Na początku chciałam podziękować wszystkim przychylnym temu projektowi,wielkie dzięki za wsparcie techniczne,meteorologiczne
Brade, Mpikowi,za ich trafione prognozy, również wsparcie informacyjne (odpowiednio zakropione w Bereśniku)
Mulikowi i Igiemu ![Wink :wink:](./images/smilies/icon_wink.gif)
A także za kontakt smsowy, który sprawił, iż nie czułyśmy się całkiem same z tym wszystkim,z czym przyszło nam się zmierzyć.
Plany były różne,zmieniały się tak często,jak zmieniała się ekipa,która miała stanowić trzon tego wyjazdu. Urlop przesuwany z lipca, wciąż różne perypetie życiowe przeszkadzały w ostatecznym składzie. Ani też rozpadła się alpejska ekipa,więc zgadałyśmy się już w lipcu,że do nas dołączy. Koniec końców zostałyśmy z
Anią -jesiennym deszczem same,a ja miałam być jedynym kierowcą. Niektóre ambitniejsze plany poszły w odstawkę, gdyż zdawałam sobie sprawę z własnych możliwości. Te wszystkie czynniki w pewien sposób determinowały nasze cele oraz późniejsze decyzje, które podejmowałyśmy.
Wracam z pracy zatem 03.09 w czwartek,kończę pakowanie i siadam do mojej Reni z ciężkim westchnieniem: ”będzie dobrze,przecież to nie koniec świata”.
Około 20.00 zabieram Anie spod Katowic i tak zaczyna się nasza prawie 2 tygodniowa przygoda alpejska..Cel: masywy, o których marzyłam od jakiegoś czasu: Monte Rosa i Michabel.
Jedziemy przez Niemcy z małą przerwą na sen,Ania kontroluje nawigację, czy aby nas gdzieś w pole nie wyprowadza
Dzięki temu docieramy do Täsch praktycznie bez żadnych problemów orientacyjnych następnego dnia po 16.00. Na koniec czeka nas wąska droga do Täschalp położonego na ok 2200m, z ciarami na plecach podczas mijanek
![Shocked :shock:](./images/smilies/icon_eek.gif)
.Ale w końcu logujemy się na tym luksusowym,darmowym parkowisku w całym kawałku. Szybki przepak, kolacja i do góry w kierunku Täschhütte.
Idziemy bardzo wolno szutrową drogą,za nami powalający Weisshorn- jeden z najpiękniejszych szczytów alpejskich,widzę go pierwszy raz w życiu w realu, w dodatku o zachodzie słońca..W takich chwilach mistycyzm wygrywa ze śmierdzącymi nogami
![Obrazek](http://www.otofotki.pl/img15/obrazki/nt4260_DSC03746.JPG)
Schronisko mijamy już w świetle czołówek, niestety nie mamy okazji doczłapać do sławetnego kamulca z krzyżem, ale za to idziemy prowadzone smrodem kozich bobków i brzdękiem kozich dzwonków. Znajdujemy wypłaszczenie nad schroniskiem z ciekiem wody w pobliżu i rozbijamy nasz „zasrany” biwak. Dosłownie „zasrany” , bo gdzie nie skieruję czołówkę- tam pełno bobków
![Mr. Green :mrgreen:](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
Za dnia wyglądało to dużo lepiej.
![Obrazek](http://www.otofotki.pl/img15/obrazki/kw3854_DSC03777.JPG)
Pierwszy nasz atak szczytowy to falstart. Żeby nie było ,że Alpy nam ulegną tak od razu. W okolicy przełęczy Alphubeljoch Anie dopadają typowe objawy wysokościowe. No cóż, z tym nie ma co walczyć,trzeba odpuścić i przeczekać. Wiedziałyśmy,że mamy jeszcze 2 dni stabilnej pogody,więc nie ma sie co szarpać na siłę. Podczas zejścia w okolicach jeziorka Alphubel na wysokości nieco ponad 3000m zauważyłyśmy idealną platformę biwakową z jeszcze rozleglejszym widokiem - od Matterhorna aż po Weisshorn,no i bez kóz. Postanowiłyśmy zrobić dzień organizacyjny,zeszłyśmy do obozu,zwinęłyśmy go i przeniosłyśmy wyżej na ową platformę.
Teraz mogłyśmy się delektować alpejskimi gigantami,a cała akcja wyszła nam tylko na dobre.
![Obrazek](http://www.otofotki.pl/img15/obrazki/am5532_DSC03786.JPG)
![Obrazek](http://www.otofotki.pl/img15/obrazki/ei91_DSC03759.JPG)
Dzięki temu wstajemy o godzinę później ,bo mamy wysokość i zapas czasowy. Startujemy o 4, idzie się dobrze,chłoniemy tym razem mistyczny wschód słońca.
![Obrazek](http://www.otofotki.pl/img15/obrazki/sz5458_DSC03811.JPG)
![Obrazek](http://www.otofotki.pl/img15/obrazki/qa2574_DSC03816.JPG)
Z przełęczy Alphubeljoch odbijamy na grań południowo-wschodnią ,podchodzimy nią kawałek i obserwujemy zespół,który szedł przed nami. Stoimy i stoimy,a oni rzeźbią tam i rzeźbią,nie ruszają się z miejsca. Kopuła szczytowa Alphubela od tej strony lubi być często oblodzona, przed naszym przyjazdem nie było dość długo większych opadów,lodowiec po drodze wytopiony na maksa i z daleka na kopule widać ciemny odcień na śniegu.
![Obrazek](http://www.otofotki.pl/img15/obrazki/ww4594_DSC03833.JPG)
No cóż,ani ja ani Ania nie czułyśmy się na siłach poprowadzić tego odcinka,zwłaszcza,że błąd kosztowałby nas wspólny lot na stronę poszarpanej grani Rotgrat. Wracamy zatem grzecznie na drogę normalną.
![Obrazek](http://www.otofotki.pl/img15/obrazki/vv171_DSC03844.JPG)
Przy podejściu mija nas zespół,który przed nami robił grań południowo-wschodnią, potwierdzają,że zbocze dość mocno oblodzone, ale przestój spowodowany był odpięciem się raka u któregoś z członków zespołu. Zaczynamy,się zastanawiać,czy faktycznie byłoby trudno. Ale tego już się nie dowiemy. Człapiemy zatem dalej,zejście do normala i kolejne podejście daje nam w kość,zwłaszcza że słońce zaczyna w nas niemiłosiernie palić. Do szczytu docieramy wolnym krokiem. Widoczność doskonała,dookoła wszystkie szczyty,które dotychczas tak namiętnie studiowałam na mapach ,w przewodnikach,na zdjęciach. To fajne uczucie patrzeć na nie i rozpoznawać. W oddali widać tez Mont Blanc. Na szczycie jakiś Szwajcar proponuje saszetki z aspiryną na wzmocnienie,miły gest. Za chwilę wchodzi jakaś ekipa i otwiera białe wino.
A my cieszymy się tym co nas otacza jak dzieci.
![Obrazek](http://www.otofotki.pl/img15/obrazki/ux8917_DSC03850.JPG)
Czas sielanki nie trwa jednak długo,mimo słońca zawiewa zimny wiatr,więc pomału się zbieramy do zejścia. Po ok 2-3 godzinach jesteśmy przy biwaku. Nareszcie upragniony rest. Rano wstajemy wypoczęte. To ostatni dzień pogody,po południu ma się zachmurzyć,a potem czeka nas 2 lub 3dniowe załamanie z opadami śniegu a w dole deszczu. Zwijamy obóz, po drodze do Täschalp oglądając schronisko od wewnątrz nie potrafimy sobie odmówić szarlotki z bitą kaloryczną śmietaną. Zjeżdżamy na dół i logujemy się na campingu w Randzie, oczywiście z przerwą,bo trafiamy na ichnią sjestę. I tu troszkę pobędziemy,gdy tymczasem u góry zrobi się totalne dupsko.
Na szczęście nie na długo..
CDN
A tu jeszcze parę fot:
http://picasaweb.google.com/iwonka.stan ... 406092010#EDIT:
Aktualny link do zdjec
https://photos.app.goo.gl/uqNEI8mNltzmPsyF3