Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest N cze 30, 2024 10:02 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 15 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Wt sie 30, 2011 8:11 pm 
Weteran
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 30, 2005 11:31 pm
Posty: 115
Lokalizacja: Kraków
Dzień 1

Startujemy o 12:40 z Krakowa. Jadę z Tomkiem, moim stałym partnerem do wyjazdów w góry, i Asią, znajomą Tomka. Cel - góry Riła, trasa od Borovca przez Musałę do Monastyru Rilskiego. Autobus spóźnia się o godzinę, bo jedzie z Łotwy, ale za to jest piętrowy i bardzo wygodny. Dojeżdża do Sofii koło południa następnego dnia, nie robiąc żadnych większych postojów po drodze.

Sofia wygląda jak typowa była komunistyczna stolica, coś jak Warszawa, tylko chyba więcej zabytków w centrum. Dworzec natomiast jest przykryty jakimś kosmicznie wyglądającym namiotem, więc rzuca się w oczy już z daleka. Próbujemy zdążyć do katolickiego kościoła na 12:00, ale leży on dużo dalej od dworca niż myśleliśmy, do tego to co bierzemy za kościół katolicki na placu ze stacją metra okazuje się być kościołem prawosławnym, a ten właściwy stoi gdzieś kawałek dalej, więc się poddajemy.

Szukamy kantora żeby wymienić euro; czytaliśmy wcześniej ostrzeżenia o nieuczciwych kantorach które mają bandyckie kursy, więc szukamy czegoś co profesjonalnie wygląda. Znajdujemy Western Union, powinno być dobre, nie? Błąd. Euro jest po 1.59 zamiast po 1.90+, czyli prawie 20% biorą dla siebie. Po pół godziny szukania (jest niedziela) znajdujemy coś bliżej dworca co wygląda znacznie mniej profesjonalnie, a ma normalny kurs.

Zgodnie ze wskazówkami znalezionymi w necie wsiadamy do metra na placu z kościołem (stacja Serdika) i jedziemy 3 przystanki w kierunku Mladost. Wysiadamy, ale dworca południowego nie widać - trafiamy do niego w końcu po dłuższej chwili kluczenia i pytania o drogę (jest parę minut dalej w kierunku pd-wsch., ciężko go znaleźć bez mapy). Busik do Samokova znajdujemy od razu, tam szybka przesiadka na busik do Borovca i po godzinie z hakiem (w sumie) jesteśmy na miejscu (cena - razem jakieś 7 lew).

Przepakowujemy się, zakładamy buty trekkingowe i startujemy pod gorę. Jest ok. 16:00 - nie chciało nam się szukać noclegu w Sofii czy Borovcu, plan jest taki żeby dojść dokąd się da i rozłożyć się gdzieś po drodze. Pytamy o drogę w informacji - dają nam mini mapkę z zaznaczoną plątaniną szlaków, podobno mamy iść prosto w górę wzdłuż wyciągu. Patrzą na nas z lekkim niedowierzaniem kiedy mówimy, że chcemy iść jeszcze dzisiaj. Jakiś pan na ulicy mówi, że na Musałę się idzie parę dni, a w ogóle to przez następne kilka dni ma być zła pogoda. Chwila zastanowienia i stwierdzamy że jesteśmy twardzi i idziemy mimo wszystko, i to od samego dołu (można było jeszcze podjechać do połowy kolejką).

Na znalezienie właściwego czerwonego szlaku tracimy chyba godzinę - chyba lepiej było iść główną drogą, tak jak było zaznaczone na mapie. W końcu idziemy pod górę. Mijamy turystów schodzących z góry, którzy patrzą na nas tak jak ludzie w Borovcu. Idziemy najpierw lekko w górę, potem coraz ostrzej, drogą przez las, przechodząc co kawałek przez mostki. Tomek i Asia idą przodem, ja stopniowo zostaję coraz bardziej w tyle (jak zawsze - mam słabe tempo).

Robi się powoli wieczór. Jeszcze jeden mostek i zaczynam iść przez kosodrzewinę. Po drodze spotykam dwóch gości - z daleka słyszę rozmowę po polsku, więc mówię "cześć" - w odpowiedzi słyszę "kurde, sami Polacy tutaj" :) Doradzają nam, żeby rozbić się po prawej stronie rzeki na łąkach, które zaczynają się za pierwszym wyciągiem. W pewnym momencie szlak skręca w lewo ostrzej pod górę (przypomina trochę trasę przez Dolinę Roztoki), a w prawo przez mostek odbija droga do wyciągu; idziemy więc w prawo.

Rozbijamy się na polanie przy budce wyciągu. Jak się okazuje, nie jest opuszczona, ale gość który z niej wychodzi nie ma nic przeciwko, zagaduje nas łamanym polskim. (Generalnie z Bułgarami rozmawiamy mixem polsko-bułgarsko-rosyjsko-angielskim - z samym angielskim daleko się nie zajdzie.) Plusem tego miejsca jest też lampa świecąca od wyciągu, więc łatwiej jest stawiać namioty. Chwilę walczymy z moim (Hannah Trekker 2), bo kupiłem go tydzień wcześniej i nie miałem czasu w ogóle przetestować, więc czytamy instrukcję i trochę improwizujemy, ale namiot okazuje się być dobrze przemyślany i składa się szybko, do tego ma dwa przedsionki, więc jest sporo miejsca na sprzęt. Jest wściekle zimno - może nie poniżej zera, ale tak konkretnie zimno; ubieram się w co się da, pomaga też gorąca herbata z benzynowego palnika Asi. Na szczęście wyposażyliśmy się w ciepłe śpiwory (ja mam Deuter Exosphere, Tomek - wojskowy Recon 4), więc śpi się bardzo komfortowo.

Obrazek Obrazek


Dzień 2

Rano wstajemy i zbieramy się; z początku jest zimno, ale ociepla się momentalnie jak tylko wychodzi słońce. Pogoda cały czas jest idealna - wspominamy pana z dołu który straszył nas burzami przez kilka dni. Ruszamy dalej lewą stroną rzeki do Hiży Musała. Zajmuje nam to jakieś dwie godziny. Po drodze mijamy Holendra, który leci prawie bez obciążenia i planuje wyjść i zejść do Borovca w ten sam dzień.

Krótka przerwa pod schroniskiem i dalej do Lodowego Jeziora. Krajobraz robi się kamienisty, idziemy po głazach i omijamy małe jeziorka. Mijamy Holendra lecącego z powrotem - gość faktycznie ma dobre tempo, po drodze poderwał jeszcze jakąś dziewczynę na górze i idzie z nią, prawiąc jej komplementy że ”you’re a good hiker”. Wyższe schronisko leży już w zasadzie na stoku samej Musali, docieram tam po ok. półtorej godziny (Tomka i Asi nie widać - poszli już na górę). Zamawiam "czaj z miedem" (śmieci niestety muszę wziąć ze sobą). Pani informuje mnie że "do Granczara wody niet”, więc tankuję do pełna z rurki kilkanaście metrów pod schroniskiem. Chwila przerwy i idę dalej.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Za schroniskiem chyba źle skręcam (obszedłem schronisko dookoła i poszedłem ścieżką koło jeziora), bo dłuższą chwilę nie widzę znaków, idę tylko za słupkami. Uważam żeby nie pójść szlakiem zimowym, który idzie wzdłuż słupków po krawędzi, nad przepaścią. Kiedy słupki doprowadzają mnie w pobliże krawędzi, trafiam na zgubiony czerwony szlak, który prowadzi mnie w lewo, bardziej płaskim podejściem. Ścieżka - wbrew moim obawom (mam lęk wysokości i brak odporności na ekspozycje) - okazuje się zupełnie bezstresowa. Idzie się wygodnie, żadnych przepaści, żadnych łańcuchów, stok z boku jest może trochę stromy ale nijak nie kwalifikuje się jako przepaść. Męczę się trochę po drodze, ale chyba głównie przez duże obciążenie (~30 kg) i rozrzedzone powietrze, bo podejście - jak na taką górę - jest względnie lekkie.

(Mała dygresja - przed wyjazdem czytałem relacje, żeby sprawdzić jaki jest poziom trudności, i o Musale czytałem dosyć rozbieżne opinie - od "ludzie wchodzą z dziećmi w adidasach" po "przepaście i łańcuchy", co mnie trochę dziwiło. Myślę że chodziło o to, że ci, którzy pisali o dużych trudnościach, szli albo zimowym szlakiem po słupkach, albo w ogóle od innej strony przez Małą Musalę; standardowy szlak faktycznie można przejść z dziećmi w adidasach.)

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Kawałek przed szczytem szlak przeprowadza mnie na drugą stronę góry, otwiera się widok na północ; krajobraz robi się dużo bardziej przyjazny i dalej idzie się już lekko. Po niecałej godzinie od schroniska docieram na górę - 2925 m n.p.m., najwyższy szczyt Bałkan; teraz już będzie tylko niżej. Widoki są ładne, zwłaszcza w kierunku północnym, widać w dole schronisko. Ludzi na górze bardzo mało (chyba wszyscy już zeszli). Robimy sporo zdjęć, odpoczywam i ruszamy dalej na południe.

Obrazek Obrazek Obrazek (team RGB na szczycie - ja jestem G)

Przez resztę dnia wchodzę, omijam, trawersuję i schodzę przez kilka mniejszych górek typu Czerwone Wierchy - Malak Bliznak, Golyam Bliznak, Marishki Chal i Owczarec. Źle szacuję odległość, bo górki które planowałem przejść dosyć szybko zajmują mi całe popołudnie i wieczór. Trasa jest bezstresowa, ale dłuższa niż myślałem. (Jak się okazuje, woda jednak w jednym miejscu była.) Na Owczarcu czuję się już niepewnie, bo robi się bardziej stromo, a widoczność zaczyna spadać. Nie ubieram jeszcze czołówki, wychodząc z założenia że wtedy widziałbym tylko szlak, ale na około już pewnie nic.

Przez Owczarec przechodzę bez większych problemów, ale po zejściu z niego jest już ciemno. No to czołówka na głowę i do boju. Zejście do przełęczy Dżanka, gdzie postanowiliśmy się rozbić, znowu zajmuje mi dużo więcej niż planowałem, mimo że idę dosyć szybko. Szlak rozpływa się w ciąg kolein szeroki na ładne kilkanaście metrów, chwilami ciężko wyczuć gdzie dokładnie idzie, ale dość łatwo utrzymać ogólny kierunek. W dole widzę jakieś światła, świecą się też zimowe słupki które spotykam co kawałek. Do Dżanki dochodzę po 22 i padam ze zmęczenia.

Obrazek Obrazek Obrazek


Dzień 3

Okolica jest bardzo ładna, niestety ma jedną wadę - nie ma wody. Najbliższa jest albo gdzieś na szlaku z Owczarca, albo na szlaku do Granczara. Tomek schodzi więc z butelkami w dół - strumyka który był na mapie nie znajduje, więc bierze wodę dopiero z Granczara. Ponoć nic nie straciliśmy nie śpiąc tam.

Zaopatrzeni w wodę ruszamy dalej. Droga prowadzi lekko pod górę, po jakichś dwóch godzinach trafiamy na szczyt Kowacza. Jest pięknie, trawiasto, słonecznie. Z Kowacza widoki na wszystkie strony - w oddali chyba widzimy Pirin. Schodzimy drogą wyglądającą jak bieszczadzka połonina, jeszcze jeden pagórek i na następnym stoku jest źródełko. Bierze nas lenistwo i robimy godzinny postój, smażąc się na słońcu. Jakiś pan obok robi sobie pranie i suszy je na lince rozciągniętej między dwoma kijkami trekkingowymi. Mija nas też jakaś ekipa rozmiarów pielgrzymki, chyba ponad 20 osób (dotychczas nie mijaliśmy za dużo ludzi po drodze).

Obrazek Obrazek Obrazek

Idziemy dalej, nie spiesząc się, bo tego dnia mamy czas. Kolejna bieszczadzka połonina (Czemerna i Wapa). Następnie znienacka trafiamy na kawałek który nijak nie pasuje do tego wcześniej - ścieżka między kosodrzewiną przez raczej wąski grzbiet, a po obu stronach ostro w dół. Czuję się niepewnie, ale na szczęście bezpośredniej ekspozycji raczej nie ma.

Dalej wychodzimy w kamienisty krajobraz na stok Skalca. Tomek z Asią robią sobie wypad na szczyt, ja czekam pół godziny na dole z plecakami. Patrząc na poziomice, zaczynam się martwić następnym kawałkiem szlaku (lubię się martwić na zapas) - jak się okazuje niepotrzebnie; szlak wiedzie po głazach zboczem, które wprawdzie wyżej i niżej jest bardzo strome, ale na tej wysokości jest zupełnie w porządku. Dochodzimy do trawiastej przełęczy, za którą otwiera się widok na całą dolinę z Ribnim Ezerem i schroniskiem w dole. Szlak, który podobno miał być bardzo stromy, idzie po prostu zakosami w dół po zboczu wśród trawki, kwiatków i kosodrzewiny - czysta przyjemność.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Dochodzimy na dno doliny, jest pięknie. Rozbijamy się kawałek od schroniska. Obok nas rozbija się para z Poznania - przeszli już cały Pirin, a teraz idą od Monastyru w przeciwnym kierunku do Borovca. Schronisko prezentuje się mało okazale - jakieś stare budy. Znajduję łazienkę z toaletami typu “narciarz”, jedna z gorszych jakie widziałem. Zamiast szczotki jest rura z płynącą od góry wodą, którą od biedy można manewrować, i która niestety czasem się urywa (wtedy woda spada nam z góry na głowę). Umywalka jest w głównym korytarzu. Szukając prysznica otwieram jeszcze drzwi na prosto, ale szybko tego żałuję - za nimi jest jakaś wanna wypełniona czerwoną wodą i jakimiś fragmentami zwierząt (mam nadzieję że tylko) - sceneria jak z horroru. Dalej jest jeszcze jadalnia i kuchnia (bez menu, trzeba zapytać gościa co może zrobić), ale po tym wszystkim nie odważyłem się nic zamówić. Gotuję sobie na palniku pulpę z ryżu, mielonki i warzyw. Odganiam tylko czasem pewnego pieska, który kręci się w pobliżu, nauczony że od turystów zwykle można coś podkraść lub wyżebrać.

Obrazek Obrazek Obrazek


Dzień 4

Rano budzi mnie jakieś wołanie "hej, hej" i odgłos "łubudu, łubudu". Myślałem że to owce, ale wyglądając z namiotu widzę tabun koni galopujących ze 20 metrów ode mnie. Konie rozchodzą się wszędzie w poszukiwaniu dobrej trawy - oczywiście najlepsza jest koło naszego namiotu, czego efektem jest urwana przez konia jedna linka od śledzia. Więcej strat na szczęście nie ma. Zjadam jeszcze szopską sałatę ze schroniska - całkiem dobra - płacimy po 5 lew pani która rano upomniała się znienacka o opłatę za nocleg, myję się częściowo w strumyku, i zbieramy się do drogi.

Obrazek Obrazek

Tutaj wyszedł mały konflikt, bo Asia ma jeszcze mały niedosyt i chce przejść jeszcze przez grzbiet Wodni Wryh, a my chcemy pójść dołem, żeby zdążyć przed 18 do Monastyru. Ostatecznie Tomek idzie z Asią górą, a ja dołem.

Ściśle mówiąc nie całkiem, bo para z Poznania podkusiła mnie jeszcze, żebym zahaczył o Smradlivo Ezero, idąc żółtym szlakiem, który na niektórych mapach jest zwykłą ścieżką. Szlak rzeczywiście wygląda od początku na półoficjalny, ale od czasu do czasu mijam tabliczki informujące o jakiejś trasie przyrodniczej, a ścieżka jest wyraźna. Dość fajną trasą przez małe pagórki, wśród mnóstwa mini jeziorek a potem przez kosodrzewinę trafiam do Smradlivego Ezera. Jezioro jest fajne, trochę kluczę szukając dalszej trasy, ale po chwili ją znajduję (chyba trzeba było przejść po takiej małe tamie - swoją drogą oni mają świra z tymi tamami, stawiają je wszędzie w tych górach; u nas w Tatrach by to nie przeszło :).

Obrazek Obrazek Obrazek

Po kilku minutach drogi w dół uświadamiam sobie, że ta trasa to nie był dobry pomysł. Szlak jest zaniedbany i totalnie zarośnięty przez kosodrzewinę. Dochodzę do punktu w którym poważnie rozważam odwrót, ale robiąc zwiad kawałek do przodu bez plecaka postanawiam jednak sprobować. Idę bardzo powoli, idzie się koszmarnie - co chwilę przechodzę przez konary leżące nisko, schylam się prawie na kolana pod gałęziami które łapią mnie za linki plecaka, przeciskam się przez wąskie przejścia z szerokim plecakiem z namiotem i matą po bokach. Do tego co chwilę zeskakiwanie z dużych głazów - bez kijków chyba bym już dawno zawrócił. Po czasie który wydaje mi się nieskończenie długi kosodrzewiny ustępują w końcu stopniowo lasowi. Szlak dalej zaniedbany, ale już da się przejść. Po drodze mijam gości którzy idą w przeciwną stronę - 5 minut przekonuję ich że nie warto, ale postanawiają iść mimo wszystko (fakt, mają mniejsze plecaki, ale z kolei idą pod górę). Dochodzę do drogi około 14 i padam ze zmęczenia - mam jakieś dobre 2 godziny opóźnienia.

Obrazek

Dalej czeka mnie kilka godzin wędrowania bardzo nudną drogą - najpierw kamienistą, która potem od wsi Kiryłowa Polana zmienia się w cywilizowaną, asfaltową. Próbuję nadrobić zaległości, ale idzie się nienajlepiej po takim podłożu w trekkingowych butach, zaczynam żałować że nie poszedłem górą. Od rana nie mam zasięgu w komórce. We wsi trafiam na sklep, w którym kupuję jakiś soczek Queen's - oglądając etykietę odkrywam, że jest to zamaskowany Tymbark :)

Obrazek Obrazek Obrazek

Około 18:30 dochodzę w końcu do Monastyru. Zaczynam grzebać po plecaku w poszukiwaniu przewodnika, i tu nagły zwrot akcji - Tomek z Asią podjeżdżają właśnie stopem. Razem zwiedzamy monastyr, który faktycznie jest bardzo ładny. Wnętrze cerkwi (niestety nie wolno fotografować) powoduje lekki opad szczęki - ściana na przodzie ma kilka-kilkanaście metrów w pionie i cała jest pokryta złotymi zdobieniami, i ogólnie każdy metr kwadratowy kościoła który dało się czymś zamalować został zamalowany. Z zewnątrz też pełno malowideł, głównie o diabłach które robią ludziom złe rzeczy i aniołach które robią krzywdę diabłom.

Obrazek Obrazek Obrazek

Niestety plan z noclegiem w monastyrze nie wypala, bo na drzwiach które znajduję w lewym tylnim rogu dziedzińca pisze że "nie ma swobodnych staj". Za to przed wyjściem trafiamy na parę z Poznania, która postanowiła zawrócić, zniechęcona nadchodzącą burzą (a więc jednak są tam burze - a my mieliśmy idealnie słoneczną pogodę przez 4 dni). Idziemy na lody polecane przez nich, zaraz koło monastyru, z budki z napisem Donuts - faktycznie, smakują fantastycznie (polecam borówkę i banana). Następnie rozbijamy się na dzikim obozowisku obczajonym również przez tą parę - idzie się drogą koło budki z lodami parę minut do mostu, i za mostem kawałek w prawo. Jest jakieś stare ognisko i opuszczony dom który wygląda jakby mieszkało w nim coś złego, ale poza tym jest ok. Jest też rzeczka, w której mamy wreszcie okazję porządnie się umyć - wrażenia są wspaniałe.

Następnego dnia o 9 łapiemy autobus do Sofii z parkingu z drugiej strony monastyru (jest też o 8 do Błagoewgradu). Jedzie z przesiadką przez miasteczko o dźwięcznej nazwie Dupnica, do Sofii docieramy po jakichś 2 godzinach. Tam zaczynamy poszukiwania autobusu do Stambułu... ale to już inna historia :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr sie 31, 2011 7:41 am 
Stracony

Dołączył(a): Pn paź 17, 2005 5:35 pm
Posty: 7568
Lokalizacja: z lasu
Piękna sprawa, szkoda, że o Piryn nie zahaczyliście, ale domyślam si, że to z braku czasu :)

psionides napisał(a):
Wyższe schronisko leży już w zasadzie na stoku samej Musali, docieram tam po ok. półtorej godziny (Tomka i Asi nie widać - poszli już na górę). Zamawiam "czaj z miedem" (śmieci niestety muszę wziąć ze sobą). Pani informuje mnie że "do Granczara wody niet”, więc tankuję do pełna z rurki kilkanaście metrów pod schroniskiem.

Chyba najgorsza miejscówka w górach w jakiej spałem - Ch... że nie ma kibla, że wody niet bo obok staw, ale babory które tam zastaliśmy to kompletna porażka. odniosłem wrażenie, że po prostu nienawidzą turystów (zwłaszcza z Polski. Nie polecam) - chyba, że pokolenie obsługi z 2006 wymarło.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr sie 31, 2011 7:49 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn wrz 01, 2008 8:10 pm
Posty: 4694
Swietna wyrypa. Fajnie opisana i ciekawe miejsca.

_________________
http://3000.blox.pl/html

"Listy z Ziemi" Twaina: poszukaj, przeczytaj... warto


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr sie 31, 2011 7:52 am 
Stracony

Dołączył(a): Pn paź 17, 2005 5:35 pm
Posty: 7568
Lokalizacja: z lasu
psionides napisał(a):
"przepaście i łańcuchy", co mnie trochę dziwiło. Myślę że chodziło o to, że ci, którzy pisali o dużych trudnościach, szli albo zimowym szlakiem po słupkach, albo w ogóle od innej strony przez Małą Musalę

Raczej tak - Granią Musaly prowadził ze 20 lat temu szlak, ale go zamknęli z powodu dużej śmiertelności - do tej pory walają się tam resztki stalówek po ferracie.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr sie 31, 2011 8:05 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 03, 2005 1:09 pm
Posty: 22106
Kaytek napisał(a):
do tej pory walają się tam resztki stalówek po ferracie.


Myślałem, że inne resztki ... :shock:

_________________
"Stary jestem, mam sklerozę, czas umierać" 09.IX.2006 - rozstaj dróg w Dolince za Mnichem

"Stałem się nowym użytkownikiem ale ten nowy też musi posta napisać"


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr sie 31, 2011 10:15 am 
Weteran
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 30, 2005 11:31 pm
Posty: 115
Lokalizacja: Kraków
Kaytek napisał(a):
Piękna sprawa, szkoda, że o Piryn nie zahaczyliście, ale domyślam si, że to z braku czasu


No, Pirin był w planie na początku, nawet mapę kupiłem, ale wyszło nam że mamy jakieś 4 dni w sumie na góry (bo jeszcze Stambuł, Burgas i przejazdy), więc sobie odpuściliśmy.

Kaytek napisał(a):
Chyba najgorsza miejscówka w górach w jakiej spałem - Ch... że nie ma kibla, że wody niet bo obok staw, ale babory które tam zastaliśmy to kompletna porażka. odniosłem wrażenie, że po prostu nienawidzą turystów (zwłaszcza z Polski. Nie polecam)


W Lodowym? No popatrz, to ja właśnie czytałem że tam jest niby super atmosfera... (np. http://www.skg.uw.edu.pl/nr-17-zima-01/340-w-bugarskiej-rile). Ja w sumie tam byłem przez chwilę, więc ciężko mi ocenić.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr sie 31, 2011 10:20 am 
Stracony

Dołączył(a): Pn paź 17, 2005 5:35 pm
Posty: 7568
Lokalizacja: z lasu
psionides napisał(a):
...

W Lodowym? No popatrz, to ja właśnie czytałem że tam jest niby super atmosfera... (np. http://www.skg.uw.edu.pl/nr-17-zima-01/340-w-bugarskiej-rile). Ja w sumie tam byłem przez chwilę, więc ciężko mi ocenić.
Może się baborom nie spodobałem.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr sie 31, 2011 10:31 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 03, 2005 1:09 pm
Posty: 22106
Kaytek napisał(a):
Może się baborom nie spodobałem.


Nawet w Bułgari się na Tobie poznali.

_________________
"Stary jestem, mam sklerozę, czas umierać" 09.IX.2006 - rozstaj dróg w Dolince za Mnichem

"Stałem się nowym użytkownikiem ale ten nowy też musi posta napisać"


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr sie 31, 2011 10:34 am 
Stracony

Dołączył(a): Pn paź 17, 2005 5:35 pm
Posty: 7568
Lokalizacja: z lasu
Cytuj:
Nawet w Bułgari się na Tobie poznali.

Ciebie to by tam w ogóle nie wpuścili - tam trzeba mieć wygląd i pieniądze.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr sie 31, 2011 10:34 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 03, 2005 1:09 pm
Posty: 22106
:cry:

_________________
"Stary jestem, mam sklerozę, czas umierać" 09.IX.2006 - rozstaj dróg w Dolince za Mnichem

"Stałem się nowym użytkownikiem ale ten nowy też musi posta napisać"


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr sie 31, 2011 10:35 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 12:43 pm
Posty: 3533
Lokalizacja: Węgierska Górka
fajna wyprawa i ładne zdjęcia :wink: niby wysokie te górki a wyglądają jak nasze zachodnie. Niewątpliwie Musała jest w moich planach na przyszłość :wink:

_________________
Galeria zdjęć


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr sie 31, 2011 7:04 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Pn lip 06, 2009 3:13 pm
Posty: 306
Lokalizacja: Kraków
Ależ mnie zazdrość bierze - Riła była w moich planach zeszłorocznych, była i w tegorocznych...i dalej czeka, aż będzie czas, pieniądze i sprawne auto ;) (choć z Twojej relacji wynika, że nie ma tam dużych problemów z komunikacją, co mnie podbudowuje ;))

_________________
Nie trać serca.
Ktoś mógłby chcieć je wyciąć a nie chciałby marnować czasu na szukanie.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz wrz 01, 2011 11:48 am 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 6:58 pm
Posty: 690
Lokalizacja: Dolny Śląsk
gdzies tam w glowie uklada mi sie pomysl na Bulgarie, a ta relacja pewnie go jeszcze przyspieszy :D dzieki :)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz wrz 01, 2011 11:54 am 
Weteran
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 30, 2005 11:31 pm
Posty: 115
Lokalizacja: Kraków
Rumunia też jest fajna, np. Góry Rodniańskie http://pl.wikipedia.org/wiki/G%C3%B3ry_Rodnia%C5%84skie - byłem tam 3 lata temu, bardzo podobne do Riły (tylko znacznie mniej zagospodarowane - żadnych schronisk po drodze, a ludzi spotkaliśmy może z 10 w sumie przez 5 dni).


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Cz wrz 01, 2011 3:05 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 28, 2007 1:34 pm
Posty: 4450
Lokalizacja: lkr
Tak właśnie zacząłem nie dawno myśleć o Musale itd. W przyszłe wakacje prawdopodobnie będę rodzinnie w Bułgarii.

_________________
Zrozumcie, że państwo chce tylko waszego dobra. Całego waszego dobra...

Picasa
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 15 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 26 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL