Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Pn cze 24, 2024 2:29 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 24 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Cz cze 27, 2013 8:53 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 09, 2012 2:17 pm
Posty: 2995
Lokalizacja: Kraków
Za namową Mazia postanowiłem skorzystać z nieobecności szefa w firmie i napisać parę słów na temat tego co wyrabiało się w ostatnim tygodniu w Tatrach.

Wszystko z praktycznie rok temu, gdy po powrocie z głównych szlaków Tatr, z dwoma moimi kumplami z Poznania, postanowiliśmy zaplanować już kolejny wypad w góry. Tym razem nie miało być tak "miło i przyjemnie" bo nie mieliśmy w planach żadnych luźnych szlaków jak to miało miejsce rok temu (czerwone wierchy, szpiglas, rakoń itp) a tym razem mieliśmy uderzyć w coś bardziej mocnego typu Orla Perć (cała), Rysy, MPpCh, Polski Grzebień itp. Generalnie plan zakładał obładowanie się tobołami (fast & light) do 60-cio L plecaków, nocowanie w schroniskach i naparzanie po zaplanowanej wcześniej trasie. Skoro rok temu w Maju pogoda udał się wyśmienicie to w tym roku przecież nie mogło być inaczej. Dodatkowo, ponieważ tym razem mieliśmy chodzić po Tatrach Wysokich i to szlakami, na których jednak lepiej gdy śniegu nie ma, zwłaszcza, że moi kumple mają tyle wspólnego z górami, że wyjeżdżają z domu raz na rok a resztę czasu siedzą w pracy lub w domu przy komputerze, to postanowiliśmy uderzyć właśnie w terminie końcówki czerwca (czyli miesiąc później niż rok temu).

Schroniska zarezerwowane już pół roku wcześniej, przynajmniej po stronie Polskiej, więc nie wszystko wydawało się być na tip top! Liczyliśmy jedynie, że jak już zaczniemy schodzić na stronę słowacką to przecież problemów z noclegiem nie będzie - zwłaszcza, że mieliśmy się pojawić tam w środku tygodnia. Tak czy inaczej i tak byliśmy pewni, że nasze plany zweryfikuje pogoda.

Cały wypad zaczął się w sobotę 22 czerwca, kiedy to podczas rozkręcania łóżka przyjechali do mnie chłopaki. Jedynie 6h :lol: zajęła im podróż z Poznania do Krakowa. Po zapakowaniu mojego plecaka, zakupach w piekarni ruszyliśmy w drogę. Niestety prognozy nie były zbyt optymistyczne, jednak schroniska już opłacone, urlopy załatwione, więc nie ma co płakać i narzekać tylko trzeba dymać i rozkoszować się przynajmniej samym pobytem w górach. Niestety już podczas samej drogi do Zakopane złapał nas deszcz. Jednak jak to stwierdził Leon "Marcin, co Ty pierd.... przecież widać, że to przelotny" :lol: Przelotny był taki, że gór nie było widać wcale w ich miejscu były jedynie masy ciemnych szarych chmur.
Po dojechaniu do Zakopanego, podjeżdżamy na Olczę do zaprzyjaźnionej pani Helenki, która zawsze użycza nam swojego "parkingu" pod domem, robimy szybkie przepakowanie do plecaków, zakupy... i w sumie nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że tknęło mnie, żeby sprawdzić pogodę na miejscu. Niestety mimo tego, że w danej chwili świeciło słońce ICM przewidywał deszcz. W związku z tym 4-pak piwa wjechał do plecaka na pełnej :) Nie zdążyliśmy dojść do przystanku na busy, gdzie stwierdziłem, że chyba kupię sobie jeszcze jedno piwo a może na drogę będzie. Jako, że ostatnio mam tak jak to kiedyś powiedział Madness "czasami wyjdę z samochodu na Palenicy i już mi się nie chce" (mam nadzieję, że nic nie przekręciłem) to piwo powinno zdecydowanie umilić drogę do dol. Pięciu Stawów. W końcu udało nam się wsiąść do busa. W drodze do zakopanego oczywiście po raz kolejny złapał nas deszcz. Ledwo dojechaliśmy na PKP (dziwne, że bus nie jechał na PKS! :D) tak lało, że woda płynęła strumieniami po ulicy. Na szczęście nie jest daleko z PKP pod Bar FIS, dlatego z kopyta ruszyliśmy do busa jadącego do Palenicy. Jak to stwierdził kierowca "jeszcze chwilę będziemy tutaj stać, dlatego jak chcecie to możecie jeszcze iść sobie do sklepu coś kupić bo później nie będzie już gdzie". Oczywiście dobrze o tym wiedzieliśmy, dlatego jeszcze jeden rzut oka na pogodę i... ruszyliśmy już bez plecaków do Tesco. Nie muszę chyba mówić, że dokupiliśmy jeszcze po parę piw :lol: Z resztą, kto bogatemu zabroni? Ch..j nie pieniądz a wygoda :lol:

Droga na Palenicę minęła dosyć szybko i miło. Tylko my w trzech postanowiliśmy w tym czasie uderzyć w góry. W sumie nic dziwnego, kto mądry w taką pogodę by się tam pchał... Okazało się również, że trafiliśmy w busie na spoko kierowcę (co w sumie, aż mnie zdziwiło bo nie jestem raczej przyzwyczajony do "normalnych kierowców). Pogadaliśmy o górach, o tym jak to się zajebiście lata na paralotni itp. Generalnie, aż mnie facet zaciekawił, ale nie ważne... nie o to tutaj przecież chodzi.

Gdy tylko wyszliśmy z busa, po raz kolejny zrobiliśmy przepakowanie, tym razem piw :lol: i ruszamy. Tutaj miłe zaskoczenie, bo Pani strażniczka kasy fiskalnej, sprzedająca bilety do wejścia do parku, powiedziała tylko "no to się wam udało, właśnie wyłączyłam kasę" :lol: Pomyśleliśmy tylko, że to dobry znak, więc lecimy w górę. Po dojściu do Wodogrzmotów, koledzy już ledwo żyli. Z pleców kapał im pot a na koszulkach osadzała się sól :lol: Jak widać warto było ćwiczyć miesiącami siedzenie przed komputerem bo teraz ono owocuje w naprawdę niezłej kondycji. Skoro już tak dobrze idzie, to lecimy dalej. Dochodzę do rozwidlenia szlaków gdzie jeden prowadzi na Siklawę a drugi czarny do Schroniska. Czekam na kolegów... (3 dni później). W końcu dochodzą, więc pokazuję im tylko, że walimy "skrótem" i idziemy do schroniska. W prawdzie nocleg mieliśmy zarezerwowany, jednak gdzieś tam chyba jest na stronach schronisk, że trzeba się pojawić do którejś tam godziny czy dać znać w przypadku spóźnienia, ponieważ (o ile mnie pamięć nie myli) może coś tam przepaść. Tak czy inaczej ja po raz kolejny poleciałem przodem. Po dojściu do schroniska od razu uderzyłem do recepcji wpłacić resztę kasy i czekać na chłopaków...

Wszystko poszło dosyć sprawnie. Maćkowi i Leonowi w końcu udało się dotrzeć. Ponieważ było już koło 20-tej zostawiliśmy rzeczy w pokoju i po szybkim odświeżeniu jedliśmy już kolację przed schroniskiem oglądając burzę, która chyba właśnie przechodziła nad Morskim Okiem. Po raz kolejny szybkie obczajenie pogody i wychodziło na to, że od 11 ma padać deszcz. W związku z tym wstajemy o 5, żeby o 6 już być w drodze. Z dwojga złego przynajmniej wejdziemy na Kozi Wierch i wrócimy do schroniska.

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Jak pomyśleli, tak zrobili. Godzina 6 rano, po słabo przespanej nocy (niestety jakiś kjep w pokoju cały czas chrapał) wyruszamy w drogę. Niebo zachmurzone, jednak nie jest tak źle. Dochodzimy do rozwidlenia szlaków i po szybkim spojrzeniu w stronę Szpiglasu widać, że nie wygląda to ciekawie. Chmury praktycznie na całym niebie, do tego ciemne burzowe. Na szczęście schodziły one bardziej w stronę parkingu na Palenicy niż w naszą. To też nie rezygnujemy i lecimy dalej.

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Mniej więcej w połowie trasy słychać grzmoty. W prawdzie nie są one jakieś przerażające, jednak wiadomo, gdyby nas złapała burza w drodze to nie było by wesoło, zwłaszcza, że schować się w drodze nie ma nawet gdzie...

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Ja cisnę szybciej, zwłaszcza, że mam ze sobą jedynie aparat, softshella w którym ukryłem jajko gotowane i tuńczyka. Chłopaki mozolnie z tyłu z plecakami naładowanymi żarciem chyba na cały tydzień. Po drodze mijamy małe stadko kozic, które przypatruje nam się a wyraz ich paszczy wygląda jakby myślały "czy was do reszty chłopaki już poje... żeby w taką pogodę wchodzić na szczyt?". Oczywiście nic nam to nie przeszkadza i 30min później lądujemy na Kozim.

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Widoki bajeczne... chwilami nawet się przejaśnia... Gdy tylko dociera Maciej i Leon zaczyna od razu padać... Jemy więc szybko, ja wpieprzam gotowane jajco i ruszamy w dół. Po drodze mijamy dwójkę gości, którzy chyba lecą od Zawratu. Nie ruszają jednak dalej Orlą a postanawiają schodzić do schroniska.

Koło godziny 10/11 jesteśmy już w schronisku. Rozwieszamy wszystkie ciuchy na kaloryferach, linkach, łóżkach i relaksujemy się. Ja lecę do jadalni poczytać książkę (którą przezornie zabrałem z domu) a chłopaki instalują się w śpiworach i "nie śpią" (przecież nie będą spać) :lol:.
Oczywiście chwilę po naszym powrocie deszcz przestał padać. Wyglądało na to, że wszystko jak na złość działa przeciwko nam. Mi długo nie trzeba powtarzać, że gdy pogoda jest dobra, to nie ma co pierdzieć w stołek, tylko trzeba wyjść i korzystać z pobytu w górach i wycisnąć z niego wszystko na maksa. Toteż wracam do pokoju, pytam tych co się własnie obudzili a przecież nie spali :lol: czy idą ze mną i samotnie postanawiam ruszyć na Krzyżne.
Tutaj kolejna niespodzianka. Po godzinie zaczyna grzmieć i lekko kropić. Skutkuje to tym, że musiałem zawrócić i po półtora godziny od czasu wyjścia ze schroniska po raz kolejny wracam cały mokry :) Ponieważ jeszcze jest wcześnie to przebieram się, myje i wracam do książki. Wieczorem wszyscy cieszymy się, że zrobiliśmy udane zakupy i otwieramy nasze piwka, które nabyliśmy w Zakopanem za jedyne 3zł a nie za 8zł jak to ma miejsce w schronisku! Chwila rozluźnienia, relaksu i planujemy dzień numer dwa. Mamy w planie ruszyć do MOKa, coś zjeść, przepakować się, może wbić się na Kazalnicę i zobaczyć jak prezentuje się droga na Rysy.

Wstaliśmy o godzinie 6 rano. Pogoda super! Całe niebo niebieskie. Ja robię lekką rozgrzewkę przed schroniskiem podczas gdy kumple się pakują. Mija 5-10min i chmury przylatują do nas z doliny roztoki, zawalając całe niebo i chowając szczelnie słońce. Ruszamy o 7 i kierujemy się przez Świstówke do MOKa. Widoki po raz kolejny bajeczne :)

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Około godziny 10 docieramy na miejsce. Podczas zejścia Leon "siada" na większym kamieniu i obija sobie kolano. Na szczęście to nic poważnego i możemy iść dalej.
W MOKu niestety doba, rozpoczyna się dopiero od 12. Maciej i Leon postanawiają uderzyć do jadalni i coś przekąsić podczas gdy ja zostaję na zewnątrz i czytam książkę. Wytrzymałem jedynie godzinę, ponieważ nie długo później przyjeżdża jakaś zgraja bab, które tak zaczynają pier..... i drzeć się "żartując", że mam tego już dość i idę do chłopaków. Dodatkowo jak przewidział ICM, godzina 11 i zaczyna lać deszcz... O 12 ruszamy do recepcji, gdzie "bardzo sympatyczna" Pani każe nam jeszcze poczekać jeszcze 30min i pokój będzie gotowy. Średnio nam to pasuje, bo chcemy wyruszyć z miejsca nad Czarny Staw a tu nadal obsuwy... Niestety nie możemy nic zrobić.

Gdy już wreszcie dostajemy pokój w gazdówce, zostawiamy rzeczy i lecimy pod staw. Niestety pogoda również nie rozpieszcza. Chmury wiszą na Rysach i niewiele powyżej stawu. Na Kazalnicę nawet nie ma co iść bo nic nie będzie widać. Dodatkowo się boję, że kumple by nie dali rady a dodatkowo, trasa w tych warunkach nie jest ani miła ani przyjemna. W związku z tym ruszamy zrobić lekki zwiad w kierunku trasy na Rysy.

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Niestety nie widać za wiele. Podchodzimy kawałek wyżej i wracamy z kwaśnymi minami. Po drodze jedynie jeszcze wpadam na zdjęcie wodospadu. Szału nie ma, ale przecież coś trzeba robić w tą smutną pogodę... Ile można pić?

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Po dojściu do schroniska postanawiamy coś zjeść i "odpocząć" :lol: Ja po raz kolejny czytam książkę podczas gdy koledzy śpią. Generalnie dusze towarzystwa. Wieczorem ruszamy do jadalni zjeść szarlotkę i strzelić piwko, które przecież jeszcze nam zostało, bo sprytnie zaopatrzyliśmy się w Zakopanem. Pogoda nadal nie zachęca. Pada deszcz, grzmi, niebo momentami robi się całe białe. Jak to stwierdza Maciej "niech teraz się wypada, to rano będzie git". Nie wiem co to za mongolskie teorie, ale my z Leonem tylko się śmiejemy i stwierdzamy, że pewnie rano się obudzimy o 6, zobaczymy jaka jest pogoda i znowu pójdziemy spać. Jedynie Maciej jest dobrej myśli.
Ponieważ piwo się skończyło a była jeszcze wczesna godzina, postanawiam wyciągnąć z plecaka smakołyk w postaci wiśniówki :lol: Na szczęście poprawia nam ona humor na tyle, że już nie przeszkadza nam deszcz i "delektujemy się" samym pobytem w górach. Idąc spać mamy jedynie nadzieję, że rano faktycznie pojawi się słońce a przynajmniej nie będzie padać deszcz.

Wstajemy o godzinie 5, wychodzimy o 6. Oddajemy plecaki do przechowalni bagażu i lecimy w górę. Na na bogato, mam ze sobą jedynie aparat, softshella w którym ukryłem dla odmiany puszkę tuńczyka oraz tabliczkę białej czekolady. Maciej i Leon jak zwykle na lekko. Plecak z 2L wody, jedzenie na przeżycie tygodnia itp. Nie przeszkadza mi to zbytnio bo na całe szczęście ja tego targać nie muszę :)
Tempo mam dobre. 22min od schroniska do Czarnego Stawu. Chłopaki zostają w tyle, jednak nie czekam na nich za długo bo trochę wieje. Dochodzimy do miejsca gdzie wychodzi się już nad Czarny Staw. Postanawiam poczekać na nich i zobaczyć co oni sobą reprezentują. Nie musiałem długo czekać, ponieważ z daleka było widać, że przyszli chyba na spacer. Wydaje mi się, że ja szybciej stałem niż oni szli :lol: Jednak nic to, macham ręką, że idę i walę pod gorę. Mijam pierwszy śnieg i pędzę dalej... Po drodze mijam stado kozic gdzie kręcę filmik telefonem i robię parę zdjęć.

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Chwilami wiatr przegania chmury co skutkuje tym, że niebo się przejaśnia a zza chmur wychodzi słońce. Dzięki temu przynajmniej można cieszyć się trochę widokami. Jeszcze w prawdzie nic specjalnego, bo jestem w połowie drogi, jednak zdecydowanie widok słońca poprawia humor.

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Im wyżej jestem, tym pogoda wydaje się lepsza. Nie czekam więc zatem na resztę a lecę na pełnej bo może jeszcze zdążę się załapać na przynajmniej chwilę ładnej pogody. Dzień wcześniej w MOKu prognoza (chyba weather online) straszyła nas chmurami na całej powierzchi nieba i brakiem słońca przez cały dzień. Tym większe jest moje zdziwienie, że teraz jest zupełnie inaczej. Oczywiście nie oszukujmy się, Weather Online nie jest najlepszą stroną, która przewiduje dokładnie pogodę ;)

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Niestety mija 30min i wszystko po raz kolejny zaczyna tonąc w chmurach.

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Robi się szaro i do dupy. W dodatku spotykam jednego turystę, który zaczął schodzić i nie zachęcił mnie do wejścia. Cwaniak wyszedł ze schroniska o 4:30 aby zdążyć przed deszczem. Nie dość, że deszcz nie padał, to jeszcze ominął "okno pogodowe", które pojawiło się chwilę po tym jak zaczął schodzić. Plan miał niezły jednak wyszło jak zawsze 8) Ja nie dałem jednak za wygraną i cisnę dalej. Im wyżej jestem tym pogoda gorsza. Miejscami po szlaku leje się woda. Przy pierwszych "łańcuszkach" które omijam płynie strumień... wyżej też nie jest zbyt fajnie... ale wszystko można spokojnie ominąć.



Wieje już na tyle, że założyłem softshella, wciągnąłem kawałek czekolady i docieram do szczytu. Nic nie widać. Ciemność, MROK, chmury wszędzie lecą jak szalone. Spędzam na szczycie 30min z nadzieją, że zaraz, albo Maciej albo Leon dotrą na szczyt. Niestety nie mogę się ich doczekać, więc schodzę. Nie zrobiłem nawet zdjęcia, bo mleko było takie, że nie ma sensu nawet wyciągać aparatu.

Schodząc na dół, mijam Maćka. Jak na złość, pogoda po raz kolejny zaczyna się poprawiać. Maciej stwierdził "spoko, przynajmniej ja zrobię jakieś fajne foty". Mnie już szlak trafia, że pogoda się tak poprawiła. Poczekałem 10min i postanowiłem jednak wrócić na szczyt. W końcu nie po to przeszedłem taki kawał drogi, żeby teraz dać za wygraną i ominąć bądź co bądź te wszystkie widoki. Ja wchodzę z powrotem na szczyt a Leona nadal nie widać. Zastanawiam się, co tam się z nim dzieje.

Wypatrując go w dole robię zdjęcia i łapię promienie słońca na swój łysy łeb 8)

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Na szczęście w dole wyłania się już Leon. Idzie żółwim tempem, ale idzie :)

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

Czekam na niego, żeby zapytać czy wszystko w porządku i powoli zaczynam schodzić na dół. Widząc parę osób wchodzących do góry, chcę ominąć kolejny przy łańcuchach...

Jeszcze pamiątkowe zdjęcie chłopaków w drodze na szczyt i chowam aparat do pokrowca.

Obrazek
Untitled by m_szymkowski, on Flickr

O ile w górę biłem rekordy prędkości :-P chyba, w 2h 20min licząc od schroniska byłem na szczycie, o tyle przy zejściu nogi trochę dostają po dupie. Na szczęście udaje mi się śmignąć w dół omijając wszystkich niedzielnych turystów i niedługo później jestem już nad Czarnym Stawem. Po krótkiej rozmowie telefonicznej z Mackiem informuję ich, że ruszam do Gazdówki coś zjeść i będę na nich czekał już w schronisku. Obchodząc staw, spotykam jeszcze jakąś sympatyczną babeczkę, która jak mnie zobaczyła postanowiła zagaić do mnie w stylu:

-I co rezygnacja?
-Rezygnacja? Dlaczego? Wręcz przeciwnie :)
-No wraca Pan!
-Tak, ale już ze szczytu...
-Aha... to o której Pan wyszedł?!
-O 6:30
-A ja myślałam, że Pan zrezygnował
-:)

Możliwe, że mogło ja zmylić to, że nie miałem ani plecaka ani jakiś tobołów ze sobą. Jedynie aparat i softshella. No cóż... kto bogatemu zabroni? :twisted:

Około godziny 13 wszyscy już jesteśmy w komplecie i opalamy się w słońcu, którego mieliśmy podczas pobytu w górach ja na lekarstwo. Leon postanawia zainwestować w obiad mistrzów naleśniki na słodko z frytkami :lol: podczas, gdy ja leżakuję na ławce wciągając mace.

Początkowy plan był taki, że wchodzimy na Rysy i schodzimy na stronę słowacką. Niestety jednak pogoda pokrzyżowała nam plany i postanawiamy się zawinąć do domu. Już w drodze powrotnej okazuje się, że był to dobry pomysł, ponieważ siedząc w busie już łapie nas deszcz :( W Zakopanem kupujemy jeszcze wędzony ser i wsiadamy do auta oddalając się powoli do domu...

Ja wracam do pracy wcześniej bo w środę (mimo, że urlop miałem zaplanowany do piątku włącznie) a Maciej z Leonem jadą w tym czasie do Poznania.

Niestety pogoda w tym roku nie dopisała na nasz męski wypad. Rok temu było zdecydowanie lepiej. Nie ma jednak co płakać nad rozlanym piwem, tfu, mlekiem, bo i tak fajnie się było spotkać po roku i nawet posiedzieć w schronisku pijać piwo i gadając o pierdołach. Na szczęście moje zaoszczędzone 3 dni urlopu na bank wykorzystam solidnie i wrócę w góry w czasie lepszej pogody. Mam ten plus w porównaniu do chłopaków, że z Krakowa jest w Tatry dosłownie rzut beretem :)

Po wyjeździe stwierdzam jedynie, że kondycje mam całkiem niezłą. Nie spodziewałem się, że reszta będzie, aż tak odstawać ode mnie. Nawet przy podejściu na Rysy nie specjalnie byłem zmęczony a wypiłem jedynie 3 łyki mineralki, którą wcisnął mi Maciej stwierdzając "człowieku musisz się napić bo padniesz" :lol:

Tym optymistycznym akcentem wracam do szarej rzeczywistości. Mam nadzieję, że nie popisałem jakiś głupot i będzie się to chciało komuś przeczytać :)

_________________
blog.marcinszymkowski.pl

"W warunkach normalnych najwięcej pomaga technika. Natomiast w sytuacjach wyjątkowych najważniejszy jest hart ducha." - Walter Bonatti


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz cze 27, 2013 11:56 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 24, 2011 7:54 pm
Posty: 2482
Pogoda nie rozpieszczała, ale i tak trochę "pobrykałeś" po górach :oklaski:
Widzę, że na Rysach okno nawet trafiłeś - lubię widoczki z tego szczytu, a zdjęcie ładne, to jest na co popatrzeć :thumleft:

m__s napisał(a):
podjeżdżamy na Olczę do zaprzyjaźnionej pani Helenki, która zawsze użycza nam swojego "parkingu" pod domem


Przypadkiem nie Halinka? Jaki adres?

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz cze 27, 2013 12:06 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 09, 2012 2:17 pm
Posty: 2995
Lokalizacja: Kraków
Madness napisał(a):
Pogoda nie rozpieszczała, ale i tak trochę "pobrykałeś" po górach
Widzę, że na Rysach okno nawet trafiłeś - lubię widoczki z tego szczytu, a zdjęcie ładne, to jest na co popatrzeć


Nie było wyjścia. Jak już wszystko zamówione to trzeba było działać :) Szkoda, że moja ekipa jest lekko "nie ruchawa" i nic się nie wspinają bo by można pewnie było coś podziałać, ale myślę, że co się odwlecze to nie uciecze.
Ze zdjęć jakoś nie jestem specjalnie zadowolony. Można by powiedzieć, że niesmak pozostał 8) Może uda się skleić jakąś panoramę jeszcze. Zobaczymy jak czas i zdjęcia pozwolą.

Madness napisał(a):
Przypadkiem nie Halinka? Jaki adres?

To jest dokładnie ta babeczka http://www.helenaklus.infoturystyka.pl/ i ta chatka
Obrazek

Kiedyś ze znajomymi byliśmy w Zakopanem i piliśmy jeszcze wtedy wódkę z jej mężem. Na tyle było u niej zajebiście, że wyjeżdżając żegnaliśmy się z nią na misia :) Rok temu również u niej zostawialiśmy auto i nawet spaliśmy jedną noc u niej z (wtedy) 3 kumplami jeszcze. Za pozostawienie auta na 6 dni i udostępnienie pokoju od 22 do 5 rano, bez prześcieradeł chciała od nas 50zł łącznie. Oczywiście zostawiliśmy jej więcej i podziękowaliśmy z pocałowaniem ręki :) Od tego czasu zawsze jak potrzebuje się gdzieś zatrzymać to jeżdżę do niej. W prawdzie to Olcza, więc kawałek od "centrum", jednak jak dla mnie to zdecydowanie warto.

_________________
blog.marcinszymkowski.pl

"W warunkach normalnych najwięcej pomaga technika. Natomiast w sytuacjach wyjątkowych najważniejszy jest hart ducha." - Walter Bonatti


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz cze 27, 2013 12:19 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 24, 2011 7:54 pm
Posty: 2482
Myślałem, że mówimy o tej samej kobiecie, ale jednak nie. Tak czy siak fajnie jest znać kogoś takiego.
Ja znam na Olczy taką Halinkę, która też nie raz ratowała mi tyłek - kilka razy się zdarzyło, że wpadałem do niej bez zapowiedzi w środku nocy i zawsze miałem gdzie spać - nawet jak miała full na pokojach to użyczała swojego salonu - normalnie skarb :)

_________________
Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz cze 27, 2013 12:21 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lip 27, 2010 10:41 pm
Posty: 2620
Może i pogoda nie rozpieszczała, ale i tak wyszło fajnie, nawet na zdjęciach :D

_________________
Zob za zob - glavo za glavo
Zob za zob na divjo zabavo!

Alpy Julijskie www.gavagai.ngt.pl


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz cze 27, 2013 12:25 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 09, 2012 2:17 pm
Posty: 2995
Lokalizacja: Kraków
Madness napisał(a):
normalnie skarb :D

Dokładnie! :)

Zombi napisał(a):
Może i pogoda nie rozpieszczała, ale i tak wyszło fajnie, nawet na zdjęciach

Przynajmniej to okno pogodowe na Rysach uratowało cały wypad :)

_________________
blog.marcinszymkowski.pl

"W warunkach normalnych najwięcej pomaga technika. Natomiast w sytuacjach wyjątkowych najważniejszy jest hart ducha." - Walter Bonatti


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz cze 27, 2013 3:17 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N wrz 11, 2005 1:39 am
Posty: 1740
Lokalizacja: Zamość
Pogoda byle jaka, ale i tak połaziłeś, nawet na Rysy :) Bardzo tam jeszcze zawalone śniegiem? Da radę bez sprzętu już?

_________________
A my zmieniliśmy jawę w sny
Jesteśmy jak rosa, jak pył!
Ukradliśmy siłę gwiazd
I dla nas zatrzymał się czas


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz cze 27, 2013 3:37 pm 
Kombatant
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So wrz 01, 2012 7:46 pm
Posty: 347
Fajna wycieczka, może koledzy niezbyt towarzyscy, ale przynajmniej optymiści ;) Zdjęcia są ładne, zwłaszcza to zielone, nie masz co sobie tym głowy zawracać ;)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz cze 27, 2013 8:01 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N paź 24, 2010 1:01 pm
Posty: 1069
Lokalizacja: Wałkowa & Milicz & Wakefield
Jak to stwierdził rabe w wywiadzie dla Panoramy podczas tegorocznego Winter Campu, w górach najważniejsze jest towarzystwo ! My w lutym też nie trafiliśmy z pogodą. Zabijając czas postanowiliśmy sprawdzić czy faktycznie jest tak ciężko przeciorać sie przez kosówkę od Śląskiego Domu do Hrebienioka. Wniosek: To na prawdę może zabić. Dnia następnego dotarliśmy do Roztoki brodząc w potoku z nadzieją poznania osławionego Martina...Nocą weszliśmy na Turbacz w śniegu po kolana... Gdyby nie te pomysły z moimi promilami nie mógłbym nawet jechać pociągiem.

Graty dla kolegów za wytrwałość, a Tobie za podjęcie decyzji o wyjeździe. Ja tam siedziałbym na dupie w Roztoce i bajerował Zosię :)

_________________
''Video meliora proboque deteriora sequor.''

PIJ ZANIM POCZUJESZ PRAGNIENIE !


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt cze 28, 2013 1:53 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn wrz 01, 2008 8:10 pm
Posty: 4694
O, rajt - mi sie chcialo przeczytac. Ogolnie to z jednej strony przykro, ze pogoda splatala wam figla, z drugiej wycisneliscie z niej wszystko co sie chyba dalo. Nie dziwie sie tez kolegom, ze przesypiali co mogli, bo przeciez caly rok za biurkiem, to i bateryjki siadaly. Zywo to wszytko opisales i mialem sporo flashbackow z moich wrazen, ogolnie mowiac czas spedzony w schronisku pomiedzy wyjsciami to dla mnie autentyczny relaks, oczywiscie pod warunkiem, ze jest to wieczor i wszyscy juz sobie pojda. ;)

Tak mi sie tez pomyslalo: a nie mogliscie w Moku sie zabukowac i zaplacic, zostawic graty w przechowalni kolo kibelkow na dole i uderzac w gory?

m__s napisał(a):
Wydaje mi się, że ja szybciej stałem niż oni szli

:mrgreen:

Fajnie sie czytalo - fragmenty szlaku na Rysy stanely mi przed oczami, bylem tam raptem raz, ale zrobilo to na mnie wrazenie. Pamietam bowiem, jak bylem jeszcze przed i wejsciu na "najwyzszy szczyt w Polsce" towarzyszylo wiele emocji, a gdy juz tam stalem - dumy. Czesto mamy tendencje do umniejszania tych sukcesow, w miare wchodzenia wyzej i trudniej, a przeciez dla wiekszosci bylo to kiedys marzenie, i ta relacja mi przypomniales te chwile. Pzdr

_________________
http://3000.blox.pl/html

"Listy z Ziemi" Twaina: poszukaj, przeczytaj... warto


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt cze 28, 2013 5:51 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn wrz 01, 2008 8:10 pm
Posty: 4694
Lepiej, ale zastanawiam sie kiedy ostatnio napisales mi cos milego. :) Zreszta wydaje mi sie, ze flashback to nie takie zwykle wspomnienie, moge troche konfabulowac, ale to cos jak pojedynczy obraz odciniety w pamieci. Jak wizerunek naswietlony na dnie oka i nie dajacy sie zatrzymac. Byc moze nie umialem znalezc wlasciwego slowa, a byc moze jestem juz troche jak ci Polacy z Jackowa co spotykaja sie na kornerze i trzymaja potejtosy w bejzmencie. :mrgreen:

_________________
http://3000.blox.pl/html

"Listy z Ziemi" Twaina: poszukaj, przeczytaj... warto


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt cze 28, 2013 6:35 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn gru 07, 2009 1:45 pm
Posty: 907
Może na towarzyszy wysokość działała tak sennie? :mrgreen:

Rysy Rysami, a tak jak pisze Mazio, czytało się przyjemnie, całkiem niezła siódma(licząc od dołu) fota , podoba mi się. Mam jakąś słabość do zieleni Tatr Bielskich chyba ;-)

_________________
"I chłonę. Szukam. Pragnę. Tęsknię. I wiem że będę szukał. Wystarczy raz zasmakować nieznanego."
"Gdzieś pomiędzy początkiem drogi, a szczytem znajduje się odpowiedź na pytanie, dlaczego się wspinamy."
pionowemyśli.pl | fanpage | instagram | flickr


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt cze 28, 2013 6:57 am 
Kombatant

Dołączył(a): Pn gru 05, 2011 12:08 am
Posty: 640
Lokalizacja: 110 km
Jak na taką pogodę to nieźle pocisneliście i warto się było cofnąć na Rysy. Zdjęcia i widoki z Rysów konkretne. Generalnie dobre trasy zrobiliście jak na te warunki. Teraz sam zaczynam planować podobny wypad :mrgreen:

_________________
http://wokolkominainietylko.blogspot.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt cze 28, 2013 9:08 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 09, 2012 2:17 pm
Posty: 2995
Lokalizacja: Kraków
Yanoosh napisał(a):
Graty dla kolegów za wytrwałość, a Tobie za podjęcie decyzji o wyjeździe. Ja tam siedziałbym na dupie w Roztoce i bajerował Zosię

thx! :D Pani Zosi nie znam, ale w Piątce też są fajne dziewczyny ^^ Z drugiej strony sympatyczne Panie z MOKa też są niczego sobie :twisted:

Mazio napisał(a):
Ogolnie to z jednej strony przykro, ze pogoda splatala wam figla, z drugiej wycisneliscie z niej wszystko co sie chyba dalo

Też tak myślę. Szkoda, że mi się nie udało jeszcze wejść przynajmniej na Krzyżne, lub na Kazalnicę a takie plany też miałem schodząc z Rysów :lol:

Mazio napisał(a):
Zywo to wszytko opisales i mialem sporo flashbackow z moich wrazen, ogolnie mowiac czas spedzony w schronisku pomiedzy wyjsciami to dla mnie autentyczny relaks, oczywiscie pod warunkiem, ze jest to wieczor i wszyscy juz sobie pojda.

Dzięki. Dokładnie też tak myślę. Wieczorem jak zostają już sami swoi to jest naprawdę super. To samo oczywiście mogę powiedzieć o MOKu gdzie zawsze jest tyle ludzi, że głowa mała a wieczorem w tygodniu jest już naprawdę super. Wypicie piwa w takim miejscu, jeszcze gdy na zewnątrz hula burza pozostawia naprawdę niezapomniane wrażenia :)

Mazio napisał(a):
Tak mi sie tez pomyslalo: a nie mogliscie w Moku sie zabukowac i zaplacic, zostawic graty w przechowalni kolo kibelkow na dole i uderzac w gory?
Zrobiliśmy tak rano we wtorek. Zostawiliśmy wielkie plecaki w przechowalni za 3zł i uderzyliśmy na Rysy. Niestety noclegu na następny dzień już nie było bo wszystko zarezerwowane :(

Mazio napisał(a):
Czesto mamy tendencje do umniejszania tych sukcesow, w miare wchodzenia wyzej i trudniej, a przeciez dla wiekszosci bylo to kiedys marzenie, i ta relacja mi przypomniales te chwile. Pzdr

Dzięki stary za miłe słowa :) Myślę, że dokładnie opisałeś to o co chodziło mi, Leonowi i Maciejowi! 8)

Mroczny napisał(a):
Może na towarzyszy wysokość działała tak sennie?

Oni po prostu kondycyjnie wysiadają. Rok temu jeden jeszcze grał w piłkę. Drugi też nie prezentował wiele, jednak teraz ewidentnie odstawali ode mnie :) Oczywiście mi to nie przeszkadza, ale jak muszę na nich czekać godzinę to niesmak pozostaje :) Na szczęście w schronisku przy piwie wszyscy równie trzymaliśmy fason :)

Krajan83 napisał(a):
Jak na taką pogodę to nieźle pocisneliście i warto się było cofnąć na Rysy. Zdjęcia i widoki z Rysów konkretne. Generalnie dobre trasy zrobiliście jak na te warunki. Teraz sam zaczynam planować podobny wypad

Dzięki! :)

Tutaj chyba jest cały zrzut naszej trasy. Coś tam się może nie zgadzać bo na chwilę wywaliło mi w kosmos zasięg, co mnie swoją droga mocno zdziwiło, ale jakiś tam pogląd na szlak jest :)
http://connect.garmin.com/activity/333874591

Gdyby się komuś jeszcze chciało oglądnąć to tutaj jest filmik sklejony w kalkulatorze a kręcony telefonem przeze mnie i głównie kumpla. Ten w niebieskiej kurtce to nie ja :)

_________________
blog.marcinszymkowski.pl

"W warunkach normalnych najwięcej pomaga technika. Natomiast w sytuacjach wyjątkowych najważniejszy jest hart ducha." - Walter Bonatti


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt cze 28, 2013 10:38 am 
Stracony

Dołączył(a): Pn lut 11, 2013 4:09 pm
Posty: 9871
Lokalizacja: FCZ
fajnie- mi to brakuje takich wieczornych posiadówek w schronie- wycieczka w dobrym ZTGMowskim stylu :mrgreen:

_________________
NIE MA LEPSZEGO OD MIĘGUSZA WIELKIEGO!


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt cze 28, 2013 10:53 am 
Kombatant

Dołączył(a): Pn lip 06, 2009 3:13 pm
Posty: 306
Lokalizacja: Kraków
m__s napisał(a):
Mroczny napisał(a):
Może na towarzyszy wysokość działała tak sennie?

Oni po prostu kondycyjnie wysiadają. Rok temu jeden jeszcze grał w piłkę. Drugi też nie prezentował wiele, jednak teraz ewidentnie odstawali ode mnie :) Oczywiście mi to nie przeszkadza, ale jak muszę na nich czekać godzinę to niesmak pozostaje :) Na szczęście w schronisku przy piwie wszyscy równie trzymaliśmy fason :)

Jak dla mnie, to raczej Ty odstawałeś od nich, a nie oni od Ciebie. Rysy z MOKa w 2h20 min to dla mnie czas wyj*bany w kosmos :P

_________________
Nie trać serca.
Ktoś mógłby chcieć je wyciąć a nie chciałby marnować czasu na szukanie.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So cze 29, 2013 3:37 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn wrz 01, 2008 8:10 pm
Posty: 4694
Byłbym ostatnim ciulem gdybym się do tego nie dopisał. :)

_________________
http://3000.blox.pl/html

"Listy z Ziemi" Twaina: poszukaj, przeczytaj... warto


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So cze 29, 2013 2:15 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10407
Lokalizacja: miasto100mostów
Fajnie wyszły zdjęcia z drogi i piku. Rysy są bardzo dobrym punktem widokowym. Pierwszy raz tam byłeś?

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So cze 29, 2013 6:00 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 09, 2012 2:17 pm
Posty: 2995
Lokalizacja: Kraków
Tak niestety pierwszy, mimo że wybieralem się w juz kilka razy. Dzięki ;-)
Wiem teraz, że jeszcze nie raz tam wrócę.

_________________
blog.marcinszymkowski.pl

"W warunkach normalnych najwięcej pomaga technika. Natomiast w sytuacjach wyjątkowych najważniejszy jest hart ducha." - Walter Bonatti


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N cze 30, 2013 9:09 am 
Stracony

Dołączył(a): Wt sie 07, 2012 8:56 pm
Posty: 4266
Lokalizacja: Łódź
Fajnie sie to czyta choć strach z Tobą gdzieś jechać :lol:
Aczkolwiek komentarze w stylu
m__s napisał(a):
Jak widać warto było ćwiczyć miesiącami siedzenie przed komputerem bo teraz ono owocuje w naprawdę niezłej kondycji.

naprawdę warto przemyśleć. :lol:
Gratuluję: fajnego wypadu w sytuacji gdzie większośc ludzi po prostu by się zwinęło i pojechało do domu,
dobrych fotek.,
ducha walki.
I w sumie to szkoda że mieszkajac w Krakowie i mając takie warunki bywasz tam tak rzadko.
Czekam na kolejna relację. :wink: Pozdro.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn lip 01, 2013 12:49 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 09, 2012 2:17 pm
Posty: 2995
Lokalizacja: Kraków
Elfka napisał(a):
Bardzo tam jeszcze zawalone śniegiem? Da radę bez sprzętu już?

Oczywiście jak widać na zdjęciach żaden sprzęt nie jest/był potrzebny.

WILCZYCA napisał(a):
Fajnie sie to czyta choć strach z Tobą gdzieś jechać
E tam nie jest tak źle :) Zależy też z kim jadę i na co jestem nastawiony. Albo idę na spacer albo połazić po górach :)

_________________
blog.marcinszymkowski.pl

"W warunkach normalnych najwięcej pomaga technika. Natomiast w sytuacjach wyjątkowych najważniejszy jest hart ducha." - Walter Bonatti


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 04, 2013 1:55 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 09, 2012 2:17 pm
Posty: 2995
Lokalizacja: Kraków
WILCZYCA napisał(a):
I w sumie to szkoda że mieszkajac w Krakowie i mając takie warunki bywasz tam tak rzadko.

Trochę się ostatnio u mnie działo w życiu prywatnym, więc miało to trochę wpływ na moją obecność a w zasadzie brak obecności w górach... :( miejmy nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej ;)

_________________
blog.marcinszymkowski.pl

"W warunkach normalnych najwięcej pomaga technika. Natomiast w sytuacjach wyjątkowych najważniejszy jest hart ducha." - Walter Bonatti


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lip 04, 2013 2:27 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): Śr sty 20, 2010 3:38 pm
Posty: 1827
Lokalizacja: Wolne Miasto Nowa Huta
m__s napisał(a):
Oczywiście jak widać na zdjęciach żaden sprzęt nie jest/był potrzebny.


Wytłuść to żeby ludzie nie pytali Raffiego czy potrzeba na Rysy brać raki i czekan ! :mrgreen:

_________________
Moje Tatry

Życie jest piękne. To ludzie są pojebani.

"Słabe stopnie są jak puszczalska dziewczyna. Jak im zaufasz to ci dadzą, a jak nie, to będą częściej zdradzały." - Mechanior


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr lip 10, 2013 1:09 am 
Kombatant

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 2:19 pm
Posty: 350
Podziwiam za Rysy, bez picia. Czasowo wszedłem podobnie z M. Oka. Jednak po drodze padła Muszynianka + isotonic.
Do tego oczywiście gatki białe od NaCl :D
Ja to w ogóle mam paniczny lęk przed odwodnieniem, w trakcie biegania czy łażenia po górach. Na wycieczki 15-25Km. Potrafię zabrać 3-4,5 ltr. płynów.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 24 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 22 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL