Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Wt cze 25, 2024 8:07 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 7 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Wt paź 04, 2011 7:32 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sty 05, 2010 9:29 am
Posty: 2318
Lokalizacja: Radom
DZIEŃ PIĄTY - ambitny plan i dupa zbita...
Zaczęło się obiecująco. Po uprzedniodniowym sprawdzeniu rozkładu jazdy SAD-a do Zvierowki:
Obrazek
postanowiliśmy jechać tym 5:50. Ale chcieć nie wystarczyło, trzeba jeszcze było móc, a Nam znowu nie wypaliło. Kogut po raz drugi zapiał fałszywą nutę. Pozostało jedno - własne cztery kółka. Jedziemy. Pogoda ma być, jest wcześnie rano, więc mamy nadzieję (jak każdy gupi :lol: ), że zanim doczłapiemy się do Wołka będzie miód-malyna. Zaparkowaliśmy za free przy Penzion Spalena. I z buta po asfalcie do góry. Wołowiec nie chce ukazać swego cielęcego pyska, zło jakoś tak dziwnie dryfuje w Dolinie Smutnej. Smutno i nam. Ale co tam, jest wcześnie - może później będzie ładnie?
Widok zza zakrętu nie napawał aż takim optymizmem:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Za to widok do tyłu? Hmmm, jest nadzieja:
Obrazek
Idziemy. Przy Tatliakowej Chacie parę osób już jest. Podejmujemy decyzję - idziemy na Zabrat i się zobaczy, co dalej. Na Zabracie zimno.
Obrazek
Ale jesteśmy, a i słupek jakiś taki wesoły w czapeczce:
Obrazek
Znakujemy teren:
Obrazek
Nie obyło się bez wygłupów, cztery jaskółki pogody nie czynią:
Obrazek
Czytamy zachęcające hasła:
Obrazek
A że nie chcemy ginąć to maszerujemy. Na początek na Rakoń. Może tam się coś wyklaruje z pogodą? Nic z tego. Jak ZŁO opatuliło Wołka i Rohacze, to jeszcze mu mało i na Rakoń się pcha... Narada. Padło na Grzesia. Grześ dziś ładny i grzeczny. Sprawdzimy przy okazji, jak wygląda skrót na Bobrowiecką Przełęcz. Idziemy. Plan zakłada zdobycie Grzesia, zejście do Chochołowskiej na miskę w schronie i przez Wyżnią Chochołowską spowrotem na Rakoń. Widoki do tyłu nadal mało obiecujące:
Obrazek
Obrazek
Na Grzesiu
Obrazek
nie zabrakło nam ochoty na durnoty:
Obrazek
Lecimy do schronu. Jeszcze mała panoramka z Grześka:
Obrazek
Skrót postanowiłem zbadać osobiście samotrzeć. Dziewczyny poszły szlakiem, a ja wstrętny pozaszlakowiec zostałem brutalnie ukarany przez naturę. Najpierw dostałem parę razy kosówką, potem mały dupozjazd w lesie. A potem skradanie się podczas uważnego wypatrywania i nasłuchiwania filanca. Na przełęczy tłum. Patrzą na mnie, skąd się wziąłem. A ja z lasu, panie Słowak, z lasu. Na szczęście nie był to strażnik. Zaczynaja się pytania, czy tędy da radę przejść, czy daleko... A ja na to, że tam jest zamknięty szlak, nie wolno, a poza tym jest stromo przez las, a potem gęsto od kosówki. A kamulce w lesie zamszone, znaczy mchem porośnięte, taką nakrętką z dziurkami, znaczy.
Pędzę do schronu. I jakież moje zdziwienie, kiedy stanąwszy na połączeniu szlaków ujrzałem jakieś 30 m wyżej moje trzy towarzyszki. Łe, kutwa - żadnych skrótów więcej! Nigdy! Po co narażać się na mandat, albo uszkodzenia zewnętrzne, skoro nadrobiłem tylko minutę? A może to przez tych wstrętnych, natarczywych Słowaków z ich gupimi pytaniami? :wink:
Mniejsza o to. Po kilkunastu minutach dochodzimy do schroniska. Zamawiamy obiadzik (znaczy ja zamawiam, bo kobitki małolitrażowe są - wystarczy kawusia i ciasteczko), zaczynam zajmować się dziarganiem loga BD na moich znalezionych kijkach. Tak się zająłem, że kucharki trzy razy krzyczały:
- Mielony z frytkami! Odebrać!
A ja myślałem, że przynoszą osobiście... Hrabia, w mordę kopany :lol:
Do obiadu pękło niemieckie wino, białe, półsłodkie - sam je tam przyniesłem. Ale zrobiliśmy wrażenie...
Podążanie w górę Wyżnią Chochołowską sobie daruję - jest to męczący odcinek... I obfitujący w zagrożenia dla niefrasobliwych turystów. Tak, tak - nie dziwujcie się Czytelnicy (z dużej, bo mam szacun wobec bliźnich :wink: ). Jak ktoś targa wodę w plecaku, to niech pije z butelki to co targa. A nie żłopie z podejrzanych cieków wodnych...
Ja żłopałem, nie przeczuwając dramatycznych wydarzeń mających nastąpić później...
Ale wracajmy do relacji. Dotarliśmy na przełęcz między Rakoniem i Wołowcem. I tutaj rozgoryczenie. Pogoda na Rochacze była, była qrde, a my się szlajaliśmy po dolinkach...
Parę pamiątkowych zdjęć na to, co się nie udało...
Smutna ekipa:
Obrazek
Rohacz ostro krąży mi nad głową:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
I na polską stronę:
Obrazek
Postanawiam zostać na przełęczy, dziewczyny idą zdobywać 2k:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Tymczasem ze mną coś się zaczyna dziać niedobrego. Jest mi zimno, mam dreszcze. Zakładam wszystko ciepłe, co mam ze sobą. Nawet konwersacja z czwórką turystów spierających się, że na Rysy jest kolejka mnie nie rozgrzewa. Dochodzą wreszcie dziewczyny. Idziemy spowrotem na Zabrat.
Obrazek
Dokładamy do znaków zostawionych rano datę:
Obrazek
Pożegnalne zdjęcie Rohaczy, na które poranne ZŁO Nas nie puściło:
Obrazek

A tu Sofia specjalnie dla Ciebie - osobnik Ci znany, zionący jadem w kierunku Rohaczy:
Obrazek
Schodzimy. Panie martwią się o mój stan, ja robię dobrą minę do złej gry, nawet śpiewam sobie:
"Roger szlakiem maszerował,
Prawa ręką se masował,
Lewą ręką trzymał spodnie,
Co by było mu wygodnie"
co wzbudza salwy śmiechu i jakąś tam nadzieję, że jednak dam radę. Jakże płonna była ta nadzieja...
Tatliakowa Chata, nie jest źle - jeszcze tylko asfalt, auto i kwatera. Dodaję sobie otuchy, powtarzając jak mantrę: Dam radę, dam radę.
Nie dałem...
W połowie drogi miedzy TCH, a Adamculą padłem. Może nie dosłownie, ale czułem się źle, cholernie źle... Ręce od łokci w dół zupełnie bez czucia, nogi od kolan w dół to samo. Plecak ciężki jak nigdy. W głowie szum. Mrowienie kończyn, krok w stylu pijanego.
- Dziewczyny, nie dojdę - mówię.
Dobre kobiety z nich są, wzięły mój plecak. Idę tylko z kijkami. 500 m od Adamculi zataczam się jeszcze bardziej, zachwiana równowaga po całości, mroczki przed oczami (na nieszczęście nie te dwa, znane z TV)... Na Adamculi kładę się na ławie, plecak pod nogi, ręce w górę. Jest trochę lepiej, ale nie do końca. Dobrzy ludzie interesowali się mym losem (dziękuję im za to tutaj, osobiście nie kontaktowałem zbyt klarownie), Kaśka z Pauliną popędziły w dół po pomoc, druga Kaśka została przy mnie. Jedzie jakaś terenówka. Zatrzymuje się przy Nas. Jest Kaśka i Paulina - okazało się, że ludzie, którzy byli w Spalonej powiadomili leśniczego o moim stanie (chyba pierwszy był tam z meldunkiem pewien kolarz - dzięki chłopie i szerokości Tobie życzę). Leśniczy wypytał mnie o samopoczucie, zapakowaliśmy się w Toyotę i szlus szosą na kwaterę. Po drodze Kaśka zabrała swoją brykę i jedziemy. W Zubercu czekała już na Nas karetka pogotowia. A szczególnie na mnie. Przebadali, osłuchali, zrobili EKG. I nic - zdrów, tylko stwierdzili, że musiałem się na coś zdenerwować i stąd taka reakcja organizmu... No patrz pan - ja? zdenerwować?
No tak, zły byłem na Rohacze, na poranną pogodę...
O winie w schronie w Chochołowskiej, garncu wody potokowej i puszce tuńczyka na przełęczy nie pisnąłem słówka...
Cóż - picie wody z podejrzanych strumyków to ostateczność, głupotą jest dopiero wtedy, gdy się ma jeszcze 1,5l mineralnej w plecaku, ale nie chce się po nią sięgnąć... Taki kurde morał i nauczka dla mnie na przyszłość.
Na kwaterze gospodyni czymś mnie uraczyła - jakieś domowe lekarstwo - dodatkowo koc dostałem na noc i w opakowaniu pod kołdrę i koc spać. A kochane moje ANIOŁKI czuwały nade mną.
Rano było wszystko ok.

Dzień pełen wrażeń zaważył na dalszych losach ekspedycji. Postanowiliśmy skrócić nasz pobyt o kilka dni, z oczywiście stanowczym postanowieniem powrotu w tą część Tatr i dokończeniem tego, co zaczęte i zrobieniem tego, co było w planach.

Lajtowy dzień ostatni (choć bardzo urokliwy) opiszę jutro. Na dziś wystarczy.

Dziękuję za uwagę.

_________________
Każdy chłopak z polskiej wsi jeździ wozem TDI
Rosja to nie kraj, to stan umysłu
"Pierwsza decyzja, jaką w okresie zdobywania sprzętu musi podjąć wspinacz z gotową do użycia kartą kredytową..."


Ostatnio edytowano Śr paź 05, 2011 6:28 am przez rogerus72, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt paź 04, 2011 8:03 pm 
Stracony

Dołączył(a): Pn sie 30, 2010 6:19 pm
Posty: 3425
Lokalizacja: Elbląg/Gdańsk
No i grunt to się dobrze bawić...:D Roger jak to Roger... połaził po płaskim i zadowolony...:D to mi się podoba.... :mrgreen:

_________________
Zesraj się, a nie daj się...:)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr paź 05, 2011 6:30 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sty 05, 2010 9:29 am
Posty: 2318
Lokalizacja: Radom
PrT napisał(a):
No i grunt to się dobrze bawić...:D Roger jak to Roger... połaził po płaskim i zadowolony...:D to mi się podoba.... :mrgreen:

po jakim płaskim, jakim płaskim? a mordercze podejście zielonym szlakiem przez Wyżnią Chochołowską? :rofl_an:

_________________
Każdy chłopak z polskiej wsi jeździ wozem TDI
Rosja to nie kraj, to stan umysłu
"Pierwsza decyzja, jaką w okresie zdobywania sprzętu musi podjąć wspinacz z gotową do użycia kartą kredytową..."


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Śr paź 05, 2011 10:50 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 28, 2007 1:34 pm
Posty: 4450
Lokalizacja: lkr
rogerus72 napisał(a):
Dziewczyny poszły szlakiem, a ja wstrętny pozaszlakowiec zostałem brutalnie ukarany przez naturę. Najpierw dostałem parę razy kosówką, potem mały dupozjazd w lesie.

Ja tam kiedyś pod górę w zimie ciorałem - nigdy więcej.

_________________
Zrozumcie, że państwo chce tylko waszego dobra. Całego waszego dobra...

Picasa
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: N paź 09, 2011 8:05 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt sie 11, 2009 9:45 pm
Posty: 2542
Zdjęcia z ekipą wesołe :) widać,że humory dopisywały,i o to chodzi!! :wink:

_________________
"Ja akurat marzenia górskie mam pod powiekami,to jest mój oddech, moje życie" - Wojtek Kurtyka


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Pn paź 10, 2011 11:03 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sty 05, 2010 9:29 am
Posty: 2318
Lokalizacja: Radom
matragona napisał(a):
Zdjęcia z ekipą wesołe :) widać,że humory dopisywały,i o to chodzi!! :wink:

a bo Kaśki takie jakieś pomysły miały... :wink: końkurs w pracy ogłosili na najzabawniejsze lub zaskakujące zdjęcie z wakacji. no to się wydurnialiśmy - zaskoczenia nie było 8)

_________________
Każdy chłopak z polskiej wsi jeździ wozem TDI
Rosja to nie kraj, to stan umysłu
"Pierwsza decyzja, jaką w okresie zdobywania sprzętu musi podjąć wspinacz z gotową do użycia kartą kredytową..."


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
 Tytuł:
PostNapisane: Wt paź 11, 2011 12:29 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Wt sie 11, 2009 9:45 pm
Posty: 2542
rogerus72 napisał(a):
a bo Kaśki takie jakieś pomysły miały...

Skąd ja to znam? :) pozdrawiam!

_________________
"Ja akurat marzenia górskie mam pod powiekami,to jest mój oddech, moje życie" - Wojtek Kurtyka


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 7 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 25 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL