Tak jak roku poprzedniego, w tym także postanowiłem obejrzeć konkurs skoków narciarskich w Zakopanem na żywo. No i przy okazji jak już tak blisko byłem Tatr grzechem byłoby nie skorzystać więc postanowiłem wejść gdzieś. Miał to być łatwy zimowy szlak ze względu na małe doświadczenie w zimowym górołażeniu moje jak i współtowarzyszy ale od czegoś trzeba zacząć. Już kilkanaście dni wcześniej padło na Kasprowy Wierch. Po "meczącym" piątku na skoczni, wstawało się ciężko. Tak twardych było nas już tylko trzech: ja, Meles i Kuwana. Gdy już łaskawie przebudziliśmy się na dobre dopiero szarzało. Po przygotowaniach w końcu wychodzimy. Niebo w całości zachmurzone - no cóż bywa i tak. Dojeżdżamy do Kuźnic i zaczynamy naszą pierwszą tego roku wędrówkę. Wybieramy przejście przez Dolinę Jaworzynkę.
Osłabieni idziemy powoli nabierając metry wysokości. Na przełęczy jesteśmy dopiero po ok 90 min. Tam tradycyjnie chwila odpoczynku i ruszamy dalej. Będąc przy Betlejemce słońce nieśmiało próbuje przebić się przez chmury.
W planie mieliśmy jeszcze podejść nad Czarny Staw, ale że i tak widoków brak to odpuszczamy i idziemy prosto na szczyt. Po chwili jesteśmy przy wyciągu a tam nad Kasprowym pojawia się fragment niebieskiego nieba. Oczywiście banan na twarzy sie pojawia. W tym miejscu udeptana ścieżka się kończy i zaczynamy poszukiwania optymalnej trasy. Początkowo idziemy wzdłuż wyciągu, by później przejść na drugą stronę nartostrady. I wtedy właśnie chmury opadają i ukazują się wszystkie otaczające szczyty od Żółtej Turni poprzez Granaty, Kościelce, Świnice, Kasprowy Wierch do Uhorcia Kasprowego.
Wow! Morze chmur to jest to co zawsze chciałem zobaczyć. Z zachwytu robimy zdjęcia i wiemy, że będzie to udany wypad. Żółwim tempem nabieramy wysokości, kopiąc się gdzieniegdzie po kolana. Trochę oddalamy się od nartostrady, ale to nie przeszkadza innym narciarzom aby nas o mało co nie potrącić z dość dużą prędkością.
Pod samą Suchą Przełęczą odpoczywamy dosłownie co kilka kroków, by po aż 4 godzinach stanąć pod dzwonkiem na szczycie. Widoki są powalające ale też i wiaterek mocniej powiewa.
Jesteśmy strasznie zmęczeni ale widać radość na pyskach.
Kolega co został na kwaterze dzwoni i śmieje się z nas, że dupówa się z pogodą nam trafiła ja mu przytakuję, ale gdy zobaczył zdjęcia to głupi uśmiech z jego twarzy znikł momentalnie. W sumie to zajebisty prezent w postaci morza chmur od natury dostałem na niestety kolejne już urodziny.
W powrót inwestujemy pare złotych na kolejkę i przy rondzie kuźnickim jemy "obiadośniadanie". Wyjścię uważam za jak najbardziej udane i oby więcej takich w tym roku.
Więcej zdjęć tu:
http://picasaweb.google.com/robson245/T ... YCZEN2011#