Tym razem będzie krótko
Wyruszyliśmy do Genewy 4 września w składzie: ja, rabe, Ania i Daniel. Następnie przetransportowaliśmy cztery litery do miejscowości Les Houches we Francji, gdzie czekał na nas niejaki Yanoosh. Po całodniowym pałętaniu się po Chamonix i obaleniu 5l wina (alkoholowego

) „rankiem” czyli około godziny 11 szóstego września udaliśmy się kolejką do Bellevue. Janek wykręcił się od wspólnego szczytowania i pojechał sobie pod Zurich…
Na górze przesiadka na Tramway du Mont Blanc, który sunął powoli tylko 10 minut. Dalej już o własnych nóżkach. Szczęśliwi czasu nie liczą, ale coś koło 15.30 lądujemy niedaleko Tete Rousse (Kuluar Rolling Stones „spokojny”). Widoki na szlaku fenomenalne…
Uśmiechnięci zarzucamy szpej i po krótkiej przerwie kontynuujemy ‘wędrówkę’ do Gouter. Czasowo się rozciągnęliśmy (pewnie z powodu widoków i wina poprzedniego dnia
Ok. 20 meldujemy się z rabe w Gouter. Podziwiamy zachód słońca. Dochodzi Ania, Daniel dociera ok. 22.30.
Długotrwałe topienie śniegu na papu i „spać”. Ludu w cholerę, noc praktycznie bezsenna z powodu imprezy u ‘goutierowej’ obsługi. O 2.30 robi się cyrk. Wszyscy wstają, depczą innych, czołówkami dają po oczach… Koczujemy chwilę na schodach. Pierwsi ‘zdobywcy’ wychodzą za drzwi a my na ich łóżka. Błogi sen do około 8. Śniadanko, przepak i o 9 już łączymy się liną. Daniel rezygnuje, schodzi na dół. Czyli rabe znowu sam z babami
Na dome du Gouter akcja ratownicza, którą obserwujemy z odległości paru metrów. Mijamy Vallot, ostro granią w górę i po ponad 4h od wyruszenia meldujemy się na szczycie. Lampa, około -10 stopni, oprócz nas tylko 3 osoby na dachu Europy – warunki wprost idealne.
Sesja zdjęciowa i czas na powrót.
Dochodzimy do Gouter, zabieramy graty – niestety zarąbali nam kije, i dalej w dół.
Około 20 meldujemy się w Tete Rousse, gdzie szalenie niesympatyczny pan na dzień dobry wywala nas na zewnątrz.
Po opłaceniu miejscówki na podłodze - znowu same wygody

jedzonko i padamy. Rano miły pan znowu nas wygania i startujemy jeszcze przed wschodem słońca do Les Houches.
Zjeżdżamy kolejką o 11 – czyli równo 48h po rozpoczęciu akcji. Marzymy o świeżej bagietce z dżemem lub szynką. Najbliższy cel – Carrefour… następnie kąpiel. Wieczór pod znakiem lasagne, pizzy i dobrego wina. 9 września spotykamy się z francuskim uciekinierem Yanooshem w Genewie i wspólnie wracamy do Polski.