Forum portalu turystyka-gorska.pl http://turystyka-gorska.pl/ |
|
Z dziabą i motyką w kuluarze Y http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=11796 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | Dziku [ Wt lip 05, 2011 11:32 am ] |
Tytuł: | Z dziabą i motyką w kuluarze Y |
Czas: 28 V 11 - 04 VI 11 Skład ekipy: Marcin, Dziku, Tomek, Aga, Aneta. Miejsce: Masyw Mont Blanc ![]() to zdjęcie zapożyczyłem ze strony http://www.camptocamp.org/ RELACJA: Na tym wyjeździe były dwa główne cele. Jeden to wejście kuluarem Y na szczyt Aig. d’Argentiere (3902 m. n.p.m.) a drugi to zdobycie Mont Blanc drogą od Aig. Du Midi. Ponieważ z powodu złych warunków atmosferycznych nie udało nam się zbytnio powalczyć o czterotysięcznik skupię się głównie na relacji z wyjścia aklimatyzacyjnego. Zresztą dla nas wyjście to kandyduje na przeżycie roku. Po dojechaniu do miejscowości Argentiere ruszyliśmy w górę w kierunku schroniska d’Argentiere z zamiarem wejścia na szczyt d’Argentiere. Droga do schroniska wiedzie przez lodowiec o nazwie... tak, zgadza się – Glacier d’Argentiere. Niestety tego dnia nie udaje nam się dojść do celu. Ciemna noc zastaje nas na środku lodowca. Tym samym Aneta, dla której jest to pierwsza tego typu wycieczka, ma dziś okazję nie tylko po raz pierwszy założyć raki i kluczyć między szczelinami, ale jakby na początek było jej mało atrakcji to ma jeszcze przyjemność spać na lodowcu. Rano na spokojnie dochodzimy do schroniska. Wprawdzie w tym okresie jest ono nieczynne, ale część sypialna oraz jadalnia są udostępnione do użytku. Jesteśmy jedyną ekipą w tej części gór, więc przejmujemy budynek we władanie. Przez resztę dnia lenimy się i wygrzewamy na słońcu wśród motylków i spasionych świstaków. ![]() Glacier d'Argentiere ![]() Aneta na motorze lodowcowym. W tle Aig. Verte i Les Droites W nocy wstajemy i o 2:45 szybkim tempem wyruszamy pod górę. Wcześniej jednak instruujemy Anetę, która nie była przygotowana na tego typu akcję i postanowiła zostać w schronie, jaki jest plan. Powiedzieliśmy, że wrócimy najpóźniej o 13-tej, ale powinniśmy trochę wcześniej. Najbardziej optymistyczne scenariusze wspominały nawet o 10-tej. Nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, że uda nam się wrócić nawet niecałe 3 godziny przed godziną 10-tą. Tylko, że wieczorem... Zatem dlaczego droga, która wprawnemu zespołowi mogłaby zająć 8 godzin nam zajęła ponad 16? Brak doświadczenia, brak sprzętu, brak rozeznania w terenie. My wszystkie te braki nadrobiliśmy pozytywnym nastawieniem i dobrym humorem. Ale po kolei: za schroniskiem wchodzimy na skały i w świetle czołówek skaczemy po kamieniach szybko zdobywając wysokość. Po krótkim czasie wchodzimy na lodowiec Glacier des Amethystes. Wiążemy się w dwa zespoły i ostrym tempem posuwamy się w górę. Z ciemności dochodzi jeszcze do mnie mruknięcię dyszącej Agi: „no to wybrała się mała Agusia z trzema byczkami, no to ma...”. Faktycznie goniąc prowadzącego Marcina, wielokrotnego maratończyka, robi się z tego zabójczy rajd. U podnóża kuluaru każdy łapie po dwa czekany w ręce i ruszamy. Wychodzi słońce i szybko się przejaśnia. Im więcej ukazuje nam światło dnia tym bardziej dociera do nas, że porwaliśmy się niczym z motyką na słońce. Poza Marcinem, który uzbrojony był w dziaby i obwieszony szpejem jak choinka, pozostała trójka miała sprzęt przydatny do zdobywania co najwyżej rysy na Rysach. A przed nami setki metrów o nachyleniu najmniej 50º. ![]() Wybrała się Agusia... Za prowadzenie od początku do końca zabrał się Marcin. Jako jedyny doświadczony w tego typu drogach sprawnie zakładał punkty asekuracyjne i pruł do góry. Jednak nie chcąc zostawiać drugiego zespołu, tzn. Agi i Tomka, postanowiliśmy, że punkty będą zbierać oni. Ze względu na to, że mieli oni jedynie 20 metrową linę i każdemu z nas brakowało wprawy i szybkości, wszystko zaczęło się niemiłosiernie wydłużać. Po kilkunastu wyciągach nie wyglądało, żebyśmy byli nawet w połowie drogi. Powoli do kuluaru zaczęło zaglądać słońce. Lód zaczął się topić a z okolicznych ścian zaczęły spadać kamienie. Jakby tego było mało, w tym pośpiechu wybraliśmy złą drogę i wpakowaliśmy się w ślepy zaułek zakończony kilkumetrową, pionową ścianą lodu. Tam podjęliśmy jedyną możliwą decyzję - o zjeździe do miejsca, w którym zboczyliśmy z właściwego toru kuluaru. Ta pomyłka, czyli wejście w ślepą uliczkę i zjazd kilka wyciągów na tym szczątkowym sprzęcie, który mieliśmy, kosztował nas kolejne 3 godziny! Oprócz straty czasu uświadomiło nam to też kilka faktów. Mianowicie ne było mowy o wycofie czyli zjeździe do podnóża kuluaru. Szpej, jaki nam pozostał pozwalał na zakładanie stanowisk i ich zbieranie podczas wspinaczki, ale nie było mowy o zostawianiu taśm czy karabinków podczas zjazdu. Zresztą wiedzieliśmy, że w wielu miejscach nie będzie możliwości założenia nawet jakiegokolwiek stanowiska. Gdy dotarliśmy do właściwej drogi usłyszałem, jak Marcin nazywa sprawę po imieniu – „To już nie jest walka z czasem, teraz to walka o życie”. Ale my już zdawaliśmy sobie z tego sprawę wcześniej. Chociażby wtedy, kiedy przy jednym ze zjazdów cienki repsznur, do którego zaczepiona była lina zaczął się przecierać na ostrej krawędzi kamienia. Widząc to Tomek odciął pasek od plecaka Agi i podłożył w najbardziej niepewne miejsce. Potem oboje musieli zaufać tej prowizorce i zjechać do mnie i Marcina. ![]() "Dziku, to chyba jednak nie tędy..." Popatrzyliśmy na drogę w dół i - wbrew naturalnemu instynktowi – jednogłośnie stwierdziliśmy, że nasza jedyna droga powrotna wiedzie przez szczyt. Od tego momentu granica dzieląca nas od słońca przybliżała się do nas w tempie ekspresowym. Coraz bardziej przytuleni do skał w prawej części kuluaru brnęliśmy w coraz większej śnieżnej brei do góry. Początkowo lekko muskając jasne słoneczne światło, potem z jednym ramieniem oświetlonym, a następnie w pełnym słońcu człapaliśmy krok po kroczku i próbowaliśmy liczyć, ile to mogło jeszcze pozostać wyciągów. Od 10 godzin nie odpoczywaliśmy. Nie było nawet jak stanąć ani usiąść chociażby na chwilę. Aga, która szła jako ostatnia przed oczami miała ciągle nasze drgające ze zmęczenia łydki. Od momentu dotarcia do nas słońca każdemu krokowi towarzyszyło lekkie obsunięcie się z mokrym śniegiem w dół. Jednak posuwanie się z uporem centymetr po centymetrze musiało dać efekty. O godzinie 15-tej widzimy, że Marcin dochodzi do grani. W tym momencie słyszymy też warkot helikoptera. Widzimy jak leci do podnóża kuluaru i następnie wzdłuż niego pruje do góry – prosto do nas. Nie mamy wątpliwości, że śmigłowiec - zresztą zgodnie z tym, jak się umawialiśmy - wezwała Aneta. Nie mając od nas żadnej informacji o umówionej porze powiadomiła przez radio ratowników. Od powiadomienia w ciągu zaledwie parunastu minut helikopter wisiał już nad naszymi głowami. Od tego momentu napięcie mnie opuściło. Moją największą troską od dłuższego czasu było to, żeby w jakiś sposób powiadomić Anetę, że żyjemy. Teraz ratownicy wiedzą gdzie jesteśmy, za chwilę wylądują na dachu schroniska i powiedzą o tym Anecie. Pokazujemy, że u nas wszystko w porządku i ze zdwojoną siłą zabieramy się do pokonania ostatniego odcinka. Wkrótce wszyscy siadamy na kamieniach na grani. Wreszcie na kawałeczku płaskiego terenu! Po paru minutach ruszamy po nawisach na szczyt. Stajemy na nim o 16-tej. Po 13-tu godzinach walki. Widoki przepiękne. Przed nami same 3 i 4-tysięczniki. Zza grani Aig. Verte i Les Droites wystaje biała kopuła Mont Blanc. ![]() Wyczekiwany odpoczynek Wreszcie zasłużony odpoczynek, kostka czekolady i łyk herbaty. A potem zejście z grani na lodowiec Milieu... po 45 stopniowym nachyleniu! Ale byle jak najszybciej na dół. Uważając, żeby nie polecieć z lawiną schodzimy najszybciej jak możemy. W pewnym momencie Aga traci równowagę i stacza się na dół. Wpada na Tomka i lecą oboje. Wszyscy rzucamy się na czekany. Wyhamowaliśmy i teraz rozciągamy się w poprzek stoku. Nie chcemy, by przy ponownym upadku osoba z tyłu miała możliwość wpadnięcia na osobę przed nią. Im niżej tym więcej szczelin. Przeskakujemy największą widoczną a potem prujemy po zagłębieniach w powierzchni lodowca. Momentami stoję na mokrym, ciężkim śniegu i słyszę, jak pode mną płynie strumień. Myślę tylko o tym, żeby być już na piargach, na dole. Przy zejściu z lodowca jednak mamy jeszcze trochę kłopotów z odnalezieniem drogi. Wszyscy jesteśmy bardzo zmęczeni. Ale są pierwsze skały. Siadamy na chwilę. Rozplątujemy się z lin i sprzętu. Każdy zagarnia, co ma pod ręką i idzie w kierunku schronu. Ktoś zostawia czekan, ktoś inny go zabiera. Wszystko nieważne, byleby ściągnąć buty i pójść spać. O godzinie 19-tej Aneta ze łzami w oczach wita pierwszych powracających. Chyba nigdy wcześniej nie nauczyłem się tyle jednego dnia, co tam w tym kuluarze „Y”. - END - Min / max altitude: 2770m / 3901m Elevation gain / loss: +1130m Difficulties lenght: 450m Configuration: couloir Main facing: SE Route type: return trip / abseil down Duration: 1 day Slope: 50° Global rating: AD Commitment grade: III Toponeige technical grade: 5.2 Toponeige exposure grade: E3 Labande descent grade: S5 Labande global grade: TD ![]() Widok ze szczytu ![]() ...wystaje biała kopuła Mont Blanc |
Autor: | macciej [ Wt lip 05, 2011 11:34 am ] |
Tytuł: | |
Echh... piękne! |
Autor: | baschovia [ Wt lip 05, 2011 1:34 pm ] |
Tytuł: | |
Pouczająca relacja. Fajnie napisane. Cudne widoki. ![]() |
Autor: | kilerus [ Wt lip 05, 2011 3:12 pm ] |
Tytuł: | |
Świetna relacja. Wszystko dobre co się dobrze kończy. Będzie dużo się pamiętać i człowiek jest starszy o te doświadczenia. |
Autor: | dradamu:) [ Wt lip 05, 2011 3:27 pm ] |
Tytuł: | |
Super się czytało:) piękne widoki |
Autor: | piomic [ Wt lip 05, 2011 3:48 pm ] |
Tytuł: | |
Pięknie się idzie z jednym setem szpeja na dwa zespoły, nie? ![]() Zanim spróbujesz nie masz pojęcia ile czasu stracisz na czekanie aż ostatni dojdzie i przekaże wszystko co zebrał. |
Autor: | kefir [ Wt lip 05, 2011 4:48 pm ] |
Tytuł: | |
Szczena mi opada jak czytam Twoje relacje. Oby więcej takich. |
Autor: | PrT [ Wt lip 05, 2011 5:29 pm ] |
Tytuł: | |
Świetna relacja i bardzo dobra akcja... Pozostaje pogratulować osiągnięcia szczytu i powrotu w jednym kawałku... |
Autor: | jck [ Wt lip 05, 2011 5:49 pm ] |
Tytuł: | |
Ciekawa wycieczka i ciekawy pomysł. 450 metrów to już całkiem porządny odcinek. Co prawda Eberlein podaje jeno 45 stopni, ale dla niego wszystko jest łatwe ![]() Ważne, że cała akcja skończyła się bezpiecznie. Powodzenia przy następnych pomysłach. |
Autor: | KWAQ9 [ Wt lip 05, 2011 6:02 pm ] |
Tytuł: | |
Noooooooo, nieźle. ![]() |
Autor: | Mooliczek [ Wt lip 05, 2011 8:12 pm ] |
Tytuł: | |
Szalenie urokliwy ten rejon. I nazwy geograficzne takie szlachetne.. magiczna Francja. Pozytywnie zazdroszczę, że mogliście pobyć w takim pięknej okolicy, ostrzycie apetyt. Pytanie organizacyjne: gdzie nocowaliście w Szamoni? Nie wiecie może, czy camping Les Molliassess jest już otwarty? |
Autor: | Ania_ [ Wt lip 05, 2011 8:25 pm ] |
Tytuł: | |
Zatkało mnie ![]() |
Autor: | matragona [ Wt lip 05, 2011 8:49 pm ] |
Tytuł: | |
Powalczyliście,dobrze,że się wszystko zakończyło szczęśliwie.Emocje pewnie długo pozostaną... Pięknie tam,chcialabym w końcu zajechać w Masyw M.B, zobaczyć to na zywo,może się niebawem powiedzie!! Pozdrowienia i powodzenia przy kolejnych celach ![]() |
Autor: | Ivona [ Wt lip 05, 2011 9:28 pm ] |
Tytuł: | |
Ach te "iglaste" francuskie Alpy-są bajeczne! przepiękny teren do eksploracji,ale też bardzo ambitny ![]() już nie moge usiedzieć spokojnie za biurkiem,a do urlopu jeszcze trochę...karamba ![]() |
Autor: | matragona [ Wt lip 05, 2011 9:50 pm ] |
Tytuł: | |
Ivona napisał(a): już nie moge usiedzieć spokojnie za biurkiem,a do urlopu jeszcze trochę...karamba
![]() ![]() ![]() |
Autor: | Endrju [ Wt lip 05, 2011 10:00 pm ] |
Tytuł: | |
Dobrze, że wszystko się dobrze skończyło, a i doświadczenie zaprocentuje w przyszłości. Szczere gratulacje ![]() |
Autor: | rogerus72 [ Śr lip 06, 2011 6:23 am ] |
Tytuł: | |
OMG, ale akcja górska... szacun! ![]() szczerze zazdraszczam ![]() P.S. dawać mi tego łosia, co to bełkotał coś tam coś tam o jakiejś to niby słabszej kondycji dziewcząt... i co? łyso Ci? da się? da się! chcesz z liścia? ![]() |
Autor: | Explorer [ Śr lip 06, 2011 7:10 am ] |
Tytuł: | |
Właśnie tego bym oczekiwał od wypadu w Alpy, gdybym się kiedyś wyrwał! Trochę walki, improwizacji i jakże ważne szczęście w górach ![]() Gratulacje! |
Autor: | Dziku [ Śr lip 06, 2011 7:13 am ] |
Tytuł: | |
Dziękuję za taki odbiór relacji! Napisałem jak to z mojej strony wyglądało bez wchodzenia w szczegóły organizacji by każdy sobie sam przydatne wnioski wyciągnął. Parę dni temu wpadł mi w oko tekst: "Niech każde doświadczenie nie uczy cię czegokolwiek. Niech uczy cię czegoś pozytywnego." Mooliczek napisał(a): Nie wiecie może, czy camping Les Molliassess jest już otwarty? Uech nie pamiętam na którym spaliśmy. Na stronie Les Molliassess jest coś takiego "Dates d'ouverture Du 14/06 au 30/09/11". W każdym razie ten koło wielkiego parkingu co się na rondzie zjeżdża był zamknięty. rogerus72 napisał(a): co to bełkotał coś tam coś tam o jakiejś to niby słabszej kondycji dziewcząt...
![]() |
Autor: | Yanoosh [ Śr lip 06, 2011 10:46 am ] |
Tytuł: | |
Kutwa chyba mi tętno podskoczyło ![]() |
Autor: | Dziku [ Śr lip 06, 2011 2:38 pm ] |
Tytuł: | |
Dostaliśmy w kość ale i tak michy się cieszyły. A tu na tym zdjęciu Tomek prezentuje... czekan Uysego ![]() Przydał się! ![]() |
Autor: | Dziku [ Śr lip 06, 2011 2:42 pm ] |
Tytuł: | |
Jeszcze parę zdjęć dla zachęty: Ze schroniska: ![]() Z kuluaru: ![]() Ze szczytu: ![]() |
Autor: | Mooliczek [ Śr lip 06, 2011 3:24 pm ] |
Tytuł: | |
Dziku napisał(a): Mooliczek napisał(a): Nie wiecie może, czy camping Les Molliassess jest już otwarty? [...] "Dates d'ouverture Du 14/06 au 30/09/11". W każdym razie ten koło wielkiego parkingu co się na rondzie zjeżdża był zamknięty. Właśnie o tym mówię. Byliście tam przed 14stym, więc zakładam, że teraz już działa. Nie dokopałam się do tego info na www ![]() |
Autor: | zephyr [ Cz lip 07, 2011 9:36 am ] |
Tytuł: | |
piękna góra i niezła akcja ![]() ![]() |
Autor: | gouter [ Cz lip 07, 2011 8:18 pm ] |
Tytuł: | |
Czyżby relacja roku? Piękny rejon, ale tylko dla orłów (Dzików...) |
Autor: | uysy [ Pn lip 11, 2011 7:36 am ] |
Tytuł: | |
Dziku napisał(a): Dostaliśmy w kość ale i tak michy się cieszyły.
A tu na tym zdjęciu Tomek prezentuje... czekan Uysego :) Przydał się! ![]() Liczyłem na to, że się nie przyda :). No ale całe szczęście spełnił swoją rolę :) |
Autor: | Brajan [ Pn lip 11, 2011 9:08 pm ] |
Tytuł: | |
Gratulacje. Piękna akcja jak i zdjęcia. |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |