Cytuj:
ja już wdrożyłam takie postanowienie "chwilę temu",i jest ok
Jak możliwości pozwolą i czas, to oby częściej.
Kontynuując, krótki opis dnia kolejnego:
Meldujemy się pierwszego dnia bezproblemowo, dostajemy zniżki na nocleg (żona na Alpenverein, ja na legitymację GOPR co zaskakuję że zaczynają uwzględniać polskie kluby). Dostajemy też kartę kredytową, "żywieniową" by później na spokojnie się rozliczyć. Pokój przestronny z widokiem na góry, przynajmniej z łóżka widać jaka pogoda, czy warto wstawać
I nazajutrz słońca niestety brak, i wręcz delikatnie pada. Specjalnie to nas nie zraża. Pakujemy sie w przeciwdeszczowe ciuchy, bo siedzieć do końca w schronie się nie chce. Pakujemy do butelek wodę z ujęcia (potok lodowcowy) i wrzucamy tabletkę minerałów - a to dlatego że w schroniskach albo bardzo ciężko kupić wodę w butelce albo wcale.
Pilismy taką wodę bez żadnych perturbacji żołądkowych, zresztą większość tankowała taką wodę. Po lekkim śniadaniu i w drogę, pada nieustannie więc choćby krótki spacer po okolicy.
Pierwszym obiektem zostaję pięknie położony staw Blaue Lacke położony na wysokości 2289 m.n.p.m. u podnóży rozłożystego masywu Sulzenaukogel 2944 m.n.p.m., tutaj chwilę odpoczywamy, widoczność się poprawia i jakby deszcz mniejszy.
Wracamy w kierunku schroniska i szybko zapada decyzja by ruszyć do kolejnego stawu polodowcowego, oddalonego o godzinę drogi od Sulzenauhutte. Ścieżka prowadzi po gładkich wielkich głazach, w dodatku diabelnie śliskich, więc należy uważać. Pod Sulzenaukoglem pokonujemy w dół nietrudny acz stromy próg i znajdujemy się na rozłożystym plateau gdzie spływają potoki lodowcowe z lodowca Wilder Freiger. Przekraczamy mostkiem rwący potok i wznosimy się usypistą grańką (uwaga obrywy, o czym informuję stosowna tabliczka) i zakosami dość wysoka ponad dnem doliny osiągamy próg stawu. W dole lśni wspaniałym turkusowym kolorem staw Grunausee położony na wysokości 2328 m.n.pm.
Przestaję już padać zupełnie, wolno przesychamy w wiejącym od południa wietrze. Odpoczywamy.
I postanawiamy jeszcze iść dalej, ku kolejnym niewielkim już stawkom i położonej już dość wysoko przełęczy, popularnym przejściem pomiędzy schroniskami Sulzenauhutte a Nurnbergerhutte. W tym rejonie zdecydowana większość preferuję takie chodzenie od schronu do schronu, trasa zwana jest też Hoheweg.
Stromym podejściem docieramy do kotlinki Grunau i stąd już lekko wznosząc się, wśród wspomnianych jeziorek, podchodzimy pod wybitnie wznoszący się bardzo stromo stok opadający z przełęczy Nisjoch 2680 m.n.p.m., która jest naszym celem. Droga zaczyna mocno stromieć, zaczynamy wspinać się zakosami nieubłaganie w górę. Ostatnie około 100 metrów to wspinaczka po ferracie trawersem wzdłuż progu, następnie kolejny trawers po skosie w górę po żelaznej drodzę i na końcu pionowy uskok po stalowej linie. Na przełęczy monumentalny krzyż i kapliczka.
Tego dnia niewiele spotykamy osób, wychodzących wysoko w góry.
Wracamy tą samą drogą, już wolno, bo skape śniadanie już odczuwam i trochę słabnę. Jest coraz cieplej i chmury się podnoszą. I jak się okaże później, był to jedyny dzień niepogody. Reszta jak na zamówienie. Schroniskowa zupka plus piwko wyraźnie podnoszą siły. Zwłaszcza że na jutro przyda się ich zdecydowanie więcej...
[Zdjęcia wkleję później]