Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Wiśta wio, łatwo powiedzieć - Koń w galopie
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=10194
Strona 1 z 2

Autor:  Ivona [ Wt sie 17, 2010 10:09 pm ]
Tytuł:  Wiśta wio, łatwo powiedzieć - Koń w galopie

Ta droga nie była moim jakimś specjalnym celem, być może wydawała się zbyt abstrakcyjna…. Ale od jakiś 2 tygodni myśl o niej zaczęła krążyć między mną a Dawidem, który już od dawna miał na nią chrapkę, ale zdaje się nie znalazł wśród nas nikogo chętnego. Postanowiłam ją potraktować jako swego rodzaju poligon, zwłaszcza, że króciutka granióweczka na Jastrzębiej tylko podrażniła moje chęci na coś bardziej konkretnego. Czekaliśmy na lepszą pogodę, czekaliśmy i czekaliśmy… Wiadomo jak wyglądają ostatnie weekendy tatrzańskie. Wreszcie pojawiła się mała szansa na niedziele. Mieliśmy czas do 12-13.00,kiedy to ICM oraz inne portale pogodowe ewidentnie wskazywały pogorszenie się pogody, prawdopodobne burze i deszcz. Postanowiliśmy wyruszyć o 1 w nocy, by jak najwcześniej znaleźć się w Żabiej dolinie. Sama grań nie jest długa, więc stwierdziliśmy, że damy rade zrobić ją w porannych godzinach. Nie przypuszczałam, że ta próba przejdzie moje najśmielsze oczekiwania…


W dolinę Żabią wchodzimy przed 6.00 we mgle. Zatrzymujemy się pod żlebem, który rozpoczyna drogę na taras nad Żabią przełęczą. Miny mamy niemrawe, postanawiamy, że jeśli do 7.00 mgła się nie rozejdzie, wracamy. Ta grań nie ma sensu we mgle, a dłuższe czekanie przy takiej prognozie oznacza zbyt mało czasu na zejście przed ewentualną burzą. Pojawia się błękit, robi się całkiem przyjemnie. Zbieramy się szybko i wbijamy w owy żleb. W sumie były dwa czujne momenty: mokry kominek w środku drogi i zaraz za nim nieprzyjemne płyty, przy których tkwił hak. Wchodzimy na taras. Humory dopisują, napatrzyliśmy się do bólu na foty z koniem i jesteśmy ciekawi jakie zrobi na nas wrażenie na żywca. I tu zaskoczenie, oboje mamy uśmiechnięte michy. „Ale fajny!!” :D .Po prostu kawał pięknej grani.
Obrazek

Przebieramy butki, dzielimy sprzęt. Postanawiamy, że będziemy prowadzić na zmianę, ja zacznę od łatwiejszego dolnego konia, Dawid uskok, potem ja fragment do początku górnego konia i Dawid już na sam szczyt. Zjeżdżam jako druga ale idzie mi bardzo wolno, na przełęczy zrywa się porwisty wiatr. Czuję, że spycha mnie na polską stronę, instynktownie czepiam się stopami o ryski w ścianie.. W końcu to głęboka przełęcz, pewnie piździ tu cały czas. Stanowisko montujemy wyżej, przy samej krawędzi dolnego konia. Dawid będzie miał mnie na oku, no i będziemy się słyszeć, bo tego zaczynamy się pomału obawiać przy kolejnych wyciągach w tym świszczącym wietrze. Startuję zatem. Zakładam parę przelotów . Bardzo fajny fragment ,dobre tarcie, wygodna krawędź, po prostu frajda!
Obrazek
Pod uskokiem śmichy chichy, bo koń z bliska wygląda całkiem przystępnie, jakieś fotki, bo jeszcze są widoki. Dawid szybciutko przechodzi uskok. Na szczęście widać go z góry i daje mi znać, że mogę iść. Z komendami jest kiepsko, nie słyszymy się. Ale przed nami już tylko krótkie wyciągi. W momencie gdy zwijam stanowisko, w oddali rozlega się głuchy pomruk ,ponownie wzmaga się wiatr i pojawia się mgła. Moje serce zaczyna walić jak młot..”tylko nie to, nie tutaj..”.Jest ok. 10,coś jest nie tak. Skałę zroszyła lekka mżawka ,dosłownie parę kropel i dzieje się to, co mogłam sobie tylko wyobrażąć w najgorszym śnie na tej grani. Śliski koń! :shock: …”Zadrwiliśmy z niego, to teraz koń zadrwi z nas” -myślę. Trzeba szybko dostać się na szczyt i stamtąd zrobić błyskawiczne zjazdy. Rozpoczyna się walka z czasem i samym sobą. Burza jest dość daleko, ale co to dla niej przy tak silnym wietrze..Zaczynam działać jak maszyna, mój umysł wyostrzył się na maksa. W szybkim tempie wbijam się w uskok, na którym pełno stopieńków(kurcze jaka szkoda, że nie mogę się na spokojnie podelektować tą drogą).Na szczęście stopnie są poziome i nogi stoją stabilnie. Przewijam się na północną ścianę, stoję na wąskim gzymsiku.. Cholera, tu miał być jakiś czujny fragment.. a ja tu walczę z kostką, która nie chce wyjść. W końcu puszcza, po użyciu jebadełka. Adrenalina działa jak dopalacz, tu chwyt tam chwyt, krok i już jestem na ostrzu grani przy Dawidzie. Nawet nie zauważam lufy, w mojej głowie dudni” oby do ringa zjazdowego!”.Asekuruje Dawida, który mknie szybko do góry po obłym koniu. Ja zdołałam jedynie dosiąść pierwszy jego stopień i tu „ ziuuuu” ześlizguję się do punktu wyjścia..Domoczyło go..”No pięknie! Nie mogę tu zostać!”.Dawid krzyczy, żebym chwyciła się liny to mnie podciągnie. Ja czuje że chwytając linę, ześlizguję się w kierunku północnej ściany. Perspektywa wahadła ostatecznie wyklucza tą opcję. Zaczynam się lekko denerwować, wracam do punktu wyjścia. Robię parę głębszych wdechów i oglądam konia na wysokości moich kolan. Szukam czegokolwiek małego w co można by wsadzić chociażby czubek butka i stanąć wyżej na stopniu. Jest! Złapałam jakiegoś małego klina i wio do góry! Dalszą częśc konia pokonuje na wpół stojąco idąc po stopieńkach w obu ścianach i chwytam się już lepszych klam przed sobą. Nie dało się na oklep w tych warunkach…Zdyszani wbiegamy na szczyt..Po około 30 minutach od stanowiska przy uskoku na końcu dolnego konia.
Obrazek

Na szczycie zero lansu, łapiemy parę oddechów. Pucha mokra, wpisy rozmoknięte i wypłukane, ołówek miazga. Nici z wpisu :cry: Opuszczamy się ostrożnie do pierwszego ringa. Dawid zjeżdża pierwszy i znika mi z oczu…Podmuchy stają się tak silne ,że uginają się nogi.” No tak, kolejna fajna przełęcz..”Stoję samotnie i obserwuję naszą dalszą drogę ze stromym kominkiem na Tylkową przełęcz. Po kilku minutach sprawdzam linę, jest już luźna i dostrzegam na dole Dawida. Mogę działać. W normalnych warunkach taki zjazd z pewnego stanowiska to przyjemność, ale teraz w miejscu gdzie zaczyna się przewieszka i następuje powietrzny odcinek, zwiewa mnie na polską stronę. Blokuje nogi na jakimś głazie i patrzę jak lina faluje w poziomie. Puszczam głaz aby dokończyć zjazd i w tym momencie zawisam w poziomie nogami w stronę Czarnego stawu razem z unoszoną przez wiatr liną. Bloker się ładnie zaciska, więc wołam Dawida, żeby złapał linę i ją wyprostował. Po chwili ląduje stabilnie. Ożesz w mordę! :shock:
Obrazek

Kolejny zjazd i nasze ścierpnięte palce w baletkach nareszcie odczuwają komfort normalnego buta. Teraz szybko na przełęcz, zanim nadciągający front rozkręci się na dobre. Pod kominkiem oglądamy się jeszcze za siebie, kurcze, stąd robi wrażenie skurczybyk.
Obrazek

Biegnąca w dół ścieżka kusi, ale wiadomo nam, że nie jest to najlepszy wariant, w dodatku z mokrymi trawkami. Kominek na Tylkową przełęcz to potworna kruszyzna,a mokre skały dodają mu jeszcze ogólnego „fuj”. Po drugiej stronie już łagodny stok, ale za to hektary piargów i trawek do stawów. Co za katorga..Puszczają emocje i cała koncentracja, co krok ujeżdża mi noga, a na trawkach to już canyoning. Tuż przy ścieżce z Rysów chcemy zdjąć uprzęże i nareszcie coś zjeść, ale przecież to już 13.00 i jak w zegarku zaczyna się amfiteatr wyładowań. Na szlaku pełno ludzi, ktoś mówi, że na szczycie wciąż tłumy. Zaczyna się prawdziwa ulewa, zbiegamy ile się da, ale wyładowania są tak mocne, że postanawiamy przeczekać najgorsze między wantami. Przykucamy i zwijamy się w dwie kulki, wali po nas na przemian to grad to deszcz. Pociesza nas jedynie myśl, że do asfaltu przy Popradzkim plesie pozostała niecała godzina. Zero odpoczynku, nawet za kierownicą. Dawid dzielnie walczy. Na Słowacji –Mordor. Burza jak te ,które przechodzą nad Teksasem. W miasteczkach ulicami płynie rzeka. Jedziemy 40km/h, nic nie widać..Do Sącza docieramy o 19.00. Nareszcie…

Moje wrażenia: Piękna, powietrzna grań, technicznie-ku mojemu zaskoczeniu- dość łatwa (ocena nie dotyczy utrudnień spowodowanych przez warunki atmosferyczne).

Autor:  igi [ Wt sie 17, 2010 10:30 pm ]
Tytuł: 

Szczere gratulacje :)
Dali nowy zeszyt szczytowy?

Autor:  Ivona [ Wt sie 17, 2010 10:40 pm ]
Tytuł: 

nie wiem czy można było to nazwać zeszytem.W puszce były wymiętolone,mokre i sklejone kartki.
W sumie miałam gdzieś w plecaku długopis i kartke z opisem drogi,którą mogłam zostawić,ale w ferworze emocji całkiem o tym zapomniałam :)

Autor:  golanmac [ Wt sie 17, 2010 10:44 pm ]
Tytuł: 

Gratuluję !

P.S.
Michał z wami nie chciał iść ?

Autor:  awake [ Wt sie 17, 2010 10:48 pm ]
Tytuł: 

Ivona napisał(a):
Robię parę głębszych wdechów i oglądam konia na wysokości moich kolan.

piękny fragment :mrgreen:

akcja pełna napięcia

Autor:  Ivona [ Wt sie 17, 2010 10:51 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
Michał z wami nie chciał iść

akurat nie mógł :wink:
awake napisał(a):
piękny fragment

sie czepiasz :mrgreen:

Autor:  Mooliczek [ Wt sie 17, 2010 10:55 pm ]
Tytuł: 

Wszystko jest dla ludzi :) Brawo!

Autor:  kilerus [ Śr sie 18, 2010 7:30 am ]
Tytuł: 

No brawo! Piękna akcja, co tu dużo gadać. Widzę, że powoli tworzą sie pewne standardy.

:mrgreen:


Grań Kościelców,
Żabi Koń,

Autor:  Łukasz T [ Śr sie 18, 2010 7:34 am ]
Tytuł: 

Żabi Koń to moje największe marzenie tatrzańskie. Daje sobie czas do 2012 roku :lol: :wink: . Potem i tak już nic nie będzie ...

Autor:  kilerus [ Śr sie 18, 2010 7:35 am ]
Tytuł: 

Łukaszu spręż się bo koniowanie jest na prawdę przyjemne! :mrgreen:

Autor:  Łukasz T [ Śr sie 18, 2010 7:40 am ]
Tytuł: 

Wiesz to od moderatora czy od osób bywałych w Tatrach ? :lol: :wink:

Sprężę, sprężę. Ta góra tak przyciąga ...

Autor:  Jacek [ Śr sie 18, 2010 7:43 am ]
Tytuł: 

Pięknie 8)
A jednak nie udało się uciec..

Autor:  kilerus [ Śr sie 18, 2010 7:45 am ]
Tytuł: 

Sam próbowałem :lol:

Autor:  patsap [ Śr sie 18, 2010 7:57 am ]
Tytuł: 

..

Autor:  Lukasz_ [ Śr sie 18, 2010 8:41 am ]
Tytuł: 

Pięknie :)

Autor:  Jacek [ Śr sie 18, 2010 8:51 am ]
Tytuł: 

Łukasz T napisał(a):
Ta góra tak przyciąga ...

Oj tak..

Autor:  kilerus [ Śr sie 18, 2010 8:57 am ]
Tytuł: 

To nie góra :tongue: , to turnia.

Ostry to góra.

Nie mniej jednak warto obydwa zgnębić.

Autor:  kilerus [ Śr sie 18, 2010 10:08 am ]
Tytuł: 

Jeszcze mi się przypomniał drugi forumowy klasyk:
Grań Durny - Łomnica.

Autor:  golanmac [ Śr sie 18, 2010 10:48 am ]
Tytuł: 

Ivona napisał(a):
akurat nie mógł

Szkoda :(

Jeszcze raz szczere i zasłużone gratulacje, tylko tak dalej :)

Autor:  Ivona [ Śr sie 18, 2010 12:31 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Widzę, że powoli tworzą sie pewne standardy.
Grań Kościelców,
Żabi Koń,

na tym osobiście chciałabym zakończyć powielanie tematów,w końcu chodzi o to,żeby coś nowego eksplorować albo odświeżać inne drogi.
Grań Koscielca,to droga którą trza kiedyś będzie zrobić dla tzw świętego spokoju,ale zawsze można wejść na Mylną chociażby innym wariantem i już będzie troszkę inaczej :wink:
na Kościelcu jest masa innych dróg,które mi się marzą,ale pewnie jeszcze poczekają..

Co do forumowych standardów,to uważam,że nawet te powielane drogi bywają robione w różnych warunkach i z innym bagażem emocji.
Można drogę zrobić zimą,albo tak jak ostatnio bywało-solo :D i już jest ciekawie.

Jacek napisał(a):
A jednak nie udało się uciec..

jedyne pocieszenie,że to była już dolina a nie grań
to lato jest cholernie mało przewidywalne..

patsap napisał(a):
Wycof był z podkulonymi ogonami

..
Ty Pati to tam przemkniesz jak kozica i poprawisz czas Cywińskiego :wink:
no własnie,jak tam wygląda wycof?? szczerze mówiąc ,to idąc do góry na taras nad Żabią instynktownie rozglądałam się za miejscami z których można zrobić ewentualny zjazd. Ale potem jak już zjedziesz na przełęcz? :shock: matko,nawet sobie tego nie wyobrażam....
Jest w ogóle możliwe zjechanie z przełęczy wprost w dół tym kominem?
golanmac napisał(a):
Jeszcze raz szczere i zasłużone gratulacje, tylko tak dalej

dzięki :wink:

Autor:  patsap [ Śr sie 18, 2010 1:34 pm ]
Tytuł: 

..

Autor:  mpik [ Śr sie 18, 2010 2:39 pm ]
Tytuł: 

golanmac napisał(a):
Ivona napisał(a):
akurat nie mógł

Szkoda :(
no co ty, co ty Maciek :?: :shock:
to za trudne dla mnie :outtahere:
ja to porządnej jedynki na oczy nie widziałem... a ty mnie tu na konia chcesz...

Autor:  golanmac [ Śr sie 18, 2010 3:12 pm ]
Tytuł: 

mpik napisał(a):
to za trudne dla mnie

Dowcip polega na tym, że ja doskonale wiem że to nie jest dla Ciebie za trudne, po prostu liczyłem i liczę nadal że się zmobilizujesz.

P.S.
Co ciekawsze, nie wykluczam, że już byłeś na ŻK, tylko z niezrozumiałych przyczyn, nie chcesz się pochwalić.

Autor:  Mazio [ Śr sie 18, 2010 3:33 pm ]
Tytuł: 

Gratuluję, to miejsce od pierwszego widoku zapadło mi w serce. Chciałbym i ja kiedyś dołączyć do Forumowego Klubu Odhaczonych Klasyków.

Autor:  kilerus [ Śr sie 18, 2010 4:07 pm ]
Tytuł: 

Martinkę masz, Jordankę masz, więc nie narzekaj. :wink:

I tak sporo jak ze Szkocji.

Autor:  Vespa [ Śr sie 18, 2010 4:14 pm ]
Tytuł: 

E, myślałem, że napiszesz - za rok na Żabi. :roll: :twisted:

Autor:  kilerus [ Śr sie 18, 2010 4:19 pm ]
Tytuł: 

Nie, nie, podjąłem już decyzję, ze nie będę dublował tras, które już robiłem.

Poza tym Żabi Koń to nie jest jednoznaczne III, bo Cywiński, Chmielowski i zdaje się WHP piszą, ze to II.
Mam inny pomysł acz kolwiek nie wiem czy dobry :mrgreen:

Autor:  Mazio [ Śr sie 18, 2010 4:21 pm ]
Tytuł: 

Nic, w takim razie na ŻK będę musiał pojeździć kiedyś sam... :)

Autor:  Mooliczek [ Śr sie 18, 2010 4:21 pm ]
Tytuł: 

patsap napisał(a):
Czerwony z kawałkiem niebieskiego - linia ucieczki w butach

A widzisz - a ja myślałam, że wtedy robiliście zjazd z Żabiej Przełęczy na SK.

Autor:  Ivona [ Śr sie 18, 2010 4:24 pm ]
Tytuł: 

patsap napisał(a):
Wycof, to w ogóle dłuższa historia.


kurcze ale akcja :shock: szczęście,że doszliście tylko do tarasu i mogliście im pomóc zrzucając linę. Ale zastanawiam sie jakby wyglądał ich wycof gdyby Was nie było.Wspin do góry z przełeczy to zdaje się IV,a w tych warunkach to byłby horror.W ogóle mi sie wydawało,że jak już zjedziemy na przełęcz to nie mamy odwrotu.Dlatego zastanawiam się teraz czy istnieje realna szansa zjazdu z przełęczy wprost w dół na stronę południową.

Mazio napisał(a):
Chciałbym i ja kiedyś dołączyć do Forumowego Klubu Odhaczonych Klasyków


ja myślę,że po przeżywcowaniu Martinki to kwestia czasu :wink: albo tak jak pisze Vespa -kolejnego urlopu w Polsce :D

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/