PIENINY
Dzień 4
Z samego rana udaje nam się złapać jakiegoś busa do Jaworek i tak zaczynamy poznawać Pieniny od Wąwozu Homole. Widoki bardzo przyjemne ale wąwóz kończy się zdecydowanie za szybko!
Dalej szlak pnie się w górę przez lasy, łaki i ponownie lasy. Dochodzimy do granicy ze Słowacją, jeszcze krótko w górę i stajemy na Wysokiej. Widoki piękne!
Wzdłuż granicy idziemy dalej. Borsuczyny, Durbaszka, krótki postój na szczycie Wysokiego Wierchu i przyjemnym szlakiem po słowackich łąkach schodzimy do Lesnickego sedla. Tu obowiązkowo słowacki browar. Z przełęczy kierujemy się czerwonym szlakiem do Cervenego Klastoru. Widoki wciąż zachwycają.
Stąd czeka nas spacer wzdłuż Dunajca najpierw do Chaty Pieniny (pyszne słowackie piwo i żarcie) a potem dalej do Krościenka na kwaterę. Chociaż szlak widokowo cudny to te kilka kilometrów po asfalcie w tłumie ludzi strasznie mnie sponiewierało.
Dzień 5
Wstajemy skoro świt i zielonym szlakiem kierujemy się w kierunku Sokolicy. Marsz idzie dość szybko i sprawnie aż pod samym szczytem spotykam kumpla z Białegostoku! Rozgadujemy się snując już plany wspólnych wojaży ale że mija nas coraz więcej ludzi rozchodzimy się każdy w swoją stronę. Po chwili jesteśmy już z koleżanką na szczycie i cieszymy oczy widokami.
Z Sokolicy idziemy przez Bańków Groń i Zamek Pieniny ku Okrąglicy. Ludzi coraz więcej i więcej. Niedziela + piękna pogoda = korek pod szczytem. Spodziewaliśmy się tego ale i tak szlak człowieka trafia, że musi czekać pół godziny aby podejść kilka metrów w górę. Na szczęście widoki wynagradzają stracony czas.
Ze szczytu już na spokojnie schodzimy do schroniska Trzy Korony na obiad a potem przez Wąwóz Szopczański, Przełęcz Trzy Kopce i Halę Majerz kierujemy się do Czorsztyna na nocleg. Po drodze cisza, spokój i cudne widoki.
TATRY
Dzień 6
Wydostać się z Czorsztyna to nie taka prosta sprawa. Bus, który niby miał być nie przyjechał. Zasięgamy więc języka u miejscowych i kierujemy się ku 'szerszej' drodze. Jest kolejny przystanek ale autobus dopiero za jakiś czas - nie pozostaje więc nic innego jak pokonać kolejne 4 km asfaltem do Krośnicy. Jest bus do Nowego Targu! Tu przesiadka na kolejny - już z tabliczką 'Zakopane' za szybą. Przez całe to zamieszanie na szlaku jesteśmy dość późno.
Przez Dolinę Jaworzynka idziemy na Halę Gąsienicową. Masa ludzi, pogoda piękna, widoki boskie.
W Murowańcu robimy przerwę na jedzenie i piwo. O kurka ile ludzi?! Masakra! Idziemy więc dalej w kierunku Przełęczy Krzyżne. Przy skrzyżowaniu z czarnym szlakiem wyjmujemy mapę i liczymy czas. Istnieje ryzyko, że do Roztoki nie zdążymy przed zmrokiem. Oboje nie mamy ochoty na spacery w nieznanym terenie w świetle czołówek postanawiamy więc podejść tylko do Czerwonego Stawu i do schrosnika dotrzeć od północy. Tak też robimy...
Nad Czerwonym Stawem spędzamy chwile i zarządzamy odwrót przez Rówień Waksmundzką. Idzie się jakoś tak nieswojo. Naczytałem się o bytujących podobno w Dolinie Waksmundzkiej niedźwiedziach i teraz wyczekuje tylko kiedy jakiś wyskoczy mi zza zakrętu. Po drodze jeszcze kilka ciekawych widoków ale trasa głównie biegnie lasem.
Zgodnie z planem czyli przed zmrokiem docieramy do Roztoki. A tutaj raj na ziemi! Bufet otwarty od 6 do 22, cisza, spokój, pyszne żarcie, ciepła woda non stop. No po prostu raj!
W jadalni koczuje kilkuosobowa grupa Węgrów w przekroju wiekowym 10 - 60 lat. "Czy ktoś na sali mówi po węgiersku?" pada pytanie ze strony obsługi. Okazuje się, że Węgrzy mają problemy z językiem angielskim i trudno się z nimi porozumieć odnośnie pory wydawania posiłków. Po chwili Węgrzy wcinają już swoją obiado/kolację omijając szerokim łukiem nasz narodowy przysmak - ziemniaki. Co kraj to obyczaj
Ciąg dalszy nastąpi
|