Po udanym wejściu na Dach Europy postanowiliśmy przeturlać się przez tunel pod Mont Blanc i wybrać się jeszcze na Gran Paradiso.(4061m npm)
3 sierpnia
Wyjeżdżamy z Les Houches,chwilę szukamy miejsca parkingowego w Chamonix-mieliśmy wizję zwiedzić sklepy ze sprzętem..po kilkunastu minutach krążenia za miejscem mam dość,spadamy w stronę tunelu Mont Blanc..i tu zaś korek,do tunelu jedziemy 1,5 godziny,dosłownie masakra.W końcu płacimy ok.35 E za przejazd i ruszamy w ciemność,która wypluwa nas w słonecznej Italii..gdyby nie ten korek i ta cena to byłoby bardzo przyjemne..

Dojeżdżamy do miejscowości Pont,znajduje się tam przedajny kemping,pięknie połozony-zewsząd otoczony górami,i skałki do wspinania są,fajne sanitariaty,sklepik obok dobrze zaopatrzony,informacja o warunkach na bieżąco..słowem jednym-polecam. Całe popołudnie się byczymy,suszymy przemoczone ciuchy i porządkujemy sprzęt i trochę w wozie bojowym oraz w końcu na spokojnie świętujemy naszego Blanka:)
4 sierpnia
Pobudka bardzo wcześnie,gotowanie i posiłek.Ruszamy z kempingu do schroniska Vittorio Emanuelle II (2775m npm),trasa wiedzie ścieżką zakosami,więc szybko się podchodzi,początkowo lasem a potem już z widokami.Schronisko to taka jakby blaszana puszka,fajnie wygląda.Jesteśmy przed 8mą,dopiero co wychodzą ludzie na zewnątrz,tacy co dziś na szczyt nie poszli tylko się wyspali;-) Szybkie conieco na ząb i ruszamy dalej,przez kamienisty teren a potem przez teren moreny,oznaczony kopczykami. Niesamowity tam klimat..w miejscu gdzie zaczyna się podejście po śniegu wkładamy raki,wiążemy się liną i idziemy dalej.Zaczynają nas mijać grupy schodzące ze szczytu,za nami sporo idących również w górę,też para Hiszpanów co człapie po naszych śladach,bo nie wiedzą jak iść..nie znali chyba metody „po kopczykach” jak nie ma znaków malowanych..podejście w śniegu trochę nam zajmuje,ale śnieg fajny,za to słońce praży niemiłosiernie..Po drodze niesamowita niespodzianka-w parze mijanych ludzi rozpoznaję znajome twarze z,którymi koczowaliśmy w Erzogu 24 czerwca.Myśmy dzień później weszli na szczyt Grosglocknera,Oni nie,za to byli kilka dni temu!!cóż za radocha i zaskoczenie! Zgadujemy się na wieczorne piwko!jakoś docieramy do przedwierzchołka z figurką Madonny i tu zaczyna się cyrk,korek,dużo się tam ludzi wspina –bo to taki fragment skalny-za nami grupa kombinuje coś na maksa,plączą się z liną..obserwujemy to uważnie i pada hasło:luz,złazimy,bo za ciasno na takie cyrki..żal troszkę,bo szczytu nie ma,ale cały ten tłum jakiś średnio bezpieczny się wydaje..Potwierdzają się słowa autora przewodnika „Alpejskie 4tysięczniki”,który napisał:”Męczące mogą być tłumy w schronisku,na podejściu i na szczycie.Nieraz trzeba czekać w kolejce,by postawić stopę na wierzchołku”..hmm,o ile ludziska na Mont Blanc jakoś nie doskwierali to już tutaj faktycznie czuć ten ścisk.Mało to przyjemne,więc czym prędzej zwiewamy w dół,a śnieg ciężki i mokry,więc zejście się dłuży..pogoda też się zmienia,nadciągają chmury..widoki i dobre humory rekompensują wszystko,idzie nam się fajnie,służy nam taka wysokość chyba,a to dobry znak dla naszego zespołu na przyszłość. Wniosek jest jeden-nigdy więcej gór z tłumem;-)
Pod schroniskiem meldujemy się około 15:30,tłok,gwar,usiąść nie ma gdzie.Szybki posiłek,bo już głodna jak wilk byłam i w rytm zakosów na dół.Cel-zdążyć do sklepiku w Ponte,po świeże piwko,bo przecież umówiliśmy się z Bożeną i Adamem. Tak też mija nam wieczór,jest miód alko domowej roboty i browarek.Czego chcieć więcej…
Widok przed schroniskiem i sam schron:
[/URL
[URL=http://www.fotosik.pl]
5 sierpnia to dzień przejazdu na Słowenię,bo tak sobie ubzdurałam.Kolegę z naszej ekipy zostawiamy we Włoszech,ma jakieś biznesy a my udajemy się długą drogą do Słowenii.Na oparach z łomoczącym serduchem przejeżdżam przez Przełęcz Św.Bernarda,widoki piękne,ale wizja,że zatrzyma mi się auto hmm,miażdżąca..na szczęście paliwa z rezerwy starcza.
Na przełęczy między Włochami a Szwajcarią:
W Słowenii pogody nie ma,tym razem pudło.Spotykam silną grupę z TG,zdobywam we mgle i ulewie oraz porywistym wietrze Kriż,udaję się na darmową projekcję filmu Sfinga. Fajne przeżycie obejrzeć ten film w sali pełnej Słoweńców,jaki aplauz,emocje,film o symbolach..

a do tego zgarniamy po koszulce filmowej;-)
http://www.youtube.com/watch?v=z5-2Qgp4cbA
Ulubiony kemping w Dovje-chybam kapkę zmęczona?;-)
Mroczny Kriż:
Dużo tam różnych dziur,trzeba uważać żeby nie wpaść;-)
Muzeum w Mojstranie:
Pogoniona deszczem zwiewam do domu.
To był udany urlop,a jeszcze się nie skończył!!
