Witajcie. Siedząc w domu Rodziców (będąc odciętym od wspinu), dojrzała we mnie myśl o spisaniu wrażeń z wyjazdu na jurajski klasyk, jakim na pewno są Podlesice. Przy okazji, mam nadzieję, że pewne informacje zawarte tu przydadzą się równie 'doświadczonym' jak ja wspinaczom
Już spotkanie na głównym w Krakowie daje pewność, że wyjazd nie będzie dla przyjemności - co ktoś przychodził, to smarał i przez nos mówił "bo ja trochę chory(a) jestem..." Mądrzy ludzie, pochorowani, we wrześniu pojechali pod namioty i na wspinaczki...

Pociąg bezpośrednio do zawiercia (choć jest opcja przesiadki w katowicach), dalej do podlesic autem (na przyszłość: busów zawiercie-podlesice raczej brak, trzeba kombinować z wysiadkami gdzieś po drodze i drałować z buta

). Po rozbiciu campu w miejscu, gdzie obozują się harcerze, uderzamy "na Aptekę".
I tu zaczyna się opowieść o tym, że we wspinie najtrudniejsze jest podejście pod ścianę. Otóż koleżanka, prowodyrka wyjazdu, wiedziała, że w pobliżu jest jakaś górka zwana Apteką, na której można się wspinać. Po dojściu na miejsce i skonfrontowaniu skał z topo okazuje się, że za topo za nic nie chce się zgadzać... Skały niby obite i ładne, ale na pewno nie czwórkowe i piątkowe.... Widząc jakieś inne majaczące w oddali skały postanawiamy zejść do wioski, sprawdzić mapę, odwiedzić bazę jurajskich GOPRowców... cokolwiek, byle znaleźć to coś, co mamy narysowane w topo. Wchodzimy do goprówki, a tam (bardzo miła zresztą) Pani wyciąga mapkę i mówi "to wy tu sobie popatrzcie, bo ja z mapą nie za bardzo" (!!). Nawet nam tą mapę pożycza na dwa dni

. Okazuje się, że istnieje różnica, między GÓRĄ Apteką (z której własnie zeszliśmy), a SKAŁĄ Apteką (na którą uderzamy)...
http://www.climb.pl/topo-polska/podlesice-apteka/
Doszedłszy na miejsce, znajdujemy skałę... tak jak myśleliśmy, duża, dwie baszty i mur, tylko jakoś... wystawa południowa okazuje się być północną, część dróg się zgadza, część nie... Chcąc się wspinać na filarze pd-zach i nie mogąc go znaleźć, zrezygnowani, zmordowani, poganiani porą (godz 15...) zaczęliśmy się wspinać w jakimś zacisznym zakątku, gdzie były 3 drogi - jakieś V, druga ok. V+, trzecia pewnie VI... no, tej ostatniej nie ruszyliśmy. Tak czy siak, trochę się powspinaliśmy, koledze odśpiewaliśmy urodzinowe 100lat w chwili gdy się przewiązywał na stanie (xD), nauczyliśmy koleżanki wspinu z dolną asekuracją... sama radość

Pod koniec dnia udaje mi się złoić jeszcze jedną V drogę, zachwycająco piękną o tej porze dnia (pomarańczowe niebo gdy się wisi na stanie...

) idącą lewą stroną połogiej płyty.
wieczorem - wiadomo, ognisko, napoje rozgrzewające ciało i umysł... Skakanie przez ognisko... popalone włosy na rękach (dobrze, że tylko na rękach...) i dzień kolejny.
Lekko zniesmaczeni brakiem topo skały Apteki postanawiamy uderzyć na Górę Zborów. Do niej tez mamy topo, też już ustaliliśmy, że największe nagromadzenie dróg w naszym zasięgu jest na Wielbłądzie. Płacimy 3zł biletu jednodniowego (wynik pomyłki - ulgowy 3zl jest <18r.ż.; normalny 5 zł, ale na przyszłość i tak - trzeba brać karnet za 10zł na chyba 7wejść;)) Podchodzimy pod wielbłąda... i co się okazuje? że skały o nieopisanej asekuracji są tradami... kompletnie załamani, zauważamy, że na Czujniku jest jedna droga IV+. OK. idziemy; droga faktycznie jest, faktycznie IV+. sami ładujemy na rozgrzewkę, wypuszczamy dziewczyny do dalszych nauk prowadzenia, sami oglądamy okoliczne skały... i przypadkowo odkrywamy Młynarza! RAJ! niebo!

pełno piątek

od ringów się błyszczy... bez zbędnych ceregieli, zaczynamy łoić i tu, sam otwierając drogę prawie zrzucam na asekurującego jakiś kamień... odtąd asekurujący ma zawsze kask na głowie

Przy okazji, nienazwanej w topo drodze na prawo od rysy gremialnie nadajemy nazwę "Kolanko" (jako, że każdy wchodzi na półkę z użyciem wymienionej części ciała xD)

Wymyślamy tez kilka nowych stylów wspinaczki, np "na ministranta" (patrz "Kolanko" xD), na śledzia (wciąganie własnych nieco bezwładnych zwłok na półę), lub na skrecza (ponoć, próbując ustawić nogę na jakimś byle stopniu tak szurałem butem, że niezłe skrecze wyszły
). Urabiamy drogi V, V+, kolega spada na mnie z drugiej wpinki niemal łamiąc mi rękę, ja próbuję patentować Wariant do Direttissymy (VI), ale rozgina mnie przy ostatniej wpince;
trenujemy zjazdy z półki po lewej, ale każdemu podczas klarowania lina wpada do szczeliny, klinuje się i potrzebna jest pomoc drugiej osoby podchodzącej z drugiej strony łatwym terenem
Wracając na camp zatrzymujemy się przy goprówce i oddajemy mapę, organizujemy ognisko i ładujemy, teraz już nieco inaczej...
Ostatniego dnia, przez 'zjedzenie' dużej ilości 'siana', męczy nas nawet podejście na sajt. Siłą rzeczy, wpuszczamy dziewczyny w ścianę i uświadamiamy sobie, jakiż to błąd logistyczny popełniliśmy. Otóż kupując flaszki na wieczór zapomnieliśmy, że z pierwszej imprezy ostała nam się jedna butelka... po jakimś czasie jestem już skory do wejścia w ścianę i znów mierzę się z Wariantem... wchodzę na półkę nad 4. wpinką, zapinam ekspres, modlę się, stwierdzam, że chyba jednak nie wyciągnę sobie liny, lecę. Modlę się. wisząc na bloku stwierdzam, że 3. dnia łojenia moje łokcie odmawiają posłuszeństwa i... bolą. Tak, że nie da się wytrzymać... Modlę się. no ale nic, trzeba odzyskać ekspresa... Modlę się. po jakichś 4 kolejnych próbach ledwo żywy dochodzę na stan, nie jestem w stanie odwiązać węzła...
Wnioski?
-> Jadąc w nowe miejsce, zaczynajcie wyjazd od kupienia mapy.
-> Topo prawie zawsze jest dla miejscowych, żeby wiedzieli jaka jest nazwa i wycena drogi... Nigdy dla nowych osób, które nie do końca znają teren.
->brak opisu asekuracji oznacza trad (zawsze myślałem, że jeśli jest trad, to będzie to w topo napisane, że jest to trad/dds...)
->należy wczesną wiosną zrobić kurs wspinu na własnej
->nigdy nie zapomnijcie czy i ile zostało alkoholu z dnia poprzedniego
->jeździjcie się wspinać
->nie jeździjcie w Tatry 11h po powrocie do domu:
Dojście na Piątkę dość bezproblemowe. Zimne piwo trochę nas ratuje, trochę... jest zimne. ale wejście na szpiglas... siedzimy z kolegą na kamieniu, reszta dawno poszła i jest jakieś 5min od przełęczy, (w)zdychamy, stwierdzamy, że "trza mi duuużo snu", ledwo włóczymy nogami; jutro trzeba będzie iść na Rysy... Modlę się...