Mój opis tatrzańskiej sierpniowej wyrypy w watku wakacyjnym pisany był na świeżo pod wpływem emocji i obfitował w nieco melodramatyczne wywody, no dały mi te Tatry Zachodnie do wiwatu, dały, nie da się ukryć.Teraz po prawie miesiącu, gdy żebra przestały boleć, gdy w pracy od września luzy i się mogę wyspać i trzeźwym okiem spojrzeć na wszystko to wiem, że było warto.Oglądam po raz enty fotki ze swojego wyjazdu, może nie wybitne, ale moje własne i z dumą mogę powiedzieć:o, tam byłam, na tej grani, na tym szczycie, w tej i tamtej dolinie.Pewnie, że to nie był Gerlach, Orla, czy Sprężyna na Mnichu a tylko Wołowiec, Rakoń, Jarząbczy, Kończysty, Trzydniowiański, Grześ, ale każdemu jego Everest jak to pięknie mówią

.I mimo kategorycznych zapewnień wrócę tam, może nawet w tym roku, wypróbuję nowe szlaki, czy dam radę?Się zobaczy, na pewno spróbuję, wszystko w granicach rozsądku mam nadzieję.Bo przecież:"przepięknie jest, tylko tlenu mniej".
Reszta wybranych fotek tutaj:
https://picasaweb.google.com/apodsiadlo ... directlink
_________________
Tam na dole zostało wszystko to, co cię męczy...
Moje zdjęcia:
https://picasaweb.google.com/108001293735779794442