Chełmża/Bydgoszcz
Hmm, podoba mi sie tutejsze forumowe powiedzenie: "czujny wycof" :lol:

Poszliśmy spokojnie bez pośpiechu w kierunku Kasprowego. A zeby było śmieszniej to pomylilim droge na Kasprowy z drogą na Zawrat.

Wiem wiem, mistrzami jesteśmy :lol:

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 10:38 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 13, 2008 12:24 am
Posty: 6022
Lokalizacja: Centrum Dowodzenia Wszechświatem (Wro)
blizzard napisał(a):
Wiem wiem, mistrzami jesteśmy

:mrgreen:

w kwestii określeń forumowych: oszalałam z radości na hasło: oddalać się gwałtownie :>

_________________
ಠ_ಠ Innego końca świata nie będzie. Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 10:46 pm 
Zasłużony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 24, 2008 12:03 pm
Posty: 199
Lokalizacja: Chełmża/Bydgoszcz
Jednak wole czujny wycof ;))

Normalnie chyba zara sie biore do pisania :D

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt sie 26, 2008 11:08 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 13, 2008 12:24 am
Posty: 6022
Lokalizacja: Centrum Dowodzenia Wszechświatem (Wro)
Cytuj:
Normalnie chyba zara sie biore do pisania


go, go, go, alle, alle, alle!
<biegnie po trąbkę, deseczki do wzniecania klaki i cały zestaw czirliderki>

_________________
ಠ_ಠ Innego końca świata nie będzie. Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn wrz 01, 2008 11:31 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 13, 2008 12:24 am
Posty: 6022
Lokalizacja: Centrum Dowodzenia Wszechświatem (Wro)
Kilometry pękają pod butami, czyli Świnia ciśnie w Beskid Sądecki

Niedziela:
15.00.
Pomału ogarnia mnie stan, który już znam, i chyba wiem, jak to wszystko się skończy. Najpierw nieznaczny niepokój w żołądku. Potem spojrzenie na szafę. I kolejne.
Potem mimochodem mała kontrola, czy aby na mapach nic się nie pozmieniało.
Od niechcenia wbijam na stronę krakowskiego RDA, sprawdzić autobusy, i...

I WYSTARTOWAAAAAALIIIII! Błyskawicznie wrzucam w plecak wszelkie niezbędności, piszę kilka zawodowych maili uprzedzając, że będę we wtorek, wkładam plecak i wypadam z domu. Cel – Beskid Sądecki, do wieczora dotrzeć do schroniska Cyrla. Plan na poniedziałek: wstać o niechrześcijańskim poranku i naprawdę solidnie się zmęczyć. Raczej wytrzymałościówka a nie wyczynówka, ze względu na ograniczony czas. Szacuję jutrzejsze przebiegi na 15-20 km. Chociaż już mnie ciśnie, żeby było możliwie dużo. Co to jest piętnaście klocków.

Nie zabrałam latarki: okolica jest mi znana a minimalny element ryzyka przynajmniej trochę urozmaici trasę, o ile w ogóle zdąży się ściemnić.

16.45
Wpadam na dworzec i rzutem na taśmę załapuję się na autobus. Pięć minut później odjeżdżam w stronę Nowego Sącza.

W Nowym Sączu błyskawiczna przesiadka do rozklekotanego autobusu, nie ma czasu na zakupy – nic to, coś znajdę w Rytrze, myślę sobie optymistycznie i obserwuję zachodzące słońce... HOLDON HOLDON! Jak to: zachodzące słońce?! Jest dopiero wpół do ósmej! A niech to. Myśl o surwiwalu bez latarki pomału się ulatnia.

Przez wyboje rozklekotaniec dowozi mnie nareszcie do Rytra. Pierwsze kroki kieruję do sklepu spożywczo-przemysłowego, z zamiarem nabycia latarki. Przede mną facet zamawia ciepłe piwo. Ciepłe? Nieważne. Latarki nie ma. Jest kiełba. A kiełba – podstawowym wyposażeniem każdej małej wędrowniczki. Nabywam zatem solidne pęto kiełby i zmierzam na stację benzynową naprzeciwko.

Na stacji wypłukuję się na latarkę, przeklinając przy okazji beztroskę, która kazała mi myśleć, że bez światła będzie fajnie. Latarka nie dość, że droga, to jeszcze wielka i ciężka, wchodzą do niej dwie baterie R20. Czołówek nie ma, po co komu czołówka. Ale za to grzmot daje taki strumień światła, że ho ho. Postanawiam cichcem, że nie użyję jej jak długo się da. Owijam nogi bandażem elastycznym, zmieniam japonki na buty, zapinam plecak i ruszam na czerwony szlak.

Dość długo, pomimo zagłębiania się w las, słyszę samochody. Z tego powodu mam trochę serce w dupie, bo kto wie, co z samochodu wylezie. Na szczęście – to tylko odgłosy z dołu. Szybko robi się tak ciemno, że decyduję się przeprosić z latarką. Problem – jak tego giganta wygodnie umocować? Kombinuję jak koń pod górkę, wreszcie mniej więcej mi się udaje.

Czerwony szlak od Rytra to jedna z najmniej lubianych przeze mnie tras. Zasap nadchodzi błyskawicznie – no cóż, dwa tygodnie intensywnej melanżopracy z ogromną ilością papierosów w tle robią swoje. Idę na pamięć, znam przecież trasę bardzo dobrze. Znajome, ostre podejście zaraz się skończy, przekonuję sama siebie, sapiąc jak parowóz. Jak dwa parowozy. Wbrew woli nadciąga znajoma myśl – co ja tu #$^%! robię? Ech, kabanie pastowany, zawsze masz rewolucyjne pomysły. Latarka ciąży. Kiełba w plecaku ciąży. Gdzie u diabła jest szlak? Po krótkim zastanowieniu i małym trawersiku na czuja przez krzaki – jest. Ledwo żyję. Kondycjo, gdzieżeś?

Wchodzę na znajomą łąkę, z której rozpościera się piękny widok na światła Rytra. I znowu w las. Tu stykają się ze sobą szlaki niebieski i czerwony. Drogowskaz mówi, że za 40 minut Cyrla. Na szczęście wiem, że kłamie. Kilka razy omal nie wywijam orła, ślizgam się w błocie – skąd tu, do jasnej cholery błoto? Rytro znika za drzewami. Koniki dają koncerty na łąkach. W lesie co i raz trzaskają gałązki – las żyje, coś chodzi. Co jakiś czas gaszę latarkę i patrzę w niebo, staram się też wypatrzyć moją eskortę. Bezskutecznie.

Wreszcie kończą się podejścia. Kozak! Cała droga moja, spotykam jakąś rodzinkę schodzącą w dół, dzieci miło mówią dobry wieczór. Nie mają latarki. Są nieźli!

Ostatnie rozwidlenie – Cyrla oświetlona. Schodzę do schronu, witam grupę rezydentów i kilkoro gości. Pan Jacek już mnie kojarzy, mam błogą nadzieję, że nie z występów, w jakich uczestniczyłam z Goghą i Boo (to w Cyrli padł mit, że w górach nie da się upić – kwestia odpowiedniej ilości wiśniówki – fakt nie wiem czy w innych okolicznościach dałabym radę z palcem w nosie opędzlować pół litra tego eliksiru Szatana).

Sucha i Struga szczekają na powitanie. Dopełniam formalności meldunkowych (Pan Jacek: Ciągle stary dowód? No no...). jestem jedynym gościem Sikornika. Z ulgą włażę od prysznic, konstatując, że zapomniałam grzebienia. Przyjemne orzeźwienie.

Dochodzi 23.00. wpełzam do śpiwora, otwieram „Chłopów” na losowej stronie i pozwalam, żeby uśpiły mnie perypetie Jagusi. Wcześniej jeszcze ustalam plan na jutro – przez Halę Pisaną na Halę Łabowską, Juchówkę, Runek, na Jaworzynę Krynicką, stamtąd do Krynicy. Zasypiam, życząc sobie w duchu ładnej pogody.

Poniedziałek.
Budzę się przed ósmą. Bez pośpiechu. Pogoda jak dzwon, na specjalne żądanie otrzymuję specjalny szatański kawulon. Chwila konwersacji, dokonuję rytualnego wpisu do księgi pamiątkowej, drobny lansik fotograficzny w łazience, żegnam się ze wszystkimi i idę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Oczywiście – początek drogi – zasap, plecak ciąży, ale sunę, korzystając z wypróbowanej metody kilkunastosekundowych częstych przystanków. Przeklinam chwilowo nałóg tytoniowy, cholernie mnie dusi. Stanowczo następnym razem musze zabrać inhalator, myślę, ale szybko o tym zapominam, bo droga się wypłaszcza. Słów kilka o podłożu – wymaga mniej uwagi niż tatrzańskie kamienne ścieżki, ale jesienią, kiedy popada, wygodna ubita droga zmienia się w błoto.

Obrazek

Obrazek

Docieram do Hali Pisanej. Tutaj – masa krzaków z jagodami. A mam cię w dupie, bąblowcu, oznajmiam w przestrzeń, i wpadam w jagody. Wkrótce mam fioletowe ręce i ozór. Dobrze, mogłabym tu spędzić cały dzień, ale w takim tempie nie dojdę do Krynicy za trzy dni. Z żalem porzucam jagody... żeby sto metrów dalej znowu w nie wpaść. Przez Wierch nad Kamieniem i Halę Roztocką docieram do Hali Łabowskiej. Po drodze coraz bardziej myślę o kiełbie w plecaku. Kiełba, kiełba... jagody motyla noga zołądek. Na Łabowskiej pustki, samotny rowerzysta, kilku lokalsów i ja. Pożeram sporą część kiełby i decyduję kontynuować wieczorny plan, przez Runek na Jaworzynę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Droga na Runek taka bardziej emeryten-party i prawie cały czas przez las. Bez widoków i bez szaleństw. Przez chwilę korci mnie, żeby trochę nadnormatywnie przyspieszyć, ale zaraz przypomina mi się kwiecień, i

*(Wczoraj po raz pierwszy w życiu miałam okazję poznać na własnej skórze doznania związane ze związkiem frazeologicznym „droga niosła ją coraz szybciej”. Miało to miejsce w drodze z Hali Barankowej, gdzie z sukcesem zasadziliśmy kolejny kawałek lasu. Ponieważ uczynny człowiek zwiózł bagaże, mogliśmy pokonać drogę za pomocą perpedesa.
Napasłszy wcześniej uszy do woli ciszą leśną i kląskaniem ptasiego tałatajstwa, założyliśmy z M. słuchawki, i każde w swoim rytmie poszło na dół. U M. Tool wyzwolił chęć biegu. Moja profańska składanka najpierw sprowokowała mnie do czynienia wymachów o ziomalskim podłożu. Wpatrując się w znikające plecy M. przesunęłam empetróhę na kolejny kawałek.
I to miało się okazać kamieniem milowym dla estetyki mojego ciała.
W uszy rzygnął mi Beny Benassi z Satisfaction.
Niestety.
Wraz z nim pojawiła się szalona ochota coraz szybszego przebierania nogami. Zaczęłam zatem przebierać, niepomna faktu, że droga nagle ostro spadła w dół.
No i się zaczęło.
Zanim pojęłam że to błąd, beztrosko przyspieszyłam.
W ułamkach sekund okazało się, że nie jestem w stanie się zatrzymać.
Galopowałam z coraz głośniejszym ojojojojojojoooooooookuuuuurwaaaaaaaaa na ustach, pospiesznie oceniając szanse na miękki upadek. Wyszło mi, biorąc pod uwagę szorstką strukturę podłoża, że szanse te są nikczemne.
Biegłam więc dalej, przygotowując się moralnie do upadku.
Oceniwszy, że lepiej grzmotnąć o szuter niż skręcić nogę poprzez skok do rowu.
Nie pytajcie dlaczego tak.
Wtem!
Zorientowałam się, że spadek zaczyna się kończyć. Na milisekundy pojawiła się nadzieja, że jednak nie upadnę – i właśnie w tym momencie z soczystym ojaciekur*aniepier*ole rzuciłam się do przodu szczupakiem, ścierając sobie skórę na wewnętrznych stronach dłoni, rozwalając kolano, nadwerężając niezidentyfikowany mięsień/staw w prawym ramieniu oraz ozdabiając biodra pięknymi krwiakami.
Szorowałam tak dobre kilkadziesiąt centymetrów, a kiedy się zatrzymałam, z czapeczki spadły mi okulary i poleciały do przodu.
Ze słuchawek, które zsunęły się z uszu, nadal leciała muzyka. To uspokoiło mnie w znacznym stopniu, nawet pomimo żwiru pod skórą dłoni.
Oczywiście musiał się znaleźć świadek mojej akrobacji, obserwujący z ganku JEDYNEGO w okolicy domu ewolucje na żwirze. Bo przecież byłoby nieważne.
W dalszą drogę ruszyłam statecznym krokiem, posykując i utykając na prawe kolano oraz puchnąc w losowo wybranych miejscach. )*


Kiedy robi się płasko, zaczynam sunąć ile fabryka dała, skutkiem czego zyskuję kilkadziesiąt minut przewagi nad czasem ze szlakowskazów. Po drodze dopada mnie zboczenie zawodowe – konstatuję, że sadzonki są pociągnięte serwakolem, żeby żaden roślinojad nie zeżarł im stożków wzrostu.
Obrazek

Na Runku spotykam dwóch rowerzystów – pierwszy mija mnie bez słowa, drugi w pędzie wykrzykuje powitanie. Patrzę na niego z podziwem – pocisk śmierci, sto kilo żywej wagi, prędkość światła. Po drodze daję jeszcze upust patologicznym zapędom i wykonuję zdjęcie słodziutkiemu maleńkiemu myszoidowi, ewidentnie martwemu, leżącemu na ścieżce. Zawsze chciałam zajmować się medycyną sądową...

Obrazek

Szlakowskaz na Runku pokazuje, że do Jaworzyny Krynickiej zostało 50 minut. 10 minut później kolejny, że 1h. WTF? Przez moment rozważam, czy by nie pójść niebieskim szlakiem od razu do Krynicy, ale nie, z Jaworzyną mam porachunki z zamierzchłego dziecięctwa, z czasów przedkolejkowych. Im bliżej szczytu tym lepsze kwiatki, pani na obcasach, druga pani na obcasach... Oto Jaworzyna i kolejne WTF?! Restauracja? Druga restauracja? Hotel??? Osz. Wielkie rozczarowanie. Odpuszczam sobie poszukiwanie schronu w tym wczasowym kombinacie i podejmuję marsz czerwonym szlakiem w stronę Diablego Kamienia.

Obrazek

Obrazek

Za Diablim Kamieniem zmieniam szlak na zielony. Chyba jakiś dowcipniś go malował – wąziutka dróżka wiedzie wśród krzaków malin i ostrężyn, siecze toto po łydkach, dobrze że przynajmniej owoce można zebrać i pożreć. Zielony szlak robi się stromy, schodzę zygzakiem do Krynicy, załapuję się na autobus do centrum. Na dworcu przyjemna niespodzianka, autobus do Krakowa odjeżdża za piętnaście minut. Wsiadam.

Obrazek

Jadę. Zasypiam. Budzę się. Tramwaj. Dom. Kolacja. Wanna. Piwo. Piszę. Wrzucam :)

_________________
ಠ_ಠ Innego końca świata nie będzie. Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt wrz 02, 2008 10:00 am 
Kombatant

Dołączył(a): Śr lis 16, 2005 8:46 pm
Posty: 516
Nieźle sie czyta :) Sądecczyzna, Rytro, Cyrhla .. jeszcze kiedyś tam wróce.. (sentyment, szloch :cry: )
Fajnie opisujesz "dramaturgię przejść. pkp


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 191 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 16 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL