Zastanawiam się dlaczego w Tatrach nigdy nie jest tak jak się to zaplanuje.
Z idealnej pogody wykluwa się ostra gradowa burza. A z lajtowej wycieczki robi się ostry hardcore.
Tak było i tym razem. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna niż jej oczekiwaliśmy. Tym razem jednak w drugą stronę.
Kilka dni temu szukałem w głowie pomysłu na jakąś w miarę lekką wycieczkę. Przypomniałem sobie, że w jednym z najdalszych zakątków Tatr leży grań Solisk.
Kilka lat temu przeszliśmy niewielką jej część w bardzo kiepskich warunkach pogodowych jako uzupełnienie wycieczki na pewien szczyt po drugiej stronie Doliny Młynickiej.
Wówczas doszliśmy od Bystrej Ławki do Wielkiego Soliska i stamtąd wróciliśmy przez Dolinę Furkotną do Szczyrbskiego Plesa.
Plan na dzisiaj zakładał kontynuację grani aż do Skrajnego Soliska.
Po przeczytaniu opisu z WHP odniosłem wrażenie, że grań mimo wyceny II jest stosunkowo łatwa.
Ale czas przejścia wskazywał na to, że nie może być tak banalnie (całość 8h 15 min).
Poszukałem więc trochę zdjęć i opisów w necie. No cóż potwierdziły one obawy, że grań do najłatwiejszych nie należy.
Spodziewaliśmy się więc solidnej 17 godzinnej akcji górskiej.
Na wszelki wypadek postanowiliśmy więc wyjechać z Krakowa o 1 w nocy.
Do plecaka wziąłem nawet buty wspinaczkowe. Miałem się zastanowić, czy je brać ze sobą, czy nie. Przypomniałem sobie że je noszę, gdy byliśmy już 15 minut od parkingu.
Sprzętu nabraliśmy niemal tyle co na Grań Wideł. Do tego dwie żyły bliźniaczej liny 30 m. Ważyło to sporo.
Mimo to szło nam się dosyć raźnie i szybko.
Wyszliśmy ok. 4 rano ze Szczyrbskiego. Nad Capim Stawem byliśmy już kilkanaście minut po 6.
Stąd wprost zboczem na grań, terenem na oko 0+. Momentami nieco nieprzyjemnym, bo kruchym, ale nie sprawiającym większych problemów.
Na grań wyszliśmy około 7. Mniej więcej w 1/3 odległości od Wielkiego Soliska do Bystrej Ławki.
Oświetliły nas pierwsze promienie porannego słońca. Zrobiło się nieco cieplej, ale wiatr był zimny i dosyć męczący.
Dojście do Wielkiego Soliska granią zajęło nam ok. pół godziny.
Stąd zaczyna się nowy dla nas odcinek grani.
Najpierw ze szczytu ciekawymi łuskowatymi płytami. Według WHP ten odcinek to chyba II, ale wydaje nam się to dosyć łatwe więc pozostajemy nadal niezwiązani.
Dosyć szybko dochodzimy do Pośredniego Soliska:
Stąd łatwo aż pod pierwszą z Soliskowych Czub. Prowadzi na nią 10 metrowa pionowa ścianka. Pierwszy mierzy się z nią kiler. Męczy i męczy, ale w końcu wymęczył wariantem na wprost. Wcale mi się to nie podoba, zwłaszcza, że nadal nie wyciągnęliśmy liny z plecaka. Zastanawiam się nad pęknięciem po prawej stronie, ale kiler mi je odradza.
Walczę więc z przejściem ścianki na wprost. Było grubo, ale się udało. Na oko to mocne II lub nawet III. Potem już łatwiej do Pośredniej Soliskowej Ławki i z niej trawersem w prawo do rynny, którą I-II do góry na Zadnią Soliskową Turnię:
Potem przechodzimy jeszcze kilka ciekawych miejsc II (zarówno w górę jak i w dół) cały czas idąc niemal ściśle granią, aż dochodzimy do Skrajnej Soliskowej Turni.
Przy zejściu z niej napotykamy niespodziewane trudności. Kiler stojąc w sporej ekspozycji porusza długi głaz wielkości ok. 2 m x 50 cm x 50 cm leżący na płycie na wysokości jego tułowia. Szybko ucieka spod niego w bok do ciekawej wąskiej nyży, zakłada sobie auto i postanawiamy wreszcie wyciągnąć linę. Zejście stąd to tylko kilka metrów trudności, ale w ekspozycji i co najmniej II-III.
Udaje się to przejść bez większych problemów z lotną asekuracją.
Kawałeczek dalej dochodzimy do igły, spod której według opisu można zjechać wzdłuż kominka po lewej stronie grani.
Kominek wydaje mi się dosyć łatwy namawiam więc kilera na jego przejście zamiast zjazdu
Idę pierwszy i faktycznie okazuje się, że kominek to raczej nie więcej niż II i zejście nim nie zajmuje nam więcej niż kilka minut.
Dalej już łatwo na Soliskową Przełęcz idziemy ciągnąc po ziemi luźną linę bez przelotów.
Z przełęczy znowu ma być jakiś ciekawszy odcinek dwójkowy, pozostajemy więc związani.
Najpierw w lewo kilkadziesiąt metrów, a potem kominem w prawo w stronę grani. Tutaj napotykamy na jedno z najtrudniejszych miejsc na drodze, czyli przejście omszałej nyży.
Kiler przechodzi ją swoim wariantem - na wprost, zamiast według wskazówek WHP po prawej stronie i nad nią
Moja subiektywna wycena tego wariantu to III.
Potem jeszcze kilka koników, stroma płyta i w mocnym wietrze wychodzimy na Małe Solisko.
Jest ok. 11:15. Skończyliśmy z trudnościami II na dzisiaj
Grań ocenianią przez WHP na 4:45h przeszliśmy w czasie około 3:45h.
Zatrzymywaliśmy się raz na jakieś 10 - 15 minut na śniadanko.
Poszło nam niesamowicie szybko, zwłaszcza zważywszy na to, że przeważnie czasy w WHP wydają się mocno zaniżone.
Na szczycie robimy dłuższy popas. Mijają nas 3 grupy vodców z klientami na sznurkach idący w przeciwną stronę.
A potem aż do Skrajnego Soliska idziemy łatwą 0+ granią przez około 1,5 h podziwiając okoliczne widoki. Pogoda jest idealna. No może pomijając dosyć mocny wiatr.
Ze Skrajnego schodzimy do kolejki, którą dla oszczędzenia stawów kolanowych zjeżdżamy na dół. Przy samochodzie jesteśmy koło 14:00
Tym razem miał być hardcore i 17 godzin akcji, a wyszło nam tylko 10 h i wrażenia dosyć lajtowe.
Czujemy wyraźny niedosyt. Liczyliśmy na więcej
