Triglav, Jalovec, Prisojnik, Mangrt - te szczyt słoweńskich Alp Julijskich znane są w Polsce najbardziej. Trudno się temu dziwić - są to szczyty wybitne, wysokie, piękne, stosunkowo łatwo dostępne, a stąd powszechnie odwiedzane. Inne szczyty, niższe, łatwo umykają uwadze.
Na Široka peč nie prowadzi żaden szlak, podobnie jak na sąsiadujące szczyty można wejść tylko pozaszlakowo. Dlatego też szczyt ten zwykle umyka uwadze turystów odwiedzających ten zakątek Alp. A szkoda! Široka peč to mała perełka Julijskich. No, może nie zupełnie taka mała.
Nie jest to szczyt wysoki - trudno zresztą mówić o szczycie. Masyw ten to długa grań z mniej więcej równymi wysokością turniami. Z północnej strony Široka peč to wysoki na 700 metrów skalny bastion, z południowej równie stromy, choć niższy skalny mur. Mur ten wraz ze ścianami sąsiednich szczytów Dovskiego Kriza i Skrnataricy kryje słynny Amfiteatr - imponujący kocioł, otoczony z trzech stron równymi wysokością i pionem ścianami.
Zimne światło oświetla już szczyty, za chwilę 5 - najwyższy już czas opuścić Biwak III. Cel - przejście granią Široka peč. Ruszamy. Najpierw czeka nas długie podejście - długo idziemy piargiem, kamienie grzechocą pod nogami. Zanim wejdziemy do ukrytego w ścianach Amfiteatru czeka nas pierwsze wspinaczkowe wyzwanie: skalny próg za III w głęboko wciętej skalnej rynnie, przez który dziarsko przelewa się woda. Jest ślisko, zapowiada się nieprzyjemnie, ale jak często bywa - pozory mylą: pod wodą znajduję pewne chwyty, dzięki którym bez kłopotu możemy iść dalej, po drodze do Amfiteatru pokonując jeszcze kilka podobnych progów. W końcu - ostatni próg (III+) i Amfiteatr! Na jego dnie zalega jeszcze śnieg, więc - czekan w dłoń. Tam gdzie kończy się śnieg, wyrasta z piargów ściana. Biała, strzelista, niebotyczna, śmiało kontrastująca bielą z błękitnym i czystym dziś niebem.
Dopiero teraz widzę, jaka długa przygoda nas czeka. Widoczna od Biwaku grań to może połowa tego, co wysoko nas czeka. Więc choć jeszcze jest wcześnie, bez zwłoki ruszamy.
Po mordędze na stromym i sypkim piarżysku, związani już liną wydostajemy się na grań.
Większa część wspinaczki to pasaże z duszą na ramieniu. Wspinaczka jest efektowna, widokowo nieustająco przepiękna, a jednak psychicznie wymagająca. Jest sypko a ekspozycja ogromna. Trudno w takim kruchym terenie o dobrą asekurację.
Szczęśliwie od czasu do czasu grań staje dęba, skała tężeje, robi się trudniej. A jednak trudniejsze technicznie pasaże pozwalają psychicznie odetchnąć - tu asekuracja jest dobra a trudności na tyle niewielkie, że z zapasem sił daję im radę. Niekiedy z turni zjeżdżamy,
niekiedy w napięciu schodzimy sypkimi kominkami, zachodzikami itp.
W końcu jest, najwyższy punkt na Široka peč - 2497 m n. p. m. Tam mały, stalowy krzyż, piękne widoki, szybki posiłek, i dalej, bez zwłoki. Widoczny za krzyżem szczyt to Dovski kriz - koniec naszej wspinaczki.
Niedługo od wierzchołka mierzymy się z najtrudniejszym (IV+) miejscem tej grani - czas zmienić buty na wspinaczkowe. Wyciąg daje dużo radości - bawię się nim wiedząc, że zaraz po nim czekać nas mogą kolejne niebezpiecznie kruche odcinki. Niemniej - nie jest źle.
Albo skała staje się mocniejsza, albo obojętnieję na jej “rozwiązłość”. W każdym razie sprawnie pokonując kolejne mniejsze i większe turnie, wijąc się z prawa na lewo, z jednej strony, na drugą stronę grani, podchodząc, to znowu się obniżając, docieramy do końca drogi - szczytu Dovski kriz. Piękny widok z góry na dzisiejszą drogę. Tu początkowa część grani, miło jest myśleć, ze byłem na tych srogich zębach, że byłem tam w dole, widocznym na zdjęciu fragmencie Amfiteatru:
Z niego kierując się kopczykami docieramy do Biwaku II, a z niego potężnym, grząskim piargiem zbiegamy wielkimi susami do dol. Vrata.