Raczej nie relacja a impresja
Na Krym chciałam jechać "od zawsze". Pociągają mnie obszary określane modnym obecnie słowem "wielokulturowe", takie jak np. Górny Śląsk na którym mieszkam, jak bliski nam Spisz, czy trochę odleglejsza Bukowina na granicy Rumunii i Ukrainy.
Miejsca, gdzie obok siebie żyli w zgodzie przedstawiciele rożnych narodów, wyznający różne religie.
Takich obszarów, zwłaszcza naszej części świata przez która przetoczył się walec komunizmu jest coraz mniej. Ze Spiszu wysiedlono Niemców, którzy mieszkali tam od 800 lat, z radzieckiej Ukrainy wysiedlono Rumunów, z Beskidu Niskiego i z Bieszczadów wysiedlono Łemków i Bojków.
Wśród tych wszystkich miejsc Krym ma miejsce szczególne. Przez lata znanej historii, od starożytności po dziś zachodzą tam nieustanne zmiany - nakładanie się na siebie kultur wielu narodów, które kolejno chciały ten piękny kawałek ziemi ujarzmić.
Tych kolejnych narodów zajmujących Krym było od starożytności kilkanaście i każdy zostawił tam swoje ślady.
Tu niestety także przetoczył się walec stalinizmu, w latach czterdziestych wysiedlono z Krymu jego rodowitych mieszkańców - Tatarów Krymskich, Greków i Ormian. Tatarzy od roku 1990 powracają do swoich starych domów w podgórskich wioskach, ale te domy częstokroć bywają już zajęte.
A jednocześnie w takiej np. Eupatorii żyli obok siebie przedstawiciele siedmiu różnych wyznań, ich świątynie udało się nam zwiedzić w ciągu 4 godzinnego spaceru po mieście.
Niektórzy z nich przetrwali komunę i żyją tam nadal.
Tak więc Krym od dawna miałam w planie. Udało się wyjechać po raz pierwszy w roku ubiegłym, po raz kolejny w tym - i sądzę ze to jeszcze nie koniec, bo mam tam jeszcze mnóstwo do zobaczenia, ale teraz trzeba to będzie "smakować" lepiej, tak jak to bywa z trzecim piwem
Więc najpierw dojazd - pociągiem do Przemyśla, marszrutką na granicę, pieszo przez granicę i kolejną marszrutką z granicy do Lwowa.
Piękny dworzec kolejowy:
Malownicze zaułki:
Potem podróż koleją, która sama w sobie stanowi niezwykłą przygodę, bo w "plackartnym" wagonie nigdy nie wiadomo, kto będzie z nami jechał.
A spotkania bywają przeciekawe.
Na razie tyle, ciąg dalszy nastąpi.
B.