Powstał w mojej głowie taki plan, żeby odwiedzić kilka ciekawych miejsc w BM, o których istnieniu dowiedziałem się z Forum Beskid Mały.
Zajechaliśmy do Ponikwi, auto zostało w miejscu, gdzie szlak niebieski odbija z głównej drogi asfaltowej w kierunku Gronia. Najpierw skierowaliśmy się w kierunku zachodnim, aby zdobyć trzy bezszlakowe szczyty: Smużka, Czuba, Snozka zachwalane jako super widokowe, malownicze, odludne.
Znaleźliśmy jakąś ścieżkę i zaczęliśmy podejście. Słoneczna pogoda, intensywna zieleń, było pięknie.
Niestety ścieżki mają to do siebie, że zanikają. Nasza zanikła dość szybko, zaczęło się chaszczowanie, chodzenie dróżkami dla dzików, przedzieranie przez krzaki ostrężyn. Ukochana marudziła, potem się złościła, następnie obraziła, a na koniec wpadła w szał i wyrażała się niecenzuralnie
Jak to zwykle bywa, jeżeli się człek nie podda to osiąga sukces. W końcu udało się dojść na odsłonięte partie szczytowe, gdzie prowadzi przyjemna droga, jest naprawdę widokowo i ogólnie fajnie. Czyli warto wybrać się na Smużkę, Czubę i Snozkę, tylko niekoniecznie startować od niebieskiego szlaku. Najlepiej podejść trochę asfaltem i trafić na zaznaczoną na mapie drogę idącą do szczytu Smużka.
Zawsze podobały mi się te małe niebieskie kwiatki
Dalej poszliśmy bezszlakowo na Gancarz. Obawiałem się tego podejścia, ale okazało się, że tym razem obyło się bez "przygód". Cały czas grzbietem prowadziła szeroka ścieżka, którą wyszliśmy wprost na krzyż na Gancarzu.
Następnie szlakiem wyszlismy na Groń Jana Pawła II. Skąd rozpościera się piękna panorama na północ.
Delektując sie soczystą zielenią przeszliśmy na Leskowiec.
Nastęnie w planach było zejście kawałek żółtym i odszukanie grobu partyzanta, o którym można poczytać tutaj:
http://www.beskidmaly.pl/pun/topic724.html
Znaleźliśmy bez problemu i czerwonym wróciliśmy do schroniska.
A tak w ogóle przyłączyliśmy się do akcji sprzątania Beskidu Małego i podczas całej wycieczki zbieraliśmy wszystkie napotkane śmieci. Rejon Gancarza i Leskowca był już solidnie wysprzątany, ale jak zaczęliśmy schodzić w kierunku Królewizny, to szybko zapełniliśmy przeznaczony na śmieci worek.
Ostatnią planowaną atrakcją było znalezienie "Jaśkowej Arki", o której można poczytać tutaj:
http://www.beskidmaly.pl/pun/topic555.html
Również udało się ją odszukać. Muszę przyznać, że jest to bardzo dziwny obiekt. Tak brzydki, że aż ciekawy.
Na koniec wracaliśmy bezszlakowo do Ponikwi przez Palenicę. Choć jest cała porośnięta lasem, to zdarzają się widokowe okna.
Główna droga schodząca grzbietem Palenicy pod koniec odbija mocno w prawo i cofa się w stronę Leskowca, aby ominąć stromiznę. W ten sposób zejście jest łagodne, ale 4x dłuższe. Kiedy szedłem tam ostatnio to właśnie ten wariant się "wybrał", więc teraz uważałem z kompasem w ręce, aby trafić na odpowiednie zejście wprost na zaparkowane auto. Udało się, choć była to wąstka i stroma ścieżka.
To tyle. Wycieczka była bardzo udana. Ukochanej złość przeszła, a podrapane nogi zagoją się "do wesela".
Mam nadzieję, że dzięki tej relacji dowiedzieliście się o Beskidzie Małym czegoś nowego
