Po działalności na lodospadzie w Białej Wodzie następnego dnia postanowiliśmy wybrać się na Wschodnią Grań Świnicy ( II )
Rano śniadanie pakowanie gratów i po 9 wyłazimy z Betlejemki i dreptamy w stronę Świnickiej Przełęczy. Pogoda początkowo do bani, jednakże im wyżej tym się przejaśnia. Idziemy wpierw przez pojezierze by na koniec wyjść żlebem na przełęcz. Warunki ogólnie dobre - śnieg twardy zmrożony. Na przełęczy robimy chwilę przerwy i dajemy od razu do góry. Pogoda nie może się zdecydować raz nawiewa chmury i g widać a raz jest przejrzyste niebo w dodatku wiatr zaczyna dawać i to nieźle co przy ponad 10 stopniowym mrozie zaczynamy odczuwać. W drodze na Świnicę kilka razy udaje nam się zobaczyć widmo Brockenu. W końcu około południa wyłazimy na Taternicką Świnicę. Z wierzchołka widzimy że jakiś zespół działa już na grani - później okażą się to znajomi. Na szczycie wieje jak cholera. Więc chwila przerwy kilka zdjęć zakładamy od razu żelastwo wiążemy się liną i dawaj po grani na główny wierzchołek. Grań między wierzchołkami przebiegamy dosłownie nie zakładając nawet 1 przelotu. Na Świnicy Głównej chwila przerwy kilka zdjęć parę słów z ludźmi który tylko tutaj mieli plan dojść i zaczynamy zmagania z granią. Wpierw prowadzi Rafał. Początek jest łatwy potem kilka uskoków gdzie należy zachować ostrożność i później znowu kawałek łatwego terenu. Pogoda jeśli chodzi o widoczność to się zrobiła piękna ale jeśli chodzi o wiatr to zaczyna piździć coraz mocniej i po gębie zacina śniegiem konkretnie. W okolicach Gąsienicowej Turni zmieniamy się i dalej ja prowadzę. Więc dajemy po grani dalej raz w górę raz w dół po czym dołazimy to wąskiego miejsca i spotykamy się z 2 zespołem. Niestety władowaliśmy się w korek. Oni zatrzymali się w cholernie wąskim miejscu i nie sposób ich wyminąć. Mówią ze dalej jest do d*py i zastanawiają się nad wycofem. Jednak w korku staliśmy dalej. 2 zespół nie mógł się zdecydować czy się wracać czy zjeżdżać, w końcu po jakimś czasie zdecydowali się na zjazd. By im pomóc i by to jakoś szybciej poszło złażę do nich i opuszczam jednego z nich na dół, sprawdzam stan po czym 2 zespół zaczyna zjazdy na stronę 5 stawów. Międzyczasie kompan dołazi do mnie. W końcu i my zaczynamy się zastanawiać co robić. Został nam tylko trawers po płytach do Niebieskiej Turni. Opuszczam się te 3 m w dół i postanawiam sprawdzić dalszą drogę. Okazuje się że warunki są nawet dobre, śnieg jest zmrożony ale ze względów bezpieczeństwa musielibyśmy zrobić to na sztywno a nie na lotnej jak szliśmy do tej pory. Zaczynamy rozważać za i przeciw, ja chcę ciągnąć dalej bo wiem że bym to zrobił kumpel radzi zjazd za 2 zespołem zważywszy że straciliśmy na tym przestoju z dobre 45min. Cholernie chciałem iść dalej, jednakże po tekście: " wyciągniemy do niebieskiej ale co dalej, nie ma pewności że znajdziemy stanowisko zjazdowe a patrz jaka tak kupa śniegu". Więc i to mnie przekonało było około 15 a za 1h robiło się ciemno. Szkoda jak cholera ale cóż. Tymczasem zaczęliśmy szykować się do zjazdu chcąc zjechać z pozostawionej pętli przez 2 zespół. Wiatr wiał dalej jak cholera i nieraz zaczęło mną telepać zważywszy że sterczałem dość długo wcześniej w 1 miejscu. W końcu kumpel opuszcza się do mnie, zrzucamy line z kamora wpinamy w pozostawioną pętle - lina w dół i ja że mam cały szpej zjeżdżam pierwszy, po czym zjeżdża kolega. W związku z tym że teren jest nieprzyjemny po ściągnięciu liny przerzucamy ją przez wystający blok skalny i wykonujemy jeszcze jeden zjazd. Po 2 zjeździe zwijamy sznurki pakujemy szpej w plecak i zaczynamy dreptanie w stronę Zawratu. Przez nieuwagę mijamy go i musimy podchodzić na szczęście nie dużo wydreptanym podejściem z DPSP. Na Zawracie łapie nas noc i piździ jak cholera. Chwila przerwy i zaczynamy zejście Zawratowym żlebem. Następuje kolejna niespodzianka otóż kumplowi siada czołówka, myślę sobie - kurde to jednak dobrze że się wycofaliśmy. Złazimy więc z 1 moją i kolega ma 2 ale zwykłą latarkę którą trzyma w ręce. Złazimy na dół na szczęście bez niespodzianek, nad czarnym stawem spotykamy się z 2 zespołem i razem idziemy na piwo i obiad do Murowańca po czym do Betlejemki.
Ogólnie to wyjście wspominam jako bardzo dobre w znakomitym towarzystwie. Reszty grani szkoda no ale mimo wszystko zrobiliśmy jej znaczną część.
Fotki z tego dnia:
https://picasaweb.google.com/BogdanKrzy ... t30122010#
Następnego dnia w Betlejemce spędziłem najlepszego Sylwestra jakiego miałem do tej pory w nowy rok przez chorobę górską

było wyjście na KACprowy a przez kolejne 2 dni dziabanie na lodowym wypierdku nad zmarzłym stawem :
https://picasaweb.google.com/BogdanKrzy ... 203012011#