Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://turystyka-gorska.pl/

Punta Col de Varda (2504 m n.p.m.)
http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=13972
Strona 1 z 1

Autor:  Madness [ Śr wrz 05, 2012 6:31 pm ]
Tytuł:  Punta Col de Varda (2504 m n.p.m.)

Grupa Cadini di Misurina
Punta Col de Varda (2504 m n.p.m.)

Droga: Komin północno-zachodni (IV/V)
Długość drogi: 225 m (7 wyciągów)


Punta Col de Varda to charakterystyczny szczyt górujący nad Misuriną. Krótkie podejście pod ścianę i elegancka linia drogi, którą w 1934 roku wytyczył E. Comici i S. del Torso wprost zachęcają do wspinaczki. Postanawiamy spróbować tu swoich sił.

Obrazek
Charakterystyczny szczyt nad Misuriną

Obrazek
Punta Col de Varda (2504 m n.p.m.)

Obrazek
Komin północno-zachodni (IV/V)

Z Misuriny, w ciągu 10 min dostajemy się kolejką krzesełkową do Rif. Col de Varda (2015 m n.p.m.). Ze schroniska idziemy początkowo szlakiem 117 („Bonacossa”). Następnie zaczynamy podejście trawiastym, stromym zboczem i po 40 min jesteśmy pod startem naszej dzisiejszej drogi.

Obrazek
Misurina

Obrazek
Ikona Dolomitów góruje nad miasteczkiem

Przed nami właśnie wbija się w drogę trójkowy zespół, a za nami ustawia się już niemała kolejka. Na kameralny wspin nie mamy co liczyć. Czekamy dość długo, bo prowadzący z zespołu przed nami utknął gdzieś na końcu wyciągu. Wreszcie możemy zaczynać…
Pierwszy wyciąg przebiega gładko jednak szybko przekonuję się, że asekuracja w tym terenie nie będzie łatwa – wszelkie friendy, hexy, kości i tricamy praktycznie nigdzie nie chcą siadać, a jak już uda się coś założyć to „siedzi na słowo honoru” – zostają taśmy i pętelki. Dochodzę do stanowiska i ściągam partnera – zobaczymy, co będzie dalej! Adaś jeszcze dobrze nie zaczął, a już poleciały z góry dwa wielkie kamienie (najprawdopodobniej strącone przez zespół powyżej), o włos mijając oczekujących na dole. Takie „atrakcje” będą już normą. Partner szybko dochodzi do stanu, ale jesteśmy zmuszeni do dłuższego postoju, ponieważ dwa zespoły wcięły się nam w drogę, trawersując łatwym terenem z lewej strony i wychodząc kilka metrów nad nami. Czekamy i czekamy… Na stanowisku robi się już tłoczno. Po dłuższej przerwie Adaś zaczyna kolejny wyciąg prowadzący przez wąski komin. Niestety nasze plecaki, które są konkretnie zapakowane skutecznie uniemożliwiają nam wspin przez tą formację – trzeba obejść. Partner robi obejście ścianką z lewej. Ja mając nadzieję, że jednak się zmieszczę próbuję wbić w ten wąski komin – niestety bezskutecznie – pozostaje obejście. Ścianka, która z dołu wyglądała banalnie teraz się nawiesza, w ogóle jakaś taka gładka – trochę się zastanawiam. Adaś krzyczy z góry, żebym próbował, bo nieco wyżej są dobre chwyty… Faktycznie. Nie było tak źle! Dochodzę do stanowiska. Kolejny wyciąg, który przypadł mi w udziale jest mało emocjonujący i prawdę mówiąc, poza tym, że znowu ciężko było założyć jakieś konkretne przeloty to niewiele z niego pamiętam. Czwarty natomiast to już bardzo ładna wspinaczka. Na całych 40 m, trudności są równomiernie rozłożone, skała fajnie spionowana i o dziwo nawet kostki ładnie „siadają” (niektóre tak ładnie, że musiałem się namęczyć, by je odzyskać). Kolejny wyciąg, choć trochę krótszy, również bardzo mi się podoba. W dodatku dostarcza mi sporo emocji. Od samego początku droga prowadzi mocno eksponowaną ścianą, toteż szybko zaczynam rozglądać się za możliwością założenia jakiegoś przelotu. Z dołu słyszę to samo – „załóż przelot!”. Z chęcią bym to zrobił gdyby się dało, ale niestety… Wspinam się więc coraz wyżej z myślą, że w końcu coś założę. Od stanu coraz dalej, a droga coraz bardziej eksponowana. Już oswoiłem się z myślą, że przejdę chyba te 25 m bez przelotu, aż nagle na drodze „wyrasta” mi hak – normalnie nie wierzę. Dalej udaje mi się założyć nawet jakąś pętelkę, toteż z jakimś tam poczuciem bezpieczeństwa dochodzę do stanu. Przed nami tzw. żółte przewieszenie – kluczowe miejsce drogi. Mimo, że wyciąg ten jest bardzo krótki (10 m), dostarczył mi mocnych wrażeń – w kluczowym miejscu ukruszył mi się chwyt i w ostatnim momencie złapałem coś innego. Mimo, że miałem przecież asekurację z góry adrenalina mi tak skoczyła, że wyluzowałem chyba dopiero na szczycie. Ostatni wyciąg po początkowym trawersie wyprowadza w zasadzie w linii prostej na szczyt. Nie jest trudny, ale to, co dzieje się na półce przy stanie to prawdziwa „wolna amerykanka”. Jedni chcą wyprzedzać, drudzy przecinają linię drogi (po obejściu wcześniejszego kluczowego odcinka) – istny bałagan. Nie mogę się powstrzymać i mówię włoskiemu zespołowi, co o tym myślę. Jakoś się wszystko porządkuje i po niewielkich przepychankach kończymy drogę stając na szczycie Punta Col de Varda (2504 m n.p.m.). Pogoda jest wymarzona, a widoczki urzekają – położona w dole Misurina, otoczona z każdej strony malowniczymi górami wygląda po prostu pięknie.

Obrazek
Fot. A.W /Na szczycie po skończeniu drogi/

Obrazek
„rzut oka” na Misurinę ze szczytu

Obrazek
Ze szczytu

Po chwili „oddechu” czas myśleć o zejściu… Zauważamy stanowisko zjazdowe, które jednak nijak ma się do opisu zejścia z przewodnika. Jest względnie nowe, toteż stwierdzamy, że pewnie zrobiono udogodnienie, bo schodzenie trójkowymi kominami i płytami do piarżystego żlebu było zbyt uciążliwe. Również para Hiszpanów, która dopiero, co weszła na szczyt zastanawia się nad drogą powrotną. Pytają nas o zdanie - widocznie te nowe stany nie tylko dla nas były zaskoczeniem. Wspólnie decydujemy jednak, że skoro stanowiska są to trzeba je wykorzystać.
Hiszpanie proponują nam zjazd z wykorzystaniem ich liny. Zaczynamy… Pierwsze dwa zjazdy są długie – od węzła do węzła, czyli po 60 m. Trzeci i ostatni wykonujemy już z wykorzystaniem jednej żyły, pokonując kilka stromych progów. Dalsza droga prowadzi stromym, wąskim żlebem (na szczęście wypełnionym dużymi, w miarę stabilnymi głazami, a nie sypkim „gruzem”). Po wyjściu ze żlebu obchodzimy górę, tak, że dostajemy się praktycznie w miejsce startu drogi i bardzo niewygodną, stromą ścieżką pokrytą osuwającymi się małymi kamyczkami dochodzimy do szlaku 117 i dalej do szlaku 120, którym schodzimy do Misuriny.

Obrazek
Nowe znajomości – na drugim stanie zjazdowym

Obrazek
Ostatni zjazd

Obrazek
Dalej już "z buta"

Obrazek
…z ładnymi widoczkami

Obrazek
Pogoda dopisała!

Więcej zdjęć jak zwykle na stronie: Punta Col de Varda

Autor:  PrT [ Śr wrz 05, 2012 7:52 pm ]
Tytuł: 

No i gitara... :wink: Brawo po raz drugi... :salut:

Autor:  goraka [ Śr wrz 05, 2012 8:49 pm ]
Tytuł: 

Ależ się wszyscy rozjeździli w te Dilomity! Ale nie dziwię się. Pięknie tam. Trzeba wkrótce spróbować :mrgreen:

Autor:  _Sokrates_ [ Śr wrz 05, 2012 8:51 pm ]
Tytuł: 

Zdjęcia piękne!

Ciekawie popatrzeć na Tre Cime z 'innej strony'

Autor:  Krabul [ Cz wrz 06, 2012 8:07 am ]
Tytuł: 

Jak zwykle dobry opis i jeszcze lepsze zdjęcia.

Autor:  zephyr [ Cz wrz 06, 2012 9:48 am ]
Tytuł: 

ładna droga :wink:. Zdjęcia jak zwykle wypas ;). Jak zobaczyłem widoki na Twoich zdjęciach z Misuriny to się trochę wkurzyłem. Przejeżdżałem tamtędy 26 sierpnia to chmury były tak nisko, że ledwo co było góry widać :(. Ale mnie widoki ominęły :!:

Autor:  Madness [ Cz wrz 06, 2012 10:10 am ]
Tytuł: 

PrT napisał(a):
Brawo po raz drugi...

Cytuj:
Zdjęcia piękne!

Krabul napisał(a):
Jak zwykle dobry opis i jeszcze jeszcze zdjęcia.

Cytuj:
ładna droga Wink. Zdjęcia jak zwykle wypas


Dzięki

zephyr napisał(a):
Jak zobaczyłem widoki na Twoich zdjęciach z Misuriny to się trochę wkurzyłem. Przejeżdżałem tamtędy 26 sierpnia to chmury były tak nisko, że ledwo co było góry widać Sad. Ale mnie widoki ominęły Exclamation

Muszę Ci powiedzieć, że miałeś wyjątkowego niefarta - to był jedyny dzień mojego pobytu, kiedy trochę kropiło i zaciągnęło się chmurami

Autor:  zephyr [ Cz wrz 06, 2012 11:43 am ]
Tytuł: 

Madness napisał(a):
Muszę Ci powiedzieć, że miałeś wyjątkowego niefarta - to był jedyny dzień mojego pobytu, kiedy trochę kropiło i zaciągnęło się chmurami

pojechałem tam właśnie dlatego, że w Lienz była jeszcze gorsza pogoda. Miałem nadzieję, że we Włoszech będzie trochę lepiej. Może następnym razem lepiej trafie.

Autor:  semow [ Cz wrz 06, 2012 8:42 pm ]
Tytuł:  Re: Punta Col de Varda (2504 m n.p.m.)

Madness napisał(a):
Przed nami właśnie wbija się w drogę trójkowy zespół, a za nami ustawia się już niemała kolejka.


Madness napisał(a):
Pierwszy wyciąg przebiega gładko jednak szybko przekonuję się, że asekuracja w tym terenie nie będzie łatwa – wszelkie friendy, hexy, kości i tricamy praktycznie nigdzie nie chcą siadać, a jak już uda się coś założyć to „siedzi na słowo honoru” – zostają taśmy i pętelki.


Madness napisał(a):
Adaś jeszcze dobrze nie zaczął, a już poleciały z góry dwa wielkie kamienie (najprawdopodobniej strącone przez zespół powyżej), o włos mijając oczekujących na dole.


Madness napisał(a):
dwa zespoły wcięły się nam w drogę,


Jednym słowem, czysta przyjemność ze wspinania ;D


Skoro wszyscy w tym roku w Dolomity pojechały, może w przyszłym będzie pusto? Skoro mi się nie udało :mrgreen:

Autor:  Mazio [ Cz wrz 06, 2012 8:52 pm ]
Tytuł: 

Może dawno nie byłeś. Słowacy podobno ciągle coś kopią. :)

Autor:  Madness [ Cz wrz 06, 2012 9:20 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Jednym słowem, czysta przyjemność ze wspinania ;D


Mocno stresująco było, na szczęście to jedyna droga, którą robiliśmy w takim tłumie ;)

Jeśli chodzi o asekurację to pierwszego dnia poszliśmy praktycznie z całym szpejem, później stopniowo odkładaliśmy - śmiejemy się, że jakbyśmy zostali jeszcze tydzień to chodzilibyśmy z samymi taśmami i pętelkami :)

Autor:  batmik [ So wrz 08, 2012 11:10 am ]
Tytuł: 

Piękne foty, ale zdjęcia ze środka jeziora to pewnie nie zrobiłeś, co? :) Obrazek

Autor:  Madness [ So wrz 08, 2012 4:42 pm ]
Tytuł: 

batmik napisał(a):
Piękne foty

Dzięki
batmik napisał(a):
zdjęcia ze środka jeziora to pewnie nie zrobiłeś, co?

Nie po drodze mi było przez środek Lago di Misurina, ale pewnie super popływać po jeziorze z tak klarowną wodą.

Autor:  batmik [ So wrz 08, 2012 5:55 pm ]
Tytuł: 

Woda w zasadzie kwitnie. Z brzegu wygląda pięknie a z rowerka wodnego niestety nie zachęca. Wygrałem z żoną zakład i zamiast do SPA (gdzie musiałbym się męczyć gdybym przegrał) mogłem wybrać cel tygodniowego urlopu - a jak tydzień to warto było wybyć do Cortiny :). W przerwie pomiędzy ferratami zabrałem żonę do Misuriny żeby się jej nie nudziło stąd fotka ze środka jeziora. Sam raczej mam ciśnienie na oglądanie stawów z góry :)

Autor:  Luiza [ Pn wrz 10, 2012 8:00 pm ]
Tytuł: 

Podoba się team :mrgreen:

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/