Jakiś czas temu znowu naszła mnie straszna ochota żebyś cuś zrobić. Cusiów było kilka, ale w sumie na jeden miałam bardzo ochotę już od dłuższego czasu

Postanowiłam, że jak tylko będzie ładna pogoda to się ruszę* więc spakowałam się już tydzień wcześniej ale oczywiście bez żadnych rezerwacji, jak zwykle spontan . Zatymczasem 3 dni przed wyjazdem otrzymuję telefon od znajomego, że się wybiera w góry, może bym się dołączyła**? Jako że ja już miałam ustalony cel (nieuregulowane porachunki na Kondratowej
->
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewto ... hlight=15h
->
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewto ... ht=kopk%EA ) więc powiedziałam że jadę w Tatry. No ale że jako już mu daaawno temu obiecała, że go kiedyś wezmę w góry, to nie bardzo miałam jak się z tego wymigać ;p
Plan zakładał dojazd w sob popołudniu do Zako, nocleg na Kondratowej, wyspać się solidnie, odpocząć (ach jak mi tego było trzeba!) i na drugi dzień zrobić sobie jakąś dłuższą traskę i się troszkę zrelaksować po dwóch męczących tygodniach....
Plan został wykonany prawie w 100% jednak po drodze było kilka komplikacji ;p
A było tak......
Sobota, 9 października
Jako że w sobotę pracowałam dopołudnia, więc z Krakowa wyjechaliśmy dopiero koło 16.00 W Zako byliśmy na 18.30 na Kondratowej koło 20.00 (nie chciało nam się czekać na bus, więc z dworca poszliśmy sobie całą drogę z buta ;p )
Jakieś widoczki w drodze do Zako:
W drodze do schronu otrzymuję wiad od
Luizy , że w Ornaku nie ma gdzie spać, dochodzimy do Kondratowej, a tu ludzie schodzą na dół na Kalatówki i mówią to samo! Wpadamy do schronu, a tu nie ma gdzie nogi postawić
Meldujemy się, znajdujemy kawałek stolika i jemy kolację. Koło 9.00 zaczyna się wielki chaos, bo trzeba wynieść wszystkie stoły, zeby było gdzie spac
Schron oczyszczony z mebli:
W czasie gdy panie myją podłogę, my sobie stoimi na zewnątrz, potupując z zimna. Widoki zajebiaszcze.
Całe niebo w gwiazdach! Próbowałam uwiecznić conieco na fotach.
Efekty takie:
Po powrocie do schronu każdy rozkłada się tam gdzie może. W sali na dole spało podobno 45osób wtedy
Ja się już nie zmieściłam i musiałam spać na korytarzu na piętrze. Z jednej strony miejscówka dobra, bo mnie nikt nie deptał, ale z drugiej dobijała mnie ta impreza w pokoju obok, która trwała do 2.00 nad ranem.... (a mi się chciało spac i łeb mnie bolał.... ) Serdeczne pozdrowienia dla ekipy z gitarą!
Niedziela, 10 października
Niewyspana, zła i strasznie głooodna zwlekam się z gleby koło 8.00 rano i podążam na jadalnie, gdzie o dziwo znowu stoją stoły i da się przejść
Niedługo potem dociera do mnie mój towarzysz, po czym po lekkim śniadanku i pożegnaniu z towarzyszami niedoli wyruszamy.
Cel: Kopka i inne Wierchy
O poranku jest już całkiem ciepło, ale widać po liściach że w nocy musiał mróz być:
Na początku idzie mi się zajebiście (bo jest płasko, hehehh) za to kumpel nawala. Jak zaczynają się schodki do góry, to ja wysiadam, bo mi organizm nawala z niewyspania i ze zmęczenia.... Jakoś docieramy do Przełęczy, gdzie jemy drugie sniadanko. Ciepła herbata i batoniki dobrze mi robią, bo trochę odzyskuję energię ;p
Widoczki z przełączki:
Stąd już idzie mi się lepiej, jest ciepło i przyjemnie

o dziwo, w ogóle nie gwiździ

Nowe widoki poprawiają samopoczucie:
Niestety ostatnim razem jak tu byłam, od przełęczy nie było nic widać, bo weszliśmy w taką wielką chmurę a chmura nie chciała się przenieść w inne miejsce....
Widoki z Kopki:
Na Kopce dłuższa przerwa na kolejnego batonika i więcej herbaty, po czym ruszamy dalej....
Następna Kopka:
I następna:
Na ostanią Kopkę wchodzimy już bez batoników i zaczyna nam się jeść chcieć (jakoś nie mam ochoty na kabanoski, które jeszcze mam w plecaku...)
Widoczki i inne takie :
No tu to już mam zajebisty humor
Zaczynamy descent. Po drodze ostanie foty:
W Kościeliskiej spotykamy znajomą mordę***:
Generalnie wycieczka bardzo fajna... Ale wywnioskowałam kilka wniosków (no bo przecież człowiek uczy się całe życie):
- nigdy więcej na długą trasę bez pewnego noclegu po 2 tyg wyrypy w robocie i na studiach!!
- nigdy więcej nie brać znajomych w góry, którzy nie łażą po górach
- nigdy więcej nie pożyczać ulubionego polara ;p
- nigdy więcej nie brać termosu jak się wie, że ta druga osoba też nie bierze (bo kto będzie nosił?)
- nigdy więcej nie brać jedzenia, jak ta druga osoba też nie bierze (bo kto będzie częstował?)
- nigdy więcej nie spać obok pokoju w którym jest impreza
Pozdrawiam wszystkich, którzy wtedy spali na glebie w Kondratowej, a w szczególności
J. z którym sobie gawędziliśmy przez pół nocy jak nam się odechciało spać
Więcej zdj: http://picasaweb.google.com/kasiek556/9 ... 7QmNGTzQE#
* czyli w Tatry, bo gdzież indziej ? ;p
** nigdy więcej!!
*** tę w czerwonym ;p