Forum portalu turystyka-gorska.pl http://turystyka-gorska.pl/ |
|
Cygański Tryptyk http://turystyka-gorska.pl/viewtopic.php?f=11&t=15432 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | semow [ Wt sie 27, 2013 8:37 pm ] |
Tytuł: | Cygański Tryptyk |
CYGAŃSKI TRYPTYK czyli przygody wesołego taboru na wakacjach PART I: STUDLGRAT - wreszcie z głowy Studlgrat. Trochę estetyki, trochę legendy - zebrało się, aby kolejny raz parkować pod Lucknerhaus i kolejny raz podchodzić do Studlhutte. Coś czuję, że tym razem to będzie tylko formalność. ![]() Pierwszy raz byłem tutaj dwa lata temu. Przyjechaliśmy 15 lipca, z luźnym zamiarem wejścia na szczyt granią południowo-zachodnią. Z Polski dotarł skład 3-osobowy, tj. Gargamel, Stopa i ja. Prosto z Monachium dojechał Jarul. Czekaliśmy na niego, wcinając zupki chińskie pod ścianą schroniska, kryjąc się przed dupówą. Sypiący śnieg skierował nasze kroki na drogę normalną. Trochę żałowaliśmy, bo następnego dnia o 9 już niewiele z tego śniegu było widać. Wycieczka była mimo to udana, na szczyt weszliśmy a i powrót odbył się bez przygód. ![]() ![]() Kolejna wycieczka datuje się na rok zeszły. Podobnie, startujemy w lipcu, również z Gargamelem, tym razem jednak towarzyszą nam Groszek i Uysy. Śniegu wyraźnie mniej niż rok wcześniej, ale na piargach widać świeży opad. Nic to, zimę lubimy więc jakoś to będzie. Tylko Gargamel niepocieszony - butki ma letnie, kalesonków nie wziął... W efekcie po osiągnięciu grani w iście zimowych warunkach, wycofujemy się jednym zjazdem z powrotem na lodowiec Kodnitz. Nie bez żalu wracamy do schroniska, potem na dół, tym razem całkiem na tarczy. W drodze powrotnej udaje nam się jeszcze zatrzeć silnik w Mazdzie, w efekcie do Żywca wracamy lawetą a dalej autobusem. Nie była to szczęśliwa wycieczka. Raty za wymianę silnika spłacam do dziś ![]() ![]() ![]() ![]() Ten rok wyglądał trochę inaczej. Urlop zaplanowany na początek sierpnia, początkowo przeznaczony miał być na "wysokie Alpy", jednak po wymrożeniu tyłka w Valee Blanche początkiem lipca, nabrałem apetytu na ciepłą skałę. I tak z łażenia po śniegu ostało się tylko coś "po drodze" - Grossglockner sam się narzucił ![]() ![]() ![]() Startujemy późno. O 20.45 jest przecena żarcia w North Fishu, w krakowskiej Bonarce (skąd zgarniamy Całkę po jej pracy) - takiej okazji nie można przepuścić. Objedzeni pangą, po 22 wyruszamy na Żywiec i Zwardoń, w Kals jesteśmy o 11 w poniedziałek. Gorąco, więc ciężkie buciory do plecaka i wleczemy się powoli do góry. Groszek i Uysy decydują się wrzucić plecaki do wagonika kolejki (jedynie 4 eur/szt., ale podobno jaja od tego się kurczą). Żeby nie było - dorzuciłem im swoje Nepale. Za to zafasuję sobie dodatkowego Weissbiera na górze... ![]() ![]() ![]() Jak tego schroniska nie lubię - pszeniczne piwko mają wyborne. 4,2 eur - w porównaniu z Cosmiques, gdzie za 1442 0,33 l płaci się 5 eur, jest tanio! Drzemiemy przy stole, po słabo przespanej nocy w samochodzie. Chociaż Mazda oferuje całkiem wygodną tylną kanapę, to w 5 osób jest już ciasno. Sama jazda też do łatwych nie należy, przeciążony tył powoduje pływanie auta na autostradzie. Ale jesteśmy już w górach - jest fajnie. Tymczasem oglądamy sobie lokalny folklor turystyczny, czekamy na otwarcie winterraumu. Tutaj dostaliśmy nocleg. Wieczorem przechodzi lekki deszcz. ![]() Całka i Knurek idą na drogę normalną - pośpią sobie, cholera. My o 2.30. Plecaki gotowe czekają obok wyjścia. Wyłącznik światła cudaczny, jeszcze śpiąc na nogach gapię się na niego dobre 10 minut nie mogąc rozkminić jak się to cholerne światło wyłącza. Z góry lecą już joby, wreszcie załapałem i wychodzimy. Znajome podejście, tym razem sucho, bez śniegu. Potem płaski lodowiec, Groszka wiążemy na przodku bo najwolniejszy. I po śladach dalej. Nie są wybitnie wyraźnie, ale i tak dużo ułatwiają. Pierwsi jesteśmy na szlaku. ![]() ![]() Wreszcie jest - odbicie na grań, w prawo. Włazimy na pierwsze w miarę wygodne kamienie, przeszpejamy się trochę, poganiam chłopaków żeby do tego nieszczęsnego Fruhstuckplatz dotrzeć w przepisowe trzy godziny. Groszek zostaje z przodu, w efekcie pociągnie już na prowadzeniu do samego szczytu. Świt zastaje nas w łatwym, ale bardzo kruchym i parchatym terenie poniżej Fruhstuckplatz. ![]() ![]() Idziemy związani, żeby nie tracić czasu na wyciąganie i chowanie liny przed trudniejszymi fragmentami. Na razie jednak problem może sprawiać co najwyżej kruszyzna. Co jakiś czas widać ringi, pręty asekuracyjne, ze znajdowaniem drogi nie ma większego problemu, choć też ewidentna nie jest - teren prosty, to i możliwości dużo. Zresztą i same stałe punkty asekuracyjne rozmieszczone są w różnych miejscach, wskazując na różne możliwości wyboru drogi. Równo po trzech godzinach meldujemy się przy tabliczce "Fruhstuckplatz". No, nie jest źle. ![]() ![]() ![]() Tutaj zagęszcza się asekuracja i zaczynają zauważalne trudności trzeciego stopnia. Najpierw kominek, później trawersy, ścianki, trawersy, parch... Na zmianę dwójka, trójka. Groszek dzielnie napiera, czasem zdarzy mu się jakiegoś ringa przegapić, choć wielkie są wyjątkowo. Droga jest bardzo mocno obita, jak na swoje trudności. Dodatkowo mamy trochę klamer, stalówki, grube liny do wyciągnięcia się - pełen zestaw dziadostwa. W efekcie trudności rzeczywiście odpowiadają III A0. ![]() ![]() Czas mamy dobry, możemy sobie pozwolić na pół-sztywną asekurację w trudniejszych miejscach. Ta skała wygląda paskudnie, jakby się ledwo trzymała. O ile grań ta z daleka prezentuje się ślicznie, to z bliska wprost przeciwnie - jak wytapetowana panna z wiejskiej dyskoteki. Owszem, miejscami jest lito, warunki mamy fajne - suchutko i w miarę ciepło. Jednak do tatrzańskiego granitu, na którym się grzałem zaledwie dwa dni wcześniej, dużo brakuje. Co tam - lecimy do przodu. ![]() ![]() Wyraźnie odczuwalne trudności trójkowe znajdujemy w 3-4 miejscach. Warto tu zwolnić, tym bardziej że fajne widoki towarzyszą nam cały czas. No, może z wyjątkiem momentów kiedy zawiało chmurą. Perspektywa odległości do szczytu jest nieco zniekształcona, ciężko ocenić ile jeszcze czasu nam zajmie wspinaczka. Możemy spoglądać na drogę normalną i porównywać naszą wysokości, ewentualnie korzystać z topo, choć poza kluczowymi miejscami nie jest zbyt pomocne. Wreszcie jest, ostatnie trudności, jeszcze kawałeczek i widzimy krzyż. No, to poszło fajnie, 4 godziny! ![]() ![]() Jest 9.15. Ok. 10.00 dociera Całka z Knurkiem - utknęli w korkach między małym Dzwonnikiem a dużym. Piknik na szczycie, jest ciepło, pogoda stabilna. Potem powoli zaczynamy przebijać się przez tłumy na dół. Oj, ciężkie to zejście. Sucho jak diabli, Glocknerleitl z resztkami śniegu - dużo trudniej niż dwa lata temu w lipcu. To, co zwykle jest pod śniegiem sypie się strasznie. W efekcie nie dość, że zejście zabiera nam kupę czasu (muszę asekurować Całkę dość solidnie), to mocno daje w kość. Jest tak sucho, że bez problemu można wejść i zejść z Grossglocknera bez użycia raków! ![]() ![]() ![]() ![]() Pod schroniskiem jeszcze szybki Weissbier, przepak i dalej na dół. Uff, dobrze założyć lekkie buty! W aucie sauna, zjeżdżamy szybko do Lienz, żeby zdążyć przed zamknięciem sklepów - tam napad na Lidla i zaopatrzeni w soki, owoce, piwo i inne dobra kierujemy się na Cortinę. I to by było na tyle: szybko, sprawnie, bez przygód. Nie ma za bardzo o czym opowiadać, ale może i tak lepiej? ![]() ![]() |
Autor: | kilerus [ Wt sie 27, 2013 8:57 pm ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
Studlgrat fajne, jakby nie to zejście. |
Autor: | Zombi [ Wt sie 27, 2013 9:02 pm ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
Choć wiem, co będzie dalej, i tak z niecierpliwością czekam na resztę ![]() ![]() ![]() |
Autor: | semow [ Wt sie 27, 2013 9:07 pm ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
CYGAŃSKI TRYPTYK czyli przygody wesołego taboru na wakacjach PART II: Eksploracja Dolomitów Pobyt w Dolomitach miał być clue wyjazdu, tym "wygrzaniem się w skale" o którym myślałem planując urlop. Kapryśna pogoda zmusiła nas do skrócenia pobytu w Cortinie, ale udało się zasmakować w dolomicie. ![]() Granicę włosko - austriacką przekraczamy w kilka godzin po zejściu z Grossglocknera, z zamiarem przespania się gdzieś w pobliżu Cortiny, po drodze. Znajdujemy fajny parking, z widokiem na Cimy, jednak tabliczka o zakazie parkowania od 20.00 do 6.00 skutecznie nas powstrzymuje. Co prawda na wjeździe do rejonu Cortiny d'Ampezzo stoją tablice informujące o zakazie biwakowania na dziko, jednak przyjmujemy że śpiąc na przydrożnym parkingu pod chmurką i zwijając się rano, nie będziemy nikomu wadzić. Nawiązując do artykułu z wakacyjnego wydania GÓR "nasz namiot wyglądał zupełnie inaczej niż ten na tablicy". Rano rozpoczynamy poszukiwanie campingu - zostajemy na "Cortinie". Ostatecznie koszt wychodzi ok. 10 eur/os/dzień. Basen jest, to najważniejsze. Pizzerii nie polecam. Jeżeli ktoś ma namiar na jakąś tanią a dobrą i dużą pizzę w Cortinie - będę wdzięczny za cynk ![]() ![]() Kościół w Cortina d'Ampezzo ![]() ![]() ![]() Dzień planowo zlatuje na odpoczynku po Grossie, byczeniu się na basenie i napychaniu się włoskimi specjałami - w większości winem. W międzyczasie zwiedzamy centrum Cortiny, sprawdzamy pogodę i wertujemy przewodnik pod kątem planów na następne dni. Na razie ma być w miarę słonecznie, więc na tapetę bierzemy "rozgrzewkowy" rejon Cinque Torri, żeby oswoić się ze skałą i asekuracją. ![]() ![]() Pod schronisko Cinque Torri możemy dojechać samochodem. Z Cortiny kierujemy się na przełęcz Falzarego, odbijamy w lewo mijając szlaban - o ile zbierzemy się w miarę wcześnie. Szlaban ów zamykany jest między 9.30 a 16.30, więc wcześniejszy powrót ze wspinu nie wchodzi w grę (o czym przekonaliśmy się, kiblując pod szlabanem trzy godziny). Wracając jednak do pozytywów: pod skały jest bardzo blisko. A nie jest to rejon stricte skałkowy, w naszym rozumieniu. Na pierwszy ogień idzie droga Dibony na Torre Quarta Alta. ![]() ![]() Pierwszy i drugi wyciąg, biegnący wspólnie z drogą wiodącą na szczyt Torre Quarta Bassa, jest w pełni obity i oferuje trudności poniżej IV. Trzeci wyciąg (z liną 60 metrów też ostatni) rozpoczyna się trawersem lub zejściem diagonalnym do kominka, po czym podąża ścianą Wyższej Czwartej Turni, gdzie coś już by wypadało od siebie dołożyć, a i czwarty stopień może się pojawić. Na linie 60-metrowej możemy dostać się na dół przy pomocy jednego zjazdu, dysponując 50'ką wykonujemy przesiadkę na drugim stanowisku drogi. Zjazd jest atrakcyjny - prowadzi lufą w kominie. Pod start drogi kilkanaście metrów, nie trzeba zabierać butów na zmianę. ![]() ![]() ![]() Choć powyższa droga należy do klasyków (sądząc po frekwencji w czasie naszych wizyt), wyślizg nie daje w kość. Sama skała jest pięknie urzeźbiona, dosyć lita, choć wygląda jakby miała się zaraz posypać - to wina mnóstwa pęknięć. Zapewne też liczne piarżyska pod ścianami nasuwają takie skojarzenia. Należy jednak wziąć pod uwagę, że drogi na Cinque Torri są chodzone od kilkudziesięciu lat, a powyższa czwórka w tym roku obchodzi swoją 102 rocznicę! Z jednej strony pokazuje to odporność dolomickiej skały na wyślizganie, z drugiej gwarantuje w pewnym stopniu stabilność chwytów oraz stopni. Tymczasem, idąc za ciosem, namierzamy o pół stopnia trudniejszą propozycję na Torre Barrancio, także autorstwa kol. Dibony. ![]() Pierwszy wyciąg - którego przebieg najwidoczniej traktowany jest dosyć luźno - sprawił mi już lekki problem natury psychicznej. Mianowicie w kluczowych trudnościach, które tutaj prawdopodobnie oscylują w granicach lokalnego IV+, asekuracja nie należy do wybitnie komfortowych. Na starcie odbijam nieco na lewo od wyrysowanego przebiegu, dokładam na jednej żyle małą kostkę i trawersuję w prawo, do starego haka. Potem mamy dwa spity, dobrze osadzone - nad trudnościami. Mimo wszystko, przyznam się że to IV+ mnie nieco wymięło. Obserwowałem później inne zespoły na tym pierwszym wyciągu, ci którzy znali przebieg drogi (zespoły kursowe lub z przewodnikami), pokonywały pierwszy wyciąg korzystając z trzech lub dwóch przelotów, bez osadzania własnej asekuracji. Trudności techniczne rzeczywiście nie są duże, ale psycha robi swoje. ![]() ![]() Trzeba przyznać, mamy stąd piękny widok na Tofanę di Rozes, gdzie dziś buszuje Groszek, Uysy i Knurek. Drugi wyciąg prowadzi wzdłuż niewielkiego kominka - przerysy, wokół którego kręcę się szukając wygodnego rozwiązania. Czy to brak formy, czy brak wiary w tarcie skały - choć post factum muszę przyznać rację wycenie widniejącej w przewodniku - nie idzie mi to lekko. Tym niemniej powoli, ale do przodu, osiągam drugie stanowisko i ściągam Całkę do siebie. Kolejne wyciągi już nie sprawiają trudności, dają za to równie dużo radości z ładnych przechwytów i wspinaczki w otwartej ścianie. ![]() ![]() ![]() Urobku nam wyszło przewodnikowe 5 wyciągów - niektóre bardzo krótkie, ale stanowiska rozmieszczone rozsądnie, ze względu na przełamania liny. Chyba warto trzymać się schematu. Zjazd wykonujemy jeden, na drugą stronę turni. Wracamy do plecaków dookoła Torre Lusy z wyrazem boleści na twarzy, spowodowanym uciskiem butów wspinaczkowych. Tym razem opłacało się zabrać sandały na górę... Drogę polecam, oferuje fajne wspinanie z odrobiną przygody na starcie. ![]() ![]() Drugi dzień wspinaczkowy - piątek. Jako że dysponujemy jednym samochodem, a chłopaków trzeba rozwspinać, decydujemy się kolejny dzień spędzić na Cinque Torri. Do tego prognozowane możliwe opady deszczu sugerują rejon z łatwą ewakuacją - pasuje jak ulał. Prognoza niestety również "pasuje" i zaraz po przyjeździe wita nas lekki deszczyk. Decydujemy się przeczekiwać, jak się okazuje dosyć trafnie gdyż skała wysycha błyskawicznie. Chłopaki wbijają się na naszą wczorajszą drogę Dibony na Torre Quarta Alta, a my na Torre Lusy. Całka chce prowadzić, więc wybór padł na łatwą linię Pompanin – Lusy. ![]() No i gdzieś w połowie drugiego wyciągu zaczęło padać. Co było robić, wyciąg trzeba skończyć. Jak doszedłem do Całki, padać przestało. No i dylemat - iść czy nie iść dalej. Ale skała wysycha na moich oczach, więc przejmuję prowadzenie i jeszcze po mokrym ruszam dalej. Do końca drogi padało jeszcze ze dwa - trzy razy, ale w sumie nie przeszkadzało to zbytnio. Trudności niewielkie, asekuracja dobra to i w deszczu miło. Droga kluczy po ścianie, osiągając ostatecznie wielką półkę pod szczytem. Stąd przewodnik nakazuje wykonać trójkowy wyciąg na szczyt, po czym zejść. W rzeczy samej, wyciąg ten wart jest co najwyżej II, zejście również w tych okolicach, asekuracja na sztywno nie jest konieczna. Zjazd bardzo fajny, w zupełnej lufie. ![]() ![]() ![]() ![]() Zeszliśmy w sandałach do plecaków, Groszki kończą swoją drogę. Polecamy im przejść się na to, co robiliśmy przed chwilą, Uysy obejmuje prowadzenie i w ciągle zmiennej pogodzie grzeją do góry. My tym czasem eksplorujemy "sektor sportowy", czyli obite highballe w okolicy. ![]() ![]() ![]() ![]() Imponującej gładzią płyty nie byłem w stanie zmęczyć nawet na wędkę. W naszym przewodniku tego nie ma - ciekaw jestem wyceny. Dzień wspinaczkowy kończymy w rifugio Cinque Torri popijając piwko i czekając na chłopaków. Choć całkiem dobry czas wykręcili, na Torre Lusy złapała ich solidna zlewa. Dziś nie musimy już czekać na otwarcie szlabanu. ![]() Sobota. Miała być wczesna pobudka, ale w nocy pada, rano pada. Patrzę na Tofany: śnieg. No to powspinane, za to można się wyspać. Czyli robimy dzień restowy, nie ma wyjścia... Jednocześnie następuje kontrola prognoz i wniosek następujący: jutro jeszcze ładnie, a potem deszcz. Rada plemienia analizuje alternatywne scenariusze, ja proponuję Paklenicę. Niestety, na cały rejon alpejski prognozy są słabe, a w Chorwacji 35 stopni. Cóż robić, przynajmniej morze będzie ciepłe. A wspinać się można rano i wieczorem. Jednak ten jeden dzień słońca wypada wykorzystać, wybór pada na łatwo dostępną ścianę Lagazuoi Piccolo - kombinację dróg Cip&Co i Alice. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Zawalona całym dobytkiem pięcioosobowej rodziny, Mazda powoli wdrapuje się na przełęcz Falzarego (2105 m.n.p.m.). Tutaj na dużym parkingu porzucamy grata i podchodzimy pod ścianę - 20 minut. Planowo Groszki mają ruszyć za nami. Pierwszy wyciąg (III/IV) chce prowadzić Całka. W efekcie, po kilkunastu metrach trafia na zapych i muszę dojść do niej oraz przejąć prowadzenie. Teren jest mocno nieewidentny a dodatkowe zamieszenie wprowadzają stare spity z sąsiednich dróg. Na schemacie mamy tylko naszą, ciężko więc zorientować się w położeniu. Przez to, że pierwszy wyciąg skróciliśmy o połowę, drugi prowadzę aż do półki, gdzie zaczyna się trawers. ![]() ![]() Na trawersie kolejna zagwozdka - po ok. 10 metrach spotykam stanowisko. Ściągam tu Całkę, analizujemy topo, decyzja zapada że jednak trzymamy się przewodnikowych trzydziestu metrów. Rzeczywiście, tam gdzie należy odnajduję dwa stare haki. W efekcie straciliśmy trochę czasu na niepotrzebne dzielenie trzydziestometrowego wyciągu. ![]() Dalej następują dwie długości liny przyjemnego, czwórkowego wspinania w płytach. Asekuracja jest przyzwoita, trudności IV, IV+. Łącznie z "czarną płytą", te dwa wyciągi dają największą radość na drodze. Kończymy je w dużej załupie, stąd dość parchaty wyciąg czwórkowy, po czym następuje kolejne miejsce za IV+ - komin, po drodze "stalówki z II Wojny Światowej". Ot, atrakcja historyczna. Zaraz obok haków stanowiskowych, które pewnie też Dibonę pamiętają... ![]() ![]() ![]() ![]() Kluczowy kominek jest faktycznie dosyć wąski - zgodnie z opisem. Idziemy bez plecaków, ale wystarczy że mam buty przy uprzęży, już przeszkadzają. Pierwsze ruchy są faktycznie nieco trudniejsze, później już tylko giełganie po kominkach. Pokonuję kilka progów i zakładam stan na wygodnej półce. ![]() ![]() Ostatni wyciąg - jeden wielki parch. Szkoda gadać, o ile na przedostatnim skała była dość krucha, to tutaj naprawdę wszystko się sypie, z wyjątkiem "czarnego zacięcia". Z ulgą kończę drogę na ostatnim stanowisku. Podchodzimy kawałek, potem schodzimy szlakiem pod ścianę, gdzie czekają na nas Groszki. Po drodze można obejrzeć ciekawe resztki bunkrów z czasów Pierwszej Wojny Światowej. ![]() ![]() ![]() Tym samym kończymy wizytę w Dolomitach. Bardzo żal, że tak krótką. Mimo tego, że droga na Lagazuoi okazała się w większości dość krucha, to wspinanie tutaj sprawiło mi sporo przyjemności. Jestem pewien, że w najbliższym czasie pojawię się w Cortinie raz jeszcze. Z przełęczy Falzarego kierujemy się z powrotem do Cortiny a następnie w stronę Belluno, a dalej do Triestu i przez Rijekę do Starigradu. Ale o tym w następnym odcinku... |
Autor: | semow [ Wt sie 27, 2013 9:21 pm ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
CYGAŃSKI TRYPTYK czyli przygody wesołego taboru na wakacjach PART III: Czy da się wspinać w 35°? Kiepskie prognozy pogody dla całego rejonu Alp zmusiły nas do ewakuacji na południe. Tabor cygański rusza prosto spod ściany Lagazuoi Piccolo nad Adriatyk. ![]() Przerzucenie taboru z Cortiny do Starigradu zajęło nam całe popołudnie i wieczór. Do granicy ze Słowenią jedziemy autostradami (niestety te we Włoszech są dosyć drogie), później szybki tranzyt krajówką przez Słowenię (bardzo ładna droga, choć niezbyt szybka) a w samej Chorwacji decydujemy się jechać widokową, ale krętą i przez to czasochłonną drogą nad morzem. Nocleg wypada kilkadziesiąt kilometrów przed Starigradem, na parkingu przy samej drodze - oczywiście na samym brzegu. Wieje jak cholera. Do tego 25 stopni... ![]() ![]() Pierwszy dzień w Paklenicy poświęcamy na aklimatyzację. Tutaj nie wysokość, a upał wymaga oswojenia. Na szczęście na znajomym, tanim campingu JAZ udaje się znaleźć zacienione miejsce na namioty, bo w słońcu - mimo wczesnej pory - już nie do wytrzymania. Pierwsze kroki kierujemy do morza, wizytę w skałach zostawiamy na wieczór. ![]() ![]() Ok. 17 temperatura zaczyna powoli spadać. Po kolejnym nurzaniu się w morzu, pakujemy szpej na drogi sportowe i jedziemy do Klanci. Bilet wstępu do parku bije po kieszeni, teraz są najwyższe ceny - nie wiedzieć czemu, bo warunki do wspinania są cokolwiek ciężkie. W każdym razie szarpiemy się na pięciodniowe wejściówki bez kombinowania. To popołudnie mija na krótkim oprowadzeniu chłopaków po rejonie i zapoznaniu się z rzeźbą na pierwszej wolnej skale. Nic godnego uwagi, poza tym, że forma jak do ciasta... We wtorek wstajemy przed szóstą, żeby podziałać zanim zacznie grzać - wbijamy w Celjski Stup, 5a. ![]() ![]() ![]() Pierwszy wyciąg - tutaj są trudności drogi. Ponad pięćdziesiąt metrów ciągowego wspinania kominem, crux wymaga zaufania rozpieraczce w kaloryferkach. Fajna rzecz! Z naszą 50'ką muszę zakładać stanowisko ok. 10 metrów poniżej domyślnego. Później już łatwiejsze, czwórkowe pasaże typu: próg - połóg - próg - połóg. Z drogi robimy ok. 30-metrowy zjazd i schodzimy ścieżką wspólną z dojściem do sektoru Hram. ![]() ![]() Wieczorem ciąg dalszy ćwiczeń w sektorze sportowym oraz zwiedzania okolicy - wizyta w "centrum" i szok kulturowy w kontakcie ze stonką plażową, budkami z dziadostwem i ogólnie tłumem ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Niestety tutejszy klimat nie sprzyja wczesnemu wstawaniu - chciało by się siedzieć do późna w nocy przy kubeczku, potem ciężko wstać. W efekcie we środę odpuszczamy wczesne wstawanie, wbijamy wcześniej na sektor sportowy. Zostały nam jeszcze dwa dni wspinania i tak: we czwartek odwiedzamy całkiem fajną propozycję na Kukovi ispod Vlake - Lidijin. W przewodniku widnieje 4c, na tabliczce pod drogą 5a. Skłaniałbym się raczej ku tej drugiej wycenie. Trudności znów w fajnym kominie, tym razem wymagającym nieco więcej własnej asekuracji, ale sporo krótszym. Później jeszcze jeden wyciąg i dochodzimy do linii Nosoroga. Powrót na dół jednym zjazdem ok. 48 metrów, później piargiem 10 min. na parking. ![]() ![]() ![]() Wieczorem próbuję się z drogą sportową Cuja ti si bog - takie niby prostowanie Cuja ti si bog i batina, 5a. Znów mamy niezgodność tabliczek z przewodnikiem, według tych pierwszych 5c+, w topo 5b. Chyba znów tabliczki mają rację. "Batinę" szedłem parę razy (super rzecz, swoją drogą), więc po opatentowaniu ruchu na dole puściło elegencko. Ale patentu trochę musiałem poszukać ![]() ![]() ![]() ![]() Oj, fajne są te klamy paklenickie. Szukamy ich w piątek na czterowyciągowej Flex&Rex, według przewodnika 5a, według tabliczki 5c. Tym razem przewodnik ma rację. Droga ma znów charakter próg - połóg - próg. Podstawową jej zaletą jest położenie na zachodniej wystawie, blisko parkingu ![]() ![]() ![]() Oświetlony filar z drogą Josipa Debeljaka ![]() Zespół na Nosorogu Wieczorem ostatki na sportówkach, tym razem każdy ma już upatrzone cele do zamknięcia. Mi się wyjątkowo spodobały As, 5b oraz Bevanda, 5c - obie pięknie uklamione, po 25 metrów długości. Szczerze polecam w tym stopniu. Potem jeszcze posiedzenie przy rakiji, do późna, bo w sobotę możemy się wreszcie wyspać. Nocne polaków rozmowy, z mniej lub bardziej radosną wizją powrotu do Polski. No i to chyba tyle, bo o drodze powrotnej nic ciekawego powiedzieć nie można. ![]() ![]() Bevanda ![]() Klanci wieczorową porą ![]() ![]() Wnioski po tym przypadkowym wypadzie do Paklenicy są następujące: - tak, da się wspinać w 35° C; - trzeba tu będzie jeszcze wrócić, bo zainwestowałem w przewodnik papierowy; - zaufaj kaloryferom - to klucz do sukcesu ![]() |
Autor: | semow [ Wt sie 27, 2013 9:22 pm ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
Uff, zrobione ![]() Studlgrat rzeczywiście ciekawy, ale mimo wszystko trochę jestem zawiedziony kruszyzną i ilości żelastwa ![]() |
Autor: | Madness [ Wt sie 27, 2013 9:33 pm ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
Super wypad! Mnie to się podobają najbardziej, wiadomo - Dolomity ![]() Dibonę na Torre Barancio miałem przyjemność robić - bardzo ładna linia, a pierwsze 3 wyciągi są super. Napisz coś więcej jak zjeżdżaliście - my też jechaliśmy na drugą stronę i wracaliśmy w baletkach na około, ale zjeżdżaliśmy z sąsiedniej turni - Torre Lusy. |
Autor: | Rohu [ Wt sie 27, 2013 9:38 pm ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
No to podziałaliście Panowie (i Panie). Gratulacje. Niezłe urozmaicenie. |
Autor: | semow [ Wt sie 27, 2013 9:39 pm ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
Madness napisał(a): Mnie to się podobają najbardziej, wiadomo - Dolomity ![]() Zgadzam się! Madness napisał(a): Napisz coś więcej jak zjeżdżaliście - my też jechaliśmy na drugą stronę i wracaliśmy w baletkach na około, ale zjeżdżaliśmy z sąsiedniej turni - Torre Lusy. Tak jak w przewodniku: "pierwsze z dwóch stanowisk znajduje się po stronie południowej, metr poniżej szczytu". Liny nam jeszcze trochę zostało nawet (50 m). Rohu napisał(a): No to podziałaliście Panowie (i Panie). Gratulacje. Niezłe urozmaicenie. tak wyszło ![]() |
Autor: | Zombi [ Wt sie 27, 2013 10:19 pm ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
Świetne, jeszcze raz gratuluję udanego wyjazdu! Gdybyście pojechali tam, gdzie pisałem uysemu, byłoby trochę chłodniej niż te 35 st C a wielowyciągowych pustych i obitych dróg starczyłoby na lata. Inna sprawa - że daleko byłoby do morza. A morze ma swoje zalety. A! uysy, dlaczego próbowałeś wepchać ciemną nocą nogę do śpiwora semowa? Rozumiem - tabor, cyganie, wakacje - ale tę relację będą czytały dzieci! ![]() ![]() |
Autor: | semow [ Śr sie 28, 2013 7:32 am ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
Zombi napisał(a): Gdybyście pojechali tam, gdzie pisałem uysemu, byłoby trochę chłodniej niż te 35 st C a wielowyciągowych pustych i obitych dróg starczyłoby na lata. Inna sprawa - że daleko byłoby do morza. A morze ma swoje zalety. Braliśmy to pod uwagę, ale też prognoza była taka średnia, podobnie jak w rejonie Cortiny. Tam trzeba będzie specjalnie pojechać ![]() |
Autor: | stan-61 [ Śr sie 28, 2013 10:06 am ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
No brawo! Połaziliście. |
Autor: | Mroczny [ Śr sie 28, 2013 1:12 pm ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
semow napisał(a): PART I: STUDLGRAT - wreszcie z głowy Drugi sezon się wybieram i jak w tamtym nie wyszło to w tym... chyba z własnej woli pojadę gdzie indziej ![]() ![]() Gratki! semow napisał(a): PART II: Eksploracja Dolomitów PART interesujące mnie najbardziej i tych Dolomitów to okrutnie Wam zazdroszczę. Przewodnik, leży i kwiczy do mnie z regału a tu chyba w tym sezonie nie wykorzystam Na pierwszy ogień idzie droga Dibony na Torre Quarta Alta. Tymczasem, idąc za ciosem, namierzamy o pół stopnia trudniejszą propozycję na Torre Barrancio, także autorstwa kol. Dibony. Chłopaki wbijają się na naszą wczorajszą drogę Dibony na Torre Quarta Alta, a my na Torre Lusy. Całka chce prowadzić, więc wybór padł na łatwą linię Pompanin – Lusy. wybór pada na łatwo dostępną ścianę Lagazuoi Piccolo - kombinację dróg Cip&Co i Alice. Tym samym kończymy wizytę w Dolomitach. ![]() Mimo nie rozpieszczającej pogody ładnie podziałaliście. Bardzo fajna ostatnia fota Całki ![]() semow napisał(a): PART III: Czy da się wspinać w 35°? Fajne połączenie morza i skał. Nie ma w Paklenicy jakiegoś DWSa? ![]() Wakacje i tryptyk na medal! ![]() |
Autor: | prof.Kiełbasa [ Śr sie 28, 2013 1:16 pm ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
jak zwykle konkret |
Autor: | PrT [ Śr sie 28, 2013 4:48 pm ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
Bardzo fajny wypad... pozostaje tylko pogratulować... btw. mam nadzieję, że zostawiliście trochę słońca w Dolo... ![]() |
Autor: | Zombi [ Śr sie 28, 2013 7:48 pm ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
semow napisał(a): Poza tym kupujemy w celach testowych wino w plastikowej butelce w promocyjnej cenie 19,90 HRK - Vranac mołdawski. A w Ospie na kempie wino domowe z przydomowej winnicy w równie przystępnej cenie. Po drodze mieliście, było zajechać i kupić ![]() |
Autor: | uysy [ Cz sie 29, 2013 12:37 am ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
To ja jeszcze dorzucę kilka fot ![]() Groszek z Semowem bardzo się cieszą, że jesteśmy tutaj....ponownie! ![]() BC Cortina ![]() Spacerowo zabraliśmy Knurka na Toffanę di Mezzo. ![]() ![]() Ładne zdjęcia ten nasz Knurek robi! ![]() ![]() ![]() LANS motyla noga!!!! ![]() ![]() Kwiaty we włosach! ![]() Ja włosów nie mam...pozostało wsadzic w okulary ![]() ![]() Kaszlikowanie też troszkę było...zrobiłem 3 wpinki i zaczęło lać ![]() ![]() Tutaj już zaczęło grzmieć i . burzą ![]() ![]() I zjazd przez dziurę ![]() No siesta, no fiesta! ![]() ![]() ![]() Przyjemna droga. ![]() I zjazd z tej drogi: Jak to bywa na wyjazdach, człowiek chudnie...niestety tym razem się nie udało ![]() ![]() W Chorwacji też siesta, Jak Cygany ![]() ![]() Tak jak semow wspomniał, w Chorwacji w lecie to wspinanie jest rano i wieczorem. Np przed śniadankiem, takie widoczki, po skończeniu drogi: |
Autor: | Ivona [ Cz sie 29, 2013 9:34 am ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
Rewelacja chłopaki! Udany i wykorzystany urlop!Dobrze że zmieniliście kierunek bo w Alpach akurat wtedy popsuła się pogoda! ![]() Najbardziej podoba mi się styl "taborowy" jako,że podróżuję podobnie ![]() ![]() |
Autor: | m__s [ Cz sie 29, 2013 1:34 pm ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
uysy napisał(a): Jak to bywa na wyjazdach, człowiek chudnie...niestety tym razem się nie udało . Prawie 2 tygodnie na makaronach na boczku, serze i mięsku mielonym haha! Niektóre Twoje zdjęcia Uysy niszczą! ![]() Tak jak napisał Zombi. Uwielbiam takie wyjazdy na urlop. Jest ekipa, jest wesoło, śmiesznie. Dobra atmosfera, woda, góry i wspinanie. Rewelacja ![]() Rejon dolomitów mi również podoba się najbardziej. Świetna sprawa! ![]() ![]() |
Autor: | semow [ Cz sie 29, 2013 4:50 pm ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
PrT napisał(a): Bardzo fajny wypad... pozostaje tylko pogratulować... btw. mam nadzieję, że zostawiliście trochę słońca w Dolo... ![]() Nie wykorzystaliśmy za dużo, powinno sporo zostać ![]() Zombi napisał(a): semow napisał(a): Poza tym kupujemy w celach testowych wino w plastikowej butelce w promocyjnej cenie 19,90 HRK - Vranac mołdawski. A w Ospie na kempie wino domowe z przydomowej winnicy w równie przystępnej cenie. Po drodze mieliście, było zajechać i kupić ![]() Zapisuję sobie ![]() |
Autor: | Jacku [ Pt sie 30, 2013 11:56 am ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
Zazdrość człowieka zżera jak się czyta takie relacje ![]() |
Autor: | comb [ Cz wrz 05, 2013 9:31 pm ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
Fajny klimat ![]() ![]() ![]() |
Autor: | semow [ Cz wrz 05, 2013 9:46 pm ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
jor łelkom ![]() problem się robi taki, że z czasem jest coraz więcej miejsc w które "trzeba wrócić"... |
Autor: | kefir [ Pt wrz 06, 2013 9:56 pm ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
Zdjęcie zwłok przy namiotach dobre ![]() Jak tak patrzę na te Wasze wojaże to aż niedobrze mi się robi od słońca i mam nadzieję, że w październiku zacznie napierniczać śnieg ![]() |
Autor: | semow [ N wrz 08, 2013 10:21 pm ] |
Tytuł: | Re: Cygański Tryptyk |
kefir napisał(a): październiku zacznie napierniczać śnieg czego sobie i wszystkim życzę ;D tylko żeby już na stałe zaległ ![]() |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |