Nie ma sie co rozpisywać więc tak w skrócie opisze.
W sobote pod ściane dotarliśmy przed 15 i to co nas interesowało było zajęte więc trzeba było sie rozglądnąć za jakąś alternatywą. Były 3 ale że już siły nie te to wybraliśmy Lewych Wrześniaków. Szybkie szpejenie i Rafał startuje. Stan, zamiana i ide ja. Mała przewieszka pada gładko. Przy montowaniu drugiego stanu trace karabinek który niczym rakieta powietrze - ziemia sunie w strone Rafała - na szczęście zdążył zrobić unik. Stan mało komfortowy i w mało komfortowym miejscu ale nie byliśmy sie tam wkońcu opalać. Na trawersie wybieramy strone prawą i tak po jakimś tam czasie nie spiesząc sie skończyliśmy droge.
Dzień drugi.
Ilość zespołów dnia wczorajszego powoduje że pod ścianą jesteśmy o 7 rano i bez namysłów lądujemy pod startem Festiwalu. Droga z pięknym zacięciem i słynnym trawersem mitycznym niczym drabinka na Koziej Przełęczy ! Ja zaczynam po czym na drugim wyciągu oddaje prowadzenie Rafałowi który dochodzi pod Zacięcie Komarnickich i pokonuje je jednym wyciągiem. Mi przypada trawers. Poszedł gładko. Na stanie pozuje fotografowi który nas obserwuje ze Zmarzłej Przełęczy
Nowe buty stawały na wszystkim przy okazji miażdżąc mi palce. Finalne zacięcia zostawiam Rafałowi i tak po ok 2,5h kończymy droge na piku. Jak to zwykle bywa jestem poszkodowany w kwestii zdjęć 
a do tego jak zawsze fachowy lans na fotach 