W czwartek szwagrowi urodziła się córka
nie trzeba wiele tłumaczyć co przy takiej okazji się robi- tak jest PĘPKÓWKA
Musiałem przeprosić kolegów z którymi wcześniej umawiałem się na wypad w Tatry , no bo nie wypadało odmówić.
Jakby ktoś wtedy powiedział mi że jednak będę w górach to bym go wyśmiał.
Jedziemy do Łapanowa w dobrym męskim składzie.
Tu historia nie jest ciekawa, do momentu gdy z pewnego ciągu rozmowy wyszło z moich ust-
-co ja nie wypiję piwa na Babiej Górze?!!!!
cholera niewiem co sobie wtedy myślałem ,ale chłopaki podchwycili myśl.
Na moje szczęście nie było nikogo kto mógłby jechać autem , pozatym niemiałem sprzętu.
Okazało się ,że chłopaki załatwili chętnego (z firmowym autem, nie obchodzi nas paliwo) i że on ze mną pójdzie. Teraz ,zaraz!
No ale ja nie mam sprzętu motam się lekko już przerażony.
Niema sprawy podjedziemy te 45km !!!
Tym sposobem meldujemy się we 2 na Krowiarkach o 2.30 rano!
Międzyczasie wytrzezwiałem.
Pakuje piwo do 4 skarpet owijam 2 koszulkami -termometr pokazuje -23.
Idziemy powoli ale już o 5 otwieram na szczycie rzeczone wcześniej piwo.
Po 2/3 puszki zamarzło...
Widoki super bo księżyc świecił więc nawet czołówki nie potrzeba było.
Schodzimy po 20 min na dół dalej po ciemku. W okolicach Kępy oglądamy wschód słońca ,a w aucie jesteśmy 7.50.
Parking 2zł i wracamy.
Koło Rabki zażartowałem, to może piwo na Wielkim Luboniu..
Cholera nic nie nauczyło mnie to co działo się parę godzin wczesniej...
Z Glisnego w 50 min wchodzimy na Wielkiego L. gdzie niema ogrzewania bo mają problem z piecem. Pije 2 piwa i wracamy do auta. W domu jesteśmy na 13.. Chłopaki lekko zmęczeni przyjmują nas pizzą i .. piwem ,ale ciąg dalszy nie dotyczył już gór
5 rano Babia Góra
widok ze szczytu
Wielki Luboń
takiej wyprawy na Babią to chyba tutaj jeszcze nikt nie miał 
