Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Pośrednie walenie Komarów
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=11739
Strona 1 z 3

Autor:  Rohu [ So cze 25, 2011 12:47 am ]
Tytuł:  Pośrednie walenie Komarów

Tradycji musiało się stać zadość, dlatego mimo mojej niechęci w tytule relacji jest znowu walenie ;)

Prognozy na długi weekend jak zawsze zachęcające, więc szukamy jakiegoś w miarę niedalekiego celu. Od czasu wycieczki na Żółtą Ścianę po głowie chodzi mi ciekawie wyglądający filar na Pośredniej Grani.

Jacka (jck) nie muszę długo przekonywać i namawiać. Zwłaszcza, że na Pośredniej nigdy wcześniej nie był.
Wyjeżdżamy z Krakowa w środę koło 23:30. Przez całą drogę widać w oddali błyski. HZS w „predpoved pocasa” pokazuje „oblacno, ac zamracene”, WeatherOnline „heavy rain”, a informacje z Terinki mówią, że będzie dobra pogoda do południa. Ale nadzieja i tak jest.

Ze Smokovca wychodzimy o 2:00. Błyska się coraz bliżej. Cholera, nie wygląda to zbyt fajnie. Przy świetle czołówki idziemy na Hrebieniok. Jest duszno i gorąco. Typowa pogoda przed burzą.
W połowie drogi nas dopada. W strugach deszczu szybkim krokiem docieramy pod daszek w budynku stacji kolejki. Z nieba leją się strugi deszczu.
Myślę sobie, że może to i dobrze. Wrócimy do Krakowa za jakieś 3 godzinki to się jeszcze zdążę normalnie wyspać tej nocy.
„Niestety” po 30 minutach czekania burza kończy się równie gwałtownie jak się zaczęła.

Idziemy więc dalej w stronę Terinki. Zrobiło się przyjemnie i zaczyna już powoli świtać.
W Żleb Hunsdorfera wchodzimy po 5, a na dosyć eksponowaną i kruchą kozią perć przechodzącą nad Kozią Kazalnicą około 6.
W miarę szybko docieramy na Niżnie Kozie Wrótka, gdzie wyciągamy sprzęt i zaczynamy właściwą drogę. Początek zgadza się z opisem z WHPa jednak dosyć szybko coś przestaje stykać i robimy jakieś dziwne warianty.
W kilku miejscach wygląda to na solidne III-IV. W opisie są trawiaste zachody, ale my po drodze nie mamy prawie w ogóle trawy.
Zamiast wyjść zawalonym głazami zachodem na filar, my przechodzimy tuż nad nim trawersując jakąś eksponowaną płytę.
Szybko przestaję rozumieć w którym miejscu opisu jesteśmy i walę na wprost filarem.
Gdzieś po drodze trafiamy na haka, więc to znak, że ktoś tu łaził i pewnie jakoś da się do góry ;).
Był to jeden z trudniejszych momentów na całej drodze, zwłaszcza, że zrobiło się trochę mokro, a przebiegał po gładkiej skale.
Po pewnym czasie dochodzimy do Pośrednich Kozich Wrótek, chociaż wcale nie jesteśmy tego pewni. Zwłaszcza, że znaleźliśmy się w chmurze i widoczność spadła do kilku metrów.
Opis mówi coś o odpękniętym zębie skalnym i płytowej krawędzi, ale nic takiego nie widać. Więc znowu na pałę do góry szukając gdzie puszcza.
Takie kluczenie w lewo i prawo powoduje tylko ciągłe przesztywnianie liny i szybsze kończenie wyciągów.
Miało być 30 metrów szerokim grzbietem filara, ale żadnego szerokiego grzbietu nie widzieliśmy ;)
Na szczęście jednak jest płytowa ścianka, którą ukosem w prawo, a potem zacięciem w lewo na krawędź filara.
I tu dosyć ciekawe miejsce. Niewielkie siodełko w grani ze swego rodzaju niecką, w której znajduję 3 zupełnie przerdzewiałe szyny Kramera z resztkami bandaży. ':shock:' (WTF? pozostałości po ćwiczeniach HZS z lat 60, czy z jakiegoś biwaku Komarnickich?)
Pogoda niestety zupełnie się popsuła i zaczyna padać deszcz. Skały zrobiły się bardzo śliskie i nieprzyjemne. W opisie jest mowa o jakimś obchodzeniu z lewej strony zęba skalnego. Tu znowu idziemy chyba jakoś inaczej i poprzez kruchy komin docieramy na Kozią Pościel. Jest strasznie mokro i ślisko, więc nawet nie próbujemy wariantu V na wprost ścianą tylko wybieramy III.
Niestety do tej trójki trzeba zejść 35 metrów po stromych trawkach. Razem stwierdzamy, że nie ma na to szans i postanawiamy zjechać.
Trzydziestometrowa lina nie wystarcza na dotarcie do stanowiska z haka pod trójkową ścianką, więc zakładam jakieś pseudo stanowisko z jednej kości i zsuwającej się z kamienia pętli i przypięty do niego powoli schodzę nieco niżej. W tym czasie zjeżdża do mnie Jacek i ściąga linę wpięty długą pętlą do tego mojego niby-stana.
Zakładamy coś solidniejszego około 2 metrów nad hakiem i idziemy dalej do góry.
Trójkowe miejsce, niby najtrudniejsze na całej drodze, ale nie sprawia nam żadnego problemu. Wcześniejsze zapychy było o wiele mocniejsze. Nawet mimo tego, że teraz po deszczu jest ślisko.
Kiedy jesteśmy na trawiastym zboczu tuż nad trudnościami, wychodzi słoneczko i zaczyna mocno grzać. Od razu robi się przyjemniej, zwłaszcza, że widać już całkiem niedaleko wierzchołek.
Na lotnej docieramy nad ściankę znajdującą się nad Kozią Pościelą i dalej kawałek filarem do góry.
Niestety znowu wybieram jakiś dziwny wariant i wpakowuję się w trudności w totalnej ekspozycji po prawej stronie filara (na oko III-IV). Jak się za chwilę okazuje (z góry doskonale to widać) po lewej stronie był o wiele prostszy wariant doprowadzający do trawiastego zachodu gdzie właściwie skończyły się już trudności.
Tu nie ma już sensu się asekurować, więc idziemy w stronę Wyżnich Kozich Wrótek w „dwójce-samobójce”.

Stąd już bardzo blisko do szczytu. Znowu są tu 3 warianty.
Najciekawszy wydaje się nam poprzez szczelinę w uskoku szczytowym.
Wchodzę więc do jej wnętrza.
Okazuje się, że ma długość około 10 metrów, wysokość koło 8, a szerokość około 50 cm.
Ściany niemal zupełnie gładkie.
Coś niesamowitego, czego jeszcze nigdy nie widziałem w Tatrach.
(Jacek zrobił zdjęcie, więc może będzie to widać.)
WHP podaje, że można ją przejść poprzez szczelinę poprzeczną (II) znajdującą się u jej końca.
Ściany są jednak mokre, a zaklinowany nad głową głaz nie sprawia wrażenia stabilnego, więc wracamy do początku szczeliny i jej krawędzią (na oko I-II) wychodzimy ponad nią i w kilka minut docieramy do szczytu.
Jest godzina 14. Cała droga zamiast przewodnikowych 3 godzin zajęła nam około 8.
Nie opieprzaliśmy się jednak ani chwilę.
Tak znacznie wydłużony czas spowodowany był śliską skałą, trudnościami orientacyjnymi i licznymi zapychami w trudniejsze warianty.
Na wierzchołku odpoczywamy prawie godzinę. Schodzimy do Wyżnich Kozich Wrótek łatwym obejściem uskoku szczytowego i dalej Drogą Dubkego poprzez kruchy i nieprzyjemny Żleb Franza do Ławki Dubkego, skąd porzez Przełączkę pod Żółtą Ścianą do Lodowej Dolinki i w dół do Smokovca.

Na parkingu jesteśmy o 19, czyli po 17 godzinach akcji górskiej.
Jeszcze tylko powrót do Krakowa i można się przed snem uraczyć zimnym Zlatym Bazantem.

Jackowi dziękuję za wspólną wycieczkę, a kilerusowi za pożyczenie na ten wyjazd sprzętu. Gdyby nie jego pomoc, to raczej byśmy na tak ciekawy cel się nie wybrali.

EDIT:
Przybliżony przebieg drogi wejściowej filarem Komarnickich na zdjęciu Pośredniej Grani z Wikipedii:
Obrazek

Autor:  Auralis [ So cze 25, 2011 2:25 am ]
Tytuł: 

Ja to się nie znam, ale dzięki takim relacjom człowiek sporo się uczy.
17 godzin... :salut:
Zdjęcia jakieś zaszły? ;)

Autor:  'Krzysiek' [ So cze 25, 2011 6:30 am ]
Tytuł: 

Całkiem przyzwoicie ;) GRATY!!!
Myślę, że poszłoby Wam szybciej gdyby nie trudności orientacyjne spowodowane słabą widocznością. Czekam na zdjęcia z akcji...

Autor:  Explorer [ So cze 25, 2011 7:33 am ]
Tytuł: 

'Krzysiek' napisał(a):
spowodowane słabą widocznością.


dobra dobra, nazwijmy to wprost :mrgreen:



a tak przy okazji, gratulacje za ciekawy pomył!

Autor:  grubyilysy [ So cze 25, 2011 8:37 am ]
Tytuł: 

'Krzysiek' napisał(a):
... trudności orientacyjne spowodowane słabą widocznością. ...


Explorer napisał(a):
dobra dobra, nazwijmy to wprost


:rofl_an: :thumleft:

Autor:  LigeiRO [ So cze 25, 2011 9:56 am ]
Tytuł: 

I co Rohu, że niby żona myśli że znowu podróż służbowa ?? :mrgreen:

Autor:  Rohu [ So cze 25, 2011 10:05 am ]
Tytuł: 

...

Autor:  Rohu [ So cze 25, 2011 10:07 am ]
Tytuł: 

Explorer napisał(a):
dobra dobra, nazwijmy to wprost Mr. Green

Pragnę zauważyć, że to nie była Smocza Dolinka!

LigeiRO napisał(a):
I co Rohu, że niby żona myśli że znowu podróż służbowa ?? :mrgreen:

Świstaków nie znaleźliśmy, chomik po pierwszym grzmocie pioruna zdechł ze strachu na zawał serca, więc trzeba go było wyrzucić.
Z braku atrakcji, z wielkim żalem poszliśmy więc w góry :(

Autor:  kefir [ So cze 25, 2011 10:34 am ]
Tytuł: 

Kopara opada

Autor:  'Krzysiek' [ So cze 25, 2011 10:44 am ]
Tytuł: 

Będą jakieś zdjęcia czy mam sobie wyobrazić?

Autor:  Rohu [ So cze 25, 2011 11:41 am ]
Tytuł: 

Raczej sobie wyobraź. Jacek zrobił chyba ze dwie fotki, a ja aparatu w ogóle nie miałem.

Autor:  Ivona [ So cze 25, 2011 11:57 am ]
Tytuł: 

się powtórzę...najszczersze gratulacje,za determinacje,walke w tych nieciekawych warunkach,we mgle,śliskiej skale...i za piękną drogę na pięknej górze-wartej grzechu!

W Terince dostałyśmy pokój z widokiem na filar
Obrazek

Pogoda na prawdę płatała figle,we środę miało padać po południu a wytrzymało do wieczora,w nocy aż huczało od wiatru.
Poranek był piękny,ale to taka zmyłka była..
Obrazek

Autor:  Lukasz_ [ So cze 25, 2011 11:59 am ]
Tytuł: 

Gratuluje pomysłu ! Szkoda że zdjęć nie będzie ale to bardziej zachęci do powtórzenia :wink:

Autor:  PrT [ So cze 25, 2011 12:02 pm ]
Tytuł: 

Akcja się podobała :thumleft:
Szkoda, że bez fotek...

Rohu napisał(a):
chomik po pierwszym grzmocie pioruna zdechł ze strachu na zawał serca, więc trzeba go było wyrzucić.
Z braku atrakcji,

Trzeba było korzystać dopóki był ciepły...

Autor:  Kabanos [ So cze 25, 2011 12:25 pm ]
Tytuł: 

Rohu napisał(a):
Ściany są jednak mokre, a zaklinowany nad głową głaz nie sprawia wrażenia stabilnego


Od razu mi się skojarzyło z filmem "127 godzin". Z Twoich relacji można się sporo uczyć jeśli chodzi o terminy wspinaczkowe bo wcześniej to raczej o tym pojęcia nie miałem. Odkąd jestem na forum to przynajmniej merytorycznie sporo się dowiedziałem.

Autor:  Rohu [ So cze 25, 2011 12:51 pm ]
Tytuł: 

Kabanos napisał(a):
Od razu mi się skojarzyło z filmem "127 godzin"

He, he, he.
Stałem chwilę w szczelinie i patrzyłem do góry na ten głaz i też mi się skojarzył z filmem 127 godzin. Pomyślałem, że głupio by tu było zostawić rękę, a wspinając się szczeliną boczną pewnie musiałbym go co najmniej dotknąć, więc ryzyko że spadnie chyba istniało.
Stąd decyzja o wycofie.

Autor:  Kabanos [ So cze 25, 2011 1:53 pm ]
Tytuł: 

Rohu napisał(a):
Pomyślałem, że głupio by tu było zostawić rękę


E tam, atrakcja dla kolejnych śmiałków.

Autor:  Chariot [ So cze 25, 2011 2:38 pm ]
Tytuł: 

Rohu, coz mozna napisac
smiala ekspedycja w dzikie rejony Tatr
parafrazujac znane powiedzenie-
'nie jestesmy godni zawiazac paskow u Twych rakow'

:bowdown: :bowdown: :bowdown:

Autor:  'Krzysiek' [ So cze 25, 2011 3:17 pm ]
Tytuł: 

Lukasz_ napisał(a):
Gratuluje pomysłu


Pomysłu? Daj spokój, połowę forum ma to w planach... A tak szczerze to forum to rozwija się w bardzo dobrym kierunku :wink: Zastanawia mnie tylko kwestia fundamentalna: czy za niedługo będzie trzeba złoić VIII w Tatrach aby zaskoczyć widzów :?:

Autor:  LigeiRO [ So cze 25, 2011 3:20 pm ]
Tytuł: 

E Krzychu, każdy ma swój Everest więc robi cele na swoje siły, nie robimy tego dla poklasku tylko żeby poczuć mistykę gór, złapać świstaka, przechytrzyć filanca Aliego7 etc. etc.

Autor:  Ivona [ So cze 25, 2011 3:40 pm ]
Tytuł: 

'Krzysiek' napisał(a):
Zastanawia mnie tylko kwestia fundamentalna: czy za niedługo będzie trzeba złoić VIII w Tatrach aby zaskoczyć widzów Question

ja ufam w to,że jednak nie o cyfrę będzie chodzić :wink:

Cytuj:
poczuć mistykę gór, złapać świstaka, przechytrzyć filanca Aliego7 etc. etc.

:mrgreen: :mrgreen:

Autor:  Łukasz T [ So cze 25, 2011 3:41 pm ]
Tytuł: 

Słowa Ligeiro są pełne mądrości.

Autor:  piomic [ So cze 25, 2011 3:42 pm ]
Tytuł: 

A ponieważ wroga dobrze mieć na oku trzeba filanca brać ze sobą?

Autor:  Chariot [ So cze 25, 2011 3:48 pm ]
Tytuł: 

LigeiRO napisał(a):
nie robimy tego dla poklasku

ja tam chodze w gory tylko dla poklasku znajomych na Facebooku
myslisz, ze chcialoby mi sie tak dla siebie samego tak w te gory chodzic?
meczyc sie na tych wielokilometrowych podejsciach, marznac na wietrze, chodzic po jakis waskich stopniach nad przepasciami? :nono:

Autor:  raffi79. [ So cze 25, 2011 4:06 pm ]
Tytuł: 

Gratuluje pięknie!!! :D

Autor:  grubyilysy [ So cze 25, 2011 4:12 pm ]
Tytuł: 

'Krzysiek' napisał(a):
...czy za niedługo będzie trzeba złoić VIII w Tatrach aby zaskoczyć widzów...

Ale to nie cyfra zadecydowała o jakości wycieczki Roha i jck, tylko "jakość" pomysłu na jej cel. Nawet jeśli był - wcale nie takiemu szerokiemu - gronu osób znany wcześniej (zapewne po wcześniejszej wycieczce Roha i Kilera?).
Rzeczywiście zastanawiam się czasem czy istnieje i na czym polega jakieś rozróżnienie między "wspinaczem górskim" a "kwalifikowanym turystą górskim" ("prawdziwym turystą górskim" :-) ? ). Dawne rozróżnienie między kogoś szukającego trudnej drogi której jednak sprosta (wspinacz) a kogoś szukającego możliwie łatwej i/lub ciekawej drogi na szczyt (turysta) nie wystarcza. Czy wspinacz górski to ktoś uprawiający "kult cyfry" w górach w stylu Piotra Korczaka a turysta to "pięknoduch" szukający "specyficznych doznań estetycznych" w stylu Reinholda Messnera? Zabawnie byłoby nazywać Reinholda "turystą" ale jak rozumiem dokładnie tak rozumiał to Messner, z tą różnicą że dla Messnera był "jeden alpinizm" czyli chodzenie po Alpach, bez rozróżnienia na drogi "szóstkowe" i "turystyczne".
Jestem przekonany że różnica jednak istnieje i tkwi w podejściu, Messner nie miał zapewne jeszcze świadomości że są, narodzą się ludzie którzy zredukują (a że tacy wśród "wspinaczy" są nie wątpię) rozróżnienie pomiędzy górami a salą gimnastyczną do "warunków wspinaczki".
Nie sądzę by różnica brała się jedynie z jakiegoś etapu rozwoju, ani tym bardziej (co szybko zarzuci niejeden "fan cyfry") świadomości własnych ograniczeń, przynajmniej nie jest tak wtedy gdy ktoś konsekwentnie ową "turystykę" uprawia niezależnie od posiadania wspomnianej "świadomości ograniczeń". Owszem jestem w stanie przyjąć, że są "wspinacze" którzy uprawiają "turystykę" z powodu własnych ograniczeń, oraz że są "turyści" którzy "przerzucili się" na wspinaczkę, bo ich to w pewnym momencie zaczęło pociągać. Nawet jak sądze w jakiś sposób da się uprawiać jedno i drugie na tych samych drogach...
Rohu to jak dla mnie urodzony "turysta", chociaż złośliwie od lat unika przypięcia łatki pięknoducha. :D Raczej trudno mi uwierzyć, że w góry ciągnie go potrzeba uduchowionej defekacji, kwestie zdrowotne związane z konsumpcją świstaczego sadła i tęsknota za ciepłymi koziczkami... Długo by tak można gadać... :wink:

Autor:  LigeiRO [ So cze 25, 2011 5:54 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Ale jak się trochę poduczysz z topografii na tych Twoich kursach, to za parę lat możesz próbować Mr. Green


Niebawem rozpoczynamy krótki cykl szkoleniowy:

"Wpływ strażnika parkowego na kondycję psycho - fizyczną turysty pozaszlakowego", większość teorii (praktyka też ma ponoć być) opiera się na wykorzystaniu luk w prawie, docelowo w kodeksie karnym.

Choć ostatnio byłeś spokojny i nawet z rozmachu nie wlepiłeś nam mandatu. Zmień się bo szkoda żeby dzieci bez ojca zostały. :mrgreen:

Cytuj:
Długo by tak można gadać... Wink


i tylko chomika żal...

Ale filar przepiękny!!

Autor:  kilerus [ So cze 25, 2011 6:58 pm ]
Tytuł: 

Graty Panowie za wytrwałość, a pomysł to już mętlił się chyba w wielu głowach.

Też muszę tam kiedyś zawitać.

Autor:  Lukasz_ [ So cze 25, 2011 7:02 pm ]
Tytuł: 

kilerus napisał(a):
Też muszę tam kiedyś zawitać.


Dograjmy terminy tylko :wink:

Autor:  kilerus [ So cze 25, 2011 7:11 pm ]
Tytuł: 

Na razie próbuję dograć terminy z mendami. :lol:

Dam znać, ale temat jest na tapecie.

Strona 1 z 3 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/