Dnia dzisiejszego tj. 23 lipca roku Pańskiego 2010 z rańca samego melduje się w Jaworzynie Tatrzańskiej celem poszukiwań.
Początku opisywać nie trzeba bo niema co więc przejdę dalej. Przy pierwszym pit stopie ok 200m od leśniczówki dobiega do mnie dwóch późniejszych towarzyszy. Jako że kontynuowali marsz razem ze mną nadałem im imiona bo sami się nie odzywali... Pierwszy towarzysz, poczciwy kundelek z wyglądu jakby "wczorajszy" został namaszczony Ciapkiem. Drugi z racji koloru i większej masy - Murzynem. I tak nam droga zleciała przez przepiękne Koperszady że na Przełęczy pod Kopą meldujemy się z czasem 1h45` od Jaworzyny. Ciapek dobrze forsował tempo. Ja ledwo dawałem rade za nim nie wspominając o Murzynie, który włóczył jęzor po ziemi. W tym miejscu nasze drogi częściowo się rozeszły bo Murzyn zrezygnował z dalszej wycieczki, natomiast Ciapek ją kontynuował.
Następną część można pominąć.
Ze szlaku odbijamy w lewo wyraźną ścieżką obserwując tłumy taterników oblegających Kozią Grań niczym muchy kupe. Nawet nie liczyłem tylu ich było. Ścieżką dalej w górę aż na Jastrzębią Przełęcz gdzie obserwuje kolejnych taterników atakujących mój cel granią. Wyglądała łatwo ale nie chciałem próbować z racji kolejki... Schodzę pod tą niby źle uwarstwioną rynny i obchodzę ją bokiem wcześniej spoglądając na tabliczkę, która przypomina o zachowaniu pełnej koncentracji. Sieczkową drabiną napieram w górę oglądając się co ciekawego za mną, a tam Ciapek... A mówiłem mu żeby został... Po dosłownie chwili dochodzimy na galerię skąd dalej ścieżką grani na pik. Na szczycie spotykam kolejną parę taterników. Chwila odpoczynku, czas dla fotoreporterów i czas wracać bo niebezpiecznie Pan na nas warczy...
Tą część też można pominąć. Chciałbym tylko napomnieć o podejściu/zejściu na Wyżnią Przełęcz pod Kopą. Te schody to motyla noga Tadeusz Błażusiak mógłby potraktować jako trening do zawodów trialowych...
W Jaworzynie rozstaje się z Ciapkiem i po pierwszym machnięciu rękom trafiam w chwil kilka na Łysą Polane. I wyebany jak koń po dniówce na trasie Palenica - Włosienica po 8 godzinach akcji wracam do Królewskiego miasta.
Aha i jeszcze jedno. Sieczkowa drabina jest ospitowana i Ciapek też szczytował ! Puszki szczytowej brak.
Zdjęć kilka:
Murzyn:
Ciapek:
Ciapek na szczycie:
Dziękuje za uwagę.
Łukasz.