Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Dupa poszarpana po waleniu.
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=10396
Strona 1 z 2

Autor:  Rohu [ So wrz 25, 2010 11:17 pm ]
Tytuł:  Dupa poszarpana po waleniu.

Trudno się przyznawać do porażek, ale czasami trzeba.
Ot, chociażby dla zachowania równowagi na forum ;)

Plan początkowy: Korona Wysokiej
Moja propozycja: Szarpane Turnie, Smoczy Szczyt i w zależności od warunków kontynuacja dalej lub zejście.
Ekipa: Kilerus i ja, czyli zaledwie pół KEGa.
Wyjeżdżamy z Krakowa około 1:45 w nocy. To co nas najbardziej martwi to zapowiadany halny.
Po drodze w kilku miejscach faktycznie ostro piździ.
O 4 jesteśmy w Popradzkim Plesie. Zimno, chmury przesuwają się bardzo szybko na tle nieba oświetlanego księżycem. Na dole wiatru w zasadzie nie czuć co napawa nas pewnym optymizmem.

Nieprzyjemne podejście ciemnym lasem do schroniska i dalej do Doliny Złomisk.
Po wyjściu z kosówki podmuchy wiatru są już coraz mocniej odczuwalne.
Zakładamy rękawiczki, kominiarki i co tam kto ma od zimna i idziemy w górę.
Powoli się rozjaśnia. Zza chmur co jakiś czas wyłania się Złomiskowa Turnia i Siarkan. Widać, że u góry chmury pędzą jak oszalałe.

W końcu po ponad 3 godzinach podejścia dochodzimy do planowanej drogi: Komin Komarnickich (III) na Południowo-wschodnią grań Szarpanych Turni.
Jest bardzo zimno. Na termometrze 4 stopnie, ale szalejący wiatr powoduje, że czuć znacznie zimniej.
Przy zakładaniu uprzęży słyszę lekkie trach. Patrzę na spordnie, a tam dziura na dupie. Pękły w miejscu przetarcia. Zimny wiatr wdziera się do środka. Nie ma jednak na co czekać. Zakładamy stanowisko i ruszamy w górę.
Pierwszy wyciąg prowadzę ja. Chcę się trochę rozgrzać, ale jest strasznie zimno. Najpierw dosyć prostym choć stromym kominem do wklinowanego bloku. Pokonanie go nastręcza mi nieco trudności. Nie czuje zupełnie palców przez co nawet wyraźne chwyty stają się bezużyteczne. Próbuje zapierać się łokciami, rozpierać nogami i w końcu dochodzę na platformę nad blokiem. Przez te wygibasy spodnie poszarpały się jeszcze bardziej.
Jeszcze parę metrów i zakładam stanowisko (nowy ring w ścianie + pętle). Ściągam kilera.
Dalej prowadzi on. Wiatr się wzmaga. W kominie jeszcze nie czujemy go w pełni, ale strach pomyśleć co będzie na grani.
Dwa krótkie i dosyć łatwe wyciągi i wychodzimy z komina. Tutaj wiatr znacznie silniejszy, ale teren prosty. Wypinamy się ze stanowiska i bez asekuracji trawersujemy szeroką trawiastą półkę. Nie ma się gdzie schować przed wiatrem. Gorąca herbata nie wiele pomaga i zaraz zaczynamy się telepać z zimna.
Kiler idzie do góry łatwą rysą. Po drodze zakłada dla bezpieczeństwa kilka przelotów. Dochodzi do przewieszonego miejsca. Po chwili walki wychodzi ponad nie. Mówi, że "grubo".
Zakłada stanowisko i asekuruje mnie z góry.
Mi się to miejsce wydaje dosyć łatwe, ale dostaję jakiejś blokady psychicznej i nie mogę zrobić żadnego ruchu żeby go przejść. W końcu zaczynam się z tego śmiać. Stoję chyba ze 3 minuty i próbuję się przemóc, żeby jakoś dynamicznie wyjść do góry. W końcu udaje się. Było naprawdę łatwo. Ale psychika zrobiła swoje.
Wychodzimy na grań. Dalej ja prowadzę.
Będąc 15 metrów nad kilerem zupełnie nie słyszę co mówi. Wiatr napiera z największą siłą. Robi się naprawdę groźnie.
Mimo, że ważę ponad 90 kg czuję jak mną rzuca na wszystkie strony. Zakładam stanowisko. Kiler dochodzi do mnie.
Nie wiem ile jest jeszcze do szczytu Małej Szarpanej Turni. Może z 5 metrów, może 30. Wiatr wyssał z nas całą energię i wolę walki.
Zimno w ręce mimo rękawiczek, zimno w stopy ściśnięte w baletkach, zimno w twarz mimo kominiarki, zimno w dupę przez tę cholerną powiększającą się dziurę.
Chęci do kontynuacji drogi zupełnie znikają. Próbuje przeczytać opis, ale wiatr miażdży mi kartki trzymane obiema dłońmi. Coś tam tylko znajduję o koniach na stromej grani, dość trudnych zejściach, itd. Wspólnie stwierdzamy, że nie ma na to szans przy tej pogodzie.
Jeszcze pojawia się myśl próby wejścia na Małą Szarpaną Turnię i powrotu tą samą drogą.
Ponieważ jestem znacznie cięższy od kilera, postanawiam poprowadzić - ryzyko zdmuchnięcia mnie jest dużo mniejsze.
Dochodzę do jakiejś przewieszki. Na wprost nie dam rady. Próbuję wyjść z niej w lewo. Nawet są jakieś chwyty, ale wiatr rzuca mnie na boki. Nie zaryzykuję w tych warunkach. Schodzę.
Jeszcze jedna nieudana próba parę metrów w lewo. Nie czuję zupełnie palców, nie wiem nawet czego się trzymam. Spodnie pękają dalej. Poddaję się. Schodzę na dół do stanowiska.
Jeszcze jedna próba. Cofamy się kilka metrów do grani.
Zakładam stanowisko, podchodzi do mnie kiler. Patrzymy na ostrą grań z gładkiego granitu, potem krótko i wymownie na siebie.
Słuszna decyzja może być tylko jedna: Pora spier.dalać!
Zdejmujemy stanowisko i łatwym terenem schodzimy kilka metrów niżej.
Chowamy się za załomem skalnym. Tu też wieje, ale bez porównania mniej niż na ostrzu grani.
Zdejmuję buty wspinaczkowe, próbuję rozgrzać przemarznięte stopy. Przy tych wygibasach dziura w spodniach jeszcze się powiększyła. Ma już chyba kilkanaście centymetrów.
Znajdujemy stanowisko zjazdowe z 4 starych pętli, przekładamy przez nie linę. Dodatkowe zabezpieczenie z 2 friendów i pętli (nieobciążone przez linę). Klarujemy linę i kiler ją zrzuca. Wiatr oczywiście nie pomaga. Skłębiona lina ląduje kilka metrów niżej w jakimś skalnym zagłębieniu. Trzeba będzie w trakcie zjazdu ją na bieżąco rozwijać. Inaczej w tą pogodę się nie da.
Jadę jako pierwszy, żeby sprawdzić stanowisko.
Wszystko OK. Wytrzymało. Zjechałem 30 metrów do jakiejś trawiastej półeczki. Chowam się za kamień i wypinam z liny.
Kiler likwiduje dodatkowe punkty stanowiskowe i zjeżdża do mnie. Dalej schodzimy koło 10 metrów łatwym terenem do trawiastej platformy nad kominem Komarnickich. Jeszcze tylko czujny trawersik do stanowiska zjazdowego, 3 zjazdy po ok. 25 metrów i jesteśmy pod ścianą.
Zwijamy linę i chowamy się za skały.
Na termometrze 8 stopni. Nieporównywalnie cieplej niż na górze. Niesamowite uczucie ulgi, że uciekliśmy stamtąd cało. No może pomijając moje dziurawe spodnie i zgubiony u góry napój energetyczny kilera.
Schodzimy w dół do Doliny Złomisk i dalej na parking w Popradzkim Plesie.
Na miejscu jesteśmy przed 16, czyli prawie po 12 godzinach akcji.
Akcji, która zakończyła się pewną porażką. Z 6 planowanych szczytów nie zdobyliśmy ani jednego.
Mam nadzieję, że kiedyś na pewno tam wrócimy i jeszcze zrobimy tą grań. Przy dobrej pogodzie to na pewno sama przyjemność.

PS. Mieliśmy w drodze powrotnej skoczyć jeszcze do Smoczej Dolinki, ale i tak by nam nikt nie uwierzył, że tam byliśmy, więc sobie to podarowaliśmy.

Autor:  Kasia86 [ N wrz 26, 2010 12:39 am ]
Tytuł: 

Cytuj:
Przy zakładaniu uprzęży słyszę lekkie trach. Patrzę na spordnie, a tam dziura na dupie. Pękły w miejscu przetarcia. Zimny wiatr wdziera się do środka.


Szara taśma? :mrgreen:


Cytuj:
Próbuje zapierać się łokciami, rozpierać nogami


.... i głową?

Cytuj:
Przez te wygibasy spodnie poszarpały się jeszcze bardziej.


Więcej taśmy?

Cytuj:
Słuszna decyzja może być tylko jedna: Pora spier.dalać!


Druga relacja z morałem. Jeszce czekamy na kolegę Uysy'ego :mrgreen:

Autor:  leppy [ N wrz 26, 2010 12:51 am ]
Tytuł: 

Fajna relacja. Szacunek za walkę i ponawianie prób. Ja bym dawno zjechał i zbiegł na herbatę z rumem.

Autor:  Explorer [ N wrz 26, 2010 7:42 am ]
Tytuł: 

Plan mieliście bardzo ambitny. Z tego co słyszałem (tu i ówdzie) to już jest poważna droga, dla doświadczonych 'graczy'.

Widzę, że Wam też się dobrze współpracowało z wiatrem hehe

jakieś zdjęcia? :mrgreen:

Autor:  Rohu [ N wrz 26, 2010 8:27 am ]
Tytuł: 

Explorer napisał(a):
jakieś zdjęcia?

Cholera, jak pisałem relację, byłem na nogach od 24 godzin. Dzień wcześniej spałem ok. 4h.
Wklejałem zdjęcia przy edycji posta, ale widocznie ze zmęczenia musiałem coś popieprzyć i tego nie wysłałem. No więc jeszcze raz.

Dwa ... bładzące we mgle:
Obrazek Obrazek

Autor:  Lukasz_ [ N wrz 26, 2010 8:36 am ]
Tytuł: 

Nie sądziłem że Wam sie może coś oprzeć :wink:

Autor:  kilerus [ N wrz 26, 2010 8:46 am ]
Tytuł: 

Obrazek

Obrazek


Wycieczka pomimo tego, że nic nie urobiliśmy konkretnego, to bardzo fajna. Wiemy, że trzeba tam wrócić.

Autor:  Krabul [ N wrz 26, 2010 8:49 am ]
Tytuł: 

Coco Jumbo i do przodu, następnym razem się uda.

Autor:  marekm [ N wrz 26, 2010 8:55 am ]
Tytuł: 

dwie doliny dalej urobiliśmy błądząc w ścianie 2 wyciągi i też był wycof :)

Autor:  kilerus [ N wrz 26, 2010 8:58 am ]
Tytuł: 

marekm, ciężkie warunki. Nie tylko wiatr dawał w dupę ale także chmura, w której byliśmy. Jak zjeżdzaliśmy to zrobiło się strasznie ślisko. Wydawało się jakby coś lekko padało. Cholernie wilgotno.

A na jakiej wysokości byliście?

Autor:  marekm [ N wrz 26, 2010 9:07 am ]
Tytuł: 

próbowaliśmy się wbić w Kutte na Batyżu (czyli start z jakiegoś ~2100) + 2 wyciągi po prawie 60 metrów do góry. Wiatr, brak widoczności, zimno i jeszcze marznąca wilgotność z tej pieprzonej chmury :) miodzio :D

Autor:  kilerus [ N wrz 26, 2010 9:16 am ]
Tytuł: 

Ambitnie. Dokładnie, chmura dawała w dupę.

Autor:  Rohu [ N wrz 26, 2010 10:15 am ]
Tytuł: 

Lukasz_ napisał(a):
Nie sądziłem że Wam sie może coś oprzeć

No bez jaj. Więcej w tym roku mieliśmy chyba wycofów niż konkretnych zdobytych celów.

Autor:  leppy [ N wrz 26, 2010 10:26 am ]
Tytuł: 

A jakieś zdjęcie spodni Roha? Chętnie na właścicielu.

Autor:  Rohu [ N wrz 26, 2010 10:32 am ]
Tytuł: 

leppy męską dupę byś chciał obejrzeć? :?

Warunkiem, żebym prowadził był zakaz robienia zdjęć mojej poszarpanej dupy ;)

Autor:  leppy [ N wrz 26, 2010 10:38 am ]
Tytuł: 

Ja, nie ja, chwilowo byłem wyrazicielem pragnień żeńskiej części forum, miałem w tej sprawie kilka PW. :twisted:

Rozumiem, acz szkoda, bo znając talent Kilera, zdjęcia mogłyby być artystyczne.. :)

Autor:  Mazio [ N wrz 26, 2010 10:48 am ]
Tytuł: 

Jak to mowia tacy jedni znajomi - MROK! Dobrze, ze jestescie cali. Pomyslcie o lekkich puchowkach na takie wypady.

Autor:  Rohu [ N wrz 26, 2010 11:21 am ]
Tytuł: 

Mazio napisał(a):
Dobrze, ze jestescie cali.

Aż tak źle to nie było. Cały czas mieliśmy możliwość dosyć łatwego i pewnego wycofu zjazdami. W kominie są solidne stanowiska zjazdowe.

Mazio napisał(a):
Pomyslcie o lekkich puchowkach

Największym problemem były marznące dłonie. W rękawiczkach trudno było się złapać skały, a bez rękawiczek z przemarznięcia traciło się czucie w palcach. Puchówka by tu raczej wiele nie pomogła.

Autor:  golanmac [ N wrz 26, 2010 11:30 am ]
Tytuł: 

Rohu napisał(a):
Największym problemem były marznące dłoni


Cytuj:
Zamarzną dłonie, nie zamarznie Godność

Autor:  Mazio [ N wrz 26, 2010 11:50 am ]
Tytuł: 

No to takie cieple rekawice bez palcow i te rozgrzewajace woreczki (nie wszystkie dzialaja - trzeba sprawdzic). Co chwila mozna by rozgrzac lapy.

Autor:  tomek.l [ N wrz 26, 2010 12:50 pm ]
Tytuł: 

Jedyny sposób to rozgrzewać palce ruchem i czekać. Po pewnym czasie dłonie się przyzwyczajają i ból ustępuje. A wtedy kiedy można, zakładać rękawice.
Gorzej ze stopami jeśli ma się na nogach baletki :) Tam kontakt z zimną skałą jest przez cały czas i ma się wrażenie, że buty są o kilka numerów za małe :) A to tak boli od zimna.

Autor:  Ivona [ N wrz 26, 2010 1:34 pm ]
Tytuł: 

szkoda,bo ta droga to najpiękniejsza graniówka tatrzańska.Ale na pewno jej nie odpuścicie :wink:
Kurcze a ja tak żałowałam tej soboty w Tatrach,bo wydawało się że pogoda będzie ok(za wyjątkiem wiatru) a tu taka mglista dupa.. :scratch:

Autor:  Mooliczek [ N wrz 26, 2010 5:44 pm ]
Tytuł: 

No, dostaliście ciut po dupsku Panowie, ale nie zawsze jest miło i przyjemnie. Dobrze jednak, żeście z powrotem i że teren rozpoznany - mimo, że walką.

Ivona napisał(a):
ta droga to najpiękniejsza graniówka tatrzańska

Ciekawe, to już któraś z kolei graniówka, o której słyszę, że "najpiękniejsza" :) Jak widać, punkt widzenia zależy od...punktu podparcia ;) Z Igim już raz byliśmy nawet spakowani na tą grań, ale jakoś nam jajek w koszykach zabrakło.

Autor:  grubyilysy [ N wrz 26, 2010 11:00 pm ]
Tytuł: 

Zamarzną dłonie, nie zamarźnie godność :wink: .

A jeszcze wymyśliłem coś swojego:

a dziurę na dupie łata zakryje .

Autor:  Ivona [ N wrz 26, 2010 11:35 pm ]
Tytuł: 

Mooliczek napisał(a):
Z Igim już raz byliśmy nawet spakowani na tą grań, ale jakoś nam jajek w koszykach zabrakło.

no bo Szarpane Turnie robią wrażenie :wink:
choć jest tam jeszcze insze ciekawe wejście na Wysoką,ale to pomalutku,przecież muszą być jakieś marzenia :alien:

Autor:  prof.Kiełbasa [ Pn wrz 27, 2010 9:22 am ]
Tytuł: 

fajna trasa- a co do warunków to w najbliższym czasie pewnie WKK najpewniejsza będzie :wink:

Autor:  kilerus [ Pn wrz 27, 2010 9:29 am ]
Tytuł: 

WKK powiadasz, ale to się wiążę z dobrą aklimatycazją, atej mi ostatnio brak :wink:

Autor:  prof.Kiełbasa [ Pn wrz 27, 2010 9:31 am ]
Tytuł: 

kilerus napisał(a):
WKK powiadasz, ale to się wiążę z dobrą aklimatycazją, atej mi ostatnio brak :wink:

ja w łikend na weselu zaaklimatyzowałem się dość konkretnie i jestem gotowy na wszystko :lol:

Autor:  'Krzysiek' [ Pn wrz 27, 2010 10:16 am ]
Tytuł: 

Ładnie, ambitnie i z nutą pikanterii. Plus za akcje w tych warunkach. Na pewno jest to już konkret, podobnie zresztą jak Widły. Fajnie jak przy takich akcjach pogoda pomaga, a nie przeszkadza.
Mimo wszystko - Graty chłopcy, graty!

Autor:  keff79 [ Pn wrz 27, 2010 11:25 am ]
Tytuł: 

Mrok. Chociaż do braci Mroczków jeszcze wam trochę brakuje.

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/