7 sierpnia. Korytarz na pierwszym piętrze w Roztockim schronisku, ok. godz. 6.30 coś mnie pociągnęło za nogę. Patrzę, a tu mój braciszek mnie usiłował obudzić. Wygrzebałam się z wyrka, śniadanko i wypad do Moka. Wpisaliśmy się do książki wyjśc, obczailiśmy topo i idziemy. Nawet przez 15 minut niosłam linę, ale chlopaki stwierdzili, że jestem za mała żeby nosić takie ciężkie rzeczy i odtroczyli. Od Morskiego do Dolinki za Mnichem mnie gonili bez postoju, picia, jedzenia, itp. bo gadali, że za wolno chodzę. Więc psioczyłam na nich całą drogę. ale doszliśmy za to na miejsce w miare szybko. W Dolince na krótkim popasie odebraliśmy smsa od spragnionego łojenia kolegi Adama, który to szukał partnerki na wspin w skałach. Niestety nie mogliśmy mu pomóc.
Zaznaczam, że pod Mnicha trafiliśmy dzięki mnie, bo chłopaki ścieżki nie umieli znależć.

Doszliśmy pod ścianę z osiem razy gubiąc ścieżkę mimo kopczyków. <wstyd> Jako, że wyżej wymieniony nasz najlepszy psiapsiół Adam nas olał i nie przyjechał, poszliśmy w trójkę. Jarek pierwszy, potem Kamil i ja ostatnia miałam ważne zadanie wyjmowanie kości i likwidowanie stanowisk. Szliśmy Robakiewiczem, który ma wycene na III, ale to podobno takie II+ jest. Na początku fajnie się szło. Dobre tarcie, dużo chwytów, droga łatwa, lufy nie było. Ale na koniec mieliśmy problemy z porozumieniem się, tj. chłopaki mi kazali iść jak miałam 10 metrów luzu na linie, a ja się darłam chyba z 10 razy, że mają mi go wybrać. W końcu poszłam i po chwili miałam pierwszy kryzys...
- bloook! bloook! blooook! - wrzeszcze - blooook!
Asia weszla na taką całkiem gładziutką plytę, a w środku szczelina. Myśłałam że sobie odpadnę, ale tarcie było tak dobre, że się o dziwo trzymałam niczego się nie trzymając i nawet szłam! Po czym Kamil się wychyla i gada, że mam po tej szczelinie wchodzić. To ja na szczelinę, a szczelina taka głęboka dość była, więc ostrożnie żeby mi tam nóżka nie wpadła i się nie zaklinowała. No i weszłam, a tam takie jakby trochę przewieszenie. Do chwyta nie dosięglam, więc odpadłam i powisiałam trochę, na co kamil sie wkurzył, że ja specjalnie puszczam i nie próbuję nawet, bo bym mogła spokojnie wejść. W końcu za drugim razem się wgramoliłam, wchodzę a tam taaaaki luft. Pierwszy raz w życiu ekspozycje zobaczyłam! No a nad lufą taka plyta, może z pare metrów podejścia, do szczytu już bardzo bliziutko. a po boku płyty krawądka, na nóżki można bylo wejść na tarcie. Chłopy weszły, a ja na ostatku. Najpierw po tej płycie, trzymając się krawędzi, potem usiadłam na takim niby koniu, gdzie uświadczylam czegoś jakby lufy obustronnej, ale po tej drugiej stronie za dużo widać nie bylo. Po czym z tego konia Jarek mnie zdjął i przypiął do stanowiska na półce, a zaraz potem do drugiego na szczycie. Wpieliśmy się w trójkę do tego łańcucha. Kamil wyciąga aparat i foci. Trzeba było szybko uciekać, bo chmury szły. W sumie to marzyło mi się zawsze żeby tak na tym szczycie Mnicha stanąć i się poczuć jak zdobywca, ale mialam smycz za krótką i mogłam tylko siedzieć. No i w końcu zaczęliśmy zjazdy robić, ja na 60 metrowej na rolce Petzla, a chłopaki na 30 metrowej linie z kubków. Grzmiać już zaczęło, więc się nieco zmartwiłam. W sumie miałam dwa zjazdy, Jarek 4 i musiał po drodze zakladać stany i trochę solować, bo nie bylo z czego zjechać. na dole się pięknie wypogodzilo. A i jeszcze Kamil musiał po drodze jedną kość wyjąć, bo spec od kości nie jest niestety specem od posługiwania się prowizorycznym jebadełkiem (patrz kawałkiem metalu). na dole dotarłam szczęśliwie do swojego plecaka, w którym zostało wszystko łącznie z telefonem. Cała akcja zajęła nam 5 godzin i za ten czas przyszły dwa esy od Adama czy my żyjemy w ogóle, więc do niego zadzwoniłam żeby się zameldować, że żyjemy i opowiedzieć jak fajnie było i niech żałuje, że nie przyjechał. Oczywiście jak zjechaliśmy to się wypogodziło i żadnej burzy nie było, więc w słonecznej pogodzie udaliśmy się do Moka na pyszne naleśniki, a potem do Roztoki spać. Usnęłam szybciutko wtulona w linę.
No i zdjęciów trochę robionych przez kolegę:
A to autor zdjęć i widok, który mnie z leksza przeraził:
