W kwietniu wybraliśmy się w Alpy Otzalskie, wyjazd na luzie bez ciśnienia, dwie nowe osoby w składzie. Wybraliśmy za cel drugi co do wysokości szczyt alp austriackich Wildspitze.
Wyruszyliśmy z Vent

Prognozy nie były ciekawe co w połączeniu z 2 lawinową stwarzało ryzyko niepowodzenia.
Dodatkowo brak rakiet śnieżnych wyjątkowo dał się we znaki, bo miejscami zapadaliśmy się po pas.

Noc spędziliśmy w schronie zimowym obok Bresslauer hutte, który okazał się bardzo komfortowym miejscem ( prąd czerpany z baterii słonecznych, piec z przygotowanym opałem).
Wieczorem otrzymaliśmy prognozę o opadzie do 50 cm śniegu i prognozowaniu 3 lawinowej, a tu

Ranek okazał się wyborny, chmur nie było zbyt wiele.
Po szybkiej decyzji spakowaliśmy plecaki i koło 8 30 wyruszyliśmy w kierunku szczytu. Oprócz nas była jedna ekipa z przewodnikiem i tyle:)
Wildspitze 3768

Pod przełęczą Mitterkarjoch zrobiło się stromiej ale śnieg trzymał idealnie.


Potem łatwym terenem aż do grani szczytowej, tam jedno trudniejsze miejsce i szczyt.

Sporo osób szło na skiturach chyba z Taschachhaus.
W kolejny dzień pobawiliśmy się na ściance i zeszliśmy popołudniu do Vent.

Ale dalej nam było mało, to pojechaliśmy do Ehrwaldu z myślą wyjścia nocą do Wiener-Neustädter-Hütte 2213, schroniska pod drodze na Zugspitze.
Około 20 wyszliśmy spod dolnej stacji kolejki ale teren okazał się niepewny i po prostu jeden z nas stwierdził że się boi i wolałby wracać. Bez dyskusji zawróciliśmy, była już prawie północ i po 30 minutach w dół rozłożyliśmy namioty. Spaliśmy na wysokości około 2000, jak się rano okazało obok opuszczonego schroniska Dienst hutte.

[/img]
Widoki były piękne, a na dodatek byliśmy całkiem sami.

W kolejny dzień rano wyszliśmy z myślą ataku szczytowego. Nawet coś prowizorycznie poręczowaliśmy:)

Sporym utrudnieniem były przysypane śniegiem stalowe liny i brak śladów. Więc doszliśmy tylko do schroniska i odpuściliśmy piękną ścianę na szczyt (za moimi plecami).

Schronisko było zamknięte na cztery spusty to zeszliśmy na dół i zakończyliśmy akcje górską.
Podsumowując: nie takie straszne alpy w kwietniu jakby się mogło wydawać:)