Forum było nieczynne, więc mam pewne zaległości, które niniejszym uzupełniam.
Jeżeli ktoś z forumowiczów nie oglądał jeszcze filmu "Wino Truskawkowe" na motywach prozy Stasiuka - to gorąco polecam.
Akcja całości dzieje się w "Żłobiskach" czyli małej osadzie na końcu świata, którą gra wieś, a niegdyś miasteczko - Jaśliska. Położone na winnym szlaku, niegdyś bogate miasto, własność biskupów przemyskich podupadło na przełomie XIX i XX w. i już się z upadku nie podniosło.
Obecnie miejscowość liczy około 450 mieszkańców, z których tylko część mieszka w centrum. Przy samym Rynku znajduje się niewielkie prywatne schronisko "Zaścianek", które prowadzi p. Stanisław Lorenc - wielki miłośnik i znawca miejscowości.
Kiedy się dowiedziałam, że nasi kursanci zarezerwowali w schronisku 14 miejsc i że są jeszcze miejsca wolne zrobiłam dosłownie wszystko abym mogła dostać w Sylwestra urlop i jechać tam ze znajomymi na 4 dni - od 29.12 do 1.01.2013.
Jeszcze w piątek pracowałam do 17, a do domu dostałam laptopa, a by móc się połączyć w niedzielę ze swoim komputerem w pracy i wykonać coś co musi być bezwzględnie zrobione na przełomie roku.
Tak więc pojechaliśmy we czwórkę - Rysiek, mój kolega z SKPG, jego pani - Agnieszka - też z SKPG, moja koleżanka jeszcze od czasów studiów - Magda, no i ja.
Na miejscu była już od piątku gromadka 7 kursantów i dwoje młodych kolegów z SKPG.
Trasa na miejsce liczyła niespełna 300 km w jedną stronę, sprawdzaliśmy oczywiście różne warianty.
Ponieważ Ryśkowi zepsuł się jego wiekowy (17-letni) Opel Astra a nie zdążyli kupić nowego Magda zaproponowała żeby jechać jej samochodem - też Oplem Astra tyle że 18-letnim. Rysiek zaoferował się, że będzie prowadził.
Miejscem spotkania miało być podwórko Agnieszki która mieszka w Nowej Wsi pod Kętami. Ja dojeżdżałam z Chorzowa, Magda z Wilkowic pod Bielskiem, Rysiek z Zawiercia.
Sprawdzałam już pociągi do Bielska, kiedy Rysiek zadzwonił i powiedział ze reanimował samochód, więc z Katowic możemy podjechać do Nowej Wsi jego samochodem, który potem zostawimy u Agnieszki na podwórku.
Tak tez zrobiliśmy. W sobotę 29 grudnia parę minut po 9 wyruszyliśmy z Katowic. Była przepiękna pogoda. U Agnieszki spotkaliśmy się z Magdą. Kiedy Rysiek zobaczył jej samochód i przejechał nim 300 m stwierdził, że on jednak woli jechać swoim, po reanimacji.
No to zapakowaliśmy wszystkie bagaże, w tym dwie siaty jedzenia, alkohole, ciasta i smakołyki do samochodu Ryśka, wsiedliśmy we czwórkę i ruszyli. Niestety ujechaliśmy zaledwie 500 m, kiedy w samochodzie coś zaczęło nieprawdopodobnie zgrzypieć (prawdopodobnie był zbyt słaby amortyzator i koło o coś tarło).
No to wróciliśmy te 500 m, przeładowali te wszystkie bagaże do samochodu Magdy, wsiedli i pojechali. Tym razem nic nie zgrzypiało, za to było raz za zimno, raz za gorąco i telepała się urwana szybka (przyklejona czarną taśmą), a także na początku nie działały kierunkowskazy, ale okazało się że po naciśnięciu dwóch przycisków na raz zaczęły na szczęście działać.
W sumie wyjechaliśmy po tych wszystkich perypetiach dopiero około 12.30.
Ze względu na piękna pogodą postanowiliśmy jechać trasą Kęty - Wadowice - Sułkowice - Zakopianka - Mszana Dolna - Limanowa - Nowy Sącz - Grybów - Szymbark - Gorlice - Nowy Żmigród - Dukla - Jaśliska. Trasę całą dobrze znam, jeżdżę nią co najmniej kilka razy w roku, ostatnio razem z Magdą, moim synem i jego kolegą jechaliśmy z Bielska do Rytra w listopadzie.
Od razu zaczęło się od tego, że szukaliśmy taniego paliwa, ale wszędzie było drogie. W ten sposób ujechaliśmy 95 km aż wreszcie stanęli już za Mszaną Dolną na małej stacji przy podjeździe na Gruszowiec.
Wzięliśmy benzynę, potem podjechali do znanego nam od dawna i bardzo przez nas lubianego "Baru pod Cycem", gdzie zjedliśmy smaczny i niedrogi domowy obiad. Dawno nie jadłam tak przepysznie przyrządzonej wątróbki.
Była już prawie 15, o tej porze zaczynało się robić z lekka ciemnawo, więc zaproponowałam aby podjechać pod cmentarz wojenny na Jabłońcu, zaraz za Limanową. Największy na tym terenie i najbardziej reprezentacyjny cmentarz z Operacji Łapanowsko-Limanowskiej, w listopadzie i grudniu 1914 r. Jest rzeczywiście na swój sposób piękny, a dodatkowo było właśnie wspaniałe oświetlenie.



Przy tej samej drodze, kilkanaście kilometrów dalej jest z samej drogi wspaniały widok na Tatry. Czekałam kiedy dotrzemy do punktu widokowego i nie zawiodłam się:
Wysokie:

Zachodnie:

Zbliżenie:

W zapadającym zmierzchu zjechaliśmy do Nowego Sącza i znowu tak jak miesiąc temu pomyliliśmy drogę. Z tym ze miesiąc temu chcieliśmy dojechać do Rytra, a zorientowaliśmy się po ok. 20 km w Hucie, tuż przed Krynicą, zaś teraz chcieliśmy do Gorlic, a zorientowaliśmy się po 3 km przy drodze na Brzesko.
Zawróciliśmy na dobrą drogę i pomyśleli o tym że w końcu trzeba kupić chleb, bo kolejnego dnia jest niedziela.
Akurat przejeżdżaliśmy przez Szymbark i był otwarty sklep, więc tam zakupiliśmy chleb z miejscowej piekarni, kawę, piwo i inne niezbędne produkty.
Kolejny krótki przystanek był na stacji paliw w Gorlicach, potem skręciliśmy na dość bezludną drogę do Nowego Żmigrodu.
Nagle, kiedy jechaliśmy przez las wprost na naszej drodze 30 m przed nami wyrosły dwie duże i dorodne łanie. Na szczęście jechaliśmy na tyle wolno, że Rysiek zdążył zahamować jakieś 7 m przed nimi, zatrzymał się - i my stoimy i one sobie też stoją.
Dopiero kiedy się na nie zatrąbiło wtedy powoli i z godnością oddaliły się do lasu.
Z Nowego Żmigrodu pojechaliśmy wprost na Duklę przez Łąki Dukielskie, drogą gdzie zawsze niesamowicie piździ i pewnie dlatego zbudowano tam w pobliżu dwie fermy wiatraków.
Kolejny przystanek był w Dukli, chcieliśmy zwiedzić kościół parafialny ale niestety był zamknięty.
Ja osobiście byłam w Dukli chyba 15 raz, ale wszyscy moi współtowarzysze podróży byli tam po raz pierwszy.
Nie pozostało nic innego jak jechać dalej do Jaślisk, gdzie ostatecznie dotarliśmy około godz. 19, w sam raz aby się rozpakować i zacząć się zapoznawać z obecnym w schronisku towarzystwem, w większości kursantami SKPB Lublin.
No i tak nam to zapoznawanie się zeszło gdzieś do 2 w nocy.
A tak wyglądał nasz intymny pokoik w schronisku:

Łóżka są podobno ze zlikwidowanego zakładu karnego w Moszczańcu.