Nie pytaliśmy, ale skoro
Jakub napisał(a):
Warunki słoneczne i genialne

w słońcu za dnia powyżej zera ( jakby ktoś pytał)
spakowaliśmy manatki i pojechaliśmy do Chochochocho i fjufju!
Nie wiem, jak meteorogram, ale poranek po nocnej podroży wygląda nijako, rzekłbym - nieciekawie
Posileni po podroży wychodzimy jednak w kierunku Wołowca, ale gdzieś niedaleko Rakonia Saxifraga niknie, ślady nikną, wszystko niknie, w szczególności ochota, nie ma niczego, pojawia się za to jakiś goryl we mgle
Gdy goryl zbliża się na wyciągniecie kijka, rozpoznaję w nim Saxifrage. Oddycham z ulga. Po tym jednak - było nie było - granicznym doświadczeniu ekspedycja zostaje zawrócona, odwołana, odtrąbiona itd. Niepewni jutra, bezpiecznie lądujemy w schronisku. Po imbirowce padamy jak nieżywi.
Jutro jest jednak wspaniale!
Wyruszamy w kierunku Starorororo... no, wiadomo, gdzie - nogi poniosą!
Jest cudnie, jak to mówią:
Warunki - wspaniale!
Na Kończystym, z norki wyglądają pierwsze świstaki. Niepewnie, bo - wiadomo - nigdy nie wiadomo, gdzie jest Rohu z taśmą...
Saxifraga ma w łydach dynamity, więc po niemal 3 h jesteśmy na szczycie
Wieje, więc uciekamy na dol
Na Kończystym, robimy sobie plażę
Ciepło, pusto i bezwietrznie.
Niestety w schronisku czarodziejska pani z recepcji - niczym Kasandra czy Jakub - przepowiada na niedzielę opady śniegu, wiatry, chmury, Saraceny, cykliści i masoni.
Rano niebo wygląda nędznie.
A ze do pracy trzeba przejechać pol Polski, uciekamy, ile pary w płucach.
Saxi po drodze spija, co zostało z uczty bogów przy schronisku na H. Ornak
i wciąż desperacko szuka lepszej pogody
Choć było szybko (hm, nawet dosłownie...), to fanie i wspaniale.
Sila!
