Forum portalu turystyka-gorska.pl

Po wyjściu/ wyjeździe na Puy de Dome ruszamy już w stronę Prowansji przez malowniczy Park Narodowy Sewenów. (Cevenes). Wokół wszędzie wapienne wzniesienia, a droga wije się wzdłuż wąwozu wyżłobionego przez górska rzekę.
Im dalej na południe tym coraz bardziej czuć klimat śródziemnomorski. Temperatura osiąga chyba 40 stopni w cieniu, a mijane po drodze miasteczka zapadają w popołudniową sjestę. Nasze kolejne przystanki to Nimes z rzymskim amfiteatrem, gdzie dotąd odbywa się jedyna poza Hiszpanią corrida, a czasem nawet koncerty. Grała tu już Metallica, Rammstaein, w czasie naszej wizyty także trwają przygotowania do koncertu ( muzyki klasycznej). Po tym już wieczorem rzut oka na Pont du Gard i nocleg na pobliskim kampingu, przy akompaniamencie świergotu cykad. Nazajutrz na rozkładzie mamy Orange ( rzymski teatr i łuk triumfalny – tu próbujemy lodów lawendowych), oraz Avignon ( tu kupujemy lawendę) i czas w drogę na Mont Ventoux ( ponad 1900 m n.p.m.). Widoczny jest dobrze z każdej części Prowansji. Na szczyt prowadzi asfaltowa droga zarówno od północnej strony góry ( ta prostsza i bardziej dogodna) jak i południa ( gorszej jakości), tak, że można na szczyt spokojnie wyjechać samochodem. Niestety nam nie było to dane, gdyż mniej więcej w połowie trasy, po pokonaniu kilkunastu zakrętów i nieustannej jeździe bo drodze nachylonej pod kątem oscylującym wokół 10 stopni, a także przy dużym obciążeniu auta, nieustannie działającej klimatyzacji i temperaturze dochodzącej w słońcu do 50 stopni Celsjusza, na desce rozdzielczej pojawia się komunikat „STOP”, nakazujący natychmiast zatrzymać samochód. Kontrolka płynu chłodniczego w maksimum, otwieram klapę od silnika, a tu zapach palonego oleju. Po porozumieniu się z z krajem w osobie mechanikiem, czekamy aż samochód ochłonie. Trwa to jakieś 30 minut, mamy więc czas na oglądanie widoków, jednak słońce praży na tyle mocno, że po kilku minutach szukamy zbawiennego cienia. Po odczekaniu przepisowych 30 minut, pełna napięcia próba działania silnika. Auto na szczęście działa bez zarzutu. Nie kontynuowaliśmy już jazdy na szczyt, lecz zawróciliśmy i udaliśmy się w stronę Marsylii, gdzie staliśmy przez 1 h w pięknym korku, po czym skierowaliśmy się do Cassis, gdzie zatrzymaliśmy się na dwa dni korzystając z malowniczej plaży oraz z faktu, iż w pobliżu mieszczą się Les Calanques („fiordy Morza Śródziemnego”). Tu skorzystałem z jednego z tamtejszych "sentier" przebiegających przez Calanques, który wprowadzał w piękne zatoczki i w strome wybrzeże Morza Śródziemnego. Po drugiej stronie zatoki dobrze widoczny był ponad 400 metrowy klif - Cap Canaille. Cassis urzekło nas cudownym klimatem oraz niezwykle smacznymi posiłkami w miejscowych restauracjach. Tutaj zażyliśmy też kąpieli w niezwykle przejrzystej wodzie morskiej. Tak więc z nieukrywanym żalem opuszczaliśmy Cassis i pojechaliśmy w kierunku Lazurowego Wybrzeża z Niceą i Monaco. W Monaco zaparkowaliśmy na jednym z poziomów z 14 - piętrowego parkingu przy dworcu kolejowym i udaliśmy się na zwiedzanie miasta. Po opuszczeniu Monaco udaliśmy się w kierunku Alp Prowansalskich i Alpy Nadmorskich, gdzie naszym celem przed wyjazdem był trzytysięcznik – Mont Pelat, jednak z braku czasu musieliśmy go sobie odpuścić. Zamiast tego przez Grenoble pojechaliśmy do Annecy, a później już prosto do Chamonix. W drodze już z daleka witał nas król Mont Blanc. W Chamonix bez problemu znaleźliśmy kamping zaraz pod Augille du Midi i masywem Blanca, a nazajutrz udaliśmy się na lodowiec Bossons, by przyjrzeć się z bliska rzece lodu. Wejście pod lodowiec zajęło nam ok. 1 h. Spod schroniska piękny widok na pobliskie Iglice oraz na Chamonix. Następnie pakowanie i niemal 20 godzinna jazda do Polski obok Jeziora Genewskiego, Szwajcarię ( cudowny kraj), Jezioro Bodeńskie, Monachium i Czechy.

Cevenes




Nimes, Orange, Pont du Gard, Avignon




Awaria na Mont Ventoux




Marsylia i Cassis




Les Calanques






Lazurowe Wybrzeże i Monaco





Alpy Prowansalskie i Annecy







Chamonix - Mont Blanc, Glacier Bossons








I ciekawa sytuacja zanotowana zaraz przed granicą francusko - szwajcarską:

Fajnie spędzacie czas:) przypomniały mi się wakacje z rodziną Francuzów u których zajmowałam się dzieciakami! krążyliśmy wtedy po Francji i dzięki temu udało mi się pograsować po południu Francji,połazić troszkę po Cevennes-które rozciągały się za domkiem w którym mieszkaliśmy,zahaczyć o jakąś wycieczkę w Pireneje.Pamiętny był wypad na zakupy do Andory:) i włóczenie się po Avignonie..eh,obiecuję sobie,że kiedyś pojadę tam na jakiś urlop: rekreacyjnie własnie w suche Cevennes a na dłuższe dystanse w Pireneje!
Dużo fajnych zdjęć..tylko nie lubię jak się tak zlewają jedna w drugą

_________________
"Ja akurat marzenia górskie mam pod powiekami,to jest mój oddech, moje życie" - Wojtek Kurtyka