W małżeństwie tak jest, że jak jest za dużo czułości, to nawet w góry trzeba wziąć kogoś co by głupio było się ściskać na widoku.
Dzięki temu poznaje się nowe ciekawe miejsca niedostępne zwykłemu turyście.
Tak to właśnie pojechałem z Rohem i Anetą na Wielkiego Chocza.
Pogoda nie rozpieszczała. Warunki nie puszczały, ale jakoś wyszliśmy wszyscy na górę.
Po drodze widziałem dwa niedźwiedzie w kosówce i ślady Witka.
Widoki powalające... na 10 metrów. Po zejściu na polanę oczywiście się pogoda poprawiła. My to mamy szczęście.
http://www.obiektywni.pl/upload/realp/1 ... 946571.jpg
A jednak, ta poprawa za długo nie trwała.
Aneta odkryła jak niezbędnym sprzętem w górach jest jabłko wspinaczkowe. Ja odkryłem, że jestem głupi, ze go nie wziąłem.
Powrót samochodem do Krakowa też był raczej dziewiczą trasą chyba dla wszystkich nas. Ekstrema sięgała zenitu, a mimo to wracaliśmy 4,5 godziny.
Górski rok rozpoczęty!
to chyba ostro ciąłeś, próbowałem się doliczyc po niebie i wielkości ... no ale się nie udało 
mam nadzieję że od czwartku trafi mi się jakiś ładny dzionek w tatrach 
