Zaczęło się od tego, że Kuwana chciał się sprawdzić w górach gdzie lufa występuje. Stwierdził, że chciałby też wejść jeszcze w tym roku na Rysy. Proponowałem mu, aby pojechał ze mną w zeszłym tygodniu na orlą - mił inne plany - ok. Więc tydzień za tygodniem ruszam w stronę Tatr - uderzamy na Rysy. Wyjeżdzamy ze Stalowej Woli o 23. Droga mija nam szybko, ale z gazowymi kłopotami. W Palenicy jesteśmy 3.20 więc o 3.30 ruszamy na szlak. Zaraz za nami jeszcze czterech gości. Przy Wodogrzmotach ich czołówki giną w lesie. Nie będę się rozpisywał o trasie bo pewnie każdy lub w większości ją przeszedł. No ale zdziwko mnie wzięło jak zobaczyłem pod schroniskiem śpiących na ziemi. To jeszcze nic. Nad brzegiem Moka spało jeszcze dwóch z tym że bez karimaty i śpiwora - ot tak. Droga na bulę sprawiła najwięcej problemów kondycyjnych. Później poszło "jak z górki" mimo że było pod górę. Nad przepaścią w końcu dopadają nas ciepłe promienie słońca. Tam chwilę się chowamy przed wiatrem za kamieniami i atakujemy szczyt. Na szczycie jesteśmy o 8.50 jako drugi "zespół" z polskiej strony - więcej weszło od Słowacji. Wpisujemy się do księgi wpisów czy jak jej tam, siedzimy ok godz czasu i zaczynamy zejście. W miarę sprawnie tracimy wysokość, na buli przebierka w krótkie spodnie, pod Mokiem sandałki i sruuu do samochodu. Trase zrobiliśmy w 10h 40min - znowu jakoś tak długo i potem węgierski placek i do domu gdzie jestem o 21.
Tym razem przeszedłem tą trasę jakoś tak bez emocji niż pierwszy raz. Kuwanie spodobały się łańcuchy i tego typu trasy. Mieliśmy na drugi dzień obskoczyć moją trzecią część Orlej od Zawratu po Kozi ale jakoś się niezbyt kolana do tego paliły. Jak na razie mi wystarczy górskich wycieczek - ciekawe na jak długo???
https://picasaweb.google.com/1126310981 ... ERPIEN2011
.
Tylko jak 