Krywań 2013-04-13/14
Kolejne okienko pogodowe. Andrzej to chyba pogodę pod siebie ustawia

Startuję w nocy z piątku na sobotę o 1,30. U Andrzeja jestem jak zawsze o 3 rano. Wsiadamy w jego auto i do Wadowic. Kolejna przesiadka. Teraz kolej na „Cukierka” . Kierunek Zawoja...
Jest 5 nad ranem ...dosiada się Grześ. Wiemy tylko że musimy jechać do Trzech Studniczek ….łatwo powiedzieć gorzej trafić.!
Nawigacja w oplu zafira to jakieś nieporozumienie. Tu trzeba zrobić doktorat żeby uruchomić !
W końcu trafiamy...pytamy gościa w „zielonym” czy to tu...czy to tędy na Krywań...
On informuje nas że szlak sezonowo zamknięty, ze nie wolno...
No kutfa czyżbyśmy nie wiedzieli?? Ale wtopa
Ciekawe czy wyśle za nami ekipkę z bloczkiem samokopiującym wzywającym do zapłaty w określonym terminie „honorarium „ za taki spacerek ??
Pakujemy sprzęt , po kielichu J W , no to jeszcze po jednym i po jednym i 0,7 znika

Jest ciepło , śnieg grząski .Co chwila zapadamy się z ciężkimi plecakami.
Droga w lesie to istny tor przeszkód ! Połamane drzewa , mnóstwo gałęzi ...masakra


Wychodzimy z lasu , pogoda kiepska .Śnieg miękki więc mozolnie to dajemy krok to się zapadamy , to znowu się wygrzebujemy i tak w kółko....

Docieramy na przełęcz. Zza chmur wyłania się góra .
Ło rany ile jeszcze.....

Zaczyna padać ,niewiele wiać i ogólnie lipa.Nic trzeba się okopać.

Planowaliśmy i tak Krywań na dwa dni. Tak na spokojnie , raczej towarzysko niż ze sportowym zacięciem.
Moi towarzysze w namiociku , ja mam okazje przetestować nową płachtę biwakową z Gore Tex i puchowy śpiworek.
Leżymy , wstajemy , gotujemy , rozmawiamy pełen relax .
Późnym popołudniem się przejaśniło. Postanawiamy przedeptać szlak najwyżej jak się da. Tak w ramach spaceru. Wieje , ale fajnie jest

Nigdzie się nie spieszę, jest czas na łyk powietrza.

Po powrocie kolacyjka , herbata ze śniegu i spać. Nie minęła dosłownie minuta od zamknięcia namiotu jak Andrzej zaczął chrapać.
To nie do wiary że można zasnąć snem sprawiedliwego w 20 sekund.
Ja sobie okopałem miejsce na legowisko . Planowałem jamę ale śniegu było zbyt mało

Wiedziałem że jak będzie wiało to wnerwa dostanę bo na twarz będą padały płatki śniegu.
To mnie zawsze trochę irytuje.
Już dziś wiem co dołożyć do płachty by zrobić sztywne zadaszenie. Jest jakaś koncepcja.

Noc minęła szybko , obudziliśmy się wyspani w doskonałych nastrojach.
Nie wiem jaka była temp w nocy ale śnieg wreszcie jak beton


Zostawiamy namiocik i na lekko ruszamy na szczyt. Robi się tłoczno na trasie . Skiturowcy tez maja ten sam cel.
Po 10 tej meldujemy się na szczycie.
Tradycyjnie sesja zdjęciowa. Bez „dziubka” więc na FB się nie nadaje


Wracamy do bazy. Pakujemy zabawki , sprzątamy po sobie i powrót.
Robi się ciepło , śnieg mięknie....kosówka ...i powtórka z rozrywki. Istna masakra.
Po drodze odbijam looknać na bunkier


i zmęczony jak koń po westernie docieram na parking.
Wracamy już nie przez Łysą Polanę . Objazdówka Tatr , a co !
Pogoda genialna , słońce jak w Egipcie.
Zajeżdżamy do Zawoi a tam niespodzianka . Żona Grzesia wita genialnym bigosem.
Na deser rogaliki z czekoladą własnej roboty.
Wstyd się przyznać ale zjadłem za dwóch
I to byłoby na tyle ...
Kolejny udany wyjazd naszej czwórki w składzie :Andrzej,Grześ , Cukierek i ja .
Są już plany na maj

_________________
"Lawina bieg od tego zmienia, po jakich toczy się kamieniach"
