Rok 2011 byl dla mnie pierwszym, w ktorym prawie calosc urlopu poswiecona zostala gorom. Wyszlo tego ponad 20 dni.
W styczniu jak zwykle lecimy na skoki do Zakopanego, ale chyba musimy przestac bo pod nasza obecnosc polacy nie wygrywaja. W 2011 w piatek wygral Malysz. My bylismy w sobote i byla lipa. W niedziele przyszlismy na sam koniec i wygral Kamil.
Potem spacerek na MOko, pierwsze narciarskie szusy, a gdy ekipa wraca do Milicza idziemy z Krzyskiem na spacerek przez Iwaniacka do Chocholowskiej z Koscieliskiej, aby polazic troche w rakach po raz pierwszy gdyz za 2 dni kumple chca zabrac nas na Rysy. Oblodzenie bylo duze wiec raki sie nawet przydaly...
Potem pierwszy nocleg w starym MOku. W nocy dojezdza Ania, Czarek, Daniel i Adam. Nazajutrz 3 z nas udaje sie wejsc, Z Danielem bylismy tam po raz 1.
W marcu za wiele nie udalo mi sie zdzialac. Z kolega Mariem pojechalismy do Livingstone na zaproszenie Vespy i Mazia
Po zakrapianym wieczorze ruszamy w droge na NW w celu wejscia na najwyzszy szkocki szczyt. 12.03 zamiec sniezna nie pozwala nam jednak wejsc wyzej jak ok. 600 m i to najlatwiejszym wariantem.
Filmik z miejsca odwrotu
http://www.youtube.com/watch?v=UQlsF1mIiC4&feature=related
26.03 rowniez z Mariem jedziemy w okolice Castleton (Peak District National Park), bez mapy, zdobywamy anonimowy dla nas szczyt, lodzia zwiedzamy Speedwell Cavern i lazimy bez celu po wzgorzach snujac plany na lato...
W kwietniu udaje nam sie wykorzystac piekna pogode i dwukrotnie wyjechac ponownie, w roznych skladach, do Peak District NP. Tym razem robimy Roaches Walk. Ciekawe formacje skalne, maly wawozik zwany Ladys Church, rzadko tu spotykany las oraz niekonczace sie wrzosowiska i towarzyszace temu wszystkiemu wyglupy. Bylo goraco, leniwie, pieknie i przesmiesznie... Na koniec niechcacy spowodowalimy chyba pozar suchego jak siano wrzosu i trza bylo spierdzielac

A moze to nie my...
Potem nastal sezon letnich tuniejow siatkarskich w zwiazku z czym byl tylko jeden, zaplanowany wyjazd w Tatry pod koniec czerwca. Byla to jedna wielka, niesamowita i niezapomniana przygoda suto zakrapiana alkoholem. Byl pontonowy splyw dunajcem, byly codzienne kameralne imprezki w gronie przyjaciol, wejscie na Rysy w upalny dzien, park linowy w Murzasichle, bunjijumping w Zakopanem, a na koniec wejscie na Swinice w warunkach zimowych i zejscie przez Zawrat podczas grzmotow, burzy, sniegu i deszczu. Kostucha byla blisko... Potem jeszcze wbiegniecie na Ornak i powrot do Wro. Bardziej szczegolowa relacja byla tu:
http://forum.turystyka-gorska.pl/viewto ... alke+zycie
Po powrocie chwilowo mialem dosyc gor. Lipcowe slonce szybko jednak zachecilo do wyjazdu. Koledzy polecali Snowdonie w Walii wiec z Piotrkiem i Krzyskiem ruszamy tam 22.07. Szybko okazuje sie ze to urocza, zielona kraina nieco przypominajaca wyzsze partie Tatr Wysokich.
Idziemy na najwyszy szczyt Walii, Snowdon 1085m, drugim co do trudnosci szlakiem prowadzacym przez Y Lliwedd 898m.
