Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Wt lip 02, 2024 9:34 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 6 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: GSS, Etap 1
PostNapisane: Śr sie 17, 2011 7:39 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 6:58 pm
Posty: 690
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Relacja z wyprawy z 2009 roku (jako wprowadzenie do relacji z wyprawy, na którą wyruszam na początku września :) )

Zdobywanie Głównego Szlaku Sudeckiego czas zacząć!

Dzień 1

Organizacja pierwszego dnia miała wyglądać następująco: o 7.00 autobus ze Świdnicy do Legnicy. Tam, o 8.15 spotkanie z Grigorijem i Pawłem, jadącymi bezpośrednio z Wrocławia i zapakowanie się do wspólnego autobusu. Rzeczywistość już na starcie trochę ochłodziła mój animusz...

Teoretycznie o 8.15 miałem być w Legnicy. Tymczasem w Strzegomiu byłem o godzinie... 7.30, co dawało proste rachunki - pozostałe 35km wraz z pokonaniem centrum Jawora i Legnicy autobus musi pokonać w 45 minut - zadanie niewykonalne? Tak właśnie myślałem i dlatego chciałem już dzwonić do Gregorego i pytać o ewentualne inne autobusy bądź też umawiać się na spotkanie dopiero w Szklarskiej Porębie (co oznaczałoby dla mnie ominięcie około 19km i 8h szlaku). Na szczęście okazało się, że kierowca autobusu chyba odnalazł swoje jaja i zaczął prowadzić jak facet, dzięki czemu udało się zdążyć na 8.25, o której odjeżdżał autobus z Legnicy do Świeradowa, z Grześkiem i Pawłem on board. Co prawda zdążyłem tylko przepakować plecak i kupić bilet i autobus odjechał, czyli byłem idealnie na styk (albo może nawet na mnie czekał), ale najważniejsze, że udało się w komplecie dojechać do Świeradowa.

Na miejscu byliśmy około godziny 10.40 i po błyskawicznym przepakowaniu i założeniu na siebie plecaków ruszyliśmy w trasę. Już na pierwszym skrzyżowaniu w Świeradowie skręciliśmy nie w tą stronę, co zwiastowało ciekawą przyszłość na trasie, ale na szczęście potem już takich numerów nie było.

Pierwszego dnia w początkowej fazie trasa wiodła przez Świeradów, a następnie trochę asfaltem (!), a trochę normalnym szlakiem na Stóg Izerski. Decydujące podejście było ostro pod górkę, a do tego w samo południe, dlatego na szczyt Stogu dotarliśmy przemoknięci od wewnątrz i zasapani, ale szczęśliwi, że udało się zdobyć pierwszy szczyt. Była godzina 11.50.

Obrazek
Kolejka gondolowa na Stóg Izerski (1060 m. n. p. m.) ze Świeradowa Zdroju.

Na Stogu zarządziliśmy półgodzinną (albo i dłuższą, w zależności od samopoczucia) przerwę, w czasie której był czas na zatankowanie płynów i naładowanie akumulatorów kaloriami (dwie kanapki, jeden lion i czekolada). W międzyczasie też honorowo oddałem pozostałym członkom wyprawy po części wyposażenia namiotu, żeby nie nosić samemu całego. Mieliśmy również okazję podziwiania konkretnych widoków na Świeradów i okoliczne miejscowości, dzięki znakomitym warunkom atmosferycznym. Dodatkowo można było ocenić stan zaawansowania prac nad budą i kolejką gondolową na szczyt. Wszystko wskazuje na to, że projekt jest już prawie zrealizowany!

Obrazek
Widok ze Stogu Izerskiego na Świeradów Zdrój.

Około 13.50-14.00 wyruszyliśmy w dalszą trasę, która była nota bene całkiem przyjemna, bowiem w miarę po płaskim i nie po asfalcie. Po pewnym czasie zreflektowaliśmy się, że znaki kłamią, bowiem na dwóch kolejnych szlakowskazach czas dojścia do Szklarskiej Poręby pokazywał 4h. Tym niemniej po pięciu godzinach marszu dotarliśmy do Wysokiego Kamienia, skąd mieliśmy też fantastyczne widoki, a potem mniej więcej w godzinę zeszliśmy do Szklarskiej Poręby, gdzie nie szukając długo, zdecydowaliśmy się na nocleg na polu namiotowym.

Obrazek
Gdzieś przed Wysoką Kopą. W tle czeskie Sudety.

Obrazek
Widok na Szklarską Porębę z Wysokiego Kamienia (1058 m. n. p. m.)

Obrazek
Kolacja na polu namiotowym w Szklarskiej Porębie.


Ostatnio edytowano Śr sie 17, 2011 9:37 pm przez Fenomen, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr sie 17, 2011 8:37 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 6:58 pm
Posty: 690
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Niestety po nieco wyczerpującym pierwszym dniu, drugiego pozostała część ekipy miała w nosie dyscyplinę przy porannym wstawaniu i dlatego zamiast o 7.00 panowie zwlekli się ze śpiworów sporo po 9 (co mnie bardzo zdenerwowało). Po szybkiej porannej toalecie i śniadaniu ruszyliśmy do centrum Szklarskiej Poręby, by zakupić kilka niezbędnych przyrządów: ben-gaya, chwytak do garnków (potocznie zwany ...), sztućce turystyczne (dla mnie) oraz uzupełnić zapasy płynów. Niestety trwało to bardzo długo, bowiem trudno było wszystkie te elementy zakupić w jednym miejscu i trzeba było odwiedzić kilka sklepów turystycznych. Gdy wreszcie udało się skompletować sprzęt (okazja – Pepsi po 1zł w Żabce – nie można było przegapić) – 12.00 – ruszyliśmy na trasę.

O godzinie 13.15 dotarliśmy na Szrenicę, skąd rozciągał się fantastyczny widok na odległość około 10-15 metrów. Przy kolejce krzesełkowej na górę widoczność ograniczała się do jednego (czasem ledwo dwóch) widocznego krzesełka. Nie namyślając się długo i nawet nie zaglądając do schroniska na szczycie ruszyliśmy w kierunku Śnieżnych Kotłów. Przez cały czas mieliśmy taką samą pogodę i taką samą widoczność. Jedynie raz na około minutę niebo się przejaśniło i w tym czasie udało się zrobić kilka fotek na czeskie Karkonosze. Po dojściu do Śnieżnych Kotłów znów zastała nas tam chmura tak, że widoki z punktu widokowego ograniczały się do samych barierek.

Obrazek
Widoczność na Szrenicy (1362 m. n. p. m.)

Obrazek
Minuta ładnej pogody w drodze na Śnieżne Kotły (1502 m. n. p. m.), w chmurach słabo widoczny Łabski Szczyt (1471 m. n. p. m.).

Obrazek
Fantastyczne widoki ze Śnieżnych Kotłów (1490 m. n. p. m.)

Po krótkiej przerwie na regenerację – uzupełnienie płynów i kalorii (znów czekolada + lion) podążyliśmy dalej czerwonym szlakiem, Drogą Przyjaźni Polsko-Czechosłowackiej w kierunku schroniska Odrodzenie. Po drodze spotkaliśmy zagubionych turystów, którzy na około 20 minut drogi przed schroniskiem stwierdzili, że chcą wrócić do Szklarskiej Poręby. Na wieść o tym, że czeka ich około czterech godzin wędrówki wyraźnie opadły im nosy (była godzina około 17.30), dlatego od schroniska udali się do położonej nieopodal wioski (Podgórzyn?), a stamtąd mieli łapać stopa. My zaś w Odrodzeniu zrezygnowaliśmy z próby dotarcia do schroniska pod Łomniczką, bowiem musielibyśmy po ciemku schodzić Kotłem Łomniczki, co, na szczęście, udało mi się Grzesiowi i Pawłowi wyperswadować, gdyż oni nigdy nie wchodzili, ani nie schodzili tamtym szlakiem i nie mieli pojęcia o jego charakterze.

W Odrodzeniu zatem nocowaliśmy drugiego dnia wyprawy. Było trochę czasu na regenerację sił, nasmarowanie się ben-gayem i wcześniejsze położenie się spać, aby uniknąć rankiem sytuacji z tego dnia, że wychodzimy na szlak przed południem zamiast rano.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr sie 17, 2011 9:40 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 6:58 pm
Posty: 690
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Dzień 3


Trzeciego dnia udało się dość dobrze zdyscyplinować współtowarzyszy do porannego wstawania i dzięki temu na kilka minut przed 9 wyruszyliśmy w trasę. Po kilkunastu minutach wspinaczki doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu iść na Śnieżkę i schodzić Kotłem Łomniczki, gdyż jest to zbyt niebezpieczne (po bardzo wilgotnej nocy wszystkie kamienie były bardzo śliskie) dlatego wybraliśmy szlak zielony ścieżką nad reglami do Karpacza.

Obrazek
Zielony szlak ze schroniska Odrodzenie do Karpacza Ścieżką Nad Reglami

Na tej trasie zarówno Grześ, jak i Paweł mieli nieprzyjemność przyglądania się runowi leśnemu z bardzo bliska, a Paweł nawet trzykrotnie. Mi, o dziwo, udało się zakończyć nie tylko dzień, ale i całą wyprawę. Miałem za to inny problem. Otóż moje buty, jak się okazało, nieszczególnie nadają się na chodzenie w deszczu po skałach i korzeniach i bardzo szybko zaczęły domagać się jedzenia – myślę, że wiecie, co to oznacza (zwłaszcza prawy but). Dlatego też po dojściu do Karpacza zakupiłem w kiosku klej uniwersalny, aby wieczorem trochę obuwie reanimować.

W samym Karpaczu (godzina 12.00) spotkaliśmy masę turystów (była to bowiem sobota), w tym mojego kolegę z klasy z liceum, którego z tego miejsca chciałbym serdecznie pozdrowić ;) Aby troszkę dosuszyć zdecydowaliśmy się na obiad w jakimś ciepłym barze. Wylądowaliśmy w sumie w restauracji, ale ceny nie były wyjątkowo skandaliczne, a do tego obsługa była bardzo miła (również chciałbym ją pozdrowić). Po obiedzie i dokonaniu innych niezbędnych zakupów ruszyliśmy w dalszą trasę (godzina 14.00) w kierunku Bukowca, która wiodła przez lasy i wsie.

Obrazek
Tak mniej więcej wyglądała cała trasa tego dnia.

Czas ten, przynajmniej mi, dłużył się niemiłosiernie, gdyż z powodu ciągłych opadów deszczu okrutnie nasiąkł mi plecak, przybierając na wadze chyba z dodatkowe 10kg (choć pewnie w rzeczywistości było to dużo mniej, ale sam fakt pozostaje niezaprzeczalny). Ostatnie podejście tego dnia oznaczało konieczność pokonania Mrowca (501 m. n. p. m.), choć na nasze szczęście sam szczyt omijaliśmy lekko z boku.

Obrazek
Piękny pomniczek :)

Około godziny 19.30 dotarliśmy do schroniska młodzieżowego Skalnik, ale nie oznaczało to końca problemów, bowiem okazało się, że w schronisku właśnie ma miejsce remont… Na szczęście okazało się, że remont dotyczy wyłącznie korytarza i mogliśmy zająć jeden pokój. W całym schronisku nie było innych turystów, dlatego cała kuchnia i łazienka była do naszej dyspozycji. Najważniejsze jednak było podjęcie próby wysuszenia całego sprzętu i ciuchów na następny dzień…


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr sie 17, 2011 9:46 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pn lut 11, 2013 4:09 pm
Posty: 9871
Lokalizacja: FCZ
Lech jest z Was dumny na 100%

_________________
NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr sie 17, 2011 10:52 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 6:58 pm
Posty: 690
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Dzień 4


Następny dzień przypominał ranek ze Szklarskiej Poręby, bowiem współtowarzysze wyprawy wcale nie mieli ochoty wstać z łóżek zaraz po świcie o 7 i spali znów do 9. Potem zanim zrobiliśmy zakupy w pobliskim sklepie, zjedliśmy śniadanie i przygotowaliśmy się do drogi, była godzina 10.45. Znów zatem zaczynaliśmy z niemałym, bo blisko dwugodzinnym opóźnieniem. Niestety, nie udało się dosuszyć ciuchów (w szczególności butów, które jednak na szczęście udało mi się trochę skleić Kropelką i wszystko wskazywało na to, że jeśli nie będzie padać, dam rade w nich przejść jeszcze przynajmniej kilkadziesiąt kilometrów).

Obrazek
Widok na Rudawy Janowickie i Przedgórze Karkonoszy z Szarocina.

Na szczęście pogoda z każdą minutą się poprawiała i wychodząc ze wsi Bukowiec mieliśmy już idealne słoneczko na niebie. Po drodze jeszcze nie omieszkałem skorzystać z przydrożnych śliw, aby zdegustować podgórskich owoców i około godzinny 11.30 byliśmy na skraju lasu, w którym szlak prowadził w kierunku Koni Apokalipsy (922 m. n. p. m.), co miało stanowić kulminację podejść tego dnia). Rzeczywiście podejście dało nam mocno popalić, głównie przez asfalt prowadzący przez sporą jego część. Na szczęście najtrudniejsze podejście było już po typowo górskim szlaku, gdzie dość szybko nabierało się wysokości, ale były też wypłaszczenia, gdzie można było wyrównać oddech, dzięki temu końcówka wspinaczki była dużo łatwiejsza (przynajmniej dla mnie). Po serii zdjęć z punktu widokowego ruszyliśmy dalej w trasę, mijając najwyższy szczyt Rudaw Janowickich, Skalnik (945 m. n. p. m.), schodząc w dół do miejscowości Szarocin, a mijając przy okazji wieś Czarnów i budę Hari Kriszna, w której pierwotnie mieliśmy nocować zamiast w Bukowcu.

Obrazek
Konie Apokalipsy (922 m. n. p. m.) z perspektywy podejścia pod nie.

W Szarocinie zrobiliśmy sobie krótki postój przy sklepie spożywczym, gdzie zakupiliśmy tigery i uzupełniliśmy płyny, w międzyczasie jedząc coś na kształt obiadu (chleb z pasztetem). Byliśmy też świadkami zabawnej sceny, kiedy wezwani pod sklep policjanci mieli utemperować panów, sączących alkohol na terenie sklepu. Jeden z dżentelmenów tak się speszył, że nie wiedział, gdzie ma schować puszkę z napojem bogów, gdy zobaczył panów w niebieskich czapkach. Po tym odpoczynku około godziny 14.30 ruszyliśmy w dalszą trasę.

Obrazek
Widok z Koni Apokalipsy na Karkonosze. Na pierwszym planie oczywiście Śnieżka (1602 m. n. p. m.).

Teraz mieliśmy pokonać dwa poważniejsze wzniesienia: Świerczynę (720 m. n. p. m.), a potem Zadziorną (724 m. n. p. m.). Już pierwsze z podejść dało nam się we znaki. Było ono bowiem bardzo długie i dwukrotnie, gdy już się zdawało, że podejście się kończy, okazywało się, że to tylko chwilowe wypłaszczenie i po chwili znów trzeba było się wspinać w górę. Na szczycie mieliśmy jednak bardzo ładne widoki na Góry Krucze i wciąż jeszcze Rudawy Janowickie. Na szczycie Świerczyny otrzymaliśmy informację od kolegi Grzesia o tanim możliwym noclegu na ulicy Niedamirów w Lubawce i stwierdziliśmy, że być może tam zakotwiczymy, ale tym będziemy myśleć, schodząc z Zadziornej. Ten zaś szczyt, który pozostał nam na deser dnia (godzina 18.30) również sprawiał wrażenie nieprzystępnego, dlatego przed jego zdobyciem zrobiliśmy sobie przerwę, aby uzupełnić płyny i kalorie (zostawiłem sobie specjalnie na to podejście rzeczonego Kałasznikowa, aby dał mi odpowiedniego Powera). Samo podejście było znacznie krótsze niż pod Świerczynę, ale że wysokość bardzo zbliżona, to i musiało ono być zdecydowanie ostrzejsze. Po zdobyciu góry (które przyszło mi łatwiej niż w przypadku Świerczyny, być może dzięki rzeczonemu napojowi energetycznemu) zrobiliśmy kilka fotek okolicy, bowiem z góry ta prezentowała się niezwykle okazale i rozpoczęliśmy zejście do Lubawki.

Obrazek
Góra z charakterem - Zadziorna (724 m. n. p. m.). W szczytowej partii [słabo] widoczny punkt widokowy.

W samej Lubawce czekały nas jeszcze niemałe kłopoty. Okazało się bowiem, że ośrodek przy ulicy Niedamirów, gdzie to rzekomo miał się znajdować, wcale nie jest w Lubawce, bo Niedamirów to nie nazwa ulicy, a nazwa zupełnie innej miejscowości, położonej kilka kilometrów na północny zachód od Lubawki, zatem zupełnie odpadający jako ewentualny nocleg, gdyż było już za późno, aby się tam udać. Późnym już wieczorem zapytałem o nocleg w sklepie, a tam jedna z klientek podała nam namiary na dość niedrogi i dobrze wyposażony pokój gościnny w samym centrum. Trochę jeszcze pobłądziliśmy, ale ostatecznie trafiliśmy do tego miejsca. Pokój okazał się całym mieszkaniem, bardzo dobrze z resztą wyposażonym. Między innymi w telewizor, w którym obejrzeliśmy finał Mistrzostw Europy w siatkówce mężczyzn, widząc triumf Biało-Czerwonych, a kilkanaście minut potem spaliśmy już jak zabici po 32km marszu i pokonaniu pierwszych 100km ogółem!

Obrazek
Widok na okolice Paprotek i Bukówki z góry Zadziornej.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz sie 18, 2011 9:37 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 6:58 pm
Posty: 690
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Dzień 5


Dzień zaczął się dla nas wyjątkowo późno, bowiem ekipa znów miała problem, żeby się szybko rano pozbierać. Zanim ogarnęliśmy po sobie pokoik, zjedliśmy śniadanie i generalnie opuściliśmy lokal, była już blisko godzina 10. Do tego doszła jeszcze konieczność zrobienia zakupów (trzeba było odwiedzić dwa sklepy spożywcze, bo w pierwszym nie było potrzebnego towaru). Potem jeszcze wizyta w aptece, gdzie Paweł potrzebował jakieś specjalne maści, bowiem jego noga nie wyglądała najlepiej. Doszło do tego, że na trasę wyruszyliśmy bardzo późno. Była chyba godzina 10.45 jak rozpoczęliśmy wędrówkę.

Obrazek
Widok na Pogórze Krzeszowskie z rozwidlenia szlaków czerwonego i zielonego przy wyjściu z Lubawki.

Jeszcze zanim wyszliśmy z Lubawki, Paweł dawał coraz wyraźniejsze sygnały, że jego forma jest gorsza niż w poprzednich dniach i prawdę powiedziawszy to już wtedy obawiałem się o to, czy będzie w stanie kontynuować. Zacisnął jednak zęby i postanowił iść dalej. Przed nami teraz było wymagające jedno podejście na jeden ze szczytów Gór Kruczych, gdzie było rozwidlenie szlaków. Krzyżował się tam szlak zielony, który prowadził po płaskim do Krzeszowa i czerwony, który również dochodził do Krzeszowa, ale prowadził po górach, gdzie miały być lepsze widoki. Podejście też trochę zmęczyło Pawła, ale stwierdził, że nie chce iść łatwiejszym szlakiem do Krzeszowa, bowiem na nim zniszczy go położony tam asfalt (w czym miał oczywiście rację) i dlatego poszedł z nami czerwonym szlakiem. Na tym odcinku aż do Betlejem droga mi się, nie wiedzieć czemu, trochę dłużyła. Czułem, że mam za ciężki plecak, ale nie bardzo miałem jak pozbyć się balastu wody, bo miałem świadomość, że trudne podejścia dopiero się zaczną i muszę mieć zapas wody. Wreszcie jednak po dwóch godzinach, około godziny 11.15 dotarliśmy do Krzeszowa, gdzie postanowiliśmy zrobić sobie krótką przerwę, a przy okazji odbyć naradę, co robimy dalej, bowiem Paweł coraz wyraźniej dawał sygnały, że nie da rady iść dalej.

Obrazek
Dobra widoczność pozwoliła uchwycić kawałek Gór Wałbrzyskich.

Opcje były dwie. Albo Paweł sam wraca do Wrocławia albo wracamy wszyscy razem. Dochodzenie do porozumienia zajęło nam zbyt dużo czasu i pewnie dlatego uznaliśmy, że wracamy wszyscy razem, bo po pierwsze i tak już było zbyt późno, żeby jeszcze ruszać we właściwą trasę tego dnia, czyli dojście do Schroniska w Andrzejówce. Na tym odcinku czekało nas bowiem sześć godzin bardzo intensywnego (tak wynikało z mapy) chodzenia. Grzesiek dodatkowo stwierdził, że już też ma odciski na stopach, a poza tym kończy mu się kasa. Jedynym powodem przemawiającym za tym, abym ja również zszedł ze szlaku była kondycja mojego obuwia, które już dwa razy klejone wyraźnie nie dawało rady (choć nowe buty miałem dostać dzień później od mamy, która miała nas odwiedzić w Jedlinie Zdrój). Zapadła zatem decyzja, że po pięciu dniach wędrówki, musimy zaniechać dalszego zdobywania Głównego Szlaku Sudeckiego.

Obrazek
Novum - szlak biegnie, biegnie, biegnie... i nagle ginie w chaszczach :)

Powrót do domu był jednak nie mniej skomplikowany. Trzeba było znaleźć sposób na wydostanie się z Krzeszowa przynajmniej do Wałbrzycha. Mieliśmy dwie opcje. Pierwsza to dojazd autobusem do sąsiedniej wioski i potem zasuwanie około 5 km z buta do Mieroszowa (a potem też szukać dojazdu do Wałbrzycha) lub dojazd do Kamiennej Góry i stamtąd jeszcze do Wałbrzycha. Druga opcja była zatem zdecydowanie lepsza i tę też wcieliliśmy w życie. Po niespełna godzinie złapaliśmy busa do Kamiennej Góry, a stamtąd po około pół godzinie odjechaliśmy do Wałbrzycha, w którym byliśmy po 15. Tutaj niestety mieliśmy pewien problem ze złapaniem autobusu, bowiem Guliwer nie zatrzymał się na jednym z przystanków i musieliśmy łapać innego prywatnego busa. Długo nic nie mogło nadjechać, aż współtowarzysze zaczęli organizować sobie powrót pociągiem, ale ten też tyle co odjechał. Wreszcie jednak przyjechał prywatny bus, którym dotarliśmy do Świdnicy. Tam się rozdzieliliśmy, chłopaki złapali Guliwera do Wrocławia, a ja udałem się w kierunku swojej wioski. Tyle co zdążyłem wyjść z busa, zauważyłem, że jedzie autobus, którym mogę podjechać kilka kilometrów bliżej swojej wsi i dlatego musiałem go sprintem gonić z pełnym plecakiem. Na szczęście to mi się udało i dojechałem kawałek bliżej tak, że do pokonania pieszo miałem tylko 4 km asfaltem. Zajęło mi to niespełna godzinę i tak, o godzinie 18.15 wszedłem do domu, kończąc swój udział w wyprawie, która miała zakończyć się przejściem całego Głównego Szlaku Sudeckiego.


I tak zakończyła się nasza przygoda, ale bogatsi o tegoroczne doświadczenia w przyszłym roku z pewnością spróbujemy raz jeszcze. Już zapewne inaczej pakując sobie plecak, biorąc inne wyposażenie na drogę, itd. Do tego planujemy jeszcze w tym samym składzie dwukrotnie urządzić sobie wypad w Sudety na weekend, żeby dokończyć to, co nam zostało (akurat dwa razy po trzy dni powinno nam wystarczyć) tak, aby w przyszłym roku już nic nas nie mogło zaskoczyć.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 6 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 20 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL