... kule biją
Niestety w całej swojej naiwności myślałem, że w tym roku pojawi się relacja z pewnej wycieczki, no ale... Już zaczynam zapominać co się tego dnia działo.... Spróbuję sobie poprzypominać:
Umówiłem się z Dresem w Krakowie na jakąś spokojną wycieczkę, bo akurat był weekend z dziwną pogodą. W sumie miało być ładnie ale zimno, no i w wyższych partiach jeszcze leżał śnieg.
Wymyśliłem sobie taką bardziej kombinowaną wycieczkę. Troszkę jakby skałkową: Wycieczkę na Igły w rejonie Popradzkiego.
Gdy przyjeżdżamy na Słowację okazuje się, że wcale nie jest jakoś zimno i zaczynam troszkę żałować, że nie poszliśmy na Filar Mogielnickiego na Kieżmarskim.
Podejście pod ścianę pod Galerią Osterwy nie jest zbyt męczące. Ot kawałeczek i jesteśmy. Tutaj mieliśmy iść do żlebu i nim dojść na żebro opadające z Osterwy, a dalej na Małą i Wielką Igłę w Osterwie. No ale jak już tutaj jesteśmy, to może by co urobili?
Tutaj to nie ma w sumie prostych dróg. Polski Komin za IV, ale wygląda to parchowato no i:
http://www.tatry.nfo.sk/cesta.php?obr=s ... 05660901.p
Takie V+. Damy radę. Z dołu wygląda ciekawie. Dajemy? Dajemy!
Dresik zaczyna prowadzić. Niestety po przejściu na prawo zapycha się w pasie przewieszek i musi jakoś stamtąd się ewakuować. Trwa to trochę. Robi stanowisko pośrednie i zasuwam ja. Dalej obieram już dobry kierunek i prowadzę przez dwie przewieszki za V i V+. Nawet to jakoś idzie, chociaż staram się iść powoli i uważnie. Wiadomo, młody już nie jestem. Dresik szybko myka przewieszki. No i zdaje się, że kolejny wyciąg też prowadziłem. Niezła droga. Tutaj to nawet IV+ jest mocne. Ogólnie droga jawi się jako bardzo ładna i urozmaicona. Nie ma tu klimatu wysokogórskiego, przypomina mi to Richterweg w Hollentalu. Jest tak "inaczej". Kolejny wyciąg robi Dresik. Stanowisko z drzewka i dalej mam iść ja.
Musze przetrawersować na płytę. Staję na suchej wypukłej trawce i dup... Odpadłem. Noga poślizgnęła mi si na trawie i zawisnąłem na jednej ręce. Tak mnie pociągnęło, że aż mi coś chrupnęło w kręgosłupie. Nie mogłem przez chwilę złapać oddechu. Dalej muszę się mocno zastanawiać jak iść, bo czuję się ciut połamany i uważam jak mogę. Minie chwila zanim dojdę do siebie.
Dresik ma poprowadzić ostatni już prosty wyciąg. Teraz już tylko trójkowym terenem na Galerię. Idzie jednak i zaczyna coś marudzić... Co jest na topo? No co jest? Kreska do góry z trójką i tyle. To nie może być III. No nic, musi sobie radzić. Niestety kiedy ja idę już na drugiego okazuje się, że faktycznie jest jakoś dziwnie trudno. Może tam trzeba było iść jakoś inaczej? No ale jak? Początek to wejście w rysę, a później klasyczne wspinanie w rysie. Klinuję stopy w rysie i jakoś daję, ale albo ja nie umiem się wspinać w rysach, albo ktoś mnie robi w wała.
Udało się jednak dojść na Galerię i idziemy na żebro Osterwy. Początek na żywca, przebijając się przez kosówki. Widać nie jest to zbyt często chodzona droga. Później na lotnej na Mała Igłę robi się powoli już ciekawiej, ale widok Wielkiej Igły zdradza ciszę przed burzą...
Schodzimy na przełączkę. Stromizna Igły przytłacza. No ale to tylko V. Spoko-loko. Jesteśmy już sporo zmęczeni, bo wcześniejsza droga była ciut wytężająca, ale miały być Igły to będą Igły. Prowadzę. Robi to wrażenie. Jakieś przewinięcie przez kant grani, która chyba bardziej jest filarem niż granią. Mrok niezły, ale to akurat jest jeszcze nic.
Dochodzę do takiej pochyłej półeczki w przeogromnej ekspozycji. No może do ziemi nie ma daleko... Jakieś 70m, ale pion jest absolutny, półeczka jest niewygodna i jest tam mnóstwo haków. Widać, ze tam walczą! Lina mi się niemiłosiernie przesztywnia, ale udaje mi się zawiesić ekspresa nade mną w haku. Fajnie, mam asekuracje z góry. Jestem niestety mocno wyrabany i za cholerę nie mogę sforsować tej przeszkody. Do szczytu jakieś 6 metrów i mala przewieszka z rysą. Totalnie opadłem z sił. Robię stana i ściągam Dresa.
Dres jak doszedł do stanowiska i zobaczył je, zobaczył tę półkę i lufę obok, to aż pobladł. No... robiło to wrażenie. Cóż dalej można bylo robić? Trzeba próbować! Cholera ale zwyczajnie nie daję rady. Totalnie ręce mi odpadają. Nie jestem w stanie zadać. Po paru blokach poddaję się i chwytam ekspresa. Pierwsze moje A0 w życiu. Trudno. Jeszcze tutaj wrócę to obadać, bo aż mi się nie chce wierzyć, że to było V.
Dresik też już nie ma siły na łojenie i szybko wyłazimy na szczyt. Dalej zjazd na przełęcz, a właściwie do żlebu tuz obok.
Dalsza droga to już spokojne wspinanie "gdzie bądź", bo wariantów tu można mnożyć. Robię stanowisko na nowych plakietkach, które nie wiem czemu są tak założone, że mnie trafia na stanowisku. Nie można było tego jakoś z głową przykręcić? Co by dało sie jakoś normalnie asekurować z góry? Z drugiej strony wygląda to jakby ktoś się tutaj bawił tą spitownicą, bo jedna nawet dokręcona nie jest. Mógłbym sobie ją wziąć. Nowa Mammmuta pewnie jakąś tam wartość ma.
Następnie dresik robi ostatni wyciąg i ja wbiegam na wierzchołek Zadniej Osterwy. Tam dłuższy popas... Starość, nie radość. Kości bolą, krzyż napiernicza.
Podsumowując:
Bardzo ciekawa wycieczka nam z tego wyszła. Dość oryginalna, wytężająca. Droga na Galerię jest aktualnie najtrudniejszą drogą jaką zrobiłem w Tatrach i choć wspinacz ze mnie marny, to najważniejsze jest to, że człowiek znajduje w tym radość i sens.