Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Cz lip 04, 2024 9:51 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 20 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Śr paź 13, 2010 7:50 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lut 17, 2008 11:12 pm
Posty: 1357
Lokalizacja: NewSączCity
lato 2009

- idziemy w niedzielę na Lodowy Popradzki?
- idziemy... a gdzie to?
- no, pomiędzy Kończystą a Kaczym
- a, to znaczy na Zmarzły
- no niby tak...
- a patrzyłeś na pogodę?
- nie
- to popatrz i daj znać...
(chwilę później)
- dobra, sprawdziłem
- i co?
- nic... możemy sobie iść, ale na piwo!
- hmm, aż tak źle?
- pełne zachmurzenie, i leje
- dobra, to do następnej razy...

----------------

kwiecień 2010

Następna raza była z Iwoną. Wczesną wiosną, w warunkach, jak to zwykle jeszcze o tej porze w Tatrach bywa, w pełni zimowych. Żeby jednak nie iść tam i z powrotem, no i żeby było ciekawiej, poszliśmy od strony Złomisk. Pogoda początkowo nie nastrajała optymizmem, ściana chmur kłębiła się nad graniami nieprzepuszczając prawie żadnych promieni słońca. Z biegiem czasu jednak robiło się coraz lepiej, i już u podnóża ostatecznego podejścia wyprowadzającego na Przełęcz pod Drągiem widoczki zaczęły robić się bardziej niż urocze.

Obrazek Obrazek

Droga na przełęcz, choć stroma i z powodu mnóstwa wystających skał cokolwiek kręta, poza jednym zalodzonym żlebkiem nie nastręczyła nam spodziewanych trudności. Aczkolwiek gdzieś przed jej końcem pomyślałem, że schodzić to bym tamtędy raczej nie chciał. Widok po dotarciu na wcięcie ambiwalentne uczucia we mnie wzbudził. Z jednej strony przepięknie ośnieżone, jakby żywym ogniem iskrzące się w promieniach słońca łańcuchy górskie. I choć zakres kadru na tą stronę ograniczał się tylko do zamkniętego obrazu niewielkiej części Doliny Batyżowieckiej, nieco jakby wbrew sobie wciśniętej w ścianę gór, to mimo to urzekał swym pięknem chwili.

Obrazek

Z drugiej jednakże strony było tam coś co wprowadzało pewien dysonans. Zejściowy żleb. Śnieżny dywan bieli, za wyjątkiem kilku śladów po obsunięciach śniegu, niemal gładki i dziewiczy, wydawał się zapraszać nas w swojej niewinności do zjazdowych szaleństw. W rzeczywistości krył w swym zaproszeniu całą górską prawdę o zimowym wędrowaniu: grozę i niebezpieczeństwo lawin. O czym upewniały nas tylko, co rusz spadające z pobliskiej ściany Drąga, masy śniegu. Każda taka masa zaraz po uderzeniu w dno żlebu stawała się gwarantem mniejszej lub większej lawinki.

A było dopiero po dziewiątej. Szybko przeliczyłem w myślach czas: godzina na szczyt, godzina z powrotem, dodatkowa chwila na odpoczynek i wracać żlebem będziemy niemal w samo południe. Wszystko to sprawiło że przestawałem myśleć o szczycie, a zaczynałem powoli o sposobie powrotu w dół. Mimo to, po chwilowej przerwie fotograficzno - żywnościowej, podjęliśmy decyzję iż idziemy dalej.

W zasadzie mieliśmy dwie opcje do wyboru: iść ściśle śnieżnym ostrzem i ryzykować oberwanie nawisu, lub wybrać wariant nieco poniżej grani trawersując pokryte nagrzanym śniegiem strome gładkie płyty. Prowadząca na tym odcinku Iwona wybrała coś pośredniego. Gdy się dało - szła ostrzem, tam gdzie podejrzewała ryzykowniejszy nawis - próbowała się obniżać. Metoda dobra bo nie polecieliśmy, ale jak się okazało tylko do czasu. Dokładniej mówiąc do charakterystycznego wcięcia w grani. Tam chwilę się owemu wcięciu poprzyglądała, chwilę z problemem pokombinowała by w końcu się poddać. Nie traciłem czasu na weryfikację jej oceny sytuacji. Już samo podejście do niej w tych warunkach nie było by zbyt mądrym pomysłem. Kiwnąłem więc głową i będąc myślami już w naszym żlebie zejściowym, zarządziłem odwrót.

Obrazek Obrazek

Żleb w rzeczywistości nie okazał się podczas zejścia trudny technicznie, aczkolwiek przynajmniej mnie, poziom adrenaliny podniósł. Szczególnie w jednym, już końcowym momencie, kiedy to zsuwający się śnieg zaczął przybierać cechy lawiny. Na nasze szczęście szliśmy w tym momencie blisko krawędzi żlebu, i rozpędzony śnieg minął w bezpiecznej odległości niemal kilku metrów. Ale za to w dole frajda ze zdobycia przełęczy była całkiem znaczna. Choć szkoda że tylko przełęczy...


----------------

październik 2010

Na rewanż góra czekała długo. W sumie to do następnego sezonu śnieżnego. Kiepski wrzesień w połączeniu z zajętym sierpniem sprawił że październikowy głód był tak silny, iż początkowo aż siedem osób było brane pod uwagę do wyjazdu. Ostatecznie w głąb Doliny Batyżowieckiej powędrowała optymistyczna czwórka. Optymizm objawiał się głównie przewidywaną godziną powrotu. Radosny plan zakładał zwycięskie piwko przy stawie jeszcze przed południem, co niewątpliwie było nad wyraz zastanawiające, gdyż przynajmniej dwójka z nas miała już przyjemność poznać co ta góra oznacza zimą. Niby teraz tego śniegu było mniej, ale wątpliwe było że to będzie oznaczać dla nas korzyść.

Zaraz na początku Doliny zauważyliśmy przed nami dwa zespoły dwójkowe. Niestety, dość szybko jeden komplet odbił w stronę Gerlacha a drugi w stronę Kończystej i założony przez nich ślad się nam skończył. Przejąłem więc przodownictwo próbując przy tym nie tracić za bardzo zdobytej wcześniej wysokości, czego efektem był bardzo oryginalny, choć daleki od linii prostej, wzorek naszej ścieżki. Patrząc na swoje dzieło już ze żlebu, pomyślałem że pewnie dało by się to zrobić dreptając trochę mniejszym kołem, ale co tam. Grunt że dotarliśmy.

W żlebie wyprowadzającym na przełęcz było dużo mniej śniegu niż ostatnim razem. Ale tego należało się spodziewać. Jednak to, że wejście nim stanie się przez to dużo bardziej trudniejsze, dotarło do mnie dopiero gdy zacząłem trafiać na skalne progi. Dobrze chociaż że w pewnym momencie znalazłem kawałek płaskiej platformy w której mogłem ubrać raki. Inaczej nie wyobrażam sobie jak mógłbym ten ostatni najbardziej stromy odcinek żlebu przejść. Łupałem czekanem po cienkiej warstewce białego puchu, próbowałem wbijać przednie zęby raków w kamienno śnieżne szczeliny, czego głównym efektem był zapach siarki, za każdym razem gdy tylko dobijałem się do skał poniżej. Ale był też skutek uboczny: wylazłem na przełęcz w jednym kawałku.

Obrazek Obrazek

Tam znane widoki, choć widoczne góry tym razem z mniejszą ilością śniegu, ale za to z większą chmur się prezentowały. Więc efekt końcowy wyszedł jakby trochę inny. Po standardowej przerwie fotograficzno - żywnościowej ruszyliśmy dalej. Ja w międzyczasie poszedłem sprawdzić jak wyglądało obejście grani, ale już nie wróciłem. Dotarłem do grani na wysokości tuż przed uskokiem, z lekko podniesioną adrenaliną i niezachwianym przekonaniem że tamtędy więcej nie idę. Owa pewność sprawiła że nie musiałem długo przekonywać pozostałą trójkę że lepiej będzie jak dojdą do mnie granią. Tak też po chwili uczynili.

Doczepiłem się do końca liny i ruszyliśmy dalej. Pierwsza trudność grani -charakterystyczny uskok który nas zatrzymał przy poprzedniej próbie, okazał się dużo trudniejszy do przejścia niż by to z letniego opisu wynikało. Zrobić ów jeden krok w przypadku gdy obie strony szczeliny były pokryte sypkim śniegiem, a dodatkowo zachowanie równowagi utrudniał mroźny i przenikliwy wiatr, nie było łatwe. Nawet świadomość sztywnej asekuracji w niewielkim tylko stopniu dawała oparcie. Pewnie że zwiększała komfort psychiczny, ale balansować nad przeszkodą nie pomagała.

Obrazek

Po uskoku czekała nas kilkunastometrowa wspinaczka stromą wąską granią. Nie pozbawiona pewnie pewnych chwytów i wyraźnych stopni w warunkach letnich, ale gdy skały były ośnieżone, trudności wyraźnie wzrosły. W rękawiczkach trudno było znaleźć dobre oparcie, bez nich dłonie przeszywał lodowaty wiatr i w ciągu kilku chwil traciło się w nich czucie. Ale upór wciąż jeszcze nie pozwalał nam nawet myśleć o odwrocie. O kolejnej porażce. Parliśmy więc do przodu, choć bardzo, bardzo powoli. Zaczynało do nas docierać że zbyt powoli, by udało się nam przed zmierzchem zejść w dół. Mimo to nikt się nie poddawał.

Obrazek Obrazek

Po pokonaniu stromego żebra musieliśmy jeszcze przejść płaski lecz niestabilny i wąski most śnieżny, by dotrzeć do właściwej części grani. A stamtąd czekał nas już tylko ostatni odcinek - kilkanaście metrów prawdziwej zimowej wspinaczki, gdzie niemal wszystko było schowane w śnieżno - lodowym świecie niepewności. Tu ja prowadziłem. Z ostateczną zaciętością zaatakowałem grań, i w ciągu kilku chwil, trochę może na granicy ryzyka ale bez wyraźnego uszczerbku na zdrowiu, dobiłem do najwyższego punktu. Do szczytu. Radość? Może... Satysfakcja? Pewnie też... Ale przede wszystkim świadomość konieczności szybkiego powrotu. Była godzina grubo po szesnastej, do zachodu słońca mieliśmy co najwyżej dwie godziny. A to oznaczało, że aby dotrzeć do bezpiecznej strefy doliny przed nocą, musimy się spieszyć.

Obrazek Obrazek Obrazek

Dodatkowym bodźcem do jak najszybszego opuszczenia tego miejsca były warunki. Tam poniżej przy uskoku i na grani wydawało się nam że wiatr jaki nam towarzyszył niewiele ustępował tym które można spotkać w Arktyce, przynajmniej pod względem temperatury i przenikliwości. Ale tu na samym wierzchołku jego siła jeszcze bardziej dawała się nam we znaki. Człowiek musiał się niemal zmuszać by prawidłowo asekurować wchodzących, a gdy już pozostali dotarli, przekonywać siebie że chcę wyjąć aparat, przymierzyć i zrobić jakieś zdjęcia. A na przekór pogodzie góra naprawdę dawała nam możliwość złapania pięknych ujęć. Jak się później przekonałem, nie wykorzystałem tego. Zdjęcia oglądane już w domu nie wzbudziły mojego uznania. Ale obrazy widziane w owej chwili na żywo wypaliły się swoją wyjątkowością w mej pamięci na zawsze…

Obrazek Obrazek

Powrót ze szczytu to przede wszystkim walka z czasem. Krótkie zjazdy, a dokładniej opuszczanie się na linie, przeplatały się z długimi chwilami oczekiwania na zjazd pozostałych osób. Zmęczenie i wszechobecny mróz spowalniały nas jeszcze bardziej, a świadomość konsekwencji łatwego w tych warunkach błędu, sprawiała że człowiek trzy razy się upewniał czy wszystko prawidłowo zrobił, zanim ruszył dalej. Takie tempo kosztowało nas możliwość podziwiania zachodu słońca jeszcze z grani. Widok absolutny, jak większość zachodów w zimowych górach, ale w ostatecznej rozgrywce zmusiło nas to do zjazdów żlebem przy świetle czołówek.

Obrazek

Na nasze szczęście góra miała chyba nas już dość, i w miarę możliwości bezpiecznie wypuściła nas ze swego mroźnego królestwa. Po pokonaniu żlebu czekał nas jeszcze tylko nocny marsz Doliną (nawet nie próbowaliśmy iść na skróty jednogłośnie preferując moją sinusoidalną drogą podejścia), piknik pod Stawem (gdzie byliśmy nieco koło jedenastej, czyli prawie o zaplanowanej godzinie) oraz kamienno asfaltowe dreptanie do auta. W domu zameldowałem się o 2:30 rano - ponad dwadzieścia cztery godziny zabawy, w tym prawie dwadzieścia jeden samej akcji górskiej. Ot, po prostu taka niedzielna wycieczka...

_________________
Czasem wystarczy przestać pragnąć jakiegoś marzenia, aby sprawić żeby się ono spełniło...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr paź 13, 2010 8:10 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt sie 10, 2010 5:25 am
Posty: 2120
Lokalizacja: Poznań
Fajnie się czyta, ma się wrażenie bycia tam razem z Wami, gratulacje ;)

_________________
http://www.flickr.com/photos/auralis1987


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz paź 14, 2010 7:41 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10407
Lokalizacja: miasto100mostów
Super akcja, gratulacje.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz paź 14, 2010 7:52 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn wrz 01, 2008 8:10 pm
Posty: 4694
Pieknie. I brawa za nieustepliwosc.

_________________
http://3000.blox.pl/html

"Listy z Ziemi" Twaina: poszukaj, przeczytaj... warto


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz paź 14, 2010 8:19 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lip 18, 2009 3:07 pm
Posty: 1641
Lokalizacja: MARCIN NH Kraków
Powalczyli i zdobyli, gratulacje!
Ostatnia fotka jak dla mnie bombowa, uwielbiam takie kolorki :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz paź 14, 2010 10:11 am 
Stracony

Dołączył(a): Śr cze 20, 2007 5:51 pm
Posty: 10096
Lokalizacja: Moszna
Jeśli można wiedzieć jak jest wycena tego hardcoru ?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz paź 14, 2010 10:18 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lut 17, 2008 11:12 pm
Posty: 1357
Lokalizacja: NewSączCity
golanmac napisał(a):
Jeśli można wiedzieć jak jest wycena tego hardcoru ?
Latem 0+ chyba. Choć gdzieś mi się obiło o wzrok że od strony Złomisk dojście na Przełęcz jest jedynkowe. Latem oczywiście.
Ale przy takim sniegu jak tam był w kwietniu czy październiku na pewno było łatwiej, bo przecież śnieg wszystko wypłaszcza i w ogóle ułatwia, jak to mi kiedyś rzekła pewna znająca się na rzeczy osoba... :)

_________________
Czasem wystarczy przestać pragnąć jakiegoś marzenia, aby sprawić żeby się ono spełniło...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz paź 14, 2010 10:32 am 
Stracony

Dołączył(a): Śr cze 20, 2007 5:51 pm
Posty: 10096
Lokalizacja: Moszna
mpik napisał(a):
przecież śnieg wszystko wypłaszcza i w ogóle ułatwia, jak to mi kiedyś rzekła pewna znająca się na rzeczy osoba...

A czy mógł byś podlinkować fragment wypowiedzi tej znającej się na rzeczy osoby ? Bo jak dobrze pamiętam kontekst całości wypowiedzi był nieco inny.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz paź 14, 2010 12:54 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lut 17, 2008 11:12 pm
Posty: 1357
Lokalizacja: NewSączCity
golanmac napisał(a):
mpik napisał(a):
przecież śnieg wszystko wypłaszcza i w ogóle ułatwia, jak to mi kiedyś rzekła pewna znająca się na rzeczy osoba...

A czy mógł byś podlinkować fragment wypowiedzi tej znającej się na rzeczy osoby ? Bo jak dobrze pamiętam kontekst całości wypowiedzi był nieco inny.
Szczerze mówiąc nie bardzo chce mi się szukać. Ty wiesz o co mi chodzi, ja wiem o co Ci chodzi, więc chyba o to chodzi...
W żlebach gdy jest snieg jest łatwiej, tego nie neguję. Latem tam nie byłem, więc nie wiem jak tam jest.

Granią gdy jest śnieg bywa różnie, również na graniach o trudnościach 0+, o czym sam się chyba nie raz przekonałeś... Podlinkować?

_________________
Czasem wystarczy przestać pragnąć jakiegoś marzenia, aby sprawić żeby się ono spełniło...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz paź 14, 2010 1:26 pm 
Stracony

Dołączył(a): Śr cze 20, 2007 5:51 pm
Posty: 10096
Lokalizacja: Moszna
mpik napisał(a):
Ty wiesz o co mi chodzi, ja wiem o co Ci chodzi, więc chyba o to chodzi...
W żlebach gdy jest snieg jest łatwiej, tego nie neguję

Podlinkuj :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz paź 14, 2010 3:34 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 23, 2006 8:39 am
Posty: 5110
Lokalizacja: daleko od gór
mpik napisał(a):
Ty wiesz o co mi chodzi, ja wiem o co Ci chodzi, więc chyba o to chodzi...
To nie o to chodzi...

_________________
W życiu piękne są tylko chwile. (R. Riedel)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz paź 14, 2010 4:16 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Cz wrz 24, 2009 4:46 pm
Posty: 1711
kwiecień -od strony Złomisk latem to I:

Obrazek

październik -od strony Batyżowieckiej dol.to tak jak pisze Mpik 0+,no może na uskoku jakies I.

Obrazek

żaden hardcore,po prostu w tych mikstowych warunkach trochę bardziej czujna wycieczka z asekuracją. Jak dla mnie super trening przed bardziej wymagającymi mikstowymi pikami w Alpach i tyle.
Do tego wesoły dzień w swojskim gronie i nareszcie po długiej przerwie z moją górska partnerką.


http://picasaweb.google.com/iwonka.stan ... a03102010#


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz paź 14, 2010 7:36 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lut 17, 2008 11:12 pm
Posty: 1357
Lokalizacja: NewSączCity
golanmac napisał(a):
mpik napisał(a):
W żlebach gdy jest snieg jest łatwiej, tego nie neguję
Podlinkuj :)
Pytanie o link dotyczyło różnic w trudnościach danej grani w warunkach bezśnieżnych i śnieżnych (szczególnie przy śniegu świeżym i niezwiązanym), bo przez krótki moment miałem wrażenie że uleciało Ci to z pamięci.
Nie każ mi proszę szukać potwierdzeń tych opinii w których (o dziwo) generalnie się zgadzamy... No chyba że w imię ustawowego posiadania odmiennego zdania od mojego, zamierzasz zanegować i to...

_________________
Czasem wystarczy przestać pragnąć jakiegoś marzenia, aby sprawić żeby się ono spełniło...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz paź 14, 2010 7:43 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Śr sty 20, 2010 3:38 pm
Posty: 1827
Lokalizacja: Wolne Miasto Nowa Huta
A to tytułowe "decydujące starcie" to będzie kontynuacja grani ? :wink:

_________________
Moje Tatry

Życie jest piękne. To ludzie są pojebani.

"Słabe stopnie są jak puszczalska dziewczyna. Jak im zaufasz to ci dadzą, a jak nie, to będą częściej zdradzały." - Mechanior


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz paź 14, 2010 8:42 pm 
Stracony

Dołączył(a): Śr cze 20, 2007 5:51 pm
Posty: 10096
Lokalizacja: Moszna
mpik napisał(a):
Nie każ mi proszę szukać potwierdzeń

To w końcu jak ? Podlinkujesz, czy nie ?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt paź 15, 2010 7:45 am 
Stracony

Dołączył(a): Pn paź 17, 2005 5:35 pm
Posty: 7568
Lokalizacja: z lasu
Lukasz_ napisał(a):
A to tytułowe "decydujące starcie" to będzie kontynuacja grani ? :wink:
Nie, Golan i Mpik postanowili się pogodzić, tylko decydują (stąd decydujące) na czyich warunkach (stąd starcie) :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt paź 15, 2010 10:35 am 
Stracony

Dołączył(a): Śr cze 20, 2007 5:51 pm
Posty: 10096
Lokalizacja: Moszna
Kaytek napisał(a):
Nie, Golan i Mpik postanowili się pogodzić

Słowo "pogodzić" sugeruje niezgodę, nie wiem jak Michał, ale z mojej strony jej nie ma, po prostu bardzo lubię te nasze, złośliwe rozmowy :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pt paź 15, 2010 1:31 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Wt lip 13, 2010 3:51 pm
Posty: 352
Lokalizacja: Kraków
Bardzo dobra relacja. Czyta się świetnie. Gratuluje wyrypy!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn paź 18, 2010 1:31 pm 
Weteran
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 15, 2005 10:09 pm
Posty: 102
Lokalizacja: Nowy Sacz
jak ja sie ciesze ze z zolwiem postanowilismy nie isc z wami dalej;)jakbym mial tyle godzin tam walczyc to bym chyba skoczyl z tej grani,gratulacje

_________________
Rower jadący pod górę jest pojazdem napędzanym siłą woli..."


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn paź 18, 2010 8:49 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lut 17, 2008 11:12 pm
Posty: 1357
Lokalizacja: NewSączCity
golanmac napisał(a):
Słowo "pogodzić" sugeruje niezgodę, nie wiem jak Michał, ale z mojej strony jej nie ma, po prostu bardzo lubię te nasze, złośliwe rozmowy :)
Musisz wziąć pod uwagę, że dla większości bezstronnych obserwatorów (zresztą dla tych stronniczych pewnie też) nasza standardowa wymiana zdań z przeciętną ilością złośliwości może sugerować pewne oznaki niezgody między nami. Aczkolwiek z mojej strony również jej nie ma... tzn. niezgody, bo złośliwości jak najbardziej ;)

_________________
Czasem wystarczy przestać pragnąć jakiegoś marzenia, aby sprawić żeby się ono spełniło...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 20 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 10 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL