We wtorek wróciliśmy z Krety i w tymże związku dzielę się wrażeniami górskimi. Znaczy wyjazd nie był górski z założenia, mieliśmy tydzień na ogarnięcie Zachodniej Krety a to bardzo mało, no i wiadomo my ze Szkocji a tu ciepłe morze itp., ale gdzieś tam się jednak polazło.
Oczywista żaden ze mnie ekspert i jeśli jakiś forumowicz działał w tych górach i ma bardziej szczegółowe info niech się dzieli bez krępacji!
W Zachodniej Krecie są umiejscowione wszystkie najfajniejsze i najwyższe góry, to jest pasmo Lefka Ori (Góry Białe) oraz masyw Psiloritis. Mają do 2456m n.p.m. i wyglądają z grubsza jak Tatry Zachodnie, z tym że są pocięte zajebistymi wąwozami prawie do poziomu morza
Tak się prezentowały drugiego dnia z naszego balkonu:
Fajne białe były, ale nam się to nie do końca podobało bo nie byliśmy absolutnie przygotowani na zimowy wypad. Liczyliśmy że w tych temperaturach śnieg szybko zniknie.
Tu jeszcze pikny widok z Chanii:
Wspomniałam o wąwozach. Pierwszym ponad którym przejeżdżaliśmy był wąwóz Imbros. Przezajebisty!!
Góry Białe są jak Tatry - na północ od nich są regle, na południe nie ma
Znaczy faktem autentycznym jest że na południowym wybrzeżu zbocza po prostu schodzą do wody. Teoretycznie od południa na upragnione cele jest zatem bliżej, np na Pachnes, najwyższy (2453m n.p.m.). Na zdjęciu stoję na początku drogi a Pachnes pachnie w tle
W tym rejonie kozacki był wąwóz Aradena, a jak się jechało po tym moście i całe to drewno grzechotało, można było poczuć ciary na plecach:
W wąwozie Kotsifu za to ktoś uskutecznił kościół wyrastający z góry. IMO jedno z bardziej malowniczych miejsc wyjazdu:
Innego dnia przejeżdżaliśmy przez Góry Białe.
Fajne są wsie w górach, raz że umiejscowione totalnie na stromych stokach i człowiek zastanawia się, jak można tak żyć na co dzień, na okrągło w górę i w dół? Mieszkańcy też byli ciekawi, przejazd samochodu oglądali jak moja Isia formułę 1 (głowa w lewo, głowa w prawo, ziuuuuuuuuuuuum!)
Kiedy dojechaliśmy do początku najsłynniejszego wąwozu Krety, Samaria, widok mnie rozwalił. Sam wąwóz jest otwarty dopiero od maja ale można było popatrzeć z góry. Niech mi ktoś powie że to nie Tatry bis!
Gigilos z zajebiaszczą ścianą:
Początek wąwozu:
Oraz góra Psilafi która jest o tyle warta odnotowania, żeśmy na nią na finał weszli:
Fajne były drogi w górach, często bez barierek a z lufą taką, że zapierało dech. Akurat na tym zdjęciu aż takiej nie ma, za to są kozy:
Tu był fajny odcinek drogi, z tunelem:
A kolejną razą postanowiliśmy obadać rejon najwyższej góry, Psiloritis. Nie żeby się wbijać (z położonego na ok. 2000m n.p.m. plateau idzie się jak na słabego munrosa, więc nie że nie dało by rady) albowiem tego dnia widoczność była fatalna a nas interesowały widoki, opcjonalnie na oba wybrzeża.
Tak to po lewej to Mister Big, nie wiem czy widać sam wierzchołek ale generalnie tak jak napisałam: słaby munros. Nie to co Góry Białe
Płaskowyż Nida (mama się mocno rozczarowała tymi zdjęciami, bo to jak u nas w Szkocji, a nie palmy i tropiki ;P)
Ostatniego dnia, skacowani greckimi wyrobami, postanowiliśmy jednakowoż jeszcze raz odwiedzić Wąwóz Samaria.
Poszliśmy na totalnym relaksie, bez mapy ani nic, na to Psilafi co wcześniej widzieliśmy. Śnieg był, ale zbocza mało nachylone - można było spróbować.
Po stronie wąwozu była dobra lufa, robiła wrażenie!
Zimno było, ale znajdźcie mi w Tatrach takie niebo.
Ogólnie te góry są fajnie i bardzo byśmy chcieli wrócić tam kiedyś na sam konkretny trekking!
Natomiast powrót wypadł nad Alpami i widzieliśmy - temi oczyma - tak, to nie pomyłka - zdjęcie przerobione na maksa żeby było coś widać ale to niewątpliwie Matt!!!
Dziękuję za uwagę i stawiam wszystkim kochanym którzy przeczytali tę relację pyszny kreteński obiad!
Na razie w fazie przygotowań, kruszeje na parapecie
