Padł pomysł że, skoro data wyjątkowa, to musimy być w TATRACH.
Cel ?! Starorobociański Wierch przez Ornak... Ja i Grześ
Do nas dołączył jeszcze mój dobry kolega, który pierwszy raz szedł w Tatry, co potem miało fatalne skutki ....
Wyruszyliśmy z Sebastianem o 3:00 z Krakowa, by spotkać się na parkingu Siwa Polana z Grzesiem i wyjść na szlak ok 5:00...
Ruszyliśmy ciemną nocą, wspomagając się czołówkami ... (brak zdjęć

)
1.
Dotarliśmy do Iwanickiej Przełęczy , gdzie Pan Mróz rozgościł się na dobre ...
2.
Chwila odpoczynku i ruszyliśmy dalej ... na Ornak ...
3.
po drodze podziwiając piękne widoki ...
4.
5.
Sebastian nie mógł oderwać wzroku

ale musieliśmy iść dalej ...
6.
co jednak ponownie zaowocowało w piękne widoki ...
7.
a Sebastian, znów nie mógł się napatrzeć
8.
Szliśmy szybko pozostawiając za sobą Ornak i docierając w końcu do Siwego Zwornika ...
9.
gdzie została nam "ostatnia prosta" aby osiągnąć szczyt ...
10.
Szczyt zdobyliśmy ok godz. 11:20 ...
11.
12.
40min odpoczynku, podziwiania widoków...
i schodzimy ... na Kończysty Wierch ...
13.
co się okazało , zejście z Kończystego na Trzydniowiański jest w śniegu...
Ja postanowiłem że pójdę w rakach, dla bezpieczeństwa!
Koledzy poszli bez ...
Szybko zdobyłem przewagę ...
i nagle kolega Sebastian wpadł, jak się okazało, na bardzo mało rozważny pomysł, że zjedzie po śniegu na pupie ...
Nie zdążyłem zareagować ... jak kolega leciał w dół, bez jakiejkolwiek kontroli i możliwości zatrzymania ... gdzie poniżej wystawały bardzo ostre kamienie ...
Bez zastanowienia postanowiłem zatrzymać kolegę...!
Przebiegłem na tor spadanie kolegi ( jeśli można tak powiedzieć ) i bardzo mocno wbiłem raki w zlodowaciały śnieg, uklęknąłem na jedno kolano...
kolega z ogromną siłą uderzył we mnie, aż raki wyskoczyły ze śnieg...
po chwili razem byliśmy zagrożeni, ale ponownie wbiłem raki w śnieg, narażając się na połamanie nóg... i obaj się zatrzymaliśmy! Skończyło się na moim mocno stłuczonym kolanie i rozciętej ręce kolegi ...
14.
(...)
Dzięki Bogu że tym razem się udało ...
Bezpiecznie i bardzo ostrożnie wróciliśmy do aut ...
Uważajcie na siebie i na swoich towarzyszy wędrówek ...