Po dłuższej przerwie w Tatrołażeniu w końcu udało się wrócić na szlak! Wstępnie zdeklarowało się kilku znajomych, jednak jak to często się zdarza wszystkim nagle pokomplikowały się sprawy i zostałem sam. No, może nie do końca sam - ja i góry. Zdecydowałem się pierwszy raz pojechać w góry właśnie sam. W planach ze względu na prognozę pogody (deszczowo) były głównie Czerwone Wierchy i ewentualnie Giewont.
Poniedziałkowym popołudniem zameldowałem się w Zakopanem i około godziny 15 zawitałem w Hali Ornak, jednak nie zdecydowałem się na wejście do schroniska, lecz odbiłem na Smreczyński Staw.
Kominiarskiego niestety nie udało się zobaczyć, ale co tam
Po powrocie zalogowałem się w schronisku
Plan na wtorek - pobudka o 5 rano i nadzieja, że może wreszcie uda zobaczyć się na własne oczy morze chmur.
W drodze na Tomanową Przełęcz mglisto
Ale za to wyżej...
i wyżej...
i na Chudej Przełączce
Tymczasem podziwiając piękne widoki, udało się spostrzec pierwszego turystę na szlaku, który pojawił się na Chudej Przełączkę, kiedy ja zaś byłem w połowie drogi na Ciemniak. Na szczycie krótka wymiana zdań i jak się okazało ów kolega również ma w planach Czerwone Wierchy i dalszą część grani aż po...? no właśnie, na Kasprowym kończyć nie zamierzamy
takie tam na Ciemniaku
a spektakl dalej trwa...
mimo dosyć ciężkiego plecaka (około 15 kg) udało się utrzymać całkiem dobre tempo wraz z kolegą Łukaszem i na Kasprowym zameldowaliśmy się 1:40h przed czasem podanym na mapie.
Dłuższa przerwa i idziemy dalej. Swoją przygodę z Zachodnimi kończę na Liliowym, a Łukasz z racji lżejszego plecaka i prawdopodobieństwa, że żona nie wypuści go już w Tatry podczas tego pobytu, decyduje się jeszcze na Świnicę i Zawrat (co zapewne mu się udało). Zielonym, a później żółtym szlakiem schodzę do...
...Murowańca gdzie miałem kontynuować swoją wędrówkę...
Sorry za jakość zdjęć, ale z samego rana w poniedziałek aparat nawalił i pozostał mi jedynie telefon...