Piątek zapowiadał się pięknie, wiec trzeba było wykorzystać wolny dzień.
W składzie Michał, Kasia (jej pierwszy raz!:)) i ja ruszamy do Palenicy.
Tam pada na Dolinę Białej Wody, a że wody ostatnimi czasy nie brakuje, to przeprawa była dość ciekawa...
Biała Woda faktycznie jest długa i ciągnąca, niczym jak spaghetti, ale za to piękna.
Ale jeszcze piękniejsza jest kolejna, czyli dla nas docelowa.
Dolina Kacza:
Jej pierwszy raz:)
Po pokonaniu Gierlachowskich Spad, Kasia postanowiła wykorzystać wspaniały 'taras' widokowy na dłuższy odpoczynek: popas, opalanie, focenie...
My z Michałem postanowiliśmy w tym czasie wejść na jeden ze szczytów.
Niestety czas mieliśmy trochę nieciekawy, więc musiało być coś krótkiego i szybkiego.
Po wejściu na Wschodnie Żelazne Wrota ukazał się ten o to widok:
My natomiast uderzyliśmy w drugą stronę i po chwili osiągnęliśmy pierwszy wierzchołek, czyli Hrubą Śnieżną Kopę.
Widoczki:
Następnie poszarpaną granią wycenianą na 0+ (niby nie trudno jakoś, ale nie wiem czy osoba na etapie 0/0+ nie miała by tam zawrotu głowy), "tworzącą konie skalne" schodzimy na Wyżnią Śnieżną Ławkę (lufa
).
Ostatni etap naszej drogi, również godny polecenia. Od razu przypomniała mi się grań Kościelca po której wchodziliśmy z Kościelcowej Przełęczy:
Tą ciekawą granią wychodzimy na wierzchołek Pośredniej Śnieżnej Kopy (czyli głównego wierzchołka Śnieżnej Kopy)
Widoki ze szczytu:
grań Żłobisty-Rumanowy-Ganek
jeszcze raz Wschodni Szczyt ŻW.
W drodze powrotnej to już tylko 'wiązki' leciały, droga do łysej dłużyła się nam niemiłosiernie.
.
