Dzień dobry.
Dzień wcześniej byłem na Małym Kościelcu. Śniegi jak zimą złą. I jeszcze Słowacy wygrali mecz w hokeja ... Czyli trza było sie przygotować na niedzielę ... A co z tego wyszło ?
Jak się rzeklo Słowacja szykowała się do meczu. Wykupili flagi, flaszki, zarżneli owieczki i baranki. Ale nie wszystkie ... dwa barany poszły w niedzielę na Baraniec ...
W okolicach czwartku umawiam się z jednym z GAC - owców na niedzielną przechadzkę po Tatrach. Zachodnich Słowackich. Plan mówił - Otargańce. Plan się zmienił. Już w sobotę ( w momencie gdy przedzierałem się przez śniegi w Zielonej Dolinie Gąsienicowej ) zadzwonił GAC Ali VII i poinformował mnie , że w Tatrach jest śnieg ( "oglądam kamerki i jest biało" ). No to ja Go poinformowałem, że jestem właśnie powyżej kolan w tym śniegu. Trochę Go zaskoczyłem. Myślał, Bydlak, że leniuchuję w Żywcu. Po dodaniu do siebie widoku z kamer i mej relacji live GAC zaczął myśleć nad tymi Otargańcami. Ja też. I z tego myślenia wyszła zmiana planu. Te same Tatry, grań leżakująca obok Otargańców - czyli Baraniec. 2185 metrów ponad poziomem morza. Przyszykowaliśmy się jak na styczniowy atak Świnicy. Raki, czekany, nawet w aucie znalazł się kask. I buty zimowe ... Moje Scarpy akurat ważą kilogram. Prawy but kilogram i lewy but kilogram ...
No i ruszamy. Bardzo ostrożnie ponieważ Słowacja wygrała z Czechami i może być wesoło na ulicach. I, owszem, przenikały tubylce z flagami i radością na twarzach. Nikogo nie przejeżdżając zbliżamy się do Tatr Zachodnich. Tylko gdzie ten śnieg na zboczach ... Był ... ale na zboczach Niżnych Tatr. Szosa widokowo cudna - Choczańskie, Tatry Zachodnie, Niżne Tatry ( z drogi na Baraniec było też widać Małą Fatrę ). Po ponad dwóch godzinach docieramy do miejscowości Ziar. Około 900 metrów nad poziomem morza. Znaczy się na Baraniec będzie niecałe 1300 m w górę. Nic to - do boju !!!!! Boju bezśnieżnego. Południowa wystawa wysuszyła całkowicie trasę na szczyt. Raki, czekany, kask do bagażnika. Butki jednak na stópki. I w las. Z lasu tego wyszliśmy po 70 minutach. Wyszliśmy żeby wejść w kosodrzewinę. A z kosodrzewiny wyszliśmy na Goły Wierch. Wreszcie zaczeły się widoki. Na Niżne, Fatry, Choczańskie i grań prowadzącą na Barańca. Długą grań ... I suchą ... Tam jak ktoś latem zapomni wody to anielski orszak ... My wodę mamy ... i tak oto docieramy o równej 12 ( ruszylismy o 8.30 - zmieścilismy się w czasie !!! ) na szczyt. Wita nas obeliks i powalający widok na grań Rohaczy, Kominiarski w oddali, grań Otargańców po prawej, Siwy Wierch po lewej, Raczkową Czubę, Łopatę, Wołowiec schowany częściowo za Rohaczem. I w oddali po prawej Tatry Wysokie. I jescze z bardziej znanych ładnie widać Bystrą. Jest tak sielankowo , że na szczycie spędzamy 38 minut. Tak jak koncertówka Kata. Sielanka wręcz. Ale czas wracać. Wracamy tak jak weszliśmy. W dobrym czasie. Przenikamy przez Goły, kosodrzewinę, las i wchodzimy na parking. Uffff ... 6 i pół godziny za nami. Piękna góra, wspaniałe widoki ... Ale nigdy więcej nie wejdę tam tym szlakiem.
Dziękuję za uwagę.
_________________ "Stary jestem, mam sklerozę, czas umierać" 09.IX.2006 - rozstaj dróg w Dolince za Mnichem
"Stałem się nowym użytkownikiem ale ten nowy też musi posta napisać"
|