Wyrwałam się w Tatry aż na całe dwa dni , to żadna ani rewelacja
ani nowość.
Postanowiłam nie pisać relacji , tylko od razu przystąpić do dzieła
czyli pochwalić się o swoich wyczynach górskich zaznaczając ,
że Ala nie jest ani koniem ani leszczem
a do tego jeszcze hehe..brakowało by , abym rozczulała się nad sobą ..
co właśnie w doskonały sposób obaliło moje prymitywne myślenie ,
że nie dam rady
tak tak , ale to była moja pierwsza taternicka droga ..
cel :Moko-Mniszek
Za oknem piękna i śnieżna kraina
i co kto lubi
ładnie się prezentuje
chwila skupienia przed atakiem szczytowym
to niby prosta rzecz ,
ale pod górę -12° w śniegu to już się nie tylko idzie w tempie
pijanego ślimaka
i nie mogę się doczekać , że to prawie już
taaa...
jedno jest pewne , że jestem tu i teraz
i ...milczę przytomnie
i uwaga : Mniszek-Moko
czas zejścia w rakach i z dziabą w rękach 58 min.
i pora na kolację : zamawiam schabowego , oscypka z żurawiną i na deser
mogłabym tu spędzić więcej czasu bo nie tylko takie
wyborne smakołyki w górach smakują najbardziej
i to by było na tyle póki co
ala