Niby tydzień wcześniej byłam w górach, ale jednak to nie było to. Zachęcona relacjami z Małej Fatry oraz perspektywą wyjazdu w całkiem nowe miejsce postanawiamy wybrać się na trzy dni na Słowację w składzie ja, Kaśka i Andrzej. czyli nasz kierowca

Z założenia mamy chodzić od schroniska do schroniska, więc pakowanie wygląda na zasadzie, że zbieram wszystko w jedną kupkę, a potem systematycznie co pół godziny coś wywalam...aż w końcu kupka jest dwa razy mniejsza
Motyw przewodni wycieczki:
http://www.youtube.com/watch?v=txlXcJDtDwM
10 czerwca, piątek
Wyjeżdżamy z Andrzejem z Krakowa koło 11.00 po drodze zgarniamy Kaśkę z Nowego Targu i kierujemy się na Słowację. Pogoda mało sympatyczna, ale jedzie się całkiem przyjemnie. Humory dopisują. Po drodze mijamy Oravský Podzámok (nieostry, bo brudna szyba była

)
W końcu docieramy do Terchovej, tutaj krótki postój na rozprostowanie nóg i zakup ubezpieczenia.
Przywitaliśmy się z Janosikiem
Szukamy Informacji Turystycznej i krążymy w te i we wte. Stajemy koło Policji, która miała być obok, a Kaśka idzie się dopytać. Trąbi na nas radiowóz, chyba źle stanęliśmy, więc uciekamy

Robimy jeszcze dwa kółka po mieście, po czym w końcu okazuje się, że dwa razy przejechaliśmy obok
O godz 15.30 zostawiamy auto na parkingu w Stefanovej, płacimy daninę i ruszamy w górę.
fot. Kasia Ch.
Mimo ciężkiego plecaka idzie się całkiem przyjemnie. Jedyny minus to straszne błoto. Zaczynam się zastanawiać czy wszystkie szlaki tutaj są takie.... Koło 17.30 docieramy do Chaty na Gruni 989 n.p.m
fot. Kasia Ch.
Niestety nie ma noclegu, ponieważ jakieś dzieci są tu na wakacjach i wszystkie pokoje są zajęte. Chatar nie chce nas przyjąć na podłogę, ale mówi, że jak poczekamy do 20.00 to może się zwolnią jakieś miejsca z rezerwacji. W takim wypadku wolimy nocować gdzie indziej, niż potem schodzić w nocy do Stefanovej i nocować w aucie. Próbujemy dodzwonić się do Chaty na Chlebie i do Vratnej, jednak mój telefon odmawia posłuszeństwa (co będzie czynił jeszcze kilkakrotnie na tym wyjeździe). W końcu chatar dzwoni za nas i rezerwuje nam 3 miejsca na Vratnej

Wychodzimy jeszcze przed schron zrobić kilka zdjęć ruszamy:
O 19.00 meldujemy się we Vratnej:
Spore to schronisko, ale jakieś takie puste i ciche. W jadalni siedzą trzy osoby, i w recepcji jedna a poza tym pusto...Meldujemy się i uciekamy do pokoju
Jemy, pijemy, planujemy, śmiejemy się. Jak dobrze, że wzięłyśmy śpiwory, bo obie z Kaśką nie możemy spać pod pierzyną i kichamy, więc kołdry lądują w szafie. W końcu o 23.00 idziemy spać
11 czerwca, sobota
Tego dnia postanawiamy doczłapać do Chaty pod Chlebem, zostawić bagaż i przejść się na Wielki i Mały Krywań. Jak postanawiamy tak czynimy. Na początek mordercze podejście pod wyciągiem. Wychodzimy koło 9.00. Ja niestety nie czuję się za dobrze, mam jakieś mroczki przed oczami, zatkany nos i uszy, chyba mi na zatoki padło. Chce mi się cukierków i soku pomarańczowego. Jednak gdy pokazują się widoczki od razu poprawia mi się humor i dostaję lekkiego kopa energii:
Niestety wolno idziemy bo robimy co trochę postoje. Wychodzimy na polankę, a tu jeszcze pięć podpór do przed nami, czyli połowa drogi. Ludzie się patrzą nas nas i machają z wagoników:) Z wielką ulgą witam koniec podejścia i górną stację narciarską Vratna-Chleb. Wagonikiem nie pojechaliśmy, bo było za drogo
Coś dobrego, co postawiło mnie na nogi
Posilamy się po czym w samo południe osiągamy Snilovskie Sedlo 1524 m.n.p.m a pół godziny później dochodzimy do Chaty pod Chlebem 1415 m.n.p.m.
Rezerwujemy noclegi, pożywiamy się, po czym z lekkimi już plecakami ruszamy zwiedzać Fatrę
Tam idziemy, tam:
fot. Kasia Ch.
fot. Kasia Ch.
O godz 14.15 osiągamy Wielki Krywań 1708 n.p.m. najwyższy szczyt Małej Fatry:
fot. Andrzej
Dalsza droga na wygląda bardzo kusząco, jest to graniówka a'la Wołowiec-Łopata:
Złazimy więc z Wielkiego Krywania i idziemy dalej, Pekelnik 1609 n.p.m.
Coraz lepiej mi się idzie, tylko strasznie wieje, ubieramy polary, kurtki i inne takie.
Postój:
Idziemy granią, podoba mi się:
fot. Anrzej
fot. Kasia Ch.
fot. Kasia Ch.
I na Małym Krywaniu:
Na szczycie siedzimy chwilę, jemy, i koło 17.00 zmykamy z powrotem do schroniska, bo przecież trzeba zdążyć zanim zamkną stołówkę!
Przed schroniskiem spotykamy Igiego, ja lecę po gulasz, potem po piwo, niestety za nic nie mogę sobie przypomnieć co mi dobrego Chatar do niego dolał zamiast wiśni, bo nie mieli na stanie....

Siedzimy do późna na jadalni, spodobało mi się to schronisko, trzeba tu będzie wrócić zimą... Tej nocy, mimo że spaliśmy w pokoju, to nam było zimno, współczuję tym, co spali pod pałatką
12 czerwca, niedziela
Wstajemy o 7.00 i wychodzimy przed schronisko na śniadanko
Trasa na dziś Chata pod Chlebem -> Chleb -> Stoh -> Mały Rozsutec
Strasznie wieje, chyba gorzej niż dzień wcześniej, ale szybko dochodzimy do Przełęczy Hromove:
Przełęcz Hromove 1686 n.p.m.
Na przełęczy rośnie kosówka, zostawiam tam plecak, żeby się nie męczyć cały dzień, Kaśka nie chce z nami wchodzić więc ona idzie dalej, a my z Andrzejem atakujemy szczyt:
Chleb 1645 n.p.m.
Na Chlebie spotykamy kilkuosobową polską ekipę, z którą potem kilkakrotnie mijamy się przez cały dzień
fot. Andrzej
Jest ciepło i przyjemnie, idzie się fajnie, te góry przypominają mi Tatry Zachodnie z Kominiarskim Wierchem (Wielki Rozsutec) i mimo, że są od nich niższe to są tutaj przewyższenia po 1000metrów.
Poludnovy Grun 1460 n.p.m.
fot. Andrzej
Jakoś dziwnie nie chce mi się jeść. Tylko pić. Widoki są zajebiste:
Wielki Rozsutec i Stoh
Po drodze robimy kilka postojów, leżę na łące, patrzę na te pagórki i przelatujące chmury, jest mi dobrze i przyjemnie, no ale nie można tak odpoczywać cały dzień, więc idziemy dalej
Na Stoh wchodzimy o 13.40, tutaj pół godziny przerwy i schodzimy na dół, bo Kaśka już pewnie doszła na parking i na nas czeka:
Stoh 1607 n.p.m.
Po drodze jeszcze kilka zdjęć, wyszło słońce i Rozsutec się ukazał w całej krasie:
Sedlo Medziholie 1185 n.p.m.
Ostatnie spojrzenie w tył na Mały i Wielki Rozsutec
Na parkingu jesteśmy koło 16.00, Kaśka też niedawno przyszła, jemy lody, myjemy nogi w strumieniu i robimy sobie ostanie zdjęcia:
Ze Stefanovej wyjeżdzamy o 17.00.
Na dowidzenia jeszcze kilka widoków zza szyby:
Sielankowa kraina Slovakia pożegnała nas słońcem i zieleniuśką trawą. Granicę mijamy zadowoleni i z nowym bagażem wrażeń. Jak na pierwsze góry (Lubogoszcz się nie liczy) po 3 miesiącach przerwy to jestem z siebie zadowolona
Przydatne linki:
http://www.chatachleb.ofirme.sk/
http://chata.vratna.org/m.php
http://www.chatanagruni.sk/
Mapy:
http://www.chatanagruni.sk/galery/zimna.jpg
http://www.tabi.cz/mf/mapy/mapa02.jpg
Do zobaczenia na szlaku
fot. Andrzej