Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Mnich czyli pierwsza i ostatnia akcja stonki taternickiej ;)
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=10317
Strona 1 z 2

Autor:  Azyjka [ N wrz 12, 2010 4:52 pm ]
Tytuł:  Mnich czyli pierwsza i ostatnia akcja stonki taternickiej ;)

7 sierpnia. Korytarz na pierwszym piętrze w Roztockim schronisku, ok. godz. 6.30 coś mnie pociągnęło za nogę. Patrzę, a tu mój braciszek mnie usiłował obudzić. Wygrzebałam się z wyrka, śniadanko i wypad do Moka. Wpisaliśmy się do książki wyjśc, obczailiśmy topo i idziemy. Nawet przez 15 minut niosłam linę, ale chlopaki stwierdzili, że jestem za mała żeby nosić takie ciężkie rzeczy i odtroczyli. Od Morskiego do Dolinki za Mnichem mnie gonili bez postoju, picia, jedzenia, itp. bo gadali, że za wolno chodzę. Więc psioczyłam na nich całą drogę. ale doszliśmy za to na miejsce w miare szybko. W Dolince na krótkim popasie odebraliśmy smsa od spragnionego łojenia kolegi Adama, który to szukał partnerki na wspin w skałach. Niestety nie mogliśmy mu pomóc. :(
Zaznaczam, że pod Mnicha trafiliśmy dzięki mnie, bo chłopaki ścieżki nie umieli znależć. :D Doszliśmy pod ścianę z osiem razy gubiąc ścieżkę mimo kopczyków. <wstyd> Jako, że wyżej wymieniony nasz najlepszy psiapsiół Adam nas olał i nie przyjechał, poszliśmy w trójkę. Jarek pierwszy, potem Kamil i ja ostatnia miałam ważne zadanie wyjmowanie kości i likwidowanie stanowisk. Szliśmy Robakiewiczem, który ma wycene na III, ale to podobno takie II+ jest. Na początku fajnie się szło. Dobre tarcie, dużo chwytów, droga łatwa, lufy nie było. Ale na koniec mieliśmy problemy z porozumieniem się, tj. chłopaki mi kazali iść jak miałam 10 metrów luzu na linie, a ja się darłam chyba z 10 razy, że mają mi go wybrać. W końcu poszłam i po chwili miałam pierwszy kryzys...
- bloook! bloook! blooook! - wrzeszcze - blooook!
Asia weszla na taką całkiem gładziutką plytę, a w środku szczelina. Myśłałam że sobie odpadnę, ale tarcie było tak dobre, że się o dziwo trzymałam niczego się nie trzymając i nawet szłam! Po czym Kamil się wychyla i gada, że mam po tej szczelinie wchodzić. To ja na szczelinę, a szczelina taka głęboka dość była, więc ostrożnie żeby mi tam nóżka nie wpadła i się nie zaklinowała. No i weszłam, a tam takie jakby trochę przewieszenie. Do chwyta nie dosięglam, więc odpadłam i powisiałam trochę, na co kamil sie wkurzył, że ja specjalnie puszczam i nie próbuję nawet, bo bym mogła spokojnie wejść. W końcu za drugim razem się wgramoliłam, wchodzę a tam taaaaki luft. Pierwszy raz w życiu ekspozycje zobaczyłam! No a nad lufą taka plyta, może z pare metrów podejścia, do szczytu już bardzo bliziutko. a po boku płyty krawądka, na nóżki można bylo wejść na tarcie. Chłopy weszły, a ja na ostatku. Najpierw po tej płycie, trzymając się krawędzi, potem usiadłam na takim niby koniu, gdzie uświadczylam czegoś jakby lufy obustronnej, ale po tej drugiej stronie za dużo widać nie bylo. Po czym z tego konia Jarek mnie zdjął i przypiął do stanowiska na półce, a zaraz potem do drugiego na szczycie. Wpieliśmy się w trójkę do tego łańcucha. Kamil wyciąga aparat i foci. Trzeba było szybko uciekać, bo chmury szły. W sumie to marzyło mi się zawsze żeby tak na tym szczycie Mnicha stanąć i się poczuć jak zdobywca, ale mialam smycz za krótką i mogłam tylko siedzieć. No i w końcu zaczęliśmy zjazdy robić, ja na 60 metrowej na rolce Petzla, a chłopaki na 30 metrowej linie z kubków. Grzmiać już zaczęło, więc się nieco zmartwiłam. W sumie miałam dwa zjazdy, Jarek 4 i musiał po drodze zakladać stany i trochę solować, bo nie bylo z czego zjechać. na dole się pięknie wypogodzilo. A i jeszcze Kamil musiał po drodze jedną kość wyjąć, bo spec od kości nie jest niestety specem od posługiwania się prowizorycznym jebadełkiem (patrz kawałkiem metalu). na dole dotarłam szczęśliwie do swojego plecaka, w którym zostało wszystko łącznie z telefonem. Cała akcja zajęła nam 5 godzin i za ten czas przyszły dwa esy od Adama czy my żyjemy w ogóle, więc do niego zadzwoniłam żeby się zameldować, że żyjemy i opowiedzieć jak fajnie było i niech żałuje, że nie przyjechał. Oczywiście jak zjechaliśmy to się wypogodziło i żadnej burzy nie było, więc w słonecznej pogodzie udaliśmy się do Moka na pyszne naleśniki, a potem do Roztoki spać. Usnęłam szybciutko wtulona w linę. :D

No i zdjęciów trochę robionych przez kolegę:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A to autor zdjęć i widok, który mnie z leksza przeraził:
Obrazek

Autor:  Mazio [ N wrz 12, 2010 4:54 pm ]
Tytuł: 

:)

Autor:  Azyjka [ N wrz 12, 2010 4:55 pm ]
Tytuł: 

ups mam nadzieje, że zdążyłam zrobić edit zanim pewna osoba zobaczyła, :oops:

Autor:  kilerus [ N wrz 12, 2010 5:07 pm ]
Tytuł: 

Na prawdę pięknie!

Tak trzymać!

Autor:  Lukasz_ [ N wrz 12, 2010 5:14 pm ]
Tytuł: 

Też bym tak chciał :)

Autor:  raffi79. [ N wrz 12, 2010 6:34 pm ]
Tytuł: 

:thumright:

Autor:  leppy [ N wrz 12, 2010 6:43 pm ]
Tytuł: 

:thumleft:

Jedno pytanie - to nie jest stan z ekspresów?
Obrazek

Autor:  piomic [ N wrz 12, 2010 7:36 pm ]
Tytuł: 

To jest stały punkt przedłużony ekspresami.

Autor:  leppy [ N wrz 12, 2010 7:44 pm ]
Tytuł: 

Tak, ale chodzi mi o to, czy zgodnie ze sztuką nie traci przez to racji bytu jako stan.

Autor:  piomic [ N wrz 12, 2010 7:48 pm ]
Tytuł: 

Traci conieco. Jakoś ekspresów nigdy w tym celu nie używałem ale w budowie stanowiska z własnych punktów stosuje się zwykle taśmę i zwykłe karabinki - czym się to różni od ekrspresu?

Autor:  leppy [ N wrz 12, 2010 8:01 pm ]
Tytuł: 

W sumie niczym, ale nie o to chodzi. Tylko o to, że wtedy do punktu centralnego biegną co najmniej dwie taśmy (lub więcej - zależy z ilu punktów stan), czyli w przypadku gdyby coś się stało z jedną (lub gdyby wypiął się jeden karabinek) - pozostaje druga, i punkt centralny nadal wisi. Zdublowanie punktów to zresztą istota stanowiska. A tutaj, gdyby ekspres się wypiął lub tasiemka przerwała, to wszystko leci. Gdyby tam były 2 ekspresy wpięte przeciwlegle, to jeszcze OK, ale tak to raczej nie bardzo. Ale na zdjęciu słabo widać, więc tylko spytałem po prostu.

Autor:  piomic [ N wrz 12, 2010 8:03 pm ]
Tytuł: 

Oczywiście masz rację. Dejzi czejn mam na stałe przy łączniku.

Autor:  Azyjka [ N wrz 12, 2010 8:15 pm ]
Tytuł: 

To jest punkt przedłużony ekspresami. Średnio bezpieczny, ale jak widać płyta była dośc spora więc tam się siedziało, a nawet leżało wygodnie. Chłopaki coś takiego założyli. Dajzi niestety nie posiadamy. :(

Autor:  piomic [ N wrz 12, 2010 8:37 pm ]
Tytuł: 

Tam jest kupa miejsca i stosunkowo bezpiecznie.
Przy braku taśm zawsze można zamotać auto z własnej liny (zakrętas w punkt i lina wyblinką jakby ktoś nie wiedział albo zapomniał).

Autor:  leppy [ N wrz 12, 2010 8:39 pm ]
Tytuł: 

O to to to.

Autor:  Azyjka [ N wrz 12, 2010 8:42 pm ]
Tytuł: 

Kurde, ale po przeczytaniu relacji Vespy to ja się zaczęłam bać czegokolwiek.

W sumie to byłam wpięta tam też liną. Co do tego przypinania się do punktu ekspresami, w skałach przestałam to praktykować. Wolę użyć taśmy i zakręconego karabinka. Tyle, że w skałach tą taśmę cały czas obciążam swoim ciężarem, a tutaj jestem wpięta pro forma.

Autor:  piomic [ N wrz 12, 2010 8:47 pm ]
Tytuł: 

Asekuracja wogóle jest pro forma. Jak nie polecisz to niepotrzebna.
Dlatego zawsze powinna być tak staranna, jakbyś właśnie odlatywała.


Oczywiście powinna nie znaczy jest - i dobrze.

Autor:  tomek.l [ N wrz 12, 2010 10:52 pm ]
Tytuł: 

Azyjka napisał(a):
Dajzi niestety nie posiadamy.
Jest zbędny. To nie skały. Choć dla niektórych Mnich to większa skałka :D
Na przyszłość. Auto w górach zasadniczo robi się z własnej liny, HMSa i wyblinki, a nie taśm (z paroma wyjątkami). Nie trzeba wtedy przedłużać stanowisk tylko dowolnie reguluje się długość auta wyblinką.
A przedłużanie punktu centralnego ekspresami od razu do wymazania z pamięci.

Autor:  Łukasz T [ Pn wrz 13, 2010 6:26 am ]
Tytuł: 

Azyjka napisał(a):
Nawet przez 15 minut niosłam linę, ale chlopaki stwierdzili, że jestem za mała żeby nosić takie ciężkie rzeczy i odtroczyli.


Widzicie Panowie i Panie - kultura dalej istnieje :D

Brawo Azyjko , brawo :!: :!: :!:

Autor:  ejndżel [ Pn wrz 13, 2010 12:11 pm ]
Tytuł: 

szacuneczek :) Mnich to chyba moje obecnie największe marzenie wspinaczkowe... (z opcją realizacji, powiedzmy, do roku : ])

Autor:  Azyjka [ Pn wrz 13, 2010 7:47 pm ]
Tytuł: 

Łukasz T napisał(a):
Azyjka napisał:
Nawet przez 15 minut niosłam linę, ale chlopaki stwierdzili, że jestem za mała żeby nosić takie ciężkie rzeczy i odtroczyli.



Widzicie Panowie i Panie - kultura dalej istnieje


Czasem warto z siebie robić sierotę, wtedy inni Cię wyręczą. :D

tomek.l dzięki. My wszak początkujący jesteśmy. Takie auto z liny faktycznie wydaje się być dobrym rozwiązaniem, zwłaszcza w punkcie na szczycie. Na końcach wyciągów wolałabym chybą tą tradycyjną taśmę, bo szybciej się nią można bezpiecznie wpiąć niż przy wiązaniu wyblinki liną na karabinku.

Autor:  piomic [ Pn wrz 13, 2010 7:53 pm ]
Tytuł: 

Azyjka napisał(a):
szybciej się nią można bezpiecznie wpiąć niż przy wiązaniu wyblinki liną na karabinku

Dziewczyno, wyblinkę się wiąże z zawiązanymi oczami jedną ręką w 2-3s, jak masz dwie ręce to poniżej 1s. Co jest szybsze? :shock:

Autor:  Mazio [ Pn wrz 13, 2010 7:58 pm ]
Tytuł: 

BTW. wiecie jak po szkocku nazywają lonżę z taśmy i hmsa wpiętą do uprzęży? The Cow Leash. :)

Autor:  golanmac [ Pn wrz 13, 2010 8:06 pm ]
Tytuł: 

Azyjka napisał(a):
Takie auto z liny faktycznie wydaje się być dobrym rozwiązaniem, zwłaszcza w punkcie na szczycie. Na końcach wyciągów wolałabym chybą tą tradycyjną taśmę, bo szybciej się nią można bezpiecznie wpiąć niż przy wiązaniu wyblinki liną na karabinku.

Róbcie tak, jak wam wygodniej. Sam używam lonży z zawiązanymi kluczkami, żeby łatwiej było skracać i mieć gotowy zestaw do zjazdu, ktoś mnie kiedyś tak nauczył, tak jest mi wygodnej i tak robię.

piomic napisał(a):
Dziewczyno, wyblinkę się wiąże z zawiązanymi oczami jedną ręką w 2-3s, jak masz dwie ręce to poniżej 1s. Co jest szybsze?

No nie mów, że szybciej, wepniesz się do stanowiska wyblinką (uwzględniając wszystkie czynności, a nie tylko jej wiązanie) niż przygotowaną krowią smyczą wpiętą do szpejarki.

Autor:  Lukasz_ [ Pn wrz 13, 2010 8:13 pm ]
Tytuł: 

piomic napisał(a):
wyblinkę się wiąże z zawiązanymi oczami jedną ręką w 2-3s, jak masz dwie ręce to poniżej 1s. Co jest szybsze? :shock:


O... Musze poćwiczyć bo mi to zajmuje koło 10 sekund :D

Autor:  piomic [ Pn wrz 13, 2010 8:16 pm ]
Tytuł: 

A niech nazywają, a ja i tak lubię mieć pod ręką. :mrgreen:

Autor:  marekm [ Pn wrz 13, 2010 8:25 pm ]
Tytuł: 

piomic napisał(a):
wyblinkę się wiąże z zawiązanymi oczami jedną ręką w 2-3s, jak masz dwie ręce to poniżej 1s.


kura, muszę poćwiczyć bo dwoma rękami to mi znacznie dłużej wychodzi niż jedną :D

Autor:  golanmac [ Pn wrz 13, 2010 8:27 pm ]
Tytuł: 

marekm napisał(a):
kura, muszę poćwiczyć bo dwoma rękami to mi znacznie dłużej wychodzi niż jedną

Właśnie próbowałem, i mi jakoś też, jedną ręką szybciej idzie,

Autor:  piomic [ Pn wrz 13, 2010 8:33 pm ]
Tytuł: 

marekm napisał(a):
dwoma rękami to mi znacznie dłużej wychodzi
A jak wiążesz? Łapiesz linę skrzyżowanymi rękami i ciach-ciach?

Autor:  marekm [ Pn wrz 13, 2010 8:38 pm ]
Tytuł: 

piomic napisał(a):
marekm napisał(a):
dwoma rękami to mi znacznie dłużej wychodzi
A jak wiążesz? Łapiesz linę skrzyżowanymi rękami i ciach-ciach?


nie :oops: wyblinke dwoma rękami to jeszcze z kursu pamiętam, że trza było "oczy kobry" ... itd. Ale szybko poćwiczyłem i widzę ze tak jak piszesz faktycznie też jest szybko, porównywalnie do jednej ręki :)

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/