W Środę 27.06 dojeżdżam do Zakopanego. Piękna pogoda, tłumów jeszcze nie ma, w sobotę zlotowe urodziny Rogera72, więc trzeba by gdzieś wleźć zanim kielecko-wołomińsko-wrocławsko-darłowsko-radomsko-zgorzelecka część forumowiczów nie zmasakruje do końca, mocno już nadwyrężonej mej wątroby.
W Roztoce czeka już zyl3k, z którym to wspominki z Odrodzeniowego spotkania nabierają więcej i więcej cech czegoś co na TG określa się chyba ZTGM. Skutkiem powyższego, dnia następnego, atakujemy Włosienicę
Tutaj odbieram dziwny tel z RPA od pana, który twierdzi, że wygrałem 950.000 $. Pyta czy chce przylecieć po odbiór nagrody do Johannesburga, czy może odebrać ją za pośrednictwem prawnika. Lekko zdziwiony wybieram opcję nr 2. Mam czekać na maila
Jako, że humor nam dopisywał postanawiamy przejść się na Wrota Ch. Pogoda póki co nie była rewelacyjna, więc brak widoków rekompensujemy sobie tytoniowo-chmielowymi używkami.
Chwilami było nawet coś widać
Wieczorem dociera do nas kolega Adaś. Miejscowy rozbójnik, z którym na FB wcześniej umawiamy się na zdobycie któregoś z Mięguszy. Wybór szybko pada na tego największego. Adaś był tam już na początku maja, w warunkach jeszcze dość zimowych. Tym razem chce iść drogą po głazach od MPpCh i zejść Hińczowym żlebem.
Po średnio przespanej nocy (4 starsze panie głośno dość żegnały sie z Roztoką + ósemka pobolewała ) o godzinie 5:30 wychodzimy na szlak. Zyl3k zostaje z przyczyn chyba gastrycznych. Szybko i sprawnie maszerujemy pod zaspane jeszcze MOko. Z Włosienicy nasz cel prezentuje sie wyśmienicie.
Potem najbardziej przez nas nielubiany odcinek pod Czarny Staw. Mijamy kilka osób a na morenie spotykamy młodych pozujących do ślubnych zdjęć. Chwila odpoczynku i zaczynamy podejście pod Chłopka. Byliśmy już tu kiedyś razem. We wrześniu poznaliśmy na tym szlaku rabe i machała_jurę, skutkiem czego był mały offroadzik na słowacką stronę nazwany
Hińczowym mlekiem a potem wspólna wyrypa na Elbrus.
Pod Chłopka jak zawsze idę z przyjemnością. Mamy lampę, więc widoki powalają.
Idzie się świetnie. Płat śniegu zagradza nam drogę tylko w jednym miejscu.
Na Przełęczy krótki popas. Wciągamy stringi, zakładamy garnki, focimy, pecik i w drogę.
Adaś zapewnia, że to najłatwiejsza opcja wejścia na MSW i nie powinienem mieć problemów. Jednak, już po kilkudziesięciu metrach zrobiło się jakoś tak, bardziej lufiasto niż się tego spodziewałem. Miejsce ów to, zwana Trawersem Westwalewicza, jedynkowa grzęda o dużej przepaścistości. Na szczęście było to jedyne miejsce w stronę na szczyt, gdzie postanowiłem skorzystać z asekuracji. Kolejne grzędy były dużo łatwiejsze i w suchym terenie można iść w miarę spokojnie na żywca. Droga po Głazach prowadzi głębokim trawersem omijając Pośredniego Mięgusza po stronie Hińczowej Doliny. Ścieżka momentami była dobrze widoczna, zwłaszcza z wysokości, miejscami oznaczona kopczykami wiodła niezbyt trudnym, czasem jedynkowym terenem, chyba głównie ze względu na ekspozycję. Jedyna zmyła wynikła z szukania miejsca, w którym można było pokonać żebro opadające z Pośredniej Mięguszowieckiej Ławki. Za szybko się wbiliśmy do góry i straciliśmy jakieś 45min. na odnalezienie przejścia.
Jakieś 100m pod szczytem dostaję tel od zapłakanej siostry, że tato miał wypadek. Chwila konsternacji, zawahania, postanawiamy iść dalej, bo zagrożenia życia nie było więc co tam po mnie w szpitalu. O 12:09 meldujemy się na szczycie. Adaś nie pozwala się rozsiąść na dłużej bo rozsądek i Jego podhalański nos podpowiadają mu, że zmieni się pogoda.
Faktycznie nadciągnęły chmurzyska. Były jednak dość wysoko. Pochłaniamy trochę energetycznego żarełka, wpisujemy się do książki. Był to 10 wpis z tego roku. W tym co najmniej 3 były ludków z TG. W oczy rzucił mi się też wpis GEKONÓW z 2009 roku bo notes dzięki ZTGMowskiej naklejce właśnie tam się otwiera

Fajne to uczucie dokonać swojego pierwszego wpisu...
Kiedy po raz pierwszy stanąłem przed MOkiem w 98r. nawet nie wiedziałem, że Miegusze to Mięgusze, ale pamiętam jakie wrażenie zrobiły na mnie te 3 wielkie góry. Spełniło się z jedno moich marzeń. Stać tam to na prawdę zayebiste uczucie !!!
Krótki filmik ze szczytu Na Cubrynę bardzo powoli gramoliła się jakaś szóstka z przewodnikiem lub grupa kursantów.
Na śniegu po słowackiej stronie Hińczowego żlebu hasał sobie świstak.
Pogoda okazuje się dla nas łaskawa i się nie pogarsza. Można więc spokojnie schodzić. Adasiowi wszystko idzie ładnie i składnie. Drogę w tę stronę zna już dokładnie. W trzech miejscach mnie asekuruje bo gładkie i lekko opadające półki działają na psychę. Dochodzimy do żlebu. Jest jeszcze sporo śniegu, ale raki postanowiliśmy zostawić w schronie. Spokojnie wszystko dało się jednak obejść. W Dolince za Mnichem zwijamy sprzęt i chwile odpoczywamy. Potem biegiem do Roztoki. Dzień zaliczam do najbardziej udanych w Tatrach. Wieczorem mam co świętować zwłaszcza, że zjechała się forumowa ekipa:
Wieczór był pełen mocnych wrażeń. Począwszy od nurkowania w roztoczańskim potoku, tańce, śpiewy i gitarowanie Eliszki po tort i wizytę Ronaldo. Było na prawdę super Was wszystkich spotkać.
Rańcem część idzie na Rysy, część pod Rysy, a ja wraz z KWAQiem, Klinem i CzarnąMychą z wielkim wysiłkiem docieramy do Rusinowej Polany gdzie czeka już na nas karciaa. Konsumujemy wielorakie napitki, Klin stawia po oscypku. Dostaje też reprymendę od siostrzyczki zakonnej za zbyt dużą ilość łaciny, byczymy się na trawce, karciaa ucieka do Roztoki przez Gęsią, a my dostawczą ścieżką przez mostek Yanoosha
Karciaa
CzArNaMyChA
Wieczorem typowy melanż na mostku by dnia następnego udać sie do 5 stawów, gdzie o dziwo miejsca są. Karciaa bierze NŻ, dochodzą inni poznani w Roztoce, poznajemy użytkownika yaqp wraz z żonką więc ciągle trzymamy poziom godny ZTGM, ale tę część wyjazdu pozostawiam do spisania rogerusowi72
