Sobota miała być w Małej Fatrze słoneczna,więc się ruszyłam w kierunku Stefanowej. Cel "małofatrzański drapieżnki"
Szybko i sprawnie przyłazimy na Sedlo Medziholie. Śniegu niewiele.
Za nami mrok,przed nami mrok..Cel schowany w chmurach,ale powtarzam sobie,że na pewno będzie szansa na widoki,wyjdziemy ponad chmury
Szybko jakoś włazimy na górę,nawet raków nie założyłam,choć by się przydało,tak sobie teraz myślę.Stara warstwa śniegu,która nie poddała się odwilży twarda jak skorupa,na tym warstewka tego co nawiał wiatr..miejscami lód i kamole.
Przed nami idzie trójka Słowaków,tylko stukanie czekanów o skałę słychać..Na szczycie się mijamy,śmieją się i mówią:Krasne widmo bedziecie mieć:-)" i mamy,ale widomo Brockenu.
Widoków zero,tylko pierzyna chmur otula to co pod nami,czasem tylko mocniej powieje i odsłania się niebieski fragment nieba..piekielnie zimno..czas się zbierać na dół.
Wkładam raki co by się nie przejechać,i obieramy kurs zejścia na Sedlo Medzirozsutce. I tu w pewnym momencie,latem wcale nie trudnym,i teraz też nie mam blok.Nie wiem co się dzieje,ale nie potrafię zrobić kroku,przez taką wąską półeczkę,po skale oblodzonej..nie rozumiem się sama,bez sensu..w końcu jakoś opanowuję to coś,z pomocą dwóch dziabek przeskakuję to miejsce.Czuję się totalnie idiotycznie,ogarnia mnie dół,nie mogę zrozumieć skąd taka panika,czy to nie dla mnie-bo inni jakoś bez stresu zimą łażą ,czy za mało zimowego chodzenia i trudności?? kac moralny trzyma mnie do teraz...Sporo osób idących właśnie od Medzirozsutców w tym miejscu rezygnuje,bo nie mają raków..
Zejście znaną drogą przez Horne Diery,nieco zalodzone,ale nie tak bardzo jakbyśmy chcieli. Tu też co niektórzy pięknie się wyginają na oblodzonych drabinach i mostkach;-)
Na Sedle Medzirozsutce:
I w Hornych Dierach:
Zdołowana przebiegiem dnia wracam do domu. Po długich przemyśleniach postanawiam się jednak nie poddawać zimowym lękom.Nikt nie mówił przecież,że będzie lekko
