Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Karpaty Wschodnie - wrzesień 2011
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=12326
Strona 1 z 2

Autor:  coshoo [ Cz wrz 29, 2011 10:33 am ]
Tytuł:  Karpaty Wschodnie - wrzesień 2011

Witam. Nie za wiele do tej pory pisałem ale czas to zmienić.


Przyszedł czas na kolejny jesienny wyjazd razem z Bobem i Hontas na Ukrainę. To już w sumie czwarta jesień spędzona na wspólnej karpackiej włóczędze. Zaczynamy klasycznie czyli spotkanie w Przemyślu, busik do Medyki, granica, marszrutka do Lwowa. Wszystko w szybkim tempie bo chcemy zdążyć na pociąg do Rachowa. Jako że wszystko przebiegło w miarę sprawnie na dworcu jesteśmy na 1h przed odjazdem. Bilety kupione, idziemy na peron gdzie stoi już nasz "pojezd". Pani konduktor bilety sprawdziła można więc zająć swoje miejsca w przedziale typu "plackarta". Jeszcze tylko ponad 8h jazdy i jesteśmy u celu, uff. Okna klasycznie nieotwieralne a na zewnątrz raczej letnie temperatury. Hontas wyciąga piersióweczkę z aroniówką, to popijając to leżąc turlamy się w stronę Rachowa. W naszym "przedziale" podróżuje również młoda ładna ukrainka typu "lola". Jeśli nie śpi to patrzy w lusterko lub piłuje paznokcie. Do Rachowa dojeżdżamy około północy. Szukamy turbazy "Tisa", dostajemy 3 osobowy pokój, spać...


DZIEŃ PIERWSZY:

Turbazę opuszczamy około 9.00. Jest niedziela więc miasteczko lekko uśpione. Jest mglisto ale to tylko mgła w dolinie, prognozy pogody są dobre. Odnajdujemy właściwą dolinkę gdzie rozpoczyna się szlak na płaj bliźnicki i zabawy czas zacząć czyli pod górkę. Kości zastane, toboły ciężkie więc jak to bywa początki trudne.

Obrazek

Wznosimy się coraz wyżej mijając kolejne gospodarstwa, jedno było szczególnie ciekawe, musi należeć do jakiegoś "kolekcjonera" któremu wszystko się przydaje.

Obrazek

Cywilizacja powoli zostaje za nami, dookoła proste wiejskie życie.

Obrazek

Ostatnie zabudowania gospodarskie znajdują się wysoko ponad doliną. W końcu wychodzimy z mgły i pojawiają się widoki. W dole Rachów:

Obrazek

Ciągle zdobywamy wysokość. Mijamy kolejne koliby pasterskie.

Obrazek

Obrazek

Słońce zaczyna dawać w kość. Kurde, po to wolę jeździć jesienią aby unikać letnich temperatur. Osiągamy grzbiet bocznego ramienia Świdowca, zaczyna nam burczeć w brzuchach, dochodzimy do wieży przekaźnikowej i chronimy się w cieniu. Czas coś wrzucić na ruszt. Z górki roztacza się widok na pasmo Świdowica z najwyższą Bliźnicą. Kilkadziesiąt km połoniny.

Obrazek

Mijamy kolejne pipanty i połoninki, mijamy gospodarstwo "Pierieliesok" gdzie można przekimać i po 6h marszu dochodzimy do ruin staji pasterskich. Jak na pierwszy dzień wystarczy. Niedaleko jest woda. Zostajemy.

Obrazek

Słońce jeszcze wysoko a cienia brak, nakładam świeżo uprany podkoszulek dla ochłody. Leżakujemy na połoninie. Mijają nas dwa samochody terenowe na czeskich blachach, rajdzik po połoninach. Potem jeszcze motocykl crossowy.

Panoramka w kierunku granicy Rumuńskiej. Ktoś rozpoznaje szczyty?

Obrazek

Rozbijamy namioty. Okazuje się że nie mam jednych rurek, cholera musiały zostać w domu jak naprawiałem namiot. Całe szczęście że to pałąk do napinania przedsionka. Kombinuję czym go zastąpić, pada na kijki trekingowe Hontas, dają radę jako maszty. Pierwszy raz w górach przydały mi się kijki trekingowe :)
Zapada zmrok, pijemy aroniówkę Hontas co by za dużo nie niosła dnia następnego. Z lenistwa nie chce nam się rozpalać ogniska, jest ciepło, gapimy się w gwiazdy. Spać...

C.D.N.

Autor:  Rohu [ Cz wrz 29, 2011 11:29 am ]
Tytuł: 

Piękne tereny. Nigdy tam nie byłem, ale wygląda to niesamowicie.

Autor:  flint [ Cz wrz 29, 2011 2:03 pm ]
Tytuł: 

Super, bardzo lubię wschodnie Karpaty, ale w rejonie Świdowca jeszcze nie byłem. Napisz proszę coś więcej o tej turbazie w Rachowie, jakie warunki, jakie ceny?

Autor:  coshoo [ Cz wrz 29, 2011 2:40 pm ]
Tytuł: 

flint napisał(a):
Napisz proszę coś więcej o tej turbazie w Rachowie, jakie warunki, jakie ceny?


Turbaza jak turbaza, wystrój ala ZSRR lata 70 i strasznie tanio to tam nie jest. Za pokój 3 osobowy z łazienką zapłaciliśmy w sumie 200 hr czyli 80 zł. Generalnie standardowa cena za przyzwoity nocleg w tym roku to średnio 60-70 hrywny.

Autor:  flint [ Cz wrz 29, 2011 6:00 pm ]
Tytuł: 

Aha, pytam z ciekawości bo nocowałem w tym roku w Rachowie w jakiejś prywatnej kwaterze, za pokój dwuosobowy z łazienką zapłaciliśmy 160 UAH.

Czekam na CDN :).

Autor:  Krabul [ Pt wrz 30, 2011 7:14 am ]
Tytuł: 

Dawaj resztę relacji. Krajobrazy niesamowite.

Autor:  zephyr [ Pt wrz 30, 2011 8:15 am ]
Tytuł: 

widoczki niezłe i ciekawe :wink:

Autor:  coshoo [ Pt wrz 30, 2011 9:16 am ]
Tytuł: 

DZIEŃ DRUGI:

Wyłażę z namiotu przed świtem. Idę pogapić się na wschód słońca nad Czarnohorą.

Obrazek

Herbatka, śniadanko, klasyczny poranek.

Obrazek

Toboły spakowane, ruszamy w kierunku Bliźnicy. Wkrótce żar znowu leje się z nieba, żadnego wiaterku dla ochłody, do tego widoczność dzisiaj jest słaba, powietrze zamglone.

Obrazek

Bliźnica coraz bliżej ale nie zamierzamy wchodzić na szczyt. Pójdziemy drogą trawesującą.

Obrazek

Na trawersie uzupełniamy wodę. Góry są wysuszone przez tą pogodę więc i wody sporo mniej. Jako że droga trawersująca nie wchodzi na grzbiet a ścieżki żadnej nie widać to wspinamy się na dzikusa po połoninach na przełączkę za Bliźnicą. Mocno upierdliwe podejście.

Obrazek

W końcu osiągamy grzbiet pod Bliźnicą. Gorgany niby niedaleko a ledwo widoczne przez tą pogodę.

Obrazek

No to dalej Świdowcem idziemy. Rzut okiem za siebie na Bliźnicę.

Obrazek

Mijamy najbardziej ucywilizowaną część Świdowca z wyciągiem i niedalekim hotelem/schroniskiem "Drahobrat". Drahobrat - Bliźnica, Bliźnica - Drahobrat to taki tutejszy deptak. Przy kolejnym źródełku spotykamy 2 ukraińskich turystów z plecakami. Z Hontas założyłem się ilu turystów spotkamy na całej wyprawie. Ja stawiałem na 7, Hontas na 5. Mamy już za sobą 6h marszu więc czuć już w kościach kilometry a trzeba jeszcze trochę przejść. Nie ma letko.

Obrazek

Po kolejnych 2h marszu, ok godz. 17.00 rozbijamy obóz nad jeziorkiem.

Obrazek

Napojeni i najedzeni leżymy na trawie przy świecach i raczymy się nalewkami które taszczę z Polski. Gwiaździste niebo daje po oczach. Sen.

C.D.N.

Autor:  mobiline [ Pt wrz 30, 2011 10:53 am ]
Tytuł: 

Ciągle tylko Tatry, Alpy, Tatry a tu coś takiego , super ......... gratki za udaną wyprawę.

Autor:  gouter [ Pt wrz 30, 2011 11:53 am ]
Tytuł: 

Zazdroszczę możliwości wędrowania o takiej porze roku przy takiej pogodzie. Wspaniałe okolice.

Autor:  Parzi [ Pt wrz 30, 2011 12:21 pm ]
Tytuł: 

Swietnie to wyglada. Mam nadzieje,ze kiedys bede mial okazje tam uderzyc!

Autor:  coshoo [ So paź 01, 2011 9:46 am ]
Tytuł: 

DZIEŃ TRZECI:

Klasycznie wstaję o świcie bo już dłużej mi się nie chce leżeć w namiocie. Zapowiada się kolejny dzień pięknej pogody.

Obrazek

Ruszamy dalej Świdowcem. Jest ciepło a wręcz gorąco. Czasami zawieje jakaś błogosławiona bryza. Widoczność jest zdecydowanie lepsza niż dzień wcześniej.

Obrazek

Przez Świdowiec leci wyznakowany szlak przez zapaleńców z Czech, Polski, Ukrainy itd. Jak widać bez znaków żyć się nie da. Oglądamy te poustawiane od czas do czasu drogowskazy i już na pierwszy rzut oka nie podobają nam się czasy przejść, są zawyżone i to miejscami mocno. Widać że komuś się nie chciało iść piechotą tylko pewnie jechał jeepem a czasy wziął "na oko". Taki straszak na niezdecydowanych turystów ;)

Obrazek

Jeziorko pod todiaską.

Obrazek

Świdowieckie stoki.

Obrazek

W połowie dnia dopada mnie kryzys. Problem ze stopami. Niby nowe buty ale wygodne nigdzie nie obcierają, brak obtarć i odcisków za to boli mnie podeszwa stopy, taka obita jakaś. Im dalej tym gorzej. Do tego dochodzi oszczędność wody bo nie mam jej za wiele. Coraz częściej towarzysze muszą na mnie czekać co jakiś czas bo się wlokę :(

Obrazek

Wdrapujemy się na ostatni większy pipant Świdowca, Tempa 1635m, teraz "już tylko" kilkanaście km bocznym ramieniem i jesteśmy w Ust-Czornej :)
Szukamy miejsca na biwak z wodą.

Obrazek

Dochodzimy do niewielkiej ale mocno wciętej przełęczy na skraju lasu. Szukamy wody. Jak się okazuje po oby stronach grzbietu są małe źródełka. Rozbijamy obóz. Uff, to był ciężki dzień. Ognicho, herbatka, żarełko, ostatnie nalewki z plecakowych zapasów, regeneracja stóp cudownymi maściami. Sen.

C.D.N.

Autor:  coshoo [ Pn paź 03, 2011 8:02 am ]
Tytuł: 

DZIEŃ CZWARTY:

Poranek na obozowisku.

Obrazek

Dzisiaj mamy w planach lajtowy dzień. Dojść do Ust-Czornej. Nie spiesząc się składamy graty. Bob pożycza mi zapasowe wkładki do butów które rozwiązują problemy ze stopami, dzięki ci Bob!! Czas w drogę.

Obrazek

Zbliżając się do cywilizacji czujemy z Bobem już zapach piwa w powietrzu. Po 3h marszu docieramy w końcu do szosy w dolinie. Mijany sklepik niestety zamknięty, ale wita nas za to wspaniała ukraińska twórczość ludowa.

Obrazek

Do centrum Ust-Czornej jeszcze z 1,5km asfaltem. Mamy wrażenie że jest ze 30 st. na słońcu, praży niemiłosiernie. W końcu możemy usiąść przy sklepiku w cieniu i napić się złocistego zimnego płynu.

Obrazek

Obrazek

Reszta dnia upływa na kulinarnym rozpasaniu łącznie z lodami w pucharkach :) Bob wynajduje kwaterę "U Andrija". Śpimy dzisiaj w cywilizacji. Kwatera jest ładna, śmiało można polecić.

Obrazek

C.D.N.

Autor:  coshoo [ Wt paź 04, 2011 4:10 pm ]
Tytuł: 

DZIEŃ PIĄTY:

Opuszczamy kwaterę i Ust-Czorną i z reklamówką winorgon atakujemy połoninę Krasną.

Obrazek

Podejście na grzbiet jest proste, biegnie lekko pod górę leśną drogą z zawijasami. W cieniu idzie się przyjemnie, gorzej w słońcu.

Obrazek

Obrazek

Po kilku godz. osiągamy grzbiet. Dochodzimy do bajorka przy którym znajdujemy niewielkie źródełko. Mija nas pan z kijem i dwoma wierzchowcami. Pytamy o wodę w dalszej części Krasnej. Potwierdza nasze przypuszczenia o problemach z wodą. Decydujemy się zostać na biwak przy bajorku. Błogie leżakowanie na połoninie, niedaleko stoi i straszy turystyczny drogowskaz "Kołoczawa 15h". Jakoś mu nie wierzymy.

Obrazek

Niedługo przed zmierzchem spotykamy troje ukraińskich turystów. Pytają o wodę i idą dalej. Wkrótce zaczyna się ruch samochodowy na grzbiecie, samochody zwożą zbieraczy jagód/borówek. Taka przejażdżka to lepsze niż lunapark z tymi stromymi zjazdami i podjazdami.

Obrazek

Obrazek

Zachodzik:

Obrazek

Wieczór spędzamy przy ognisku i przy jakimś ziołowym balsamie :)

Obrazek

C.D.N.

Autor:  Fenomen [ Śr paź 05, 2011 3:13 pm ]
Tytuł: 

kapitalna wycieczka :) az chyba sam kiedys cos takiego sprobuje :)

Autor:  rogerus72 [ Śr paź 05, 2011 4:40 pm ]
Tytuł: 

o kurde, nie wiem od czego zacząć...
powiem tylko jedno: zajebiście!

Autor:  coshoo [ Śr paź 05, 2011 5:27 pm ]
Tytuł: 

DZIEŃ SZÓSTY:

O 2.00 budzi mnie deszcz, hmm, no nic zobaczymy co będzie rano. Zaraz potem przez zamknięte powieki dostrzegam błysk, burza??, wyczekuję na jakiś grzmot ale cisza. Ponowny błysk ale dłuższy, to nie burza, słyszę silnik, ktoś sobie robi nocne rajdy po połoninie. Chwila ciszy po czym wehikuł się oddala. Zasypiam.
Budzę się o świcie, wyglądam przed namiot, mleko. Deszcz nie pada. W nocy zmienił się wiatr i wieje z północnego wschodu. Dzisiaj musimy wcześniej wyjść, czeka nas długi marsz do Kołoczawy. Z czasem pogoda się lekko poprawia tzn. zaczyna coś być widać i gdzieś przez chmury nawet prześwituje słońce.

Obrazek

Pakujemy się i w drogę.

Obrazek

Wzdłuż grzbietu połoniny Krasnej radośni inżynierowie poprowadzili rurociąg a co za tym idzie grzbiet należy bodajże do najbardziej rozjeżdżonych w Karpatach Ukraińskich. Do tego dochodzi duża ilość butelek "pet" spotykanych przy drodze. Te przykre aspekty rekompensuje nam cała reszta otoczenia.
We mgle słyszymy silnik i po chwili wyłania się zjeżdżający z góry samochód ze zbieraczami.

Obrazek

Wysypuje się z niego z 15 szt. osobników i rozłażą się po zboczach.

Obrazek

Idziemy dalej i wkrótce doganiamy wczorajszą trójkę ukraińskich turystów. Nasza sympatia do nich prysła kiedy idąc za nimi jeden młodzian dopija wodę z butelki i jebudu ją w trawę. Buraczana turystyka.

Obrazek

Pasmo Krasnej jest dosyć męczące do przejścia, trawersów niewiele, na każdego kolejnego pipanta trzeba się wdrapać, 100m w dół, 100 w górę i tak co chwilę...

Obrazek

Widzimy już Kołoczawę i przełęcz Przysłup. Przed nami kolejne podejście na które nie mamy ochoty. Wybieramy niewielką ścieżkę lecącą trawersem, gdzie dojdziemy tam dojdziemy.

Obrazek

Ścieżka doprowadza nas do górnej części Kołoczawy, wiele starych ładnych domów.

Obrazek

Obrazek

Siadamy przy sklepie, pijemy piwo i czujemy jak te 8h marszu dało nam w kość a do centrum wsi jeszcze z 5 km. Wieś jest ładna, dzieciaki wołają do nas "ahoj", biorą nas za Czechów czy pozostałości po tym że to były czechosłowackie tereny? Ale co by nie było zbyt pięknie, potok płynący przez wieś jest strasznie zaśmiecony. Kulminacją jest wielka sterta śmieci w centrum przy sklepie i świątyniach.
Po 9h godzinach marszu w końcu dochodzimy do celu, lekko padamy na twarze, zatrzymujemy się w gospodo-noclegowni "Cetnicka Stanice".
Piwko, kolacja, coś mocniejszego i spać.

Obrazek

C.D.N.

Autor:  dobrodziej [ Śr paź 05, 2011 10:43 pm ]
Tytuł: 

Ukraińskie pociągi są niezapomniane. Ale ekspedycja palce lizac.
Jestem pod wrażeniem. To jest fantastyczny kraj i ogromny, niby blisko, a tak słabo go znamy.

Autor:  matragona [ Śr paź 05, 2011 11:04 pm ]
Tytuł: 

Cudnie.Jedno z moich górskich marzeń :)

Autor:  duch1408 [ Cz paź 06, 2011 5:19 am ]
Tytuł: 

Świetna relacja!
Przyjemnie napisana, eXtra zdjęcia, piękne tereny... z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)

Autor:  coshoo [ Cz paź 06, 2011 4:26 pm ]
Tytuł: 

DZIEŃ SIÓDMY:

Pogoda wraca do normy czyli lampa na niebie. Spakowani siedzimy sobie przed naszą gospodą i czekamy na Boba. Bob doszedł do wniosku że kasa mu się kończy a widział bankomat więc ma chytry plan na zdobycie gotówki. Siedzimy z Hontas na słoneczku, sączę piwko, analizujemy dalszą trasę i coś go długo nie ma.

Obrazek

Pojawia się Bob i snuje mrożącą krew w żyłach opowieść jak to bankomat się uparł i nie chciał mu oddać karty. Po dłuższej chwili pertraktacji z duchową pomocą pani aptekarki bankomat piszcząc i bucząc zgodził się oddać fanta.
Zarzucamy toboły na plecy i kierunek góry, pada na połoninę Piszkonię z Negrowcem.

Obrazek

Wspinamy się coraz wyżej odkrytym grzbietem z ładnym widokiem na okolicę i samą połoninę.

Obrazek

W końcu zaczyna się podejście przez las, typowo gorgański las, dużo rumowisk na zboczach, kosówka itd. W końcu to już Gorgany chociaż połoniny na górze. Po mozolnym wejściu wychodzimy na Barwinek, pierwszy pipancik, przed nami piękny widok, morze połoniny i tyle pięknych miejsc na biwak, niestety nigdzie nie ma wody, wszystkie nibykorytka wyschnięte. Idziemy dalej.

Obrazek

Na zboczu pierwszego pipanta którego trawersujemy znajdujemy maluśkie źródełko, napełnienie butelki trwa wieki ale nie ma co wybrzydzać. Niedaleko źródełka, pod samym Negrowcem jest siodełko idealne na nasz biwak. Zostajemy.

Obrazek

Kolacja, herbatka i kolejny ziołowy balsam, w takich okolicznościach przyrody wszystko smakuje jak nigdy.

Obrazek

Obrazek

Kolejnej foty z pięknym zachodem nie zamieszczam bo co za dużo to niezdrowo, robi się chłodno, chowamy się pomiędzy namiotami gdzie nie wieje i siedzimy sobie przy świeczkach, oglądając gwiazdy, łykając procenty i wcinając kabanosy.

Obrazek

Czas spać...


C.D.N.

Autor:  chwast_ek [ Cz paź 06, 2011 5:05 pm ]
Tytuł: 

Połoniny cudne ... brak słów. Te nasze to takie mikrutkie w porównaniu. Wyprawa marzenie!

Autor:  Chariot [ Cz paź 06, 2011 7:51 pm ]
Tytuł: 

coshoo
wszystkie slowa zachwytu nad ta wyprawa juz chyba napisali poprzednicy
proponuje nadanie Ci honorowego tytulu ''Guru Ukrainskich Połonin''
wielki szacunek dla Ciebie i pozostalych uczestnikow

Autor:  Vespa [ Cz paź 06, 2011 8:26 pm ]
Tytuł: 

coshoo napisał(a):
Obrazek

Na trawersie uzupełniamy wodę. Góry są wysuszone przez tą pogodę więc i wody sporo mniej. Jako że droga trawersująca nie wchodzi na grzbiet a ścieżki żadnej nie widać to wspinamy się na dzikusa po połoninach na przełączkę za Bliźnicą. Mocno upierdliwe podejście.

Obrazek


Obrazek


Obrazek


Co wkręcasz ściemę z Karpatami jak w Szkocji byłeś!! :wink: :D

Autor:  coshoo [ Cz paź 06, 2011 9:49 pm ]
Tytuł: 

Vespa napisał(a):

Co wkręcasz ściemę z Karpatami jak w Szkocji byłeś!! :wink: :D


:D

Autor:  coshoo [ So paź 08, 2011 8:39 am ]
Tytuł: 

DZIEŃ ÓSMY:

Budzi się kolejny piękny dzień. Nic tylko siedzieć na trawie i podziwiać widoki.

Obrazek

Plecaki spakowane, wdrapujemy się na pobliski Negrowiec. Widoczność jest niesamowita, jeszcze nie spotkałem w górach w taką letnią pogodę żeby było widać na 100km. Widoki od Czarnohory po polskie Bieszczady.
Pomóżcie zidentyfikować szczyty i poprawcie jak się mylę.

Obrazek

I widoczek na polską stronę.

Obrazek

W powiększeniu:

Obrazek

I samo zbliżenie na nasze Biesy:

Obrazek

Według moich wyliczeń do Tarnicy jest 96 km, do Howerli 70 km.

No nic idziemy dalej Piszkonią:

Obrazek

Tak się błogo idzie że przeoczyliśmy zejście i zatrzymujemy się jak nam się połonina kończy a dalej już tylko stromo i las :)
No to teraz z powrotem. Ostatni rzut oka na Piszkonię i schodzimy.

Obrazek

Dochodzimy do jeziorka na stokach Piszkonii, ładne miejsce na uboczu z turystyczną infrastrukturą, wiata, stoły, domek z drewnianą podłogą, mostek, nawet tratwa... Zostajemy.

Obrazek

Obrazek



DZIEŃ DZIEWIĄTY:

Budzimy się w kiepskich humorach. Żołądki w kiepskim stanie, coś nam zaszkodziło. Mus nie mus iść trzeba, pakujemy manele i po kilku godz. jesteśmy przy szosie w dolinie. Jeszcze kilka km i będziemy na początku Syniewiru.

Obrazek

Ewidentnie nie jesteśmy sobą bo nie zrobił na nas żadnego wrażenia napotkany sklep. Mieliśmy w planach iść pieszo do Miżgirii i stamtąd do domu ale zmieniamy plan i łapiemy stopa. Stop trafia się nam nie byle jaki bo Łada ala duży fiat. Jakoś się do niej wepchaliśmy, plecaki na kolanach, twarze na szybach i jazda. Ładzianka ewidentnie odczuła dociążenie bo przy każdym wyboju trze kołem a wyboje to rzecz normalna. Na kierowcy nie robi to większego wrażenia. Jesteśmy w Miżgirii, pełno straganów, ruch i zamieszanie, trzeba przywyknąć do cywilizacji. Próbujemy jeść i pić piwo. Nie miałem weny do robienia zdjęć więc nie ma. Po godz. 18.00 pani kasjerka na dworcu autobusowym wpuszcza nas do "komnat wypoczynku" w których śpimy do rana. Wieczór przespałem.
Rano mamy marszrutkę do Lwowa. Całe szczęście że zatrucie minęło. Lwów, Medyka, Przemyśl i dalej każdy z nas się rozjeżdża do domów.

I tak o to zakończyła się nasza kolejna jesienna włóczęga po Karpatach Wschodnich.

KONIEC

Autor:  coshoo [ So paź 08, 2011 9:14 am ]
Tytuł: 

Filmik:

http://www.youtube.com/watch?v=po9x2yD-9_E

lub

http://vimeo.com/30222205

Autor:  Yanoosh [ So paź 08, 2011 10:45 am ]
Tytuł: 

Ciekawa wycieczka ! Pozazdrościć :)

Wyrażam nadzieję, że też takową w niedalekiej przyszłości odbędę...

Autor:  PrT [ So paź 08, 2011 11:30 am ]
Tytuł: 

Fantastyczna sprawa... super wycieczka...
Powiedz jeszcze tylko jedną rzecz... Czy widzieliście po drodze jakąś ścianę dobrą do załojenia?:) Jeżeli tak to w którym miejscu mnie więcej...

Autor:  coshoo [ So paź 08, 2011 12:04 pm ]
Tytuł: 

PrT napisał(a):
Fantastyczna sprawa... super wycieczka...
Powiedz jeszcze tylko jedną rzecz... Czy widzieliście po drodze jakąś ścianę dobrą do załojenia?:) Jeżeli tak to w którym miejscu mnie więcej...


Jak się uprzesz to znajdziesz kilka urwisk :wink:

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/